Reklama

A dlaczego nie Carvajal? Czyli smutna jest dola obrońców [KOMENTARZ]

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

28 października 2024, 07:19 • 9 min czytania 28 komentarzy

Dani Carvajal wygrał wszystko. Był najlepszy w La Lidze i Lidze Mistrzów. Jak Vinicius Júnior. Triumfował w mistrzostwach Europy. Jak Rodri. I w Realu Madryt, i w reprezentacji Hiszpanii był istotnym elementem. Już po trzydziestce zagrał sezon życia. A jednak niemal nikt nie twierdzi, że mógłby sięgnąć po Złotą Piłkę. Choć gdyby na przedmeczowych ekranach z taktyką był ustawiony o jedną pozycję wyżej, pewnie miałby na to szansę.

A dlaczego nie Carvajal? Czyli smutna jest dola obrońców [KOMENTARZ]

Dani, czyli tak gra kapitan

W hierarchii kapitanów Realu Madryt Dani Carvajal rok temu był co prawda „trójką”, ale że Luka Modrić i Nacho pojawiali się na boisku w mniejszym wymiarze czasowym, to właśnie hiszpański prawy obrońca często biegał z opaską. I był to widok jak najbardziej naturalny. Carvajal ma na murawie potrzebną charyzmę. Jest szanowany przez kolegów i kibiców. Ale też – co równie istotne – zeszły sezon miał po prostu fenomenalny.

Świetnie – co nie zawsze w jego przypadku było oczywistością – radził sobie w defensywie. A do tego był wybiegany jak chyba nigdy wcześniej. Pokrywał całą prawą stronę boiska, a bywało też, że potrafił się odnaleźć nawet w środku czy na lewej połówce. Był tam, gdzie trzeba było się zjawić, żeby pomóc klubowi. W obliczu braków defensywnych Królewskich (spowodowanych między innymi przez kontuzje Davida Alaby i Edera Militao) posiadanie tak doskonałego Carvajala – którego wreszcie nie trapiły urazy! – było jednym z kluczowych warunków do tego, by zdobyć kolejny dublet w ostatniej dekadzie, po tych z 2017 i 2022 roku.

W dużej mierze to Dani sprawił, że takie sukcesy były możliwe.

Reklama

41 meczów, 6 goli i 5 asyst. To bilans Carvajala (za Transfermarktem) z sezonu 2023/24. Wiadomo, są boczni obrońcy wykręcający lepsze statystyki. Ale to często zawodnicy nastawieni na ofensywę. Dani był dwukierunkowy – potrafił doskonale bronić i ustawić się w defensywie, pilnując najgroźniejszych rywali, ale potrafił też atakować właściwie przez cały mecz. Poza tym Real dużo częściej ruszał do ofensywy lewą stroną, bo tam operuje Vinicius. Ale liczby Carvajala składają się w dużej mierze z trafień i asyst absolutnie kluczowych.

W Lidze Mistrzów asystował w pierwszym meczu 1/8 finału z Lipskiem, gdy Real wygrał 1:0, a w dwumeczu 2:1. No i, przede wszystkim, to on otworzył wynik w finale przeciwko Borussii Dortmund. W Superpucharze Hiszpanii strzelał i asystował w meczu półfinałowym, wygranym 5:3 z Atlético. Jego asysta dała prowadzenie na 2:1, a jego gol wyrównał stan rywalizacji na 3:3 i zapewnił dogrywkę. W lidze? To między innymi bramka na 1:1 z Sevillą, która dała remis. Albo trafienie w 99. minucie spotkania z Almeríą na wagę remontady i zwycięstwa 3:2. Był też gol z Osasuną (na 2:1, Real wygrał 4:2) i Valencią (na 1:0, w meczu wygranym spokojnie, 5:1).

Więc jeszcze raz: Dani Carvajal był dla Królewskich kluczowy. A dla reprezentacji – co najmniej bardzo ważny. Zagrał co prawda w pięciu z siedmiu meczów na Euro, ale w trzecim grupowym Hiszpanie wystawili rezerwowych, a z półfinału wyleciał, bo zgarnął drugą żółtą kartkę – za faul taktyczny – w końcówce meczu z Niemcami. Wrócił jednak na finał i pomógł Hiszpanom w odniesieniu zwycięstwa.

Wygrał i w klubie, i w reprezentacji. Indywidualnie też był znakomity, jak na wymagania swojej pozycji. A to dwa główne punkty w ocenianiu kandydatów do Złotej Piłki. A więc: dlaczego nie on? Dlaczego to Dani nie miałby wygrać?

Tylko trzech

Odpowiedź jest tak naprawdę prosta: bo jest obrońcą. Zaskoczeniem ostatnich lat był przecież nawet moment, gdy to Luka Modrić zgarnął najważniejszą indywidualną nagrodę świata. Bo to środkowy pomocnik, którego grę trudno zawrzeć w tych najprostszych liczbach. Ale tak się ułożył tamten rok, że jego wygrana stała się możliwa. W tym sezonie faworytem do Złotej Piłki stał się niezwykle medialny zawodnik, jakim jest Vinicius. I pewnie Daniemu to nie przeszkadza, to w końcu jego kolega z drużyny, też kluczowy dla jej występów.

