Najdroższy transfer w historii Ekstraklasy zbliża się wielkimi krokami. Mileta Rajović, napastnik Watfordu przechodzi testy medyczne i wzmocni Legię Warszawa za 3 miliony euro. Płatność ma być rozłożona w ratach, w czym pomogło wstawiennictwo Frediego Bobicia. Mierzący 196 centymetrów Duńczyk jawi się jako lekarstwo na dolegliwości z przodu oraz wypatrywany punkt odniesienia w taktyce Edwarda Iordanescu. 25-latek co prawda nigdy jeszcze nie był królem strzelców w żadnej ekstraklasie, ale odpowiednio wykorzystany szybko może spłacić przynajmniej część tej kwoty.

– Myślę, że to jest potrzeba dużego klubu, aby mieć typowego napastnika. Chodzi o zawodnika, który zdecydowanie lepiej czuje się przed bramką niż takiego, który więcej czasu spędza na taktyce, kombinacji i pressingu. Mamy już dzisiaj Szkurina, Guala i Alfarelę – każdy z nich jest troszkę inny. To daje komfort trenerowi, który w zależności od rywala będzie dobierał taktykę. Iordanescu nie ukrywa, że w razie potrzeby może zagrać nawet dwoma napastnikami – mówił na wczorajszym spotkaniu z dziennikarzami dyrektor sportowy Legii Warszawa Michał Żewłakow.
Legia Warszawa ściąga Miletę Rajovicia. Transfer napastnika był priorytetem
Gdy obejmował on stanowisko pod koniec marca, kwestii do rozwiązania było multum. Dość szybko na pierwszy plan zaczęła wysuwać się jednak sprawa pozyskania snajpera. Wszystkiego nie załatwił bowiem zimowy transfer Ilji Szkurina ze Stali Mielec za 1,2 miliona euro. Forma Białorusina zdaje się rosnąć, co potwierdza imponujące trafienie w Superpucharze z Lechem, natomiast zarówno jemu, jak i Marcowi Gualowi wzmożona rywalizacja o swoje na pewno nie zaszkodzi. Transfer Rajovicia to szansa na zwiększenie standardów w tym zakresie.
Działacze stołecznego klubu marzą o tym, aby za rok nie tylko świętować mistrzostwo Polski, ale również tytuł króla strzelców swojego podopiecznego. Obydwie te kwestie zagrały ze sobą w parze w sezonie 2020/21. Wtedy pod wodzą Czesława Michniewicza Legia po raz ostatni była najlepsza w lidze, a Tomas Pekhart strzelił 22 gole. W minionych rozgrywkach najlepsi strzelcy klubu w Ekstraklasie, a więc Gual i Bartosz Kapustka nie osiągnęli nawet bariery 10 trafień (mieli po 9 goli).

Tomas Pekhart – ostatni król strzelców w barwach Legii Warszawa
Oczywiście, były spotkania, w których Legioniści stwarzali mnóstwo sytuacji, ale nie zawsze przekładało się to na końcowy efekt. Okazało się również, że chyba zbyt dużą wiarę pokładano w możliwościach wspomnianego Pekharta. Czech rozpoczął rozgrywki w niezłym stylu, strzelając ważne gole w eliminacjach Ligi Konferencji przeciwko Brondby i Dricie. Gdy sezon wystartował, częściej zaczęto go jednak rozpatrywać jako potencjalne wzmocnienie walczących o awans do II ligi rezerw, bo jedynego gola w Ekstraklasie strzelił dopiero w ostatniej kolejce – na pożegnanie ze Stalą Mielec. Fani z rozrzewnieniem będą wspominać również trafienie z rzutu karnego przeciwko Chelsea na Stamford Bridge. Sam fakt wystawienia na tak ważny mecz od początku właśnie Pekharta budził jednak uzasadnione pytania o przyszłość na tej pozycji.
Rajovic ma przyciągać piłki jak magnes
Skąd akurat taki profil zawodnika i jak w wymagania nowego trenera wpasuje się Rajović?
– To typowy egzekutor w polu karnym. Nie wnosi zbyt wiele do budowania akcji czy gry tyłem do bramki. Strzela sporo goli głową, a jego technika przy wykańczaniu dośrodkowań jest dobra. Gdy zobaczysz jego gole dla Watfordu, zauważysz, że praktycznie wszystkie padły z odległości maksymalnie 11 metrów i w obrębie szerokości słupków – mówi Adam Drury, dziennikarz Watford Observer cytowany przez portal Legia.net.
Nie jest to być może piłkarz w typie pracującego jak mrówka i harującego w pressingu Denisa Dragusa, który mimo tego, że Legia ma najwyższy budżet w Ekstraklasie, był graczem powyżej możliwości warszawskiego klubu. Na jego sprowadzenie mocno liczył Iordanescu, gdyż bardzo dobrze wspomina napastnika Trabzonsporu ze wspólnej pracy w reprezentacji Rumunii. 47-letni szkoleniowiec lubi jednak również, gdy jego zespół jest wyrachowany, a napastnik umiejętnie przesuwa się w obrębie szesnastki. To powinien zapewnić Rajović, choć przebieg jego dotychczasowej kariery budzi pewne wątpliwości.
Do Watfordu trafiał w 2023 roku za około 1,5 mln funtów ze szwedzkiego Kalmar, więc teraz klub z Championship zarobi na nim dwukrotność kwoty. To budzi zadowolenie sporej części kibiców, zważywszy na to, że przecież w poprzednim sezonie nie znalazł uznania na Vicarage Road i grał na wypożyczeniu w Broendby. W sezonie 2023-24 strzelił 10 goli w Championship i został najlepszym strzelcem Watfordu, ale tylko jedno trafienie zaliczył pod wodzą Toma Cleverleya. Były zawodnik Manchesteru United przejął klub w marcu i preferował bardziej kombinacyjną grę, oczekując od swoich napastników nieco większej ruchliwości. To sprawiło, że wrócił do Skandynawii, choć jeszcze w sierpniu zdążył przed odejściem w barwach Szerszeni trzykrotnie trafić do siatki rywali.

