Szał na budowę stadionów w Polsce trwa już od dwudziestu lat. Standard pozostaje jednak zbliżony do projektowanej przed dwiema dekadami areny w Kielcach. A świat sportu pod tym względem nie tyle nie stoi w miejscu, ile wkracza w nową erę.
22 listopada minęły dwie dekady od przełomu na polskiej scenie piłkarskiej. Pod koniec 2004 roku w Kielcach rozpoczęto budowę stadionu znanego dziś jako Exbud Arena. Jego powstanie uruchomiło infrastrukturalną lawinę, spotęgowaną przez przyznanie Polsce i Ukrainie organizacji mistrzostw Europy w 2012 roku. Stadion w stolicy województwa świętokrzyskiego szybko zaczął organizować mecze reprezentacji Polski, która między 2007 a 2010 rokiem grała tam trzykrotnie, w tym dwa razy o punkty. To, że odtąd tam nie gościła, nie była gospodarzem mistrzostw świata do lat 20. w 2019 roku i nie należy do jedenastu polskich obiektów, na których można organizować mecze Ligi Mistrzów, pokazuje, jak w tym czasie zmieniła się piłkarska infrastruktura w Polsce. Dla wielu jednak miast Kielce stanowiły dowód, że da się w Polsce wybudować nowoczesny stadion. A dla niektórych obiektów były wyraźną inspiracją, co widać po bliźniaczym podobieństwie stadionu w Bielsku-Białej.
Rozpoczęty 20 lat temu boom wciąż nie ustał. Nowoczesne stadiony piłkarskie stały się elementem krajobrazu w wielu polskich miastach. Niekoniecznie najludniejszych i przyciągających na trybuny najwięcej kibiców. Z obecnej Ekstraklasy aż piętnaście klubów rozgrywa na co dzień mecze na obiektach oddanych do użytku (wybudowanych od zera bądź mających za sobą gruntowną modernizację) w ostatnich dwudziestu latach. Kolejny, czyli GKS Katowice, dołączy do tego grona w rundzie wiosennej. Jedynie Raków Częstochowa i Puszcza Niepołomice w dającej się przewidzieć przyszłości nie wejdą w XXI wiek. Gdy Korona Kielce wchodząc do Ekstraklasy w 2005 roku, małą nowoczesny stadion, była chlubnym wyjątkiem. Dziś wyjątkiem jest granie na przestarzałym obiekcie.
Rozlewanie się trendu widać także w niższych ligach. W I sześć klubów gra na przynajmniej 15-tysięcznych nowoczesnych stadionach, choć w tym gronie jest Ruch Chorzów, który wciąż nie może się doczekać modernizacji obiektu przy Cichej i korzysta z pobliskiego Stadionu Śląskiego. Siódmym stanie się wiosną Odra Opole. Nawet w II lidze da się znaleźć stadiony spełniające międzynarodowe standardy. Przecież w Bielsku-Białej i Sosnowcu, za sprawą Rakowa Częstochowa, gościły w ostatnich latach europejskie puchary. W wielu europejskich krajach, nawet z zaawansowaną kulturą piłkarską, taka liczba nowych, piłkarskich aren byłaby powodem do zazdrości. A jak zauważa portal stadiony.net w 2025 roku tylko w Chinach zostanie oddanych do użytku tak wiele stadionów o pojemności przekraczającej 10 tysięcy miejsc, jak w Polsce. Już niebawem na nowe obiekty przeprowadzą się bowiem GKS Katowice i Odra Opole, a Górnik będzie się cieszył domknięciem areny w Zabrzu. Jeśli chodzi o zapewnienie minimum przyzwoitości przy okazji oglądania piłki nożnej na żywo, Polska na pewno wyróżnia się na tle nie tylko Europy.
