Rok 2040. Polska. LKS Tajfun Ostrów Lubelski zostaje mistrzem kraju w piłce nożnej, a Michał Matczak wygrywa wybory prezydenckie. Wizja tak dziko postrzelonego scenariusza wcale niedalekiej przyszłości powstała w rzeczywistości. Tam, gdzie króluje powiedzenie „against modern football”, a sławny raper z wielomilionową widownią wbija w klimat B-klasowej kopaniny.
Ostrów Lubelski. Czterdzieści kilometrów od Lublina, dwadzieścia pięć kilometrów od Łęcznej, dwadzieścia kilometrów od Lubartowa. Dwa tysiące mieszkańców, jedno z najmniej gęsto zaludnionych miast w kraju. Zabytkowe drewniane domy, zaplątana późnobarokowa kapliczka, blisko jeziorka, nieopodal lasy. Spokój, cisza. I tumult, gdy kopać piłkę w lokalnym Tajfunie przyjeżdża Mata.
Adidas na śledziku
15 grudnia. Po rundzie jesiennej LKS Tajfun Ostrów Lubelski zimuje w środku tabeli B-klasowej grupy Lublin III. Wygrał z Kadetem Lisów, Legionem Tomaszowice, KS-em Ciecierzyn, GKS-em Abramów. Zremisował z GKS-em Niedźwiada. Przegrał z Wodnikiem Uścimów, Zawiszą Garbów, Czarnymi Pliszczyn i KS-em Serniki. Brzmi po polsku, przaśnie, swojsko, piłkarsko.
„Śledzik” po sezonie. Klubowa wigilia. Wjeżdża wołowo-kurczakowy kebab. Piłkarze Tajfuna w nastroju świątecznym. Słyszeli, że czeka ich niespodzianka, którą specjalnie dla nich przygotował ich drużynowy kumpel Michał Matczak ze swoją ekipą koncertową GOMBAO 33. Chwilę później Mata zaopatrza cały zespół w customizowane zestawy treningowe przygotowane przez markę Adidas, której jakiś czas temu został oficjalnym polskim ambasadorem.
Opowiada Rafał Marzęda, czynny piłkarz i członek zarządu Tajfuna Ostrów Lubelski: – Do tej pory spotykamy się z chłopakami z zarządu klubu i mamy takie: „kurczę, co tu się wydarzyło?!”. Trochę czasu już minęło, a dalej to nie jest dla nas normalne, wciąż traktujemy to jak jedno wielkie wydarzenie. Tajfun ma małą szatnię. Zawsze po meczach siadaliśmy w niej wszyscy razem. Teraz wraz z nami bez żadnej pompki i napinki siada sobie Mata, który notabene zachowuje się jak zwykły kumpel z drużyny, a nie żaden gwiazdor. Coś niezwykłego, człowiek nie potrafi sobie nawet wyobrazić nierzeczywistości tej sytuacji. Michał wszedł do zespołu jak normalny chłopak. Angażuje się w sprawy. Możemy z nim podyskutować. Jest w tym klubie. Zawsze było w Tajfunie wesoło, ale jak jeszcze doszedł Mata i jego ekipa, która wpada po meczach, to czuje się człowiek wyróżniony, nie powiem.
Gadaliśmy ostatnio, jaki polski zawodnik musiałby zagrać w barwach Tajfuna, żeby wywołać taki szum w całej Polsce. I doszliśmy do wniosku, że chyba tylko przyjście Roberta Lewandowskiego mogłoby zrównać się poziomem masowości tego zainteresowania naszym klubem. Mata budzi olbrzymie emocje. Jest chyba aktualnie najpopularniejszym muzykiem i artystą w kraju. Nawet w najśmielszych snach nie mogliśmy wyobrazić sobie, że będziemy dzielić jedną szatnię w Ostrowie Lubelskim. Niespodzianka za niespodzianką.