Mileta Rajović w barwach Broendby
Przeniósł się do Broendby, a więc klubu, w którym dorastał jako junior. Tam scenariusz był podobny. Przychodził już po meczach, w których Legia wyeliminowała duński klub z Ligi Konferencji, ale do końca 2025 roku strzelił 8 goli w 13 meczach. W grudniu w klubie doszło jednak do rewolucji.
– Broendby posprzątało w domu – mówił w rozmowie z Watford Observer duński dziennikarz Toke Theilade. – Dyrektor sportowy i trener, którzy sprowadzili Rajovicia do klubu, zostali zwolnieni. Nowy szkoleniowiec Frederik Birk nie wystawiał go zbyt często. Preferuje szybszych i bardziej mobilnych napastników w ataku. Był wykorzystywany jako awaryjna opcja w końcówkach – dodawał. Wiosną Rajovic miał naciskać na pozycję podstawowego napastnika Mathiasa Kvistgaardena, ale nic takiego nie nastąpiło. Jego kolega z zespołu ustrzelił w sumie aż 23 gole i za 8 milionów euro przeniósł się już do Norwich.
Transfery sygnałem dla rozczarowanych kibiców
Fakt, że jeden gracz przychodzi do Championship, a drugi z niej odchodzi, może być dosyć wymowny. Nie oznacza to jednak, że w Warszawie Rajovic będzie rozczarowaniem. Wszystko jest kwestią oczekiwań, jakie dopasujemy do ceny.
– Gdy dochodzi do momentu transferu i kluby sprowadzają po kilku zawodników za 400-500 tysięcy euro, słychać pytania, czemu nie zainwestować więcej w jednego jakościowego gracza. A jak my kupujemy takiego, to pytania idą w drugą stronę – mówił Michał Żewłakow. Wtórował mu Fredi Bobic, który podkreślał, że jako Ekstraklasa musimy się rozwijać i być bardziej odważni w negocjacjach. Zresztą, co wybrzmiało bardzo wyraźnie na spotkaniu z ust Żewłakowa, to właśnie dzięki „inwencji i logistyce” byłego napastnika reprezentacji Niemiec, udało się ten transfer przeprowadzić bez zadyszki finansowej.

Michał Żewłakow i Fredi Bobic zbudują skład na miarę oczekiwań kibiców?
Duża liczba dośrodkowań i dokładnych podań z głębi pola może sprawić, że w osobie Rajovicia przy Łazienkowskiej uda się odtworzyć Pekharta z najlepszych lat. Do tego potrzebne będzie zapewne jeszcze sprowadzenie skrzydłowego czy ofensywnego pomocnika, choć na razie najbliższym celem staje się sprowadzenie „szóstki” w miejsce będącego już jedną nogą w Strasbourgu Maxiego Oyedele.
– Realna sytuacja finansowa Legii jest taka, że wszystkie wiadomości, które wieściły, że Legia nie ma pieniędzy na wypłatę wynagrodzeń, były bzdurą. Co nie znaczy, że w dużych organizacjach, nawet w największych na świecie, nie mogą zdarzyć się przesunięcia o parę tygodni, gdy chodzi o wpłatę z Ligi Konferencji. To w ogóle nie dotyczy wyniku finansowego. Działamy na rynku transferowym i jesteśmy przygotowani, by się wzmocnić – podkreślał na spotkaniu wiceprezes zarządzający Legią, Marcin Herra.
Być może takie ruchy, jak sprowadzenie Rajovicia w połączeniu z dobrymi wynikami przekonają część kibiców do powrotu na trybuny po zapowiedzianym bojkocie. Takich obrazków jak podczas starcia z Aktobe, gdy na stadionie pojawiło się nieco ponad 12 000 kibiców, nikt z Legionistów, wraz z niemal podpisanym już nowym napastnikiem, raczej oglądać nie chce.
CZYTAJ WIĘCEJ O LEGII WARSZAWA NA WESZŁO:
- Szkurin nie poleci z Legią na mecz. Chodzi o politykę
- Superpuchar odzyskał resztki godności, a Lech wciąż nie odjechał Legii
- Triumf zielonego Excela. Legia chciałaby być jak Lech
Fot. Newspix