Czas posypać głowę popiołem – nie wierzyłem w Johna Carvera, sądziłem, że jego zatrudnienie to będzie gwóźdź do trumny i spadku Lechii Gdańsk, ale ten całkowicie się obronił. Z gorszym fachowcem ten zespół by poleciał, ale z Carverem został w lidze i to przecież całkiem spokojnie, nawet nie na pierwszym bezpiecznym miejscu (to zajęło Zagłębie, ale już zaraz będzie wielkie).

Lechia Gdańsk – zapowiedź sezonu 2025/26
Oczywiście wątpliwości były uzasadnione. Po pierwsze Carver miał na swoim koncie pokaźną kolekcję spadków, nawet jeszcze przecież jako szkoleniowiec Lechii spadł – ze Szkocją z Ligi Narodów, choć razem z rodakami zaszedł dalej niż my, polecieli dopiero po barażach. Po drugie to łączenie reprezentacji z Lechią nie wydawało się poważne, bo facet w marcu musiał opuścić Gdańsk, a to był dość ważny termin dla biało-zielonych, którzy byli wówczas przedostatnią drużyną w lidze. Wydawało się, że zespół na tym etapie nie może sobie pozwolić na stratę szkoleniowca, nawet jeśli ten zostawił plan od A do Z. Ale cóż: mogła.
Tutaj też brawa dla reszty sztabu, między innymi Radosława Belli, że nie zawiedli w trudnej chwili.
Po trzecie – na zjeździe PZPN-u tłumaczyłem to również dyrektorowi sportowemu Lechii, Jakubowi Chodorowskiemu, że wciąż tlił się we mnie lęk po Adamie Owenie. Też trener z Wysp, też nieoczywisty wybór – Carver oczywiście sto razy bardziej doświadczony, ale z długą przerwą w pracy – nawet panowie zaczęli podobnie. 1:0 po marnym meczu z drużyną z Dolnego Śląska – Owen z Zagłębiem, Carver ze Śląskiem.
Owen też pięknie mówił: – Od 15 lat jestem trenerem, byłem w półfinale mistrzostw Europy czy finale Pucharu UEFA. Przygotowywałem zespoły do Ligi Mistrzów, Ligi Europy, reprezentacje do meczów eliminacyjnych. Te zespoły walczyły o trofea czy ligowe tytuły. Ludzie mogą mówić, że nie mam doświadczenia jako pierwszy trener. Okej. Ale zapewniam, że w trzech-czterech ostatnich klubach, w których pracowałem, byłem bardzo blisko zaangażowany w treningi i przygotowania pierwszej drużyny. I mam więcej doświadczenia niż niejeden trener z polskiej ekstraklasy.
A jak się skończyło, pamiętamy, na wślizgu uratował Ekstraklasę wówczas Piotr Stokowiec. Na szczęście Carver i dobrze sprawdza się na konferencjach prasowych, i jeszcze ma warsztat, w przeciwieństwie do Walijczyka (praca jako pierwszy trener w Lechii była jego ostatnią w tej formie, teraz jest dyrektorem technicznym w Blackburn).
W każdym razie Carver to dźwignął, wychodząc nie z jednego, a dwóch kryzysów. Zaczął przecież od trzech zwycięstw w czterech spotkaniach – w tym ograł Lecha – ale potem były cztery porażki i wydawało się, że cudu nie będzie. Jednak nie, zespół po raz kolejny się dźwignął, znów ogrywając potentata, Jagiellonię, no i został w lidze.
Co się mogło podobać, to chociażby charakter, który ten zespół nabrał. Trzeba go bowiem mieć, żeby wyciągnąć 0:2 ze Stalą, żeby wygrać 3:2 z Koroną, żeby postawić się na 3:3 Pogoni.
