To był jeden z tych meczów, w których przeciwnik, jego klasa czy umiejętności, były w zasadzie nieistotne. Boisko opanowała jedna drużyna. Drużyna, która zagrała mecz niemalże perfekcyjny. Przed spotkaniem Barcelony z Getafe, Eric Abidal powiedział, że chociaż Blaugrana Pepa Guardioli była wielka, to ta Luisa Enrique jest silniejsza niż kiedykolwiek. Powiedzieć, że wyszli i wysoko wygrali, tym razem to tak, jak nie powiedzieć niczego.
Kibice zajmujący miejsca na Camp Nou myśleli, że przyszli na jeden z wielu meczów, a wychodzili, jakby właśnie obejrzeli występ najlepszej orkiestry świata. Nie krzyczeli, nie emocjonowali się. Po prostu siedzieli, oglądali i oklaskiwali. Gol, a gol, to zasadnicza różnica. Tym razem właściwie jedna bramka była piękniejsza od drugiej. Tak jak napisaliśmy na początku – przeciwnik się nie liczył. Słaby, średni czy mocny. Nieistotne. Gdyby Barcelona zagrała podobny mecz z trzecioligowcem, to wrażenia estetyczne byłyby dokładnie takie same. Dokładnie takie same, jak po wyjściu ze świetnego widowiska, które odrobinę wykraczało poza zwykłe kopanie piłki i dostarczało nieco inny rodzaj walorów estetycznych.
Takiego spotkania jak to z Getafe, Barcelona nie zagrała od naprawdę dawna. Rozjechała przeciwnika ciężarem ogromnego walca i jednocześnie gracją baletnicy. Siła ofensywna trójzębu Messi – Neymar – Suarez, była porażająca. Zresztą – to samo mówią liczby. Łącznie we wszystkich rozgrywkach zdobyli 102 bramki, stając się najlepszym tercetem w historii klubu. Pojedyncze akcje Getafe czy nawet ofiarne wybicie Claudio Bravo niemal z linii bramkowej w tym konkretnym przypadku nie mają znaczenia. Tego wieczoru liczyła się tylko Barca.
Zaczęło się w dziewiątej minucie, rzutem karnym Lionela Messiego, a’la Panenka. Potem wolej Luisa Suareza, gol po dryblingu Neymara i fenomenalne uderzenie Xaviego. Pół godziny gry i 4:0. Jeszcze przed przerwą, niemal równie piękne trafienie po świetnej akcji zaliczył Suarez, a zaraz po przerwie jeszcze jedno fantastyczne trafienie dorzucił Messi. Takiego natężenia lukrowych epitetów nie było u nas już dawno, ale ilość cukru się zgadza. Wyjątkowo. I każdy, kto obejrzy skrót będzie dokładnie tego samego zdania. Nie trzeba nawet znać się na piłce. Wystarczy rzucić okiem.