Kielecki standard
Jednocześnie jednak można się zastanowić, czy w ciągu dwudziestu lat, które minęły od rozpoczęcia budowy stadionu w Kielcach, poszło do przodu także myślenie o tym, w co nowoczesny obiekt piłkarski powinien być wyposażony, by być jak najbardziej funkcjonalny i spełniać wymagania współczesnego (oraz przyszłego; stadiony buduje się przecież na kilka dekad do przodu) kibica. Choć poszczególne obiekty różnią się rozwiązaniami architektonicznymi, od domu Korony te najnowsze w największej mierze odbiegają głównie… stopniem zużycia. Tak, jakby przez 20 lat w tej branży niewiele się zmieniło i rozwiązania nowoczesne w 2004 roku pozostały takimi także w 2024.
Gdy zaczęły w Polsce powstawać areny na Euro, polskie stadiony grały w podobnej lidze do tych, które wówczas na świecie uchodziły za perełki. Inspiracje z futurystycznej Allianz Areny w Monachium, choć znacznie większej, dało się odnaleźć w fasadzie bursztynowego stadionu w Gdańsku. Stadion Narodowy w Warszawie, z rozsuwanym dachem i charakterystycznym kostkowym telebimem na środku, od wewnątrz przypominał arenę we Frankfurcie wybudowaną na mundial w 2006 roku. Od zewnątrz zaś przywodził na myśl Stadion Olimpijski w Pekinie, powstały na Igrzyska w 2008 roku.
Dziś nie ma już potrzeby budowania tak dużych, reprezentacyjnych aren. Najnowszą z oddanych do użytku był chorzowski Stadion Śląski, jedyny z polskich stadionów 40000+ posiadający lekkoatletyczną bieżnię. Organizowane przez Polskę wydarzenia piłkarskie, jak Superpuchar Europy, który odbył się w sierpniu w Warszawie, finał Ligi Konferencji zaplanowany na przyszły rok we Wrocławiu czy mistrzostwa Europy U-19 i mistrzostwa świata U-20 kobiet, nie wymagają modernizowania istniejących obiektów. Jedynie na Igrzyska Europejskie, które przeprowadzono w 2023 roku w Krakowie, stadion Wisły przeszedł lifting, po którym przynajmniej z zewnątrz prezentuje się okazalej. Nie ma na razie widoków na ponowne organizowanie w Polsce mistrzostw Europy, o mundialu nie wspominając. Igrzyska Olimpijskie, o których czasem przebąkują politycy, nie wkroczyły nawet w sferę planów. Wielkich, flagowych obiektów piłkarskich raczej w Polsce nie ma co więc się spodziewać w najbliższych dekadach.
Internetowa rewolucja
Tymczasem futbol zaczyna wkraczać w epokę rewolucji w przeżywaniu wydarzeń sportowych. Namiastkę tego, jeszcze tylko anegdotyczną, przeżyłem w 2018 roku, kiedy po czterech latach przerwy wybrałem się na mecz Bayernu do Monachium. W 2014 roku było tam jeszcze normą, że stadionowy internet istniał tylko teoretycznie. Dało się z nim łączyć przed i po meczu, ale gdy trybuna prasowa się wypełniła, a fotoreporterzy zaczęli przesyłać zdjęcia do redakcji, kontakt ze światem poza stadionem był mocno utrudniony. Przełączenie się na transmisję danych w telefonie niespecjalnie ratowało sytuację. Przy obecności w tym samym miejscu przeszło 70 tysięcy ludzi, sieć była często przeciążona.
To sytuacja, do której bywalcy stadionów w Polsce w niektórych miejscach przyzwyczajeni są do dziś. Tymczasem przy okazji meczu Ligi Mistrzów z Besiktasem w lutym 2018 przeżyłem szok, odkrywszy, że na stadionie nie ma już osobnej sieci dla dziennikarzy, tylko jest ogólnodostępna dla wszystkich obecnych na obiekcie. Nie było też już śladu po żadnych przeciążeniach. Mimo kilkudziesięciotysięcznego tłumu wszystko idealnie hulało. Było to możliwe dzięki wielomilionowym inwestycjom poczynionym przez Bayern w tamtych latach. Jako klub sponsorowany od lat przez Deutsche Telekom – osoby ubrane na biało, tworzące na trybunach kształt litery T, widniejącej w logo sponsora, są nieodłącznym elementem na meczach Bayernu już od dwóch dekad – po prostu nie mogli mieć problemów z łącznością.
