Reklama

W Koronie pojawił się uśmiech. Jak wiele zmienia sprzedaż klubu

Jakub Białek

13 lipca 2025, 14:35 • 7 min czytania 21 komentarzy

Kiedy Korona była miejskim klubem, jej jedynym celem w Ekstraklasie było przetrwanie. W jakikolwiek sposób. I sportowe, o co trudno było co sezon, i finansowe, o co trudno było… także co sezon. Sprzedaż klubu prywatnemu biznesmenowi sprawiła, że kibice w Kielcach czują aurę, która nad stadionem przy Ściegiennego nie panowała już dawno. Nie martwią się nadchodzącym sezonem, a patrzą na niego z ekscytacją. Myślą o tym, jacy piłkarze trafią – i to za gotówkę! – do drużyny Jacka Zielińskiego, a nie czy radni nie zablokują finansowania na kolejne rozgrywki. Słowem – w Kielcach pojawił się uśmiech.

W Koronie pojawił się uśmiech. Jak wiele zmienia sprzedaż klubu

Korona Kielce – zapowiedź sezonu 2025/2026

Tym uśmiechem zaraża Łukasz Maciejczyk, który w spontaniczny sposób zakupił Koronę, której kibicem jest od długich lat. Ekspresyjna radość właściciela kieleckiego klubu – czy to po bramkach, czy meczach – to jeden z bardziej sympatycznych obrazków wiosny w Ekstraklasie. Kiedy kamera C+ najeżdża na świętokrzyskiego biznesmena, obserwujemy człowieka, który autentycznie ekscytuje się rolą, jaką sobie przypisał. Prowadzenie klubu nie jest dla niego udręką, a spełnieniem marzeń.

Reklama

Czy nie powinno to właśnie tak wyglądać?

Korona – toksyczny układ z miastem

Rok temu przed sezonem – i w jego pierwszych kolejkach – przez Koronę przeszło prawdziwe tornado.

Straciła…

  • dobrze ocenianego prezesa, który miał już dość ciągłego szarpania się o budżet z miastem
  • dobrze ocenianego dyrektora sportowego, którego zwolniono de facto w ratuszu
  • trenera, który najpierw wytrwał personalną potyczkę z dyrektorem sportowym, a potem utrzymał stołek tylko dwie kolejki

Wokół klubu zaczęli się kręcić politycy. Najaktywniejszym z nich był radny Maciej Jakubczyk, brat pełniącego wówczas obowiązki prezesa Karola Jakubczyka, którego nazywano nadprezesem (Macieja, nie Karola). Równolegle na szczycie kieleckiej polityki, czyli w gabinecie pani prezydent, zakręcano kurek z kasą. Korona miała przestać otrzymywać milionowe kroplówki z ratusza i już przed sezonem wiadomo było, że wiosną zabraknie jej pieniędzy.

Zeszłoroczne tornado było większe niż zwykle, ale przez Kielce regularnie przechodziły inne, mniejsze wichury. Korona była jednym z tych miejskich klubów, w których układ z ratuszem można było uznać za toksyczny, o czym zresztą niejednokrotnie pisaliśmy. Pomoc miasta z jednej strony trzymała ją przy życiu, z drugiej – upośledzała.

I właśnie wtedy do Kielc trafił Łukasz Maciejczyk. Ale zanim objął stery w klubie, ten miał być sprzedany w ręce Mariusza Siewierskiego, który miał stać na czele enigmatycznej grupy inwestorów, których personaliów nie chciał zdradzić. Zamiast tego opowiadał na konferencji prasowej o tukanie, którego pamięta z Kielc z lat dziewięćdziesiątych i pozdrawiał rodzinę Rafała Zawieruchy. Całość śmierdziała szwindlem, opozycyjni radni zablokowali transakcję, a Maciejczyk stwierdził wtedy, że albo teraz, albo nigdy. I spontanicznie podjął decyzję o próbie zakupu Korony Kielce.

