Reklama

Basior, a nie pipolok

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

13 grudnia 2023, 15:17 • 5 min czytania 31 komentarzy

Uwielbiał podkreślać swoją witalność. Przestrzegał wszystkich, że “jak już osiągną jego lata, będą o kiju srać chodzić”. Samemu długo cieszył się dobrym zdrowiem, choć wielkie gabaryty (to stąd ksywka „Baryła”) trochę utrudniały mu swobodne poruszanie się. „Włos siwy, ale dupcia jeszcze chodzi”, żartował o sobie. Powiedzonko straciło na aktualności. Dupcia już nie chodzi. Wojciech Łazarek zmarł w wieku 86 lat.

Basior, a nie pipolok

Spotkałem się z Wojciechem Łazarkiem w 2016 roku na gdańskim Wrzeszczu, z czego powstał jeden z najbarwniejszych wywiadów w historii Weszło. Po kilku dniach, gdy gotowy tekst leżał na skrzynce mailowej byłego selekcjonera, ten zadzwonił do mnie i zakomunikował do słuchawki: – Bujaj się, naleśniku.

– Proszę? – odparłem ze zdziwieniem.
– Bujaj się, naleśniku. Tak pan napisze. Będzie brzmiało lepiej. Napisał pan samo „bujaj się”. Chcę dodać „naleśnika”.

To była jedna z dziwniejszych autoryzacji, jakie miałem okazję przeprowadzać. Dziennikarze przeklinają moment, w którym bohaterowie wywiadów zaczynają pracować nad tekstem, bo zwykle kreślą lub zmieniają sens swoich wypowiedzi. Ale autoryzacja Łazarka była kompletnie inna. Dzwonił jeszcze kilka razy. Ubarwiał zdania, które i bez tego były już bardzo barwne. Był dumny z hasełka “ura bura ciocia Agata”, cokolwiek ono oznacza. Proponował poprawki i pytał, co lepiej brzmi. A ja dopisywałem: „bujaj się, naleśniku” i tym podobne.

To w ogóle była część kapitalnej anegdoty. Łazarek opowiadał o pracy zagranicą, bo życiorys miał całkiem bogaty: szwedzki Trelleborgs FF, izraelski Hapoel Kefar Sawa, egipski Al-Masry SC, saudyjski Ettifaq FC, reprezentacja Sudanu (swoją drogą to komiczna sekwencja: jeszcze w 2004 roku prowadził kadrę afrykańskiego kraju, by w 2005 roku trenować Narew Ostrołęka). Wiele widział, wiele przeżył, wiele anegdot trzymał w głowie. Zatrzymał się przy Egipcie, w którym posiadanie wielu żon było w tamtych czasach legalne i powszechne. Łazarek opowiadał:

Reklama

– Poszliśmy raz w Egipcie na malucha, a w takim upale to – wie pan – kielicha wypić i już jest telefon w głowie. Strzelamy z prezesem misia, robimy buzi-buzi, on rozanielony krzyczy:

– Wojto, Wojto!

Ja się zapomniałem i zrobiłem też buzi-buzi do jego żony. Chryste Panie… Wszyscy nagle tam od nas pouciekali. Zhańbiłem mu żonę! Nijak nie dało się ich przeprosić. Tłumaczyliśmy, że u nas to jest przyjęte za normalne, ale nie dało się go przegadać. Żona zhańbiona i koniec. Nie mogłem tego zrozumieć. W końcu nie wytrzymałem i powiedziałem mu:

– Masz jeszcze trzy, więc się bujaj naleśniku i nie pierdol.

Niemiło było już jednak do samego końca mojej pracy w Egipcie.

Mistrz bon-motów. Tak zostanie zapamiętany. Jako gawędziarz, autor nieśmiertelnych haseł, posiadacz najbarwniejszego języka w historii polskiej piłki. Nikt inny nie potrafiłby porównać pracy trenera do „całowania tygrysa w dupę” (twierdził, że „przyjemność żadna, a ryzyko duże”) i „robienia słonia” (bo „dużo kurzu, szumu, a efekt za dwa lata”). Nikt inny nie powiedziałby o meczu, że wyglądał jak „pojedynek gołej dupy z batem”. Nikt nie instruowałby piłkarzy, że „trzeba być basiorem, a nie pipolokiem”. Nikt nie mówiłby o reprezentacji Wójcika, że do drużyny jego samego ma się jak „gówno do twarożku”.