To kierunek dla wszystkich sportowych aren w ostatnich latach. Smartfony stały się nieodłącznym elementem życia i wizyta na stadionie nie jest już powodem, by się wylogować. Po każdym golu strzelanym na wielkich europejskich arenach widać, jak niewielka część fanów zajmuje się fetowaniem trafienia. Przeważająca część uwiecznia tę chwilę na ekranikach urządzeń, by natychmiast podzielić się ze światem tym, gdzie aktualnie się znajdują. Piłkarzy rzadziej prosi się już o autografy, częściej o selfie. Przy telefonach spełniających coraz większą liczbę funkcji, kluby nie mogą sobie pozwolić, by przez półtorej godziny były jakiekolwiek ograniczenia w korzystaniu z nich. Musiały znaleźć sposób, by włączyć smartfony w sposób konsumowania sportu na żywo.
Na stadionie Tottenhamu oddanym do użytku kilka lat temu i uchodzącym za jeden z najnowocześniejszych na świecie, rozciągnięto 1200 kilometrów kabli. To równowartość odległości dzielącej Warszawę od Amsterdamu. Na każde krzesełko stadionowe przypada średnio dwadzieścia metrów kabla. Na obiekcie zamontowano 1600 hotspotów pozwalających przeszło 40 tysiącom ludzi na jednoczesne przesyłanie wideo bez zakłóceń. Ma to też ułatwiać zastosowane na stadionie poszycie przepuszczające fale radiowe. Jak przywołuje portal stadiony.net., obiekt Orlando na Florydzie ma z kolei ponad 600 punktów dostępowych pod siedzeniami, na boisku, na zapleczu obiektu i nad głowami kibiców, mających zapewnić łączność nie tylko smartfonom, ale także aparatom, wyświetlaczom, głośnikom i innym urządzeniom używanym na całym obiekcie. W Polsce plan wprowadzenia internetu 5G, ale jedynie w specjalnych strefach, ogłaszała w 2019 roku Legia.
Sztuczna inteligencja na stadionach
Wraz ze zlikwidowaniem problemów w dostępie do szybkiego internetu na stadionie, kluby przenoszą na ekrany wiele funkcjonalności dla kibiców. Choćby zamawianie jedzenia do konkretnych miejsc, by uniknąć kolejek po napoje i nie ryzykować przegapienia ważnych momentów meczu, wysyłanie powiadomień ze statystykami na żywo albo powtórkami najważniejszych sytuacji, czy systemy nawigacji mające ułatwić poruszanie się po obiekcie. Na stadionie w Londynie zamontowano blisko dwa tysiące telewizorów HD, a nad murawą zawieszono dwa telebimy o łącznej powierzchni przeszło 600 metrów. Ekrany będące znacznie więcej niż tylko „tablicą wyników” zdobią także korony obiektów Realu Madryt czy Los Angeles Rams (futbol amerykański). Tam telebimy rozciągnięte są dookoła stadionu i ważą przeszło tysiąc ton. To, co na murawie, walczy o uwagę z tym, co ponad nią.
Kontrowersje wywołują natomiast systemy bazujące na rozpoznawaniu twarzy po jej najdrobniejszych elementach przy użyciu sztucznej inteligencji. W Danii używa się ich do zwiększenia bezpieczeństwa imprez masowych, a więc identyfikacji tych, którzy dopuszczają się w ich trakcie niedozwolonych czynów. W innych, jak na Etihad Stadium czy obiektach amerykańskich, planuje się ich wykorzystanie do personalizowania ofert i przyspieszenia procesu zakupowego. Rozpoznając, że dany kibic preferuje dania wegańskie albo nie toleruje laktozy, system ma mu podsuwać tylko te produkty z menu, którymi faktycznie będzie zainteresowany. Szerzej opisywał to w Polsce portal newonce.net.
Celem jest oczywiście zwielokrotnienie zysków z tzw. dnia meczowego. W Polsce pod tym hasłem wciąż rozumie się zwykle po prostu dochód ze sprzedaży biletów. Na Zachodzie coraz częściej analizuje się zachowania konsumenckie fanów w futbolu tak, by zachęcić ich do zostawienia podczas wizyty na stadionie jak największych pieniędzy. Kiedyś podstawowym wydatkiem był bilet, a ewentualny napój, pamiątka ze sklepiku klubowego czy przekąska były tylko opcją, z której korzystali nieliczni. Dziś proporcje mają się zmieniać. Niekoniecznie da się zapraszać na stadiony coraz więcej kibiców, ale za to ci, którzy na nie przychodzą, mają skorzystać z większej liczby atrakcji niż jedynie obejrzenie meczu.
Wiąże się to z nienowym pomysłem, by areny sportowe żyły przez 365 dni w roku, niekoniecznie tylko w weekendy co dwa tygodnie. Dawniej, gdy zwykle znajdowały się w centrach miast, przed wizytą na stadionie i po niej ludzie gromadzili się w okolicznych restauracjach i pubach. Później, gdy rosnące ceny gruntów i coraz ciaśniejsze centra zaczęły wypychać gigantyczne obiekty sportowe na przedmieścia lub wręcz poza miasta, stadiony zamieniały się często w białe słonie, stojące w środku niczego kolosy, które z rzadka ożywały. Dlatego dziś coraz częściej stara się je zamieniać w wielofunkcyjne centra rozrywkowe. Jeśli to możliwe, pozapiłkarskie atrakcje lokalizuje się w samych obiektach, jak tor kartingowy na stadionie Tottenhamu. Jeśli nie, przynajmniej w ich najbliższej okolicy. Tak, by jeśli ktoś już wybiera się w te okolice, mógł tam spędzić cały dzień z rodziną. I w domyśle zostawić tam jak najwięcej pieniędzy.
Wielofunkcyjność obiektów
Ze względu na koszty pochłaniane przez wielkie sportowe obiekty, nieuchronnie powraca koncepcja obiektów wielofunkcyjnych, które dałoby się wykorzystać nie tylko do celów piłkarskich. Klasycznym przykładem jest otoczenie boiska bieżnią jak choćby na Stadionie Śląskim, albo torem żużlowym, jak w Rzeszowie. W Stanach Zjednoczonych już lata temu wiele klubów piłkarskich dzieliło obiekty z klubami futbolu amerykańskiego czy nawet baseballu. Nie jest to jednak rozwiązanie idealne, o czym wie każdy, kto oglądał kiedyś mecz ze stadionu z bieżnią. Albo kto widział transmisje z meczów MLS z widocznymi liniami z futbolu amerykańskiego. Ani nie wygląda to dobrze w obrazku telewizyjnym, ani nie wpływa korzystnie na stadionową atmosferę. W wielu miejscach wybrano więc inaczej rozumianą wielofunkcyjność. Budowanie stadionów typowo piłkarskich, ale dających się adaptować do innych wydarzeń. W Polsce przykładem jest Stadion Narodowy, pełniący wiele innych funkcji niż tylko dom reprezentacji piłkarskiej. Na innych dużych obiektach też odbywają się co jakiś czas koncerty czy choćby walki bokserskie, wymagające jednak wymienienia murawy.
W inny wymiar wielofunkcyjność wprowadzają w Madrycie czy Londynie, gdzie po oddaniu do użytku najnowszych obiektów istnieje możliwość szybkiego… zdemontowania murawy piłkarskiej, schowania jej jak szuflady do pomieszczenia, w którym będzie naświetlana i nawadniana w odpowiedniej temperaturze, podczas gdy na wierzch wysunięte zostanie podłoże do organizacji meczu futbolu amerykańskiego czy zainstalowania sceny. Samymi meczami piłkarskimi, choćby nie wiadomo, ile pamiątek i napojów kupili w ich trakcie kibice, nie udałoby się sfinansować tych monumentalnych inwestycji. Potrzeba jak największej liczby wydarzeń, by obiekt przynosił zyski.
