Reklama

Eugen Polanski: Czuję, że jestem gotowy [WYWIAD]

Wojciech Górski

Autor:Wojciech Górski

24 grudnia 2024, 08:05 • 11 min czytania 17 komentarzy

– Od pół roku czuję już, że jestem gotowy, by objąć pierwszą drużynę. I nie mówię tylko o Borussii Moenchengladbach, bo jestem otwarty na interesujący projekt – deklaruje w rozmowie z Weszło Eugen Polanski. Były reprezentant Polski jest u progu poważnej kariery trenerskiej. Zeszłego lata był bliski samodzielnego objęcia Borussii, miał oferty z 2. Bundesligi, a niedawno rozmawiał także z polskimi klubami. Miał też propozycję dołączenia do sztabu Juliana Nagelsmanna. – Zapytał, czy byłbym zainteresowany, odpowiedziałem, że tak. I gdyby Julian pracował w klubie, a nie jako selekcjoner niemieckiej reprezentacji, to myślę, że współpraca byłaby całkiem realna – opowiada Polanski. Mówi też, czy w przyszłości sam chciałby zostać selekcjonerem polskiej reprezentacji.

Eugen Polanski: Czuję, że jestem gotowy [WYWIAD]

Wojciech Górski: Słyszę, że z językiem polskim u pana cały czas bardzo dobrze.

Eugen Polanski, trener Borussii Moenchengladbach II: – Nie mówię na sto procent, ale myślę, że się dogadamy (śmiech). Nieraz rozmawiam po polsku gdy ktoś zadzwoni, czy z rodzicami. Z żoną już częściej po niemiecku. A w klubie rozmawiam choćby z Zenonem Szordykowskim, to nasz fizjoterapeuta. W przeszłości sam był świetnym lekkoatletą, biegaczem, zdobywał medale mistrzostw Polski i halowych mistrzostw Europy.

Pan zaś po zakończeniu kariery wybrał drogę trenera. I o ile doskonale wiemy, jakim piłkarzem był Eugen Polanski, tak jeszcze niewiele o tym, jakim jest trenerem. Jak pan określiłby się jako szkoleniowca?

Wiesz, to jak ja się widzę, nie znaczy, że inni odbierają mnie tak samo. Natomiast… Trener Polanski próbuje zawsze być najlepszym możliwym szkoleniowcem dla swoich zawodników. Staram się zawsze wczuć w to, jak daną sytuację widzi piłkarz. Na treningach – pracować nad tymi aspektami, które najbardziej pomagają danemu zawodnikowi. Staram się być zawsze fair, zawsze w porządku wobec graczy. Być blisko, dawać im wsparcie. Ale też uważać, by dystans nie stał się zbyt krótki.

Reklama

Preferuje pan konkretny styl gry?

Tak. Chcę, aby mój zespół miał piłkę i wiedział co robić, kiedy jest w jej posiadaniu. Ale wiem też, że na boisku jest przeciwnik, i to – na poziomie na którym rywalizujemy – już całkiem niezły. Dlatego też tak ważne jest, by wiedzieć nie tylko jak zachować się z piłką przy nodze, ale też co robić bez piłki. To istotne, by piłkarz wiedział, gdzie w danej chwili ma się znajdować. Kiedy nie mamy piłki – kładę nacisk na intensywny pressing i aktywny atak na nią.

A jakie cele są stawiane przed panem jako trenerem drugiej drużyny Borussii Moenchengladbach?

Cel jest jasny: rozwój poszczególnych piłkarzy. Chodzi o to, by poprawić ich umiejętności i sprawić, by wskoczyli na wyższy poziom. Najlepiej, oczywiście, jeśli będą mogli trenować i grać w pierwszej drużynie. A jeśli nie dadzą rady – aby podnieść ich umiejętności na tyle, by dostali ofertę z 2. lub 3. Bundesligi. Nikt mi nie mówi jak mam grać, ale myślę, że gra oparta na posiadaniu i rozgrywaniu piłki jest wpisana w DNA Borussii. Mam dużą swobodę we wprowadzaniu własnych pomysłów.

W pierwszym zespole Gladbach świetnie zadomowił się już pański niedawny podopieczny, 22-letni Rocco Reitz. Szybko stał się ważną postacią drużyny. To właśnie modelowy przykład rozwoju piłkarza, do jakiego chce pan doprowadzić?

To cel dla każdego trenera juniorów Borussii: móc powiedzieć, że piłkarz, którego trenował, miał później szansę zagrać w pierwszej drużynie. Reitz już od trzech lat jest włączony do kadry pierwszego zespołu, a wcześniej ogrywał się na wypożyczeniach w belgijskim VV St. Truiden.