Rap sławi futbol
Te światy się przenikają. Rap miesza się z futbolem, a futbol miesza się z rapem. Futbol jest tematem rozmów raperów, a rap zapuszcza się w każdej szatni. Raperzy połykają mecze, a piłkarze zjawiają się na koncertach. Raperzy kumplują się z piłkarzami, a piłkarze kumplują się z raperami. Raperzy noszą się jak piłkarze, piłkarze noszą się jak raperzy. Czasami można nawet odnieść wrażenie, że niektórzy raperzy są niespełnionymi piłkarzami, a niektórzy piłkarze niespełnionymi raperami.
Piłka nożna to jeden z głównych rytmów i tematów współczesnych nawijek raperskich obok tych wszystkich klasycznych worków z kasą i puchnących kont bankowych, drogich ciuchów i wypasionych aut, fałszywych lasek i ukochanych kobiet, judaszowych kumpli i prawdziwych braci, krętych dróg do sukcesu i rad dla młodszych adeptów gry, tych wszelkiego rodzaju tekściarskich namiętności i wstrętów.
Taco Hemingway buja się w koszulce ulubionego Tottenhamu. Nawija o Dele Allim i Mauricio Pochettino, o Arsenie Wengerze i Dannym Welbecku, o „Wiśle, no i Widzewie, o Lechu, no i o Lechii, Cracovii, PZPN-ie”. Wylicza: „okulary, dresy, czapa, jestem Tony Pulis”. Wrzuca: „moja dziewczyna totalnie Giselle, twoja to raczej John Arne Riise”.
Quebonafide to miłośnik Arsenalu. Przez jego kawałki przewinęli się Gabor Kiraly, Fernando Torres czy Romelu Lukaku. Jest autorów wersów typu: „to jak GKS Katowice, bo miałem Szalę po swojej stronie”, „nie mogę się odsłonić podczas gierki jak Jakub Kosecki” i „mnie nie zmienisz na Bereszyńskiego”. I całkiem zgrabnego: „Mucha nie siada, to nie Everton”
Godzinami o sporcie gadać można też z Eldo. Dużo jest w jego wersach nostalgii za murawą. Choćby w „Dzieciństwie”, hołdzie dla dekady pomiędzy 1985 a 1995 rokiem, wychodzi od opowieści o Diego Maradonie. Jakub Błaszczykowski też chyba całkiem nieprzypadkowo zachwycał się kawałkiem „Nie pytaj o nią”.
O piłce nożnej rapują też inni. OSTR, Kazik Staszewski, Dwa Sławy, Proceente, Filipek, Jan Rapowanie, Janusz Walczuk, Mezo i Duże Pe. Młodzi i starzy. Old school. New school. Raperzy. I pół-raperzy. Można wymieniać, wyszukiwać, wyłuskiwać, kminić i przekminiać, ale bez wątpienia te światy się przenikają, futbol stanowi pożywkę dla tekściarzy w tej branży.
Zrobić dookoła świata
W swoich tekstach z dobrodziejstwa mnogości dosyć naturalnie nasuwających się futbolowych grepsów i piłkarskich metafor chętnie korzysta również Mata. Porażkę Legii kwituje: „nie ma tu LM, ale są LM’ki”. W „Klubowych” całą historię o moralnym upadku „szmatek, które tam gdzie są ich nogi zakładają siatki” i erotycznych podbojach napalonych zagranicznych studentów opowiada za pomocą wersów typu:
„Do pary się dobrali na międzynarodowy sparing
Kermit Erasmus versus napalony paszczur
I Lopez Carlitos z randomową cipą, Alicante, Żyrardów
Bo są tacy gracze co o niebo lepiej spisują się podczas wyjazdów”
Albo:
„Ona jak UEFA, bo Say No To Racism
No, a on jak żyleta, no bo ją tu pieprzy, heh”
W „Bibliotece Trap” informuje, że lubi kopać na Agrykoli i Fabrycznej. W „Żółtych flamastrach i grubych katechetkach” wspomina o planie lekcji z Lionelem Messim. W „Patoreakcji” pojawiają się dziennikarz Przemysław Rudzki, Jose Mourinho, Zlatan Ibrahimović i Mark Noble z West Hamu. No i słynna już puenta: „i dopiero wtedy pokażę wam wszystkim jak możecie zrobić dookoła świata”.