Organizacja wielkich turniejów w miejscach o niesprzyjającym klimacie sprawia natomiast, że na wyższy poziom wchodzi zapewnianie fanom ochrony przed nieprzyjemnymi warunkami atmosferycznymi. Nie dość, że coraz większa liczba stadionów jest w pełni zadaszona, zmieniając się w praktyce w monstrualne hale, to jeszcze mistrzostwa świata w Katarze czy nadchodzące w latach 30. w Arabii Saudyjskiej wymagają stosowania zaawansowanych systemów klimatyzacyjnych. W krajach o zimniejszym klimacie, przynajmniej w strefach VIP, normą są już natomiast podgrzewane fotele stadionowe. To, że w Polsce na większości stadionów kibicom woda nie kapie już na głowy (o ile nie zacina), nie jest już więc jakimś niesamowitym osiągnięciem cywilizacyjnym.
Stadiony z pomysłem
Przywołane przypadki dotyczą oczywiście światowej awangardy. Najbogatszych lig, największych klubów, najbardziej postępowych właścicieli. Są też jednak przykłady mniejszych klubów, które modernizują areny nie tyle z rozmachem, ile z pomysłem. W Bundeslidze trwa ekologiczny wyścig, który zamieni stadiony w miejsca bardziej przyjazne klimatycznie. Bayern podejmuje działania mające doprowadzić, że w 2030 roku Allianz Arena będzie neutralna klimatycznie, a użycie odnawialnych źródeł energii do zasilania kolosalnego stadionu wzrosło w ciągu kilku lat ponad dwukrotnie. TSG Hoffenheim stara się, by wkrótce grać na pierwszym piłkarskim stadionie zero-waste. Trawa koszona na tamtejszych boiskach jest potem wykorzystywana do produkowania kart z podobiznami piłkarzy, na których rozdawane są autografy, a boiska zrasza się wodą deszczową. Jest w tym oczywiście element marketingowy, pewnie bardzo duży, ale jego zastosowanie wymaga wdrożenia konkretnych infrastrukturalnych rozwiązań.
Zupełnie inaczej budową nowego stadionu planuje się wyróżnić Union Berlin. Jedyny przedstawiciel niemieckiej stolicy w Bundeslidze zamierza za kilka lat grać na obiekcie, na którym będzie aż 32 tysiące miejsc stojących. Pozwoli to przebić Borussię Dortmund z jej słynną żółtą ścianą. W świecie, w którym coraz więcej nowoczesnych rozwiązań zmierza do zamienienia stadionu w parki rozrywki, zrobienie pozornego kroku wstecz, czyli pójście wbrew aktualnym trendom, może pomóc Unionowi w przebiciu się do międzynarodowej świadomości jako klubu alternatywnego. W świecie, w którym coraz więcej sportowych aren jest do siebie bliźniaczo podobnych, wyróżnienie się w jakikolwiek sposób już będzie atutem.
W tym kontekście trzeba sobie uświadomić, że na wybudowaniu stadionów, zamontowaniu oświetlenia, podgrzewanych muraw i dachów, infrastrukturalny wyścig dla polskiego futbolu się nie skończy. Polskie stadiony w zdecydowanej większości przynoszą straty. Nie tylko dlatego, że miastom, które nimi zarządzają oraz klubom, które je użytkują, brakuje marketingowej wyobraźni. Także dlatego, że budując wiele z nich, skupiono się, by jakoś spełnić wymogi licencyjne PZPN-u na Ekstraklasę, ewentualnie UEFA na europejskie puchary, a niekoniecznie, by ułatwić ich komercyjne wykorzystanie i naturalne włączenie w tkankę miejską. Gdy więc każdy już będzie miał obiekt odpowiadający standardom XXI wieku, powinien przyjść moment na zastanowienie, jak dałoby się je dostosować, doinwestować, przerobić, by polskie stadiony nie były tylko nowe, lecz także nowoczesne. Jedno z drugim nie zawsze przecież idzie w parze.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości
- United nie ma jeszcze kształtu, w którym można się zakochać. Nieudany debiut Amorima
- Dlaczego kibice Romy uwierzyli, że 73-letni Ranieri wyciągnie klub z kryzysu?
- W Piaście Gliwice i decyzjach Raczkowskiego nie zgadza się nic
Fot. FotoPyK/Newspix