Reklama

Mówi się o tym, że w Gladbach obrodziło ostatnio zdolną młodzieżą. Do kadry pierwszego zespołu ma zostać włączony choćby Niklas Swider. To podobny zawodnik do Reitza?

Trochę inny. Nie gra tak agresywnie jak Rocco, ale faktycznie obaj mogą występować na tej samej pozycji. Niklas jest świetnym przykładem dla pozostałych młodych zawodników. Właśnie otrzymał kontrakt w pierwszym zespole i może trenować z tą drużyną. Cieszę się, że krąży opinia o zdolnej młodzieży w Gladbach, ale szczerze? Dla mnie to wciąż za mało.

Co ma pan na myśli?

Myślę, że do pierwszej drużyny mogłaby dołączać jeszcze większa liczba młodych zawodników. I nie chodzi mi tylko o włączenie ich do treningu, ale o to, by łapali minuty w meczach Bundesligi. Chodzi o to, by mieć na nich plan. Mamy naprawdę dobrych młodych zawodników, choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że w pierwszym zespole jest większa presja i rywalizacja. Natomiast jest to coś, z czym młodych piłkarzy trzeba oswoić. Dlatego dobrze też, że Borussia w ostatnim czasie zdobyła więcej punktów i sytuacja w klubie jest spokojniejsza. Może to pozwoli „wciepać” tych młodych na boisko.

Choćby w ostatniej kolejce była szansa, by minuty złapali Swider oraz Noah Pesch. Obaj znaleźli się na ławce rezerwowych, ale ostatecznie, mimo wygranej 4:1 z Holstein, nie weszli na plac gry. Szkoda. Myślę, że wprowadzenie zawodników mogłoby odbywać się jeszcze szybciej.

Którzy pana podopieczni, poza Swiderem, mogą niebawem zapukać do pierwszego zespołu?

Regularnie do kadry Borussii włączani są jeszcze Pesch i Shio Fukuda. Mieć trzech piłkarzy w sezonie, którzy wchodzą do pierwszej drużyny – to bardzo dobry wynik. Ale musimy też spojrzeć na to, ile minut dostają. A tych na razie jest bardzo mało. Moim celem, zresztą tak jak każdego trenera młodzieży w Borussii, jest widzieć ich na boiskach Bundesligi. Widzieć, że dostają szanse, by usłyszeli: „Jesteś młody, ale też dobry. Teraz musisz pracować, by stać się jeszcze lepszym”. Wiem, że piłkarze, którzy mają już doświadczenie w Bundeslidze mogą być od nich lepsi na tu i teraz. Ale jak młody piłkarz ma im dorównać, jeśli nigdy nie dostanie szansy?

Eugen Polanski w roli trener Borussii Moenchengladbach II

A jak widzi pan swoją ścieżkę kariery trenerskiej? W mediach co rusz słychać, że Eugen Polanski może objąć jakąś mocniejszą drużynę.

Dobrze, że tak piszą, gorzej, jakby nie pisali (śmiech). Dla mnie było bardzo ważne, by mieć pole do nauki. Móc próbować i popełniać błędy, zrobić licencję na każdą kategorię wiekową i codziennie się czegoś uczyć.

Od pół roku czuję już, że jestem gotowy, by objąć pierwszą drużynę. I nie mówię tu tylko o Borussii Moenchengladbach, bo jestem otwarty na interesujący projekt. Na dziś jestem szczęśliwy w drugiej drużynie, pracuję z młodymi, zdolnymi i naprawdę dobrymi piłkarzami. Ale praca w pierwszym zespole jest jednak czymś innym. To inna presja, znacznie większe zainteresowanie mediów, ciągle musisz odpowiadać na pytania o drużynę. Jestem byłym piłkarzem, kocham wygrywać mecze i rywalizować o stawkę. Chciałbym znów tego doświadczyć.

Zanim Borussia zatrudniła Gerardo Seoane rozmawiał pan z dyrektorem sportowym Rolandem Virkusem i był pytany, jak widzi pan sytuację w pierwszej drużynie i jakie zmiany wprowadził. Wówczas zatrudnienie w roli pierwszego szkoleniowca było naprawdę blisko?