Naprawdę spontanicznie, bo odezwał się do ratusza jeszcze tego samego dnia po feralnej konferencji prasowej z Siewierskim. I – w przeciwieństwie do enigmatycznych poprzedników – wyłożył kawę na ławę. Z niczego nie robił tajemnicy, na wszystkie pytania odpowiadał, bez kręcenia nosem zgodził się na takie warunki, jakie proponowało miasto. Nikt nie miał wątpliwości co do jego intencji – w końcu od lat pojawiał się na VIP-ie, a sponsorem klubu nie został nigdy tylko dlatego, że reklamowanie akcesoriów tytoniowych – a firma Maciejczyka produkuje gilzy i filtry papierosowe – jest objęte dużymi restrykcjami.

Maciejczyk wprowadził uśmiech

Od tego czasu Korona przestała przejmować się problemami, które wcześniej były jej codziennością. W klubie, co podkreślają jego pracownicy, wreszcie zapanowała stabilizacja. Idąc do pracy nie myślisz już o tym, że klub za pół roku może nie istnieć albo że ważniejsze dla twoich losów są wybory samorządowe niż transfery. Pieniędzy wreszcie nie brakuje. Maciejczyk może nie sypie aż tak hojnie jak Robert Dobrzycki w Widzewie, ale nikt w Kielcach nie zamierza wybrzydzać.

Efekty? Korona wreszcie kupuje zawodników. 1,5 miliona euro zarobione na Mariuszu Fornalczyku w całości zainwestowała w nowych piłkarzy. Przeprowadziła aż cztery gotówkowe ruchy. Pobiła swój rekord transferowy. Jeśli wierzyć sumom zebranym na Transfermarkt, wydała tego lata więcej niż… przez ostatnich 36 okienek razem wziętych. Porównywalnymi kwotami operowała jedynie w czasach Kolportera.

Najwięcej zapłaciła za Tamara Svetlina (850 tysięcy euro), ofensywnego pomocnika z ligi słoweńskiej. Ma 23 lata, przychodzi z Celje, rozegrał dwanaście meczów w Lidze Konferencji, doszedł w niej do poziomu ćwierćfinału. Liczby z zeszłego sezonu? Dziewięć goli i trzy asysty. Osoby, które śledzą Koronę od lat, wciąż muszą szczypać się w niedowierzaniu, że klub ten może robić takie transfery.

Pół miliona euro kielczanie wydali za Stjepana Davidovicia, czyli innego zawodnika z ligi słoweńskiej. Młody talent, 20 lat na karku, chorwacki paszport… Podobno chciały go największe słoweńskie kluby, z Mariborem i Olimpiją na czele. To kolejny ruch, przy którym trzeba się lekko podszczypywać. Do tego wydano mniejsze kwoty za Jakuba Budnickiego z GKS-u Tychy (ma być następcą Trojaka) i Władimira Nikołowa ze Slavii Sofia (on z kolei ma strzelać bramki). Korona wygrała batalię o tego drugiego z… Rakowem Częstochowa.

Imponująco wygląda ta nowa, kielecka rzeczywistość.

Zwłaszcza, że Maciejczyk i spółka jeszcze nie myślą, by się zatrzymywać. Dopiero co informowaliśmy, że sondowali możliwość ściągnięcia młodego talentu pochodzącego z Wysp Owczych, ale odstraszyła ich kwota odstępnego. Nie zrażają się, działają dalej, wielce prawdopodobne, że do Kielc zawita jeszcze jeden napastnik.

Misje poboczne

Rozbudzenie tak entuzjastycznych nastrojów wśród kibiców to sztuka tym większa, że przecież narracja o sile zespołu mogła być zupełnie inna. Jakkolwiek spojrzeć, kielczanie stracili cztery filary swojej drużyny. Przede wszystkim Mariusza Fornalczyka, czyli bez dwóch zdań jej najlepszego piłkarza, na którym momentami wisiała ofensywa. Można zastanawiać się, czy przenosiny do Widzewa nie są dla niego zbyt łagodnym przeskokiem – po takiej rundzie śmiało mógł myśleć o ścisłym topie Ekstraklasy albo zagranicy – ale jednocześnie Korona nie miała żadnego ruchu, gdy piłkarz zdecydował się przyjąć ofertę z Łodzi. RTS wpłacił klauzulę odstępnego, nie dało się już nic zrobić.

