Jens Gustafsson jeszcze 10 sierpnia prowadził Pogoń Szczecin w wygranym 1:0 meczu ze Stalą Mielec. Pięć dni później klub niespodziewanie, bez żadnego medialnego przecieku ogłosił, że Szwed odchodzi, ponieważ otrzymał atrakcyjną ofertę z Arabii Saudyjskiej, którą zdecydował się przyjąć. 23 sierpnia Gustafsson zadebiutował już w Al-Fateh, a 27 sierpnia odniósł pierwsze zwycięstwo.
Pytanie, skąd w ogóle pomysł, żeby klub z arabskiej ekstraklasy, gdzie wszyscy forsy mają w bród, wybrał akurat szkoleniowca Pogoni, który niczego z nią nie wygrał, nie zdołał postawić kropki nad “i” podczas swojej dwuletniej pracy w Szczecinie, a niedosyt związany z przegranym finałem Pucharu Polski z Wisłą Kraków jeszcze latami będzie odczuwalny przez kibiców.
Gustafsson trafił przecież do ligi, która aktualnie zatrudnia m.in. Jorge Jesusa, Laurenta Blanca, Michela, Stevena Gerrarda czy Matthiasa Jaissle, a on sam zastąpił Slavena Bilicia, czyli nazwisko o nieporównywalnie większej renomie. Czesław Michniewicz miał przynajmniej ten atut, że wypromował się podczas mundialu wychodząc z grupy z reprezentacją “biało-czerwonych” (sam styl gry i zły pijar wokół kadry nie musiał mieć za granicą tak negatywnego wydźwięku). Tutaj mowa o totalnym zaskoczeniu.
Kulisy tych przenosin z Polski do Arabii Saudyjskiej przedstawia nam Filip Leśniewski, polsko-szwedzki agent reprezentujący Jensa Gustafssona.
Dlaczego właśnie Gustafsson?
– Pierwsze sygnały – jeszcze bez kontekstu Jensa – że coś się może latem wydarzyć w Al-Fateh dostałem jakoś miesiąc przed finalizacją sprawy. Potem było powolne badanie tematu. Tak porządnie zacząłem nad nim pracować dwa tygodnie przed podpisaniem kontraktu, a Jens o wszystkim dowiedział się raptem tydzień wcześniej. Wszystko bardzo szybko się potoczyło – mówi Leśniewski.
– Przeprowadzenie tego ruchu stało się możliwe z trzech powodów, kilka rzeczy musiało się na to złożyć w odpowiedni sposób. Po pierwsze – Al-Fateh działa trochę inaczej niż większość klubów arabskich. Tamtejsza liga ciągle jest postrzegana głównie przez pryzmat głośnych transferów, gdy wykłada się na stół wielką kasę i bierze kogo chce. I wiele klubów właśnie tak funkcjonuje, ale nie Al-Fateh. Oni próbują mieć bardziej dalekosiężną strategię, dużo inwestują w skauting – nie tylko piłkarzy. Tak właśnie znaleźli Jensa. Jako że na arabskim rynku już wcześniej dopinałem różne transfery, chociażby Aleksandara Prijovicia, kilka razy wspominałem o Jensie. Jego nazwisko było tam wstępnie kojarzone, ale w Al-Fateh dokonali dokładnej analizy za pomocą różnych filtrów czy statystyk i na tej podstawie wyszło im, że będzie pasował do ich drużyny. Został wysoko umieszczony na liście – tłumaczy.
– Zaimponowało mi, w jak detaliczny sposób go prześwietlono. Zwracano uwagę na taktykę, utrzymanie przy piłce, wysokość ustawienia w obronie, sposób zakładania pressingu i tak dalej. Wnikano w każdy szczegół. Ten klub dokładnie wiedział, jakiego trenera potrzebuje. Reszta w gruncie rzeczy zależała od Jensa i tego, jak się zaprezentuje w rozmowie, jak osobiście wytłumaczy swój pomysł na zespół, filozofię gry, sposób reagowania na różne scenariusze – podkreśla Leśniewski.
