Jeden za trzy miesiące skończy czterdziestkę. Drugi jest tylko dwa lata młodszy. Cristiano Ronaldo i Leo Messi już od dwóch dekad zachwycają fanów futbolu i cały czas im mało. Choć od dłuższego czasu wszyscy wieszczą im koniec karier, oni jakby na przekór grają dalej i robią to wyśmienicie. Na emeryturę się nie wybierają, a na pewno nie w takich okolicznościach jak kilka wielkich ikon przed nimi. W to graj kibicom z całego świata, ale również, a może przede wszystkim FIFA.
16 października minęło 20 lat od debiutu Leo Messiego na boiskach LaLiga. Oznacza to, że już od ponad dwóch dekad Argentyńczyk pozwala nam rozkoszować się swoimi popisami. O dwa lata dłużej bryluje Cristiano Ronaldo, który na początku lutego skończy 40 lat. Obaj nadal są powoływani do swoich reprezentacji. Mało tego, odgrywają w nich pierwszoplanowe role. Nie grają już może w Europie, ale postanowili ewangelizować futbol na innych kontynentach. I wychodzi im to rewelacyjnie. Na kibiców, sponsorów i media działają jak magnes.
Ktoś pewnie teraz powie, że się sprzedali. Być może, choć w ich przypadku lepiej wygląda tu dość korporacyjne określenie monetyzacji swojej kariery. Obaj już bowiem nic nie muszą. Przeszli grę zwaną futbolem, choć zapewne Ronaldo wciąż marzy się triumf w mistrzostwach świata, dlatego po cichu przebąkuje, że chce pojechać na mundial w USA, Kanadzie i Meksyku, czego zapewne dokona. Mimo głosów o odcinaniu kuponów za petropieniądze – w przypadku Portugalczyka, czy beckhamowe dolary, jeśli mówimy o Messim, to nadal chce im się grać i to na najwyższym poziomie.
– Naprawdę miło jest przyjechać na zgrupowanie i poczuć miłość tych wszystkich ludzi. To mnie napędza. Cieszę się i jestem szczęśliwy z tego, że nadal mogę grać w piłkę. Mimo mojego wieku jestem jak dziecko, ponieważ czuję się komfortowo w tej drużynie. Dopóki czuję się dobrze i mogę grać, tak jak chcę, to będę się tym cieszył i występował w drużynie narodowej. Po prostu cieszę się tym wszystkim, co aktualnie się dzieje. Podchodzę do tego w bardziej emocjonalny sposób niż kiedykolwiek wcześniej i pochłaniam każdą miłość, jaką dostaję od ludzi, ponieważ wiem, że to mogą być moje ostatnie mecze – mówił Argentyńczyk po skompletowaniu kolejnego hat-tricka w reprezentacji. Po tym spotkaniu wrócił do Miami i ponownie trzasnął trzy bramki w ligowym spotkaniu. Po prostu piłkarskie carpe diem, choć zapewne Brytyjczycy sparafrazowaliby to po swojemu jako carpe game.
Obaj cieszą się bowiem z każdej chwili na boisku. A to, że wybrali sobie spokojne końcówki karier w przyjemnych krajach, nie oznaczało tego, że chcieli się byczyć, ale dlatego, że mogli i to zrobili. Teraz poza Europą nauczają innych ich futbolu. Potrzebne to było również dla ich wewnętrznego rozwoju, do czego przejdziemy później. Jednak bez względu na okoliczności nadal są czołowymi piłkarzami świata i nie zamierzają pokazać nawet chwili słabości, by ostatecznie odchodząc z futbolu, zrobić to na własnych zasadach, a nie z konieczności.
Ronaldo nadal, tak jak przez całą karierę, ćwiczy jak oszalały. Ściga się z własnymi rekordami. Właśnie przekroczył granicę ośmiuset trafień! I myśli, żeby dobić do tysiąca. Od momentu przenosin do Al-Nassr strzelił 67 goli i zanotował 18 asyst w 75 meczach. Mało? Od 2023 roku w kadrze również trzyma poziom. W eliminacjach mistrzostw Europy był wicekrólem strzelców z dziesięcioma trafieniami i dwoma asystami. Obecna edycja Ligi Narodów to kolejne trzy gole w czterech występach. Do tego dołożył jeszcze dwie bramki w meczach towarzyskich. Co prawda Euro nie poszło po jego myśli, ale reakcje Ronaldo pokazywały, jak bardzo zależy mu nadal na kolejnych trafieniach i powodzeniu reprezentacji.
Do tego wciąż wzbudza ogromną sympatię na trybunach, o czym mogliśmy przekonać się przy okazji występu Portugalczyków na Stadionie Narodowym. Wykrzyczane “siuuu” przez polskich kibiców w Warszawie, głośniej niż większość naszych przyśpiewek, miało w sobie coś ikonicznego bez względu na to, czy ktoś zgadza się ze słusznością tego, czy też nie.