Do dziś nie wiem dokładnie, jak blisko. To wie tylko dyrektor sportowy. Ale rozmowy faktycznie się odbyły. Pytano mnie co widzę i jak to widzę. Dla mnie to ważne, że czuję, iż moja praca jest dobrze odbierana i byłem rozważany jako kandydat na pierwszego trenera. Ale spokojnie. Nie muszę być od razu trenerem w Bundeslidze. To nie kolejna liga jest dla mnie najważniejsza, a projekt. Chodzi o to, by w nowym miejscu znów nauczyć się czegoś nowego, ale tym razem już jako trener pierwszego zespołu.

Bo praca w drużynie U23 jest jednak mocno specyficzna: co roku masz nową drużynę, a priorytetem dla klubu jest zawsze pierwszy zespół. Jeśli brakuje im piłkarzy – musisz oddać swoich. Nigdy nie wiesz, z kogo będziesz mógł skorzystać w weekend. To coś innego.

Niemieckie media pisały ostatnio o ofertach z Hansy Rostock czy Osnabruecku. To było realne zainteresowanie? Pan byłby zainteresowany pracą w 2. lub 3. lidze?

Tak, to poziom, który interesowałby mnie jako następny krok. Tak jak mówię – liga nie jest tu kluczowa. Nie chciałbym jednak obejmować zespołu, który walczy o spadek i zostały mu trzy mecze. Gdyby ktoś powiedział mi: „Masz trzy mecze, spróbuj, czy się uda”, podziękowałbym. Chciałbym być trenerem, który poprawia umiejętności zawodników, a jego zespół prezentuje określony styl gry. Na to zawsze potrzeba czasu. Czekam na taką szansę.

Bierze pan pod uwagę inny kierunek niż niemiecki? Z tego co słyszałem, było zainteresowanie także z Polski, choćby z ŁKS-u Łódź.

Faktycznie, prowadziłem rozmowy z polskimi klubami. To było jakieś pół roku temu. Nie ma dla mnie większego znaczenia, czy mój kolejny klub będzie z Niemiec, Polski, Austrii, czy Holandii. Chciałbym dostać szansę i w rozmowach usłyszeć o projekcie, który mnie przekona.

Piłkarz, kiedy chce zmienić klub, ma trochę łatwiej. Kadra każdego zespołu liczy przynajmniej 23 osoby, więc masz większą szansę, aby dopiąć swego. A trener? Masz tylko jedno miejsce w każdej drużynie. Dlatego jest trochę ciężej. I muszę zaczekać na ofertę, która będzie mi odpowiadała.

Na razie stawia pan na cierpliwość.

Muszę.

A jest pan w kontakcie z polską federacją? W czasie Euro widział się pan z prezesem Cezarym Kuleszą.

Byłem w hotelu reprezentacji Polski, mieliśmy krótką rozmowę. Było miło spotkać się z prezesem Kuleszą, ale na co dzień nie mamy kontaktu. Nie było to spotkanie na temat ewentualnej pracy. Cały czas jestem na początku swojej drogi trenerskiej, więc na pewno nie chodziło o objęcie polskiej reprezentacji. Choć… Kto wie. Może kiedyś. Powiem ci, że byłoby bardzo fajnie, bo to bardzo interesująca opcja. Ale teraz czas skupić się na kolejnym kroku.

Eugen Polanski był kapitanem Hoffenheim prowadzonego przez Juliana Nagelsmanna

Jeśli rozmawiamy o trenerach nie mogę nie poruszyć wątku uznanych szkoleniowców, pod wodzą których pan grał. Patrzę na listę, a tam same znakomitości: Jupp Heynckes, Thomas Tuchel, Julian Nagelsmann…

Miałem bardzo dużo szczęścia, że trafiłem na takich trenerów. W Hiszpanii spotkałem się też z trenerem Michelem. Dużo podpatrywałem jak ci szkoleniowcy pracują z drużyną i uczyłem się od nich. Ale muszę też powiedzieć, że wiele nauczyłem się także od tych trenerów, z którymi nie miałem po drodze. Przede wszystkim – czego nie robić.

Nauka na przykładzie negatywnym.

Tak, tak. Niektórzy trenerzy nie przykładali choćby wagi do kontaktu z zawodnikiem. Patrzyłem wówczas jak działają, myślałem: „Okej, oni robią to w ten sposób, to jest ich styl”. Ale miałem wtedy w głowie, że sam nie chciałbym pracować w taki sposób. To też jest nauka.

To właśnie Julian Nagelsmann namawiał pana, by wybrać drogę trenera. A pan chciałby grać podobny futbol, jak on.

Zgadza się, myślę, że preferuję styl bliski piłce Nagelsmanna. To świetny trener. Nie mówię tylko o stylu fußballu, ale też o sposobie, w jaki rozmawiał z drużyną i utrzymywał kontakty z piłkarzami. To młody trener, wie, w jaki sposób rozmawiać w szatni. Myślę, że to też moja mocna strona, że sam jeszcze niedawno byłem piłkarzem i wiem, o czym i w jaki sposób piłkarze chcą rozmawiać, a co nie jest im potrzebne. Tak jak powiedziałem: chcę być blisko drużyny. To moim zdaniem jeden z najważniejszych aspektów.

Julian w treningu zawsze skupiał się na aspektach, które mogą poprawić drużynę. Zawsze było intensywnie, zawsze musiałeś myśleć o tym, co robisz na boisku i o tym, co może pomóc ci w sobotę podczas meczu. Chciałbym te elementy przełożyć też na swoją pracę.

Metody pracy Nagelsmanna i Tuchela mocno różniły się od siebie?

Nie. To bardzo bliskie sobie metody. Pod wodzą Tuchela grałem w Mainz, a gdy przeszedłem do Hoffenheim, Julian był trenerem drużyny U19. Często zaglądał na treningi pierwszego zespołu. Wcześniej obaj spotkali się w Augsburgu, gdy Nagelsmann jako młody piłkarz nabawił się kontuzji i nie mógł już grać, a właśnie Tuchel był tam szkoleniowcem. I Julian powiedział mi kiedyś, że już wtedy był praktycznie asystentem Thomasa. Stąd wiele podobieństw w ich pracy.

Zdziwił się pan, że przygoda Tuchela z Bayernem skończyła się taką klapą?

Byłem zdziwiony, bo wydawało mi się, że to trener, który będzie dobrze pasował do Bayernu. Na końcu jednak okazało się inaczej. I chyba dobrze, że ta współpraca się skończyła. Nie byłem w tamtej szatni, więc trudno powiedzieć mi dlaczego, tak się to potoczyło. A gdybym miał przypuszczać? Thomas jest bardzo szczerą osobą. Może to nie każdemu pasowało.

Jeśli zaś chodzi o Nagelsmanna – słyszałem, że w pewnym momencie pojawiła się z jego strony propozycja, by dołączył pan do jego sztabu. To prawda?

Faktycznie, rozmawialiśmy. Mam kontakt z Julianem, jakiś czas temu prowadziliśmy na ten temat krótką pogawędkę. Zapytał, czy byłbym zainteresowany, odpowiedziałem, że tak. I gdyby Julian pracował w klubie, a nie jako selekcjoner niemieckiej reprezentacji, to myślę, że współpraca byłaby całkiem realna. Mógłbym nauczyć się od niego jeszcze więcej i pomóc swoimi pomysłami.

Kiedy miała miejsce ta rozmowa?

To było już po jego odejściu z Bayernu, a przed zatrudnieniem jako selekcjoner. Julian nie miał wtedy klubu i sam nie wiedział, co będzie jego kolejnym miejscem pracy. Natomiast na obecnym etapie kariery nie byłem do końca zainteresowany pracą przy reprezentacji, głównie ze względu na to, że brak w niej codziennego obcowania z piłkarzami. W tym momencie potrzebuję jeszcze zebrać więcej doświadczenia, wykonać więcej codziennej roboty u podstaw.

Niedawno do Niemiec wrócił Łukasz Piszczek, zostając asystentem w Borussii Dortmund. Doczekamy się dwóch byłych reprezentantów Polski na ławkach trenerskich Bundesligi?

Oby. Nie mam nic przeciwko! Jeszcze za czasów kariery piłkarskiej wiedziałem, że Łukasza interesuje trenerka i ma zamiar otworzyć swoją akademię piłkarską. Cieszę się, że jest teraz asystentem w Dortmundzie. Choć nie mieliśmy ostatnio okazji porozmawiać, słyszałem na razie same pozytywne opinie na temat jego pracy.

ROZMAWIAŁ WOJCIECH GÓRSKI

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Uwielbia futbol. Pod każdą postacią. Lekkość George'a Besta, cytaty Billa Shankly'ego, modele expected Goals. Emocje z Champions League, pasja "Z Podwórka na Stadion". I rzuty karne - być może w szczególności. Statystyki, cyferki, analizy, zwroty akcji, ciekawostki, ludzkie historie. Z wielką frajdą komentuje mecze Bundesligi. Za polską kadrą zjeździł kawał świata - od gorącej Dohy, przez dzikie Naddniestrze, aż po ulewne Torshavn. Korespondent na MŚ 2022 i Euro 2024. Głodny piłki. Zawsze i wszędzie.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Komentarze

17 komentarzy

Loading...