– Jens pasował też dlatego, że jest przyzwyczajony do długoterminowej pracy z określonym składem. Al-Fateh nie sprowadza co pół roku tabunu nowych zawodników, a Pogoń przez ostatnie dwa okienka dokonywała symbolicznych transferów. Dostrzeżono także, że w poprzednich klubach chętnie stawiał na młodzież. Al-Fateh ma strategię, by promować swoich zawodników i nie chce trenera, który co okienko będzie oczekiwał 5-6 transferów i każdy piłkarz miałby być gwiazdą – dodaje.
Jego zdaniem nadchodzą czasy, w których trenerzy zaczynają być szczegółowo prześwietlani, na równi z zawodnikami.
– Dziś agenci w przypadku trenerów zaczynają odgrywać równie dużą rolę jak u piłkarzy. Jest na przykład taka duńska agencja “onenexus”, założona przez byłych dyrektorów sportowych. Jestem niemal pewny, że to ona pomogła Lechowi znaleźć Jensa Frederiksena, który zresztą chyba jest z nią związany umową. Takie agencje pozwalają klubom wyszukiwać trenerów dokładnie pod pożądany profil i Jens też był przez nią rozpracowany. Nie raz i nie dwa dzwonili stamtąd, że może i nic z Pogonią nie wygrał, ale jeśli chodzi o sam sposób gry i taktykę, coraz więcej klubów chce trenerów właśnie z takim nastawieniem. Jens został dostrzeżony na wielu frontach. Profilowanie trenerów staje się coraz istotniejsze – zaznacza Leśniewski.
Wróćmy jednak do kluczowych punktów dla powodzenia tej transakcji. – Drugim czynnikiem był fakt, znam już arabski rynek, jego kulturę i specyfikę, a jest ona zupełnie inna niż europejska. Znam też trenera Slavena Bilicia i jego otoczenie. Kilka tygodni wcześniej wiedziałem, że coś może się wydarzyć w Al-Fateh. Gdy takie wieści się rozchodzą, kluby dostają setki ofert i wiadomości, ale miałem tu pewną przewagę – nie ukrywa Leśniewski.
Specyfika arabskiego rynku
Ciekawie brzmi wątek dotyczący różnic między rynkiem arabskim a europejskim, więc nasz rozmówca go rozwija.
– Latem w dzień temperatury dochodzą w Arabii do 50 stopni, więc tam ludzie w klubach śpią do 14:00, idą na śniadanie i powoli się rozkręcają. Potem pracują całą noc. Gdy oni wchodzą na wysokie obroty, my w Europie idziemy do domu. Dopinając przeprowadzkę Jensa, przez dwa tygodnie codziennie prowadziłem rozmowy między 1 w nocy a 5 rano. Drugą dużą różnicą jest struktura klubowa. Są tam oczywiście prezydent i dyrektor sportowy, ale najważniejszą osobą jest ktoś na wzór prezesa honorowego, przeważnie starszy człowiek, który ma najwięcej do powiedzenia. On wydaje ostateczną zgodę na jakiś ruch. Trzeba umieć rozmawiać z kimś takim z odpowiednio dużym respektem, a nie zawsze porozumiecie się po angielsku. W razie czego musisz przekonać dyrektora, żeby to on przekonał honorowego prezesa. Na koniec każdy transfer musi być przedstawiony władzom ligi łącznie z finansowymi szczegółami i to one dają zielone światło. Wszystko przechodzi centralnie. To duże różnice – wskazuje Filip Leśniewski.
– Trzeci punkt to obecność w Al-Fateh głównego skauta w osobie Macieja Gila. Nie jestem w stanie zmierzyć, na ile obecność Polaka w klubie pomogła, ale sądzę, że nie była bez znaczenia, bo siłą rzeczy znał Jensa i polską ligę – zaznacza agent.
Wychodzi więc, że jak na arabskie warunki Gustafsson trafił do klubu, który przewagi konkurencyjnej musi szukać gdzie indziej niż w liczbie zer w kontraktach. Widać to także po kadrze jego drużyny. Największymi gwiazdami są napastnik Djaniny, pomocnik Lucas Zelarayan i obrońca Jason Denayer. Co oczywiście nie zmienia tego, że Szwed diametralnie poprawi swój status materialny.