Do tego odszedł Trojak, czyli kapitan, który sam mówi, że dostał ofertę nie do odrzucenia z Korei. Pożegnano też Yoava Hofmeistera, filar środka pola, oraz obu napastników. Szykawkę bez żalu, Dalmau – z lekką nutką rozczarowania.

Zmienia się nie tylko kadra, bo Maciejczyk wykonuje przy okazji też tzw. misje poboczne, które mają usprawnić działania klubu. Przede wszystkim, Korona ma już swój autokar. Jakkolwiek to brzmi, była jedynym klubem w Ekstraklasie bez własnego pojazdu. Jeździła wynajmowanymi, bo zawsze miała inne wydatki.

Powołała ponadto trzecią drużynę, która będzie grać w czwartej lidze. Po co?

Naszą ideą jest jak najszybsze wprowadzanie młodych zawodników do seniorskiej piłki. Nie mamy drużyny U-19 w Centralnej Lidze Juniorów. Przy braku awansu, udział w IV lidze był dla nas alternatywą. W ten sposób przyspieszymy proces szkoleniowy. W tym zespole będą grać chłopcy z rocznika 2008, może jednostki z 2007. To pozwoli nam na lepsze rotacje między II a III zespołem. Swoje szanse będą dostawać też zawodnicy z U-17. W juniorze starszym będziemy ogrywać młodszych chłopaków. Będą ciągłe rotacje – tak tłumaczy to Patryk Podwysocki, pełnomocnik zarządu ds. sportowych, na portalu wkielcach.info.

To oczywiste, że żaden kibic nie będzie jarał się autokarem czy trzecią drużyną. W przypadku Kielc takie ruchy mają jednak symboliczne znacznie. Pokazują, że ktoś wreszcie interesuje się tym, jak będzie wyglądał klub za rok, dwa czy pięć, a nie tylko tym, jak będzie wyglądał za miesiąc. Przez lata wiszenia na garnuszku miasta liczyło się jedynie przetrwanie. Maciejczyk już na starcie zapewnia komfort pracy. Czas na wyniki sportowe.

Transfery przychodzące w letnim okienku:

  • Tamar Svetlin (NK Celje, 850 tys. euro)
  • Stjepan Davidović (NK Radomlje, 500 tys euro)
  • Jakub Budnicki (GKS Tychy, 140 tys. euro)
  • Władimir Nikołow (Slavia Sofia, 100 tys. euro)
  • Wiktor Popow (Czernomorec, bez odstępnego)
  • Nikodem Niski (Pogoń Grodzisk, bez odstępnego)

Transfery wychodzące w letnim okienku:

  • Mariusz Fornalczyk (Widzew Łódź, 1,5 mln euro)
  • Adrian Dalmau (Piast Gliwice, bez odstępnego)
  • Miłosz Trojak (Ulsan HD, bez odstępnego)
  • Jewgienij Szykawka (Zagłębie Sosnowiec, bez odstępnego)
  • Dominick Zator (Arka Gdynia, bez odstępnego)
  • Shuma Nagamatsu (Ruch Chorzów, bez odstępnego)
  • Yoav Hofmeister (koniec kontraktu)
  • Pedro Nuno (koniec kontraktu)
  • Marcus Godinho (koniec kontraktu)
  • Jakub Konstantyn (koniec kontraktu)
  • Piotr Malarczyk (koniec kariery)

Najlepsza wiadomość przed sezonem:

W Koronie wreszcie są pieniądze.

Najgorsza wiadomość przed sezonem:

Brak Fornaldo, czyli naprawdę zjawiskowego piłkarza. Jakkolwiek nie wypalą nowe transfery, jego odejście musi pozostawić po sobie spore piętno.

ZAPOWIEDZI SEZONU EKSTRAKLASY NA WESZŁO:

Fot. newspix.pl

21 komentarzy

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama