Puchar Interkontynentalny? A na co to komu? W tym tygodniu Real Madryt będzie musiał odbębnić rozgrywki, które nie mają praktycznie żadnego prestiżu. W sezonie, w którym kolejne kontuzje dziesiątkują Królewskich, dochodzi im mecz w Katarze, który nie interesuje nikogo oprócz kibiców obu drużyn. Kto z was wie, że takie rozgrywki właśnie się odbywają, a w środę będziemy mogli obejrzeć ich finał?
O tym jak “pasztetowy” jest ten puchar, świadczą słowa Jude’a Bellinghama po meczu ligowym z Leganes, który mówił, że jadą zagrać mecz do “Kataru czy gdzieś”. Dla tych co nie wiedzą – Puchar Interkontynentalny wrócił w tym roku, po tym jak zastąpił Klubowe Mistrzostwa Świata, które zmieniły format. Zagrają w nich 32 ekipy, które powalczą w prawdziwym turnieju, na wzór tych znanych nam z reprezentacyjnej piłki, a stare KMŚ zostały zastąpione Pucharem Interkontynentalnym. Format ten sam, zmienił się tylko szyld.
Ostatnia edycja Pucharu Interkontynentalnego odbyła się 20 lat temu. Wtedy zwycięzca Ligi Mistrzów, FC Porto, zmierzył się z Once Caldas z Kolumbii, zdobywcą pucharu Copa Libertadores. Po dogrywce padł remis, a Portugalczycy wygrali dopiero w karnych 8:7.
Tym razem Królewscy zmierzą się z Pachuką, która wygrała FIFA Derby Ameryki – tak federacja nazwała mecz przeciwko Botafogo, żeby dodać mu prestiżu. Po meczu była nawet oficjalna ceremonia i wręczenie pucharu. Mecz zakończył się wynikiem 3:0. Następnie Meksykanie w półfinale pokonali po rzutach karnych egipskie Al Ahly w obecności prawie 39 tysięcy kibiców. Real udział w finale miał już zagwarantowany.
Jaki jest sens istnienia tych rozgrywek? Oczywiście najważniejszy aspekt to ten finansowy. W zeszłych latach turniej ten pod nazwą “Klubowych Mistrzostw Świata” odbywał się w takich krajach jak Maroko, Arabia Saudyjska, Katar czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Na samym początku, po 2005 roku, pierwsze cztery edycje odbyły się w Japonii i można odnieść wrażenie, że cieszyły się o wiele większym zainteresowaniem. Spójrzcie na te kraje i połączcie kropki. Na biednych nie trafiło.
Real Madryt do Kataru wybiera się niechętnie. Ważni zawodnicy tacy jak Eder Militao czy Dani Carvajal leczą kontuzje, a ci co są zdrowi tworzą i tak wąską już kadrę pierwszego zespołu. W razie kolejnej kontuzji w formacji defensywnej, Carlo Ancelotti będzie mieć poważny problem. Do gry rwie się za to Kylian Mbappe, który prawdopodobnie zdąży zaleczyć uraz i asekuracyjnie zobaczymy go przez kilka minut na boisku.
Wybrzmiewa jednak pytanie: po co ten Puchar Interkontynentalny? W sezonie, po którym odbędą się “Klubowe Mistrzostwa Świata”, a najlepsze drużyny rozgrywają dziesiątki meczów. Jeśli FIFA i FIFPro analizują, z czego zrezygnować, żeby trochę odciążyć najlepszych graczy na świecie, to wydaje się, że jest to idealny turniej do likwidacji. Chyba że nikt z niego rezygnować nie chce, bo “business is business”, a piłkarze i tak nadal będą grać?
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Vinagre, Douglas, Hellebrand i inni. Najlepsze letnie transfery w Ekstraklasie [RANKING]
- Prezydent Puław idzie siedzieć przez hałas na orliku | PATOLIGA #10
- Kłopoty Kacpra Urbańskiego. Dlaczego gra tak mało w Bolonii?
- Zimowe przygotowania Ekstraklasy. Raków pod okiem właściciela, Radomiak w Polsce?
- Trela: Życie na krawędzi. Trener, czyli najmniejszy problem Radomiaka
Fot. Newspix