Za takie mecze można pokochać Puchar Polski! Hutnik dwukrotnie wykrwawiał się w starciu z Piastem Gliwice, ale ostatecznie za każdym razem piłkarze Macieja Musiała wracali do gry. Efekt? Remis 3:3 po dogrywce i karne, wygrane przez faworyzowaną ekipę gości. Takich emocji kibice krakowskiego klubu nie przeżywali chyba od lat 90., kiedy to ich zespół był w ścisłej krajowej czołówce.
Na początku krótka lekcja historii dla młodszych kibiców: Hutnik miał swój moment wielkiej chwały w sezonie 1995/96. Drużyna Jerzego Kasalika zajęła wtedy najwyższe w historii, trzecie miejsce w lidze, w której wyprzedziły ją tylko Legia i Widzew. Grali w niej m.in. tacy piłkarze, jak Jerzy Wojnecki, Arkadiusz Kaliszan, Dariusz Romuzga czy Krzysztof Bukalski, zresztą najlepszy strzelec zespołu tamtych rozgrywek, autor 11 bramek.
W kolejnych rozgrywkach klub zaliczył… spadek, po którym nie udało się już wrócić do ekstraklasy. Co więcej, od tego czasu krakowianie najwięcej lat spędzili na trzecim poziomie rozgrywkowym, na którym grają także dziś.
Początek obecnego sezonu mieli koszmarny: porażki 0:5 z GKS-em Jastrzębie i 1:7 z Wieczystą, sprawiły, że kibice łapali się za głowy. Na szczęście dla nich ostatnio coś kliknęło – drużyna wygrała 4 z 5 ligowych spotkań, dzięki czemu jest obecnie na piątej, barażowej pozycji. Jej trener Maciej Musiał przyznał, że liga ma priorytet, ale nie oznacza to, że zamierza potraktować mecz z gliwiczanami na luzie.
– Nie możemy sobie pozwolić na to, że podejdziemy do Piasta na pół gwizdka, bo to było samobójstwo. Na pewno będziemy chcieli się maksymalnie przyłożyć do tego meczu – zapowiadał.
W dzisiejszym Hutniku prym wiedzie Michał Głogowski, najlepszy obecnie strzelec II ligi. Chłopak ewidentnie ma papiery, by zaistnieć wyżej, dlatego też niedawno kupiła go Lechia Gdańsk, wypożyczając następnie ekipie z Suchych Stawów do końca 2024 roku. W kadrze jest też m.in. Daniel Hoyo-Kowalski, przed laty uważany za nadzieję polskiej piłki jeśli chodzi o środek obrony, a także doświadczeni Igors Tarasovs (w przeszłości m.in. Jagiellonia i Śląsk) oraz Deniss Rakels (GKS Katowice, Cracovia, Lech, Zagłębie).
Z tego kwartetu w podstawowym składzie wyszedł tylko ten pierwszy. Musiał dał swoim liderom odpocząć, a pozbawiony kilku zaprawionych w bojach zawodników Hutnik w pierwszej połowie zupełnie nie radził sobie z Piastem, który przecież też nie grał na galowo. Aleksandar Vuković po meczu ligowym z Widzewem zmienił aż… 10 piłkarzy w podstawowej jedenastce. Jedynym, którym w niej został, był kapitan Jakub Czerwiński. Doświadczony stoper nie miał dziś jednak ciężkiego życia (zszedł w przerwie), wystarczy powiedzieć, że drugoligowcy oddali w pierwszej połowie zaledwie jeden celny, zupełnie niegroźny strzał.
Za to Piast mógł schodzić do szatni prowadząc 4:0, jednak dwukrotnie po dośrodkowaniach z rzutu rożnego Miguel Munoz minimalnie pudłował po strzałach głową. Hiszpan najpierw przymierzył tuż obok słupka bramki rywali, a potem go obił.
Skuteczniejsi byli Fabian Piasecki, który dobił strzał Andreasa Katsantonisa, i Tihomir Kostadinov. Macedończyk wykorzystał fatalne podanie Patryka Misaka do Macieja Urbańczyka, przejął piłkę i dopełnił formalności. Zresztą zobaczcie sami, jak duże kuku zrobili sobie przy tej akcji gospodarze:
Duży błąd w obronie i Piast prowadzi 2:0! ⚽️
Strzelcem gola Tihomir Kostadinov 👀
🔴📲 Oglądaj ▶ https://t.co/BQo9j0EqYN pic.twitter.com/2tARvViYgJ
— TVP SPORT (@sport_tvppl) September 25, 2024
Po przerwie trener Musiał dał szansę Głogowskiemu. Wraz z jego pojawieniem się na boisku w głowach piłkarzy z Krakowa zaświtała chyba myśl, że warto grać troszkę odważniej, ale tak naprawdę przez 80 minut wydawało się, że to będzie jeden z wielu pucharowych meczów bez ciekawej historii. Starcie z gatunku tych, o których zapominamy kilka minut po jego zakończeniu.
I wtedy rezerwowi piłkarze Hutnika strzelili Piastowi dwa gole, doprowadzając do wyrównania a tym samym dogrywki.
Najpierw rakietę sprzed pola karnego odpalił Karol Szablowski, potem po jedynym (!) w ciągu półtorej godziny grania rzucie rożnym dla Hutnika wyrównanie dał Jewgienij Bełycz.
W amerykańskim filmie po takiej remontadzie Hutnik musiałby wygrać, w rzeczywistości w 110. minucie znów miał bramkę na minusie. Piłkę w polu karnym dotknął ręką Michał Zięba, a Jorge Felix zamienił jedenastkę na gola. I kiedy można było pomyśleć, że na tym skończy się rumakowanie drugoligowca, postanowił przypomnieć o sobie Głogowski. Tym razem nie strzelił gola, tylko zabawił się w wytrawnego dryblera:
CO TAM SIĘ DZIEJE 🔥 ALEŻ POSZEDŁ MICHAŁ GŁOGOWSKI 😎
HUTNIK KRAKÓW WYRÓWNUJE ❗️
🔴 📲 Oglądaj rzuty karne ▶ https://t.co/BQo9j0EqYN pic.twitter.com/GSoPRvMS67
— TVP SPORT (@sport_tvppl) September 25, 2024
Hutnik drugi raz powstał z martwych, przed karnymi rodziło się pytanie: czy ta niezłomność charakterów krakowian wpłynie na psychikę graczy Piasta, a tym samym skuteczność wykonywania przez nich jedenastek?
Cóż, tak się nie stało, underdog poległ, ale minimalnie. O wszystkim zadecydował niecelny strzał Hoyo-Kowalskiego, równie niezwykły jak to spotkanie od 80. minuty. Obrońca gospodarzy trafił z jedenastki w poprzeczkę, następnie piłka odbiła się od pleców bramkarza Karola Szymańskiego i zatańczyła w okolicach linii bramkowej. Nie wpadła do siatki, a chwilę później Tomas Huk zakończył to intrygujące, trwające prawie trzy godziny piłkarskie popołudnie.
Futbolowi romantycy będą dziś żałować Hutnika, piłkarscy realiści mogą się natomiast cieszyć z tego, że otrzymali absolutnie fantastyczne pod kątem emocji widowisko, choć przez długi czas nic go nie zapowiadało.
Hutnik Kraków – Piast Gliwice 5:3 w karnych (3:3, 2:2, 0:2)
Szablowski 80′, Bełycz 88′ i 117′ – Piasecki 7′, Kostadinov 40′, Felix 110′ z karnego
Fot. Newspix.pl