John Carver zyskał uznanie w klubie
Carver jest powszechnie chwalony. Radosław Bella mówił w Przeglądzie Sportowym: – Mogę dziękować losowi, że spotkałem bossa na swojej drodze. Zaraża wszystkich pozytywną energią, ale to nie jest tylko to. Za tym idzie konkret w działaniach, sposób myślenia i jego doświadczenia. Trener Carver oczekuje najlepszego, ale zawsze przygotowuje się na najgorsze. To cenna umiejętność. Daje zawodnikom i członkom sztabu przestrzeń do pracy, ale to wiąże się z odpowiedzialnością, przez co każdy czuje się częścią całego projektu. Poza tym boss ma znakomity kontakt z zawodnikami. Kiedy opowiada niektóre historie, czuć, że był w wielkiej piłce. Tym przekonuje piłkarzy. Ma kilkaset meczów na najwyższym poziomie, dzięki czemu potrafi przewidzieć wiele rzeczy. Myśli dwa lub trzy kroki naprzód.
– Doświadczenie koreluje z czasem. Ale nie chcę robić z tego doświadczenia jedynego atutu Johna Carvera, posiada ich znacznie więcej. Jednak ono w tych kluczowych i kryzysowych momentach bardzo pomaga. Jeśli ktoś przeżył już podobną sytuację, zna pewne wzorce.
Wjunnyk dla TVP mówił tak: – Uważam że John Carver to najlepszy trener, z którym pracowałem w całej mojej karierze! Bardzo mi pomógł – często mi powtarzał, co mam zrobić lepiej. Dobrze rozumie moją grę, również moje błędy. To trener z doświadczeniem, który potrafi wskazać błędy w skrytykować taki sposób, żeby zmotywować. Dzięki niemu miałem ostatnio gole i asysty, jestem mu za to wdzięczny.
A już o poprzedniku, Szymonie Grabowskim: – Mam taką zasadę, że nigdy nie krytykuję ludzi, z którymi pracowałem. Mogę tylko powiedzieć, że pod wodzą trenera Carvera czuję się lepiej.
Tomasz Wójtowicz dla Piłki Nożnej: – John Carver dołożył bardzo dużą cegiełkę do utrzymania. Trudno nie zgodzić się z tym, że to świetny człowiek i trener. Przyszedł do Lechii i poukładał nas – nie dość, że gramy nieźle, to lepiej punktujemy. Wszyscy wiedzą, co mają robić na boisku. Myślę, że Anglik kapitalnie wykonał swoją robotę. Nie da się go nie lubić. Zawsze jest pozytywny.
– Kiedy potrzeba twardej ręki, zmotywowania drużyny i trzymania jej w ryzach, też potrafi to zrobić. Nie można na niego narzekać. Myślę, że cały zespół i sztab się pod tym podpisze. Współpraca z nim jest przyjemna. Lubi czasem zapodać anegdotę związaną na przykład z reprezentacją Szkocji (asystent selekcjonera – red.), mówi o kontaktach z Andrew Robertsonem, daje Scotta McTominay’a jako przykład przy konkretnych sytuacjach. Potrafi rzucać mnóstwo historyjek z wieloletniej przygody na Wyspach – choćby z pracy w Newcastle. Jego wiedza i doświadczenie to coś bezcennego. Jak dzieli się ciekawą czy śmieszną opowieścią, to nikt nie może na to narzekać. Korzystamy z tego, zwłaszcza że jesteśmy młodym zespołem, który czerpie wiele od tak doświadczonego szkoleniowca.
Oczywiście można stwierdzić, że trudno, żeby podwładni krytykowali przełożonego publicznie – szczególnie w piłce nożnej rzadko kto ma na tyle odwagi – natomiast podobny optymizm też nie jest czymś oczywistym. Zresztą szkoleniowiec został również doceniony poza klubem, bo był nominowany do trenera sezonu w Ekstraklasie. Szans wygrać nie miał, niemniej już samo to, że znalazł się w TOP5, jest dla niego przyjemną laurką.
Nawet Sezonienko się ogarnął
Natomiast piłkarze są wdzięczni, bo widzą po sobie, że pod wodzą Carvera się rozwinęli. Na prawdziwego lidera w środku wyrósł Kapić, który wiosną grał równo i dobrze, a nie tak jesienią: czasem lepiej, czasem gorzej. Po ciężkiej kontuzji nie było w zasadzie śladu w kontekście Bobcka, gdyż ten wrócił do zdrowia i stał się z jednym z ciekawszych napastników Ekstraklasy. Mena, jesienią jeździec bez głowy, wiosną zaczął dostarczać konkrety.