Mata pod sklepem
Dwa studyjne albumy Maty sprzedały się w setkach tysięcy sztuk i zyskały status diamentowych płyt. Był pierwszym polskim muzykiem, którego kawałek znalazł się w zestawieniu dwustu najpopularniejszych piosenek na rynku światowym poza Stanami Zjednoczonymi na liście Billboard Global. Na jego kultowy występ na Bemowie przyszło ponad czterdzieści tysięcy osób.
W Polsce kojarzą go niemal wszyscy. Toczą się wokół niego najróżniejsze dyskusje muzyczne, społeczne i socjologiczne na właściwie wszystkie najważniejsze tematy narodowej debaty publicznej. Osiągnął sławę, która urosła do jakichś absurdalnie gargantuicznych rozmiarów.
Jedni go kochają.
Inni go nie znoszą.
Tych pierwszych jest znacznie więcej. Mata jeździ więc po kraju i koncertuje dla mas. We wrześniu wpadł do Lublina. Rapował na błoniach Areny Lublin. Po wszystkim pojechał pogrillować do niedalekiego Ostrowa Lubelskiego, skąd pochodzi jego producent i przyjaciel Pedro.
Wspomina Rafał Marzęda, czynny piłkarz i członek zarządu Tajfuna Ostrów Lubelski: – Pewnego dnia na naszą facebookową zarządową grupkę ktoś wrzucił filmik, że u nas pod sklepem Michał Matczak pozdrawia wszystkich z LKS-u Tajfun Ostrów Lubelski. Patrzymy i nie wierzymy własnym oczom: „o, kurczę”. Mata w Ostrowie Lubelskim, pod Lewiatanem, w którym przed niemal każdym meczem kupujemy zgrzewki wody. Co tu się, u licha, dzieje? Dowiedzieliśmy się, że Michał chce pokopać na orliku. Ktoś też z kimś pogadał i zaprosiliśmy go na trening. Pomyślałem, że fajnym gestem będzie wręczenie mu spersonalizowanej koszulki Tajfuna. Głowiliśmy się, jaki wybrać numer, mieliśmy parę pomysłów, ostatecznie padło na bardzo aktualne 2040. Zaprzyjaźniona firma wyprodukowała t-shirt z ksywką „Mata”.
Wiedzieliście, że Mata pojawi się na treningu?
Widzieliśmy go na orliku, ale nie znaliśmy go na tyle, żeby mieć stuprocentową pewność jego obecności na treningu Tajfuna, bo to taka postać, że może mieć mnóstwo różnych innych planów czy zobowiązań. Zależało nam jednak przede wszystkim na podrzuceniu mu tej koszulki Tajfuna, póki był w Ostrowie Lubelskim. Ostatecznie sytuacja wyglądała tak, że nie tylko przyszedł na trening, nie tylko oficjalnie wręczyliśmy mu t-shirt, ale też zrobił sobie to słynne już zdjęcie z naszym kierownikiem.
Ta fota to definicja polskiego folkloru w wydaniu niższych lig piłkarskich. Słynny raper – zamglone oczy, uśmiech przyklejony do twarzy, brązowa bluza, jasny polar, ciemne dresy, białe buty – trzyma koszulkę Tajfuna. Starszy kierownik – siwe włosy, koszulka pola, żołnierska kurteczka, granatowe dżinsy, telefon w ręku – obejmuje nowego „honorowego piłkarza”. Gotowy materiał na hit internetu.
