Poznajecie? To Anthony Martial, napastnik i skrzydłowy Monaco. Nieźle grał w zeszłym sezonie w Lidze Mistrzów, zwłaszcza przeciwko Arsenalowi. Poza tym to młody, 20-letni piłkarz. Ze sporym potencjałem, ale zarówno do osiągnięcia czegoś wielkiego, jak i kompletnej klapy. Większość skautów zagranicznych drużyn powiedziałoby: “czekam”. I dało sobie rok na kolejne obserwacje. Ale United czekać nie chcieli i chcą na niego wydać niewiele mniej, niż Arsenal wydał kiedyś na Mesuta Ozila. A niektóre źródła mówią, że kwota transferowa to 60 milionów euro plus 20 milionów w bonusach za sukcesy sportowe. Na te jednak, patrząc po grze Manchesteru, chyba się jednak nie zanosi.
Była 76. minuta niedzielnego meczu ze Swansea, wynik w plecy, więc Manchester atakował. Przynajmniej próbował. Louis van Gaal postanowił pomóc zespołowi – wprowadził Marouana Fellainiego, wystawił go na szpicy, żeby drużyna mogła kierować na niego długie piłki. Tymczasem głęboko na ławce schowany był z kolei Javier Hernandez – może nie dziewiątka klasy światowej, ale lis pola karnego co się zowie. United nie mają napastnika, ale większym absurdem wydaje się transfer takiego, który ma dopiero 20 lat i oczekiwanie wielkiego dorobku.
O tym, że United grają słabo, stwarzają mało sytuacji i do tego rzadko je wykorzystują mówi się, przynajmniej w Premier League, od samego początku sezonu. Jeszcze przed meczem ze Swansea statystyka goli była mało imponująca – trzy mecze, dwie bramki. Dwa zwycięstwa lekko uspokajały sytuację, trochę optymizmu dodało zmiecenie Club Brugge w eliminacjach do Ligi Mistrzów, ale gołym okiem było widać, że w drużynie Van Gaala coś trzeszczy. Że wystarczy trochę mocniejszy, bardziej wymagający rywal, by uwidocznić kłopoty zespołu.
Wystarczyła mocna, lecz ciągle nie najmocniejsza Swansea ze swoją zmianą ustawienia w drugiej połowie, dwiema szybkimi bramkami odpowiadającymi na trafienie Juana Maty i Ashleyem Williamsem z tyłu, który dwukrotnie dogonił Wayne’a Rooneya i wybił mu piłkę spod nóg zanim ten jeszcze pomyślał o strzale. I w ślad za tym wiele mówiącym występem w angielskich mediach pojawiła się litania błędów, problemów i kłopotów Manchesteru.
Po pierwsze, co zauważył Gary Neville zaraz po zakończeniu spotkania – United grają zawsze tak, jakby prowadzili 3-0. Wciąż podają, nie chcą dryblować, nie strzelają. Gdy piłka trafia do skrzydłowych bądź napastnika, nie ma ciągu na bramkę, jest tylko ciągła gra wszerz boiska. Kontrolują posiadanie piłki, ale nie dominują nad rywalem. – Ale nie chcę uwierzyć, że Van Gaal mówi to piłkarzom w szatni – podsumował. Może dlatego po meczu holenderski trener był tak zdenerwowany.
Louis Van Gaal pulling the best face in the history of mankind after losing to Swansea. #MUFC pic.twitter.com/ipS4W0og3X
— Paddy Power (@paddypower) sierpień 31, 2015
Po drugie, pojawiły się błędy w defensywie. A po trzecie, zawiódł bramkarz Sergio Romero. Argentyńczyk miewa mecze znakomite, ale nie bez przyczyny nigdy w wielkim klubie miejsca nie zagrzał. Ze Swansea zawalił drugą bramkę, czego, jak zauważa Neville, David De Gea pewnie by nie zrobił. Co chyba jednak najgorsze, problemy United są typowe dla drużyn Premier League. Klub wydał mnóstwo pieniędzy w okienku transferowym, a wciąż jest drużyną, która może walczyć najwyżej o trzecie miejsce w lidze.
I problemom chce zaradzić jak na klub z Premier League przystało – absurdalnie. A dokładniej wydając 50 mln euro (a niektóre źródła mówią o transakcji 60+20 mln euro) na 20-letniego napastnika Monaco Anthony’ego Martiala – piłkarza utalentowanego, z potencjałem, porównywanego z Thierrym Henrym, ale nic poza tym. To wciąż nieskończony produkt, który może pójść w niemal każdą stronę.
So it’s all about future projections & pricing of potential. Could be worth 10 million in a year, could be worth 80 million… (7/7)
— Tor-Kristian Karlsen (@karlsentk) sierpień 31, 2015
United zamierza rozbić bank nie dla piłkarza, po którym można by było spodziewać się kilkunastu, kilkudziesięciu bramek. United chce wydać rekordowe niemal pieniądze na piłkarza, który w tym sezonie nie oddał ani jednego celnego strzału. Który nie ma na koncie mistrzostwa Francji, nawet małego pucharu. Który dopiero rozpoczyna karierę i wciąż więcej wokół niego jest znaków zapytania niż kropek.
Anglicy w tym okienku transferowym przeprowadzili już kilka absurdalnych transferów. Może i potrzebnych drużynie, ale szalonych finansowo. 75 mln euro za Kevina de Bruyne’a, 67 za Raheema Sterlinga – to były wydatki Manchesteru City. Teraz United idą tą samą drogą. Jeszcze niedawno Mesut Ozil, jeden z najlepszych rozgrywających na świecie, kosztował Arsenal 57 milionów euro i to już wtedy, dwa lata temu, było kwotą niesamowitą. Dziś takie pieniądze idą za zawodników, którzy nie wytarli jeszcze mleka spod nosa.
Końca nie widać, bo ceny za prawa do pokazywania Premier League wciąż rosną, a więc większe będą też wydatki, zagraniczne kluby będą żądać jeszcze więcej wyczuwając pieniądze. A gdy jakiś klub podpisywać będzie lukratywne umowy sponsorskie, to hamulców nie będzie. A przecież United niedawno podpisali dwie całkiem spore – 75 milionów funtów rocznie od adidasa i 50 milionów od Chevroleta. Wydawać więc można niemal w nieskończoność.
JS