Reklama

Deadline day po polsku – Pich, Gajos i drobne porządki

redakcja

Autor:redakcja

01 września 2015, 10:13 • 3 min czytania 0 komentarzy

Deadline day – najbardziej emocjonujące momenty okienka transferowego. Harry Redknapp udziela tradycyjnego wywiadu w samochodzie, Chicharito ląduje w Leverkusen, Błaszczykowski w Fiorentinie, Hernanes w Juventusie, Real siłuje się z Manchestem o De Geę, a Wilczek dowiaduje się o nowym konkurencie, Marco Borriello. Co natomiast słychać na naszym rodzimym rynku? Kibice Lecha fetują transfer Gajosa (analiza TUTAJ), fani Legii płaczą za lewym obrońcą, a Lechia wywraca do góry nogami całą drugą linię. A co w pozostałych klubach?

Deadline day po polsku – Pich, Gajos i drobne porządki

News numer jeden to oczywiście odejście Roberta Picha do Kaiserslautern. Śląsk pozbywa się swojego najbardziej wartościowego piłkarza za bezcen, czyli ok. 300 tysięcy euro. To informacja dość przykra, bo choć Słowak jest zawodnikiem chimerycznym, to jednak od dłuższego czasu jego grę oglądało się z niekłamaną przyjemnością. Tylko w poprzednim sezonie walnął 10 goli, dokładając 4 asysty, a w bieżących rozgrywkach trafił do siatki już 3 razy. Tadeusz Pawłowski nie ma na ławce zmiennika, który mógłby chociaż wiązać buty Pichowi, więc nie zdziwimy się, jeżeli odejście Słowaka będzie jeszcze mocniej odczuwalne niż wyprowadzka Marco Paixao.

Sporo działo się też w Koronie. Kieleccy działacze dzięki naszej pomocy (więcej TUTAJ) wreszcie zapoznali się ze znaczeniem słowa „wypożyczenie” i na moment ruszyli się z miejsc. Przede wszystkim przyklepano następstwo Piotra Malarczyka, w którego buty wejdzie Maciej Wilusz (naprawdę był gorszy od Kadara?!). Ostry bój o skrzydło stoczy natomiast z Zającem i Sierpiną zapomniany Bartłomiej Pawłowski, który już był w Bielsku, już witał się z Kubickim, ale koniec końców nakazano mu wrócić do Gdańska, by tuż przed zamknięciem okienka trzasnąć mu przed twarzą drzwiami. Kariera Bartłomieja to jedna z większych zagadek polskiej piłki w ostatniej dekadzie. Jeżeli były skrzydłowy Malagi nie przebije się w tak wąskiej kadrowo Koronie – można się będzie pokusić o stwierdzenie, że był najgorszym zawodnikiem w historii Malagi.

Odbudować ma się także Adam Dźwigała, czyli człowiek mogący grać na 348 pozycjach, ale koniec końców nie grający na żadnej. „Dźwigu” ma dopiero 19 lat, ale w Ekstraklasie zadebiutował niemal trzy lata temu, zdołał obskoczyć trzy kluby Ekstraklasy, testy w Serie B, ale jak dotąd nigdzie dłużej nie utrzymał się w jedenastce, o co teraz spróbuje powalczyć w Górniku Zabrze. Pytanie tylko, na jakiej, a raczej na ilu pozycjach widzi go Leszek Ojrzyński. Obok Dźwigały z Lechią pożegnał się też Nikola Leković, którego wysłano na wypożyczenie do Partizana Belgrad.

Ekstraklasa wypluła natomiast kilka nazwisk, o których chyba warto już zapomnieć. Na hiszpańskim śmietniku wylądował Armiche Ortega (wcześniej znaleźli się tam Ruben Jurado i Carles Martinez), w Zawiszy zameldował się Sylwester Patejuk, a w Zagłębiu Sosnowiec – Adrian Paluchowski. Pogoń rozwiązała zaś kontrakty z Julienem Tadrowskim, Mateuszem Wilkiem i Kamilem Zielińskim, ale to piłkarze tak anonimowi, że chyba nawet nie rozpoznaliby sami siebie w lustrze.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...