Piłkarz Michał Matczak
Rafał Marzęda, który prowadzi też media społecznościowe Tajfuna, wie, że ta historia jest nieźle popaprana: – Kiedy wrzucałem tę fotkę, napisałem, że Michał Matczak został naszym honorowym zawodnikiem w bardzo umownym sensie pojęcia „honorowy zawodnik”. Nie, że ma z nami jakiś wielki związek, że popisał oficjalny kontrakt, że będzie z nami grał czy cokolwiek w tym stylu, po prostu honorowy zawodnik to honorowy zawodnik. Ale, jak to już bywa, informacja poszła grubo w internet. Ludzie zaczęli lajkować, serduszkować, komentować, udostępniać. Cała sytuacja zmieniła swój charakter – Mata jako prezes Tajfuna, Mata jako trener Tajfuna, Mata jako piłkarz Tajfuna. Festiwal plotek.
Obawialiśmy się, że to wszystko trochę wymknęło się spod kontroli i poszło ciut za daleko. W tym czasie Mata miał grać koncert w Rzeszowie. Stwierdziliśmy, że skontaktujemy się z jego środowiskiem. Spytaliśmy, czy nie jest zły na te wszystkie dziwne historyjki wokół tego jednego zdjęcia z koszulką Tajfuna. Dostaliśmy informację zwrotną, żebyśmy przygotowali bodajże dwanaście t-shirtów Tajfuna dla całej jego ekipy, bo Mata chce podpisać z nami kontrakt na scenie. Od tamtej pory nie wiemy, co się dzieje, jakieś totalne szaleństwo.
Co konkretnie zdarzyło się w Rzeszowie?
Mieliśmy przygotowaną deklarację zobowiązującą zawodnika do występów w barwach naszego klubu w trwającym sezonie ligowym. Imię: Michał. Nazwisko: Matczak. Klub: Tajfun Ostrów Lubelski. Wzięliśmy koszulki i przyjechaliśmy do Rzeszowa. Zostaliśmy kapitalnie ugoszczeni. Spotkaliśmy się przed koncertem. Poznaliśmy scenariusz występu. Dostaliśmy wejściówki na scenę. Impreza była fajna. Mata podpisał „umowę”.
Stało się to 10 września 2022 roku. Mata w kapturze i w kominiarce, ma też piłkarskie korki, getry i krótkie spodenki. Krzyczy do rozkochanej i rozbujanej publiczności przez mikrofon: – Ale zaraz to będzie prawda, bo właśnie podpisuję mój pierwszy kontrakt piłkarski. Zróbcie jakiś hałas, haha.
Odwraca się tyłem do publiczności.
Na scenie czeka już brygada z Tajfuna.
Mata bierze długopis do ręki, składa parafkę i dodaje: – Słuchajcie, to jedno z moich największych marzeń!
Mata strzela gola
Następnego dnia Mata przyjeżdża na mecz Tajfuna w roli kibica. Debiutuje dwa tygodnie później. Mecz z KS-em Ciecierzyn. Wchodzi na boisko w 81. minucie. Sto dwadzieścia sekund później Tajfun wypracowuje rzut karny. Mata dostaje piłkę do rąk, stawia ją na jedenastym metrze, strzela po ziemi, bramkarz wyczuwa jego intencje, ale futbolówka ląduje w siatce. Wygrana 3:1.
Rafał Marzęda: – Myśleliśmy, że po prostu chce sobie pokopać piłkę. Ale on wszedł na murawę, miał może jeden kontakt z piłką, a potem od razu strzelił gola. Podszedł do tego karnego i pewnie go wykorzystał, a to nie było takie oczywiste, bo nawet nasz etatowy wykonawca jedenastek miał wcześniej niemałe problemy ze strzałami z wapna.
Potem zagrał jeszcze dwa razy. W Garbowie przyszło na niego siedemset osób. Tajfun przegrał, a fotografowie uchwycili smętnie skrzywioną twarz Matczaka przy jednym z rzutów wolnych wykonywanych przez jednego z piłkarzy lokalnego Zawiszy. Ze starcia z Czarnymi Piliszczyn zachowało się zaś zdjęcie, na którym Jacek Oleszczuk, trener Tajfuna od osiemnastu lat i piłkarz Górnika Łęczna w latach dziewięćdziesiątych, tłumaczy coś Macie na tle rozkopanej murawy, pomalowanego na zielono płotu i plandekowych reklam. „Against modern football” w najczystszym wydaniu.