Czy Polakom wypada robić „siuu”?
Messi natomiast nigdy nie był znany z przesadnego reżimu treningowego. To bowiem talent czystej wody, który nie musi biegać wiele, by zdziałać cuda. Wystarczy mu jedynie piłka. Co jednak wyszło na światło dzienne po przenosinach za ocean? Reżim treningowy właśnie. Argentyńczyk na pierwszy trening, który planowo miał się odbyć o 10:00, przyjechał już przed 7. Zaskoczyło to wszystkich w klubie, bo nikogo jeszcze w nim nie było. Dopiero szybki telefon do Davida Beckhama sprawił, że znalazł się dozorca, który otworzył Messiemu wejście do obiektu i na siłownię, gdzie napastnik przygotowywał się do zajęć.
A na boisku? Pełna zabawa. Z reprezentacją Argentyny właśnie zdobył kolejne Copa America. A w niedawnym meczu z Boliwią popisał się hat-trickiem i dwoma asystami. W klubie natomiast strzelił 33 gole i zaliczył 17 asyst w 36 meczach. Z beznadziejnego, ostatniego w tabeli Interu Miami zrobił najlepszą drużynę MLS. Zaliczył już tyle fantastycznych występów, że Amerykanie chcą znaleźć się jeszcze bliżej niego i poczuć, jak to być Messim. Stąd idea, by na jego koszulce zamontować kamerę, która będzie śledziła każdy jego ruch, a wszyscy będą mogli to oglądać na ekranach swoich smartfonów na TikToku.
Kiedyś zaciekle rywalizowali na hiszpańskich boiskach. Dziś są już na innych kontynentach i bawią się futbolem. Nie zmienia się jedno – nadal są jedynymi z najlepszych na świecie.
Pomimo 40 i 38 lat na karku nadal są na ustach wszystkich na świecie. To wręcz niebywałe, bo mając w pamięci, to jak inne ikony futbolu kończyły swoje przygody z piłką, wszyscy wieszczyli im rychły koniec, a nie grę do czterdziestki, a nawet dłużej. W końcu wielki Ronaldo Nazario, skłócony z kibicami Corinthians, w wieku 35 lat mając nadwagę i poharataną od operacji nogę zawiesił buty na kołku przed upływem końca sezonu.
W 2018 roku karierę zakończył Ronaldinho i już kilka miesięcy później trafił w ręce policji, a do więzienia wysłano go dwa lata później. Nakoksowany Diego Maradona odsiadywał kolejne dyskwalifikacje za złamanie przepisów antydopingowych, aż w końcu z nadwagą i innymi problemami zdrowotnymi zdecydował się rzucić piłkę, grając ostatnie miesiące w Boca Juniors. Pele zakończył karierę już jako 34-latek, ale po roku dał się jeszcze namówić na przenosiny do USA. Tam był już jednak tylko maskotką, którą otaczały drogie samochody, piękne kobiety i wystawne przyjęcia.
A Ronaldo i Messi? Bawią się futbolem i życiem. Portugalczyk z biegiem lat nabrał większego dystansu do siebie i dopuścił światła kamer do swojego życia, zakładając YouTube’a. Momentalnie rozbił nim bank. Z filmików mogliśmy się dowiedzieć, że trzymają się go żarty, ma twarde podejście do dzieci i w życiu przyświecają mu szlachetne wartości.
Messi natomiast cieszy się słońcem Florydy. Co prawda wszędzie podróżuje z czujnym ochroniarzem, ale to jedynie ze względów bezpieczeństwa. Argentyńczyka można bowiem spotkać na plażach czy ulicach Miami, a także na meczach swojego syna. Siedzi na ławce z matero w dłoni, sącząc z bombilli yerbę, z uśmiechem na ustach obserwuje poczynania swojej latorośli.
Leo Messi’s reaction after his son Mateo scored a goal 😄 pic.twitter.com/PAUrIkttKY
— Leo Messi 🔟 Fan Club (@WeAreMessi) October 21, 2024
Również w podejściu do dzieci Argentyńczyk i Portugalczyk są podobni. Synowie wystawiali bowiem Messiego i Ronaldo na medialny ostracyzm, gdy publicznie pozowali w koszulkach boiskowych rywali ich ojców lub naśladowali ich wyczyny. Obaj nie mieli z tym żadnego problemu, mówiąc, że jeśli mają uczyć się od kogoś sztuki futbolu to tylko od Messiego/Ronaldo (niepotrzebne skreślić w zależności od dziecka).
Fani się cieszą, że jeszcze jeden sezon, a pewnie nie ostatni, mogą śledzić poczynania swoich idol. Obaj bowiem zapowiedzieli, że kariery chcą zakończyć w macierzystych klubach. Ronaldo oznajmił, że zawdzięcza tyle Sportingowi, że musi wrócić do Lizbony i choć po części odkupić swój dług. Messi natomiast stwierdził, że jeśli po 2025 roku nie zakończy kariery – do wtedy obowiązuje jego kontrakt z Interem – z chęcią wróciłby do Argentyny, zagrać dla Newell’s Old Boys.
Obaj chcą zatem jeszcze trochę pograć, dlatego FIFA zaciera ręce. Cały czas będzie mogła doić krowy o nazwiskach Messi i Ronaldo. Argentyńczyk i Portugalczyk są bowiem magnesem. Przyciągają wszystko od kibiców, przez media, aż po reklamodawców. To “wszystko” generuje pieniądze i to duże. A światowy związek kocha pieniądze. Już niemal w nich tonie, ale nienasyconym oficjelom z Giannim Infantino na czele cały czas mało. I dopóki będą mieli okazję czerpać zyski z Messiego i Ronaldo, będą to robić, aż z wymion nie poleci już ani jeden dolar.
I tak Infantino w całej swojej finansowej służalczości wyszedł i obwieścił światu, że Inter Miami zasługuje na awans do Klubowych Mistrzostw Świata. Oficjalnie z powodu tego, że ekipa z Florydy zdobyła najwięcej punktów w fazie zasadniczej MLS. Ale pewnie, gdyby tak nie było, FIFA zmieniłaby nieco zasady, premiując np. zwycięzcę play-off amerykańskich rozgrywek bądź siódmą ekipę ze Wschodu. Cokolwiek byle była to drużyna Messiego.
Oto człowiek, który będzie doił kariery Messiego i Ronaldo do ostatniej kropli.
– To naprawdę niesamowity moment, móc na żywo powiedzieć fanom Interu Miami, który ma za sobą niesamowity sezon, rekord punktów i w ogóle, że zakwalifikowali się do Klubowych Mistrzostw Świata FIFA. Teraz, już po kilku latach istnienia klubu, oficjalnie jest jednym z 32 najlepszych klubów na świecie. Może zacząć pisać swoją historię także na arenie międzynarodowej – przekazał kilka dni temu Infantino.
Bo FIFA stworzyła Klubowe Mistrzostwa Świata na wzór międzypaństwowego mundialu. Problem w tym, że nikt nie chce brać w nich udziału, a co dopiero oglądać ten turniej czy reklamować się na nim. Bo i grono finalistów jest mało ekskluzywne. Może znaleźć takie drużyny jak Mamelodi Sundowns, Red Bull Salzburg, Wydad Casablanca, Seattle Sounders, Ulsan, Al-Ain czy Esperance Tunis. Dotychczas w gronie finalistów nie było ani ekipy Messiego, ani Ronaldo. Argentyńczyka udało się wcisnąć, ale Portugalczyka już nie, choć jedno miejsce wciąż jest wolne, ale dla zwycięzcy Copa Libertadores. Jednak kto wie, czy zasady kwalifikacji się nie zmienią, jeśli nadal będzie problem ze sfinansowanie rozgrywek.
A nawet jeśli nie, FIFA znajdzie sposób, jak to obejść. W końcu właśnie podpisała lukratywny kontrakt sponsorski z saudyjskim potentatem naftowym Saudi Aramco, którego właścicielem w ponad 98% jest reżim Arabii Saudyjskiej. To właśnie tam na chwałę arabskiego królestwa piłkę kopie Ronaldo. I co z tego, że cały kobiecy świat futbolu się buntuje. Dopóki kasa się zgadza, nikt nie ruszy związkowego betonu.
No, chyba że Messi i Ronaldo na koniec karier zdecydują się na ostatnie romantyczne uniesienie, stając się głosem zmęczonego przesadnym konsumpcjonizmem i nadmiarem meczów futbolu. Byłoby to coś szlachetnego i dowodziłoby, że obaj znaczą i są warci więcej niż skostniały związek. Nadal byłoby to sprzeczne z tym, co obecnie poniekąd reprezentują, dlatego prawdopodobnie pozostanie nam jedynie oglądanie ich popisów przez kolejne miesiące i delektowanie się każdym z kolejnych meczów. Ich liczba jest bowiem ograniczona.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Mistrz pióra, playboy, bon vivant. Legenda Janusza Atlasa [REPORTAŻ]
- Telewizja Polska wydała miliony euro na Ligę Mistrzów, a dostała resztki ze stołu
- Zmiana warty w Oslo i Göteborgu. Co słychać w ligach kończących już sezon?
Fot. Newspix