– Szczerze mówiąc, Jens nawet przez sekundę się nie wahał, czy warto skorzystać z tej oferty i to nie dlatego, że źle czuł się w Pogoni. Wręcz przeciwnie. Wiosną sprowadził do Polski rodzinę, której znakomicie się żyło w Szczecinie i jeśli widział jakikolwiek minus tej sytuacji, to właśnie w tym, że po pół roku przenosi żonę i córkę w zupełnie inne miejsce. Zawodowo jednak była to dla niego propozycja nie do odrzucenia, po prostu. I to nie tylko dla niego. Dziś konkretne zainteresowanie z Arabii Saudyjskiej jest trudne do zignorowania nawet dla większości piłkarzy i trenerów z Bundesligi czy Premier League – mówi Leśniewski.
I dodaje: – Jens finansowo ustawił się do końca życia, ale przed nim też ekscytujące wyzwanie sportowe. W debiucie mierzył się z Al-Qadsiah [porażka 0:3, red.], do którego z Realu Madryt przyszedł teraz Nacho Fernandez, a za paru innych zawodników płacono tam po kilkanaście milionów euro. Z kolei dwa dni temu Al-Fateh Jensa pokonało Al-Ahli z Mahrezem, Firmino, Kessie czy Demiralem w składzie. Al-Ahli zaczął prowadzić Matthias Jaissle, który wykonywał kapitalną robotę w Salzburgu i mógłby objąć niejeden klub z europejskiego top5, ale wybrał Arabię. Nie każdy może się co tydzień mierzyć z takimi przeciwnikami. To dziś atrakcyjna opcja dla wielu trenerów nawet z najlepszych lig Europy. Samo zastąpienie Bilicia dobrze wygląda wizerunkowo.
Szefowie “Portowców” z pewnością byli zaskoczeni odejściem Gustafssona, ale mieli stworzony grunt pod dalsze funkcjonowanie. Nowym trenerem został dotychczasowy asystent Szweda, Robert Kolendowicz. Zaczął on od przekonującej wygranej z Widzewem. Gorzej poszło mu w ostatniej kolejce, bo szczecinianie zasłużenie polegli w Poznaniu.
– Ludzie w Pogoni przyjęli ten wybór z respektem, rozstaliśmy się w dobrych relacjach. Jens miał w kontrakcie klauzulę odejścia, to on decydował, ale wiadomo, że można odejść w lepszy lub gorszy sposób. Formalnie Jens sam wykupił swój kontrakt w Szczecinie – podsumowuje Filip Leśniewski.
***
Z naszej perspektywy wydaje się, że żadna strona nie musi być tu stratna. Gustafsson podpisał kontrakt życia, a jeśli coś mu w Arabii nie wyjdzie, na rynku europejskim nadal będzie miał czego szukać. A prawda jest taka, że najbliższe perspektywy dla Pogoni są co najwyżej średnie, wyniki mogą być gorsze niż rok czy dwa lata temu, co przy utrzymującym się rozgoryczeniu po finiszu poprzedniego sezonu mogłoby doprowadzić do tego, że za jakiś czas notowania Gustafssona by spadły. Pogoń wprowadziła wariant oszczędnościowy i może rozwinąć obiecującego trenera, który doskonale zna klub i jego realia. Na koniec może okazać się, że każdy będzie zadowolony.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Bulterier bez twarzy Gattuso. Mateusz Kowalczyk w reprezentacji Polski
- Świetny na boisku, barwny poza nim. Szczęsny: cytaty, anegdoty, historie
- Faza ligowa europejskich pucharów. Jak to będzie wyglądało w praniu?
- Święty pilaw i skład z kartki właściciela. Przemysław Banaszak opowiada o Uzbekistanie
- Trela: Sentymenty na bok. Dawid Szulczek w Chorzowie: czy ten ruch ma sens?
Fot. archiwum Filipa Leśniewskiego