Rafał Marzęda: – Raz po zakończonym meczu do naszej szatni wbił sędzia, żeby zrobić sobie fotkę z Matą. Wszyscy chodzą i pytają, czy „będzie Michał na meczu?”, a my odpowiadamy, że Michał jest na każdym meczu, bo nasz bramkarz też ma na imię Michał, taki żarcik szatniowy, tak wkręcamy ciekawskich. Wiadomo, że jeśli Mata pojawia się na ławce czy na murawie, to zainteresowanie rośnie w sposób nieprawdopodobny. Wcześniej tylu kibiców na Tajfunie nie widziałem, ani na spotkaniach domowych, ani na starciach wyjazdowych.
W jednym z tych meczów wszedł w drugiej połowie i nawinął dwóch obrońców. Niewiele zabrakło, a strzeliłby swojego drugiego gola w rundzie. Wszyscy myślą, że wpuszczamy go w roli napastnika, bo to Mata, ale poziomowo naprawdę nie odstaje. Tym bardziej, że jest zupełnie bez treningów, no chyba, że ćwiczy na koncertach. Myślę, że wiosną może nam pomóc nie tylko od strony wizerunkowej.
Kto mistrzem, kto prezydentem?
Mata przekonuje, że jednym z głównych celów jego aktualnej działalności jest niesienie wsparcia dla swojego pokolenia. Średnia wieku drużyny Tajfuna nieznacznie przekracza dwadzieścia dwa lata. Zarząd klubu z Ostrowa Lubelskiego składa się z ludzi w wieku od dwudziestu czterech do dwudziestu sześciu lat. To ich zaangażowanie sprawiło, że borykająca się z szeregiem problemów organizacyjnych B-klasowa organizacja przetrwała w aktualnym kształcie.
I że sławny raper chce tu kopać piłkę.
Nie tak dawno Mata ogłosił, że zamierza wciąż udział w wyborach prezydenckich w 2040 roku. Zapowiedział, że do tego czasu wyda łącznie 33 płyty, ostatnią w 2033 roku, a następnie poświęci siedem lat na studia wyższe i praktyki zawodowe po to, żeby zdobyć ważne na tym stanowisku kompetencje. Potem przekonywał na koncertach o nieco żartobliwym charakterze tej deklaracji, ale słowo się rzekło, wielu wzięło jego deklarację całkowicie na poważnie.
Tymczasem Tajfun ma równie mocarstwowe ambicje.
W 2040 roku chce zostać mistrzem Polski.
Rafał Marzęda: – Wierzymy, że w 2040 będziemy mistrzami Polski, z taką pomocą jak ekipa Maty jest to bardziej niż możliwe. Ta cała gadka wyszła jako żart, ale myślę, że nie będzie z tym problemu… znaczy, będzie problem, ale jest to jakieś poważne wyzwanie, nie tylko chwytliwy slogan marketingowy, serio. Wiadomo, że całą naszą komunikację w social mediach prowadzimy z przymrużeniem oka i dystansem, w memicznym stylu i wydźwięku, jak na klub z B-klasy przystało. Na razie niewielki to ma związek z poważnym futbolem, ale dlaczego mielibyśmy nie stawiać sobie mistrzowskich celów na dwadzieścia lat do przodu?
Zagłosujesz na Michała Matczaka w wyborach prezydenckich w 2040 roku?
Myślę, że tak, w końcu to nasz zawodnik, więc cała społeczność Ostrowa Lubelskiego będzie go wspierać, jeśli oczywiście przekona nas poglądami i również w kwestiach politycznych będzie się wszystko pięknie zgadzało.
Czytaj więcej o związkach rapu z piłką nożną: