Reklama

Korun: Olimpija powinna sprawić Jagiellonii więcej problemów niż Celje

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

28 listopada 2024, 11:36 • 5 min czytania 6 komentarzy

Jesienne mecze Jagiellonii Białystok w Lidze Konferencji każą nieco mocniej zainteresować się słoweńską ekstraklasą, ponieważ mistrz Polski w tym roku zmierzy się z dwoma przedstawicielami tej ligi. Dziś naprzeciw Jagi stanie NK Celje, a 19 grudnia na Podlasie przyjedzie Olimpija Ljubljana. O rywali drużyny Adriana Siemieńca pytamy byłego obrońcę Piasta Gliwice, Urosa Koruna, który nadal gra w Prva Lidze jako zawodnik NK Radomlje. 

Korun: Olimpija powinna sprawić Jagiellonii więcej problemów niż Celje

– Myślę, że w tym momencie Olimpija jest trochę lepsza od Celje, w którym wiele się zmieniło od przyjścia latem trenera Alberta Riery. Miał trudne początki, ale z czasem wszystko poukładał i teraz dobrze to funkcjonuje. Celje jednak ma też trochę kontuzji, dlatego nie wiem, jakim składem wyjdzie na Jagiellonię – mówi nam mistrz Polski z Piastem z 2019 roku.

Jedno nie ulega wątpliwości: kluby te reprezentują słoweńską czołówkę. Olimpija jest obecnie liderem tabeli z sześcioma punktami przewagi nad Celje, Mariborem i FC Koper. Ich styl gry jednak wyraźnie się różni.

– W przypadku Celje na pewno słabszym punktem jest defensywa. To zespół, który dużo goli strzela i jednocześnie dużo traci. Trzeba natomiast uważać na jego środek pola i bardzo groźne kontrataki, które wychodzą właśnie przeciwko lepszym rywalom, gdy nie można dominować. Olimpija jest drużyną bardziej zdyscyplinowaną i zorganizowaną, broni całą jedenastką. W tym sezonie ligi słoweńskiej straciła tylko pięć bramek. W świetnej formie znajduje się bramkarz Matevz Vidovsek. W Europie problemy w obronie są większe, bo Olimpija lubi wyprowadzać akcje od tyłu, co parę razy przy agresywnie pressującym przeciwniku źle się kończyło. To jednak naturalny styl gry przy hiszpańskim trenerze Victorze Sanchezie i kilku Hiszpanach w kadrze. Obie ekipy lubią mieć piłkę przy nodze – tłumaczy Korun.

Korun: Gdy pierwszy raz zobaczyłem Gliwice, chciałem wracać do domu [WYWIAD]

Reklama

Co do statystyk defensywnych, różnica jest brutalna. Olimpija w szesnastu ligowych kolejkach aż 12 razy zachowywała czyste konto. W pucharach także prezentuje się w tym aspekcie więcej niż solidnie. W sześciu meczach eliminacyjnych straciła zaledwie dwa gole, a w fazie ligowej Ligi Konferencji zagrała już na zero z tyłu z LASK Linz i HJK Helsinki. Przegrała tylko z Heidenheim (1:2). Niemcy oraz… Celje (2:2 w 5. kolejce) to jedyne zespoły w tym sezonie, które strzeliły Olimpiji więcej niż jednego gola.

Dzisiejszy rywal Jagiellonii to większe szaleństwo, dlatego nawet na krajowym podwórku czyste kontro przytrafiło się jedynie trzykrotnie, a w pucharach dwukrotnie. Trzy sztuki Celje potrafił zapakować nawet irlandzki Shamrock Rovers, który po dogrywce wygrał dwumecz w III rundzie eliminacji Ligi Europy. Wcześniej, w kwalifikacjach do Champions League, mistrz Słowenii dostał pięć bramek w Bratysławie od Slovana. Z drugiej strony, podopieczni Riery mają atuty z przodu. W fazie ligowej LK mimo porażek strzelali i Betisowi, i Vitorii Guimaraes, a Basaksehir z Krzysztofem Piątkiem w składzie rozbili aż 5:1.

W meczach Celje przeważnie pada dużo goli, ta drużyna lubi iść na wymianę ciosów. W przypadku Jagiellonii często jest podobnie, dlatego spodziewam się bardzo otwartego meczu i wielu bramek, zwłaszcza jeśli któraś ze stron szybko otworzy wynik. Jeśli coś tu może przeszkodzić w widowisku, to stan boiska, z którym ostatnio było trochę problemów. Obejrzę to sobie z bliska. Na stadion jadę 15 minut, dlatego pojawię się na trybunach – zapowiada Uros Korun.

Wie, o czym mówi. Dopiero co jego koledzy wygrali z Celje 4:2 (Korun siedział na ławce). – Nasza liga jest bardzo podobna do Ekstraklasy. Nie ma łatwych meczów, każdy jest na styku, z nikim nie możesz sobie odpuścić. Tego dnia my wykorzystaliśmy praktycznie wszystkie sytuacje. Co strzał, to bramka. Celje było mniej skuteczne, nie miało najlepszego momentu. Być może myślało, że pójdzie mu trochę łatwiej – przyznaje 37-letni obrońca.

Reklama

Korun w trwającym sezonie rozegrał raptem siedem meczów ligowych. Byłoby ich więcej, gdyby nie aż dwie czerwone kartki, które otrzymywał w 3. i 10. kolejce.

– Miałem trochę pecha, dlatego nie grałem tyle, ile bym mógł. Ale teraz wszystko jest w porządku i myślę, że w niedzielę już normalnie wystąpię. Co do tych kartek, nie powiem, że w pełni na nie zasługiwałem. Też mamy VAR, tyle że w Ekstraklasie mecz obsługuje kilkanaście kamer, a u nas kilka. Sędziowie nie wszystko widzą tak dokładnie na powtórkach. Raz uznali mój faul za brutalniejszy niż był w rzeczywistości i dostałem trzy mecze zawieszenia – tłumaczy nasz rozmówca.

Kariery jeszcze kończyć nie zamierza. – Czuję się dobrze, jestem zdrowy, zapału mi nie brakuje. Na pewno nie powiem dziś, że ten sezon będzie moim ostatnim na tym poziomie – deklaruje.

Pytamy go, czy zdecydowanie najlepsze od lat punktowanie słoweńskich klubów w Europie (już 5,125 pkt w tym sezonie) jest oznaką rozwoju ligi, czy jednorazowym wyskokiem. Wnioski ma pozytywne: – Uważam, że liga słoweńska co roku idzie do przodu i dobra postawa jesienią nie jest przypadkiem. Olimpija i Celje są w Lidze Konferencji, wygrywają mecze. Do ostatniej rundy kwalifikacyjnej o awans walczył Maribor, zabrakło trochę szczęścia. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby młodzi piłkarze nie odchodzili tak szybko za granicę, ale myślę, że to problem, który znacie. 

Uros Korun nie zdobył się na konkretne przewidywania, ale wskazał, kto jawi się jako trudniejsza przeszkoda do sforsowania dla Jagi. – Jak typuję? Gdy się w to bawię, na końcu zawsze wychodzi na odwrót. Na pewno dziś spodziewam się widowiska z udziałem Celje, ale więcej problemów Jagiellonii powinna sprawić Olimpija. Tak mi się wydaje – kończy.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Inne ligi zagraniczne

Komentarze

6 komentarzy

Loading...