I – wisienka na torcie – Kacper Sezonienko. Wydawało się, że chłopak nie potrzebuje trenera, tylko Smoczych Kul, żeby wezwać Shén Lónga i poprosić o talent. Tymczasem choć wciąż trudno postawić nawet pięć złotych na to, że będzie solidnym ligowcem, to w końcówce sezony był po prostu przyzwoity. Tylko tyle i aż tyle. Statystyka:
- za Szymona Grabowskiego 16 meczów w Ekstraklasie – zero goli
- za Marcina Kaczmarka 11 spotkań – zero goli
- za Davida Badii pięć meczów – zero goli
- za Piotra Stokowca trzy mecze – zero goli
- za Macieja Kalkowskiego trzy mecze – zero goli
- za Tomasza Kaczmarka 28 meczów – jeden gol
U Johna Carvera ma 12 spotkań i trzy gole, w tym ten kluczowy z Koroną Kielce. Wciąż jego liczby jak na napastnika są kompromitujące, bo w 79 meczach w lidze upolował cztery sztuki, ale przynajmniej teraz jeśli ktoś zza granicy będzie surfował po Transfermarkcie, to nie pomyśli, że Sezonienko jest bramkarzem.
Carver nie miał wcale najłatwiejszego materiału do pracy, gdyż raz, że przykładowy Sezonienko, dwa, że wesoła obrona – a mimo tego drużyna zachowała czyste konto z mistrzem Polski i brązowym medalistą, no i trzy – problemy organizacyjne klubu.
Mimo tego: dźwignął temat.
Transfery przychodzące w letnim okienku:
- Mohamed Awadalla (Al-Ain, wypożyczenie)
- Alvis Jaunzems (Stal Mielec, bez odstępnego)
- Matus Vojtko (Slovan Bratysława, bez odstępnego)
Transfery wychodzące w letnim okienku:
- Louis D’Arrigo (Melbourne Victory, bez odstępnego)
- Dominik Piła (Cracovia, bez odstępnego)
- Maksym Chłań (koniec kontraktu)
- Andrei Chindris (koniec kontraktu)
- Dominik Brylowski (koniec kontraktu)
Najlepsza wiadomość przed sezonem:
Licencja i to, że Lechią ją dostała. Wciąż można – ba, trzeba – mieć wątpliwości, czy powinna ją dostać, ale cóż – jest. Trudno o lepszą wiadomość niż taka, że klub dalej jest w Ekstraklasie.
Najgorsza wiadomość przed sezonem:
Minus pięć punktów. Niby nie tak dużo, do odrobienia w dwa mecze, ale gdyby zabrać Lechii te pięć oczek z zeszłego sezonu, to miałaby tylko punkt przewagi nad Stalą i w ostatniej kolejce byłoby gorąco. Poza tym te punkty są symbolem tego, jak wciąż duże są problemy organizacyjne w klubie i naprawdę trudno wierzyć, że nowa kampania miałaby to odmienić jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Cytat z mojej rozmowy z Szymonem Jadczakiem (premiera na dniach na naszym YouTube):
– Jest firma FIHRA Data, która widnieje jako główny sponsor Lechii Gdańsk. Chyba była swego czasu na koszulkach, ale na stronie dalej widnieje jako główny partner. Przecież ta firma nie istnieje. Ja o tym pisałem, wszyscy o tym wiedzą. To jest firma, która zajmuje się dostarczaniem danych do klubów. Spróbuj poprosić ją, Lechię albo Urfera, żeby dali ci jakąkolwiek próbkę danych, które przygotowuje, albo dali klub, który korzysta z tych danych. To jest firma, która jest tylko na papierze i jest głównym sponsorem Lechii.
Pełny rok bez wiadomości o problemach w klubie? To niemożliwe.
ZAPOWIEDZI SEZONU EKSTRAKLASY NA WESZŁO:
- Brosz Budowniczy. Czy Termalica będzie zespołem na miarę Ekstraklasy?
- Poważny transfer i nadzieja na utrzymanie. Wisła Płock chce zostać w elicie
- Czy Arka stała się gotowa na Ekstraklasie? „Utrzymanie to cel minimum”
- Zakładnik upragnionej wielkości. Zeljko Sopić pod wielką presją