Reklama

Zobaczcie, ile łazarkowszczyzny było tylko w tym wywiadzie z 2016 roku.

– Nie ma takiej twierdzy, której nie zdobyłby osioł z workiem złota na szyi
– Gdy pojawi się u chłopaka zaczyn do wyniku sportowego, od razu jest przy nim tylu specjalistów, że głowa pęka jak w reklamie u Goździkowej. Taki chłopak zaczyna mieć od razu wrzody pod pachami…
– Do piłkarzy w przerwie meczu: – Żeby nas tu nie obesrali po pachy, proszę was.
– Ura bura ciota Agata.
Do piłkarzy, którzy „dziabią w pokojach”: – Czy pogięło? Końskie łby, czy was pojebało?!
Do młodego zawodnika: – Słuchaj, bąblu. Widzę u ciebie duże możliwości.
– Przychodzi 60. minuta i trzeba odbierać telefon z wątroby.
– Jesteś piękny lolo jak wygrywasz, normalnie jesteś ćwok.
– Czasem widziałem, w jakiej formie przychodzą piłkarze w poniedziałek. Zez w oczach, twarz jak suszona szprota…
– Nie jestem grzybem wyrosłym w jedną noc i rano nie uschnę
– Trener nafaszerowany nadzieją wmawiał sobie, że może uda się po stałych fragmentach, skoro skaczą jak pawiany do bananów.
– Jak piłkarz po meczu wychla choćby stówę i piwsko, to osłabiony organizm ma taką śmigę, że leci jak na pas startowy.

A to tylko jedna rozmowa.

Łazarek był pięknym lolo, co do tego nie ma wątpliwości. Chełpił się opowieściami. Uwielbiał przedstawiać je swoim językiem. Przemyśliwał każde słowo. Cedził je niezwykle powoli, szukając w głowie najlepszych puent i najlepszych porównań. Głównie z tego powodu nigdy nie został wziętym ekspertem telewizyjnym. Gdy kończył zdanie, ktoś inny w tym czasie zaczynał już piąte. Gdyby był zapraszany w roli eksperta, to przecież, jestem pewien, jego język wbiłby się na stałe do polskiego mainstreamu. Wyobrażacie sobie program po wygranym przez Manchester City finale Ligi Mistrzów, w którym Łazarek rzuca o Guardioli, że „nie ma takiej twierdzy, której nie zdobyłby osioł z workiem złota na szyi”?

On podobne hasła generował co minutę. Gdy spotkaliśmy Łazarka dwa lata temu na wyborach w PZPN, mówił nam, że nowy prezes powinien spotkać się z troską i sympatią, bo „sam może co najwyżej kupę zrobić”. On sam, jeszcze przed osiemdziesiątką, marzył o powrocie do zawodu. Przyniósł ze sobą na wywiad teczkę z ofertą pracy w jednej z afrykańskich reprezentacji, którą miał dostać całkiem niedawno. Pokazywał palcem proponowaną pensję, która opiewała na kilkadziesiąt tysięcy dolarów miesięcznie. Odrzucił ją, bo opiekował się poważnie chorą małżonką. Ale jednocześnie palił się do pracy, narzekając przy tym, że polska piłka nie chce korzystać z wiedzy doświadczonych trenerów. Czy powinna? Nie wiem. Ja sam żałuję głównie tego, że polska piłka nie skorzystała nie tyle z trenerskiego fachu Łazarka, co z jego niebywale barwnego języka. Jego teksty, styl i humor pozostaną nieśmiertelne. 

Panie Łazarek, byłeś pan basior, a nie pipolok.

Byłeś pan lolo, a nie ćwok.

Byłeś pan ura bura ciocia Agata.

Kimkolwiek była ciocia Agata, tego już nigdy się nie dowiemy.

CZYTAJ WIĘCEJ O WOJCIECHU ŁAZARKU: 

Fot. Wojciech Figurski / 400mm.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Kontuzja za kontuzją. Kolejny zawodnik Manchesteru City z urazem

Bartosz Lodko
0
Kontuzja za kontuzją. Kolejny zawodnik Manchesteru City z urazem

Piłka nożna

Anglia

Kontuzja za kontuzją. Kolejny zawodnik Manchesteru City z urazem

Bartosz Lodko
0
Kontuzja za kontuzją. Kolejny zawodnik Manchesteru City z urazem

Komentarze

31 komentarzy

Loading...