Reklama

Ale jednak szkoda, że obrońcy tak naprawdę nawet nie mogą marzyć o tym, by w rywalizacji o Złotą Piłkę triumfować.

W całej historii tej nagrody podniosło ją bowiem tylko trzech zawodników z formacji defensywnej. Z czego dwóch to już piłkarska historia na całego. Dwukrotnie zrobił to wielki Franz Beckenbauer (1972 i 1976, a więc za lata w których wygrywał i zgarniał srebro mistrzostw Europy), do dziś uważany za jednego z najlepszych – jeśli nie najlepszego – obrońcę w dziejach. Ale to były dawne czasy, a zawodnicy ze środka obrony mieli inne zadania i grali w inny sposób. Potem ZP powędrowała jeszcze w ręce Matthiasa Sammera za rok 1996. Niemiec zgarnął wtedy mistrzostwo kraju z Borussią i był fenomenalny na Euro, w którym triumfował wraz z kolegami z kadry.

Fabio Cannavaro i Zinedine Zidane

Fabio Cannavaro i Zinedine Zidane w czasie finału mistrzostw świata. Fot. Newspix

A ostatnia Złota Piłka dla obrońcy? Wiadomo, to już rok 2006 i Fabio Cannavaro. Po mundialu, który Włosi wygrali i imponowali przede wszystkim grą obronną. Między Beckenbauerem a Sammerem minęło więc 20 lat. Między Sammerem a Cannavaro 10. A między Cannavaro a współczesnością – 18. Licznik jednak bije i nie zapowiada się, by ktoś mógł go zatrzymać.

I możemy tu jeszcze dodać porównanie: pomocnicy (środkowi i ofensywni, bo granica w ich pozycjach często się zacierała) wygrywali Złotą Piłkę 12 (lub 13, różnie traktuje się pozycję Luisa Suareza, tego hiszpańskiego) razy. Z kolei skrzydłowi i napastnicy niemal pięćdziesięciokrotnie.

Bez szans

Sytuacja Carvajala jest zresztą – patrząc na historię – wprost tragiczna. Cała ta przywołana wcześniej trójka to bowiem środkowi obrońcy. Boczny defensor jeszcze nigdy Złotej Piłki nie dostał. A zdarzyło się przecież nawet, że zrobił to bramkarz. Jeden raz, owszem, ale Lew Jaszyn zapisał się w historii. Ani lewy, ani prawy obrońca – nie.

Niedawno zresztą Trent Alexander-Arnold stwierdził, że chciałby tego dokonać i napisać w ten sposób historię. Ale i on – mimo że jest bardziej ofensywny niż Carvajal – wydaje się stać na z góry straconej pozycji.

A przecież w dziejach było wielu wybitnych bocznych obrońców. Na przykład Paolo Maldini, który dwukrotnie stał na podium Złotej Piłki, ale w obu przypadkach był trzeci, i Roberto Carlos, drugi 22 lata temu. Czy Cafu, którego nigdy w najlepszej trójce nie było. Albo Dani Alves (abstrahując od tego, co dzieje się z nim w ostatnim czasie), czy Marcelo, też nieobecni. Czy też – sięgając do historii – Giacinto Facchetti, wielki lewy obrońca Interu, o którym mówiło się, że zrewolucjonizował tę pozycję. I on jednak Złotej Piłki nie zdobył, bo w 1965 roku przegrał w głosowaniu z Eusébio i zajął drugie miejsce.

Najnowsza historia dla jakichkolwiek defensorów kształtuje się zresztą naprawdę źle. W XXI wieku na podium ZP znaleźli się bowiem następujący obrońcy:

  • Roberto Carlos – drugi w 2002 roku (145 punktów, zwycięski Ronaldo zebrał ich 169);
  • Paolo Maldini – trzeci w 2003 roku (123 punkty, wygrał Pavel Nedved z 190);
  • Fabio Cannavaro – pierwszy w 2006 roku (173 punkty);
  • Virgil van Dijk – drugi w 2019 roku (679 punktów, wygrał Lionel Messi z 686).

Po Cannavaro był więc tylko van Dijk, który przegrał z Messim tak naprawdę o włos. Ale poza nim – żadnego obrońcy. Nie było Sergio Ramosa czy Carlesa Puyola w najlepszych czasach, a przecież Hiszpanie mieli swój złoty okres w latach 2008-2012. Nie załapali się defensorzy z mistrzowskich ekip mundiali w 2014, 2018 czy 2022 roku. Tych, którzy wygrywali Euro czy Copa América też zabrakło. Triumfatorów Ligi Mistrzów – na ogół również, a wyjątkiem jest jedynie 2019 rok.

Innymi słowy: właściwie nie ma mowy o tym, by defensor zgarnął Złotą Piłkę. Nie zrobił tego nawet Virgil van Dijk w sezonie, w którym sięgnął z Liverpoolem po Ligę Mistrzów. A przecież Holender miał jeden wielki atut.

Co się liczy? Szacunek ludzi ze świata

Generalnie wiemy, na jakich zasadach działa Złota Piłka. Głosują w niej ludzie, z których część nie tyle zna się na światowym futbolu, co wie, jacy są w nim najlepsi piłkarze. Problem w tym, że ci „najlepsi” często mają ten status już na stałe, a niekoniecznie zasługują na to w danym sezonie. I trafiają się w głosowaniach różne kwiatki. Do tego są też głosy „sympatyzujące”, zwykle na najprostszej zasadzie – patriotyzmu, a czasem sympatii klubowych.

Efekt? No jest taki, że kto wie, czy gdyby wszyscy głosowali w pełni obiektywnie, to van Dijk nie wygrałby Złotej Piłki.

Bo kto jak kto, ale Holender w 2019 roku miał zbudowany wokół siebie niesamowity PR. Właściwie nie było takiego od czasu wygrywającego „balona” Cannavaro. Sergio Ramos czy Gerard Pique zawsze mieli zwolenników i przeciwników. Carles Puyol nie miał takiego „hajpu”. A van Dijk miał wszystko.

Virgil Van Dijk

Virgil van Dijk w czasie ceremonii Złotej Piłki 2019. Fot. Newspix

Wygrał Ligę Mistrzów. Był jednym z dwóch największych liderów swojej drużyny. Kibice Liverpoolu regularnie powtarzali, że to najlepszy obrońca świata i zgadzało się z nimi wielu ekspertów. Statystyki też świadczyły w dużej mierze na korzyść Holendra. Do tego grał w lidze, która medialnie jest najlepsza na świecie, a z reprezentacją zaliczył finał Ligi Narodów. I choć nie są to przesadnie cenione rozgrywki, to była akurat pierwsza edycja, więc zwracano na nią uwagę.

I co? I nic. Znów wygrał Messi. Jasne, przewaga Argentyńczyka była minimalna, ale jednak była. Nie pomogła medialność Holendra, ten przegrał bowiem z jeszcze większą medialnością swojego rywala – choć to też nie tak, że Leo grał słabo, bo również notował bardzo dobry rok – i, najpewniej, ustalonym w głowach głosujących statusem, jaki Argentyńczyk posiadał od lat.

Jak więc na Złotą Piłkę mógłby liczyć Dani Carvajal? Fakt, wygrał właściwie wszystko – poza krajowym pucharem – ale już w swojej ekipie ma dwóch znacznie bardziej medialnych zawodników w osobach Viniciusa i Jude’a Bellinghama, który ciągnął Real za uszy na początku sezonu 2023/24, a do tego jest Anglikiem, a to wiadomo – na świecie z automatu +100 do PR-u. Zresztą gdyby spojrzeć tylko na Królewskich, to Dani pewnie pod kątem rozpoznawalności przegrywałby z ośmioma, a może nawet dziewięcioma kolegami z szatni.

A niestety, nie ukrywajmy – to jest w obecnej Złotej Piłce ostatecznie kluczowe. Bo zawsze będzie kilku zawodników, którzy mogą o tę nagrodę powalczyć. I z ich grona o triumfie często decyduje nie to, który wygrał najwięcej i grał najlepiej, a to, którego twarz jest najczęściej na okładkach, czołówkach witryn internetowych i billboardach.

I tu prawda jest smutna, bo brzmi tak, że im dalej gra się od bramki przeciwnika, tym mniejsza szansa na to, by w tych miejscach regularnie gościć. Daniemu Carvajalowi – obecnie kontuzjowanemu – pozostanie więc uwielbienie i szacunek, jakim darzą go kibice Realu Madryt. Podobnie jak wielu innym obrońcom z przeszłości, którzy też musieli zadowolić się właśnie tym.

A Złota Piłka? Cóż, ona najpewniej będzie już na stałe przyspawana do graczy ofensywnych. A na kolejnego Cannavaro czy Beckenbauera poczekamy długie lata. Choć bywa, że wielu obrońców bardziej zasługuje na wyróżnienie, niż ich koledzy biegający na boisku przed nimi.

Takie życie, taka taktyka, takie highlightsy z meczów. A w konsekwencji – takie nagrody.

SEBASTIAN WARZECHA

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Łukasz Fabiański chwalony na Wyspach. „Mimo wieku daje radę”

Antoni Figlewicz
13
Łukasz Fabiański chwalony na Wyspach. „Mimo wieku daje radę”

Piłka nożna

Anglia

Łukasz Fabiański chwalony na Wyspach. „Mimo wieku daje radę”

Antoni Figlewicz
13
Łukasz Fabiański chwalony na Wyspach. „Mimo wieku daje radę”

Komentarze

28 komentarzy

Loading...