Reklama

Legia II przegrywa w Lidze Konferencji. Ciśnienie na mistrzostwo jest olbrzymie?

Wojciech Górski

02 października 2025, 23:01 • 5 min czytania 123 komentarzy

Być może Edward Iordanescu zobaczył, że Chelsea FC w zeszłym sezonie wystawiała zupełnie inny skład na Premier League, a inny na Ligę Konferencji i zakończyła go z awansem do Champions League oraz zwycięstwem we wrocławskim finale LK. Ale gdzie Chelsea, a gdzie Legia – wystawienie rezerwowego składu zakończyło się porażką 0:1 z Samsunsporem. Szkoda, bo turecka drużyna nie prezentowała dzisiaj niczego ciekawego.

Legia II przegrywa w Lidze Konferencji. Ciśnienie na mistrzostwo jest olbrzymie?

Posłanie w bój takiej jedenastki może oznaczać tylko jedno: ciśnienie na mistrzostwo Polski jest w Legii w tym sezonie olbrzymie.

Reklama

Warszawski klub mistrzostwa Polski nie zdobył już od czterech lat. Takiej passy nie miał od ponad dekady – ostatni raz dłużej na tytuł czekał między mistrzostwami w 2006 i 2013 roku. A wyrównanie pauzy takich rozmiarów zbliża się już niepokojąco szybko.

Zresztą nie tak dawno w rozmowie z Weszło na szczerość zdobył się dyrektor sportowy Legii Michał Żewłakow.

– Brak mistrzostwa Polski? To byłby wielki zawód, katastrofa – mówił w rozmowie z Pawłem Paczulem.

– Zostały zainwestowane środki… Jeśli będzie drugie miejsce, to jeszcze można powalczyć poprzez el. Ligi Mistrzów i ewentualnie trafisz do Ligi Europy. Ale jeśli w piątym sezonie z rzędu nie będzie tytułu, to by oznaczało, że coś nie funkcjonuje – dodawał.

Legia – Samsunspor. Legia II słabiutka przed przerwą…

I tak – od pierwszej minuty zgromadzeni na Łazienkowskiej kibice mogli oglądać ustawionego na prawej obronie Marco Burcha, duet Radovan Pankov i Artur Jędrzejczyk na środku obrony, środek pola złożony z tria Rafał Augustyniak – Kacper Urbański – Wojciech Urbański, a z przodu choćby Kacpra Chodynę oraz Antonio Colaka, a więc napastnika, którego pewnie w ogóle nie byłoby w klubie, gdyby nie kontuzja Jeana-Pierre’a Nsame.

No, więc najłagodniej mówiąc – do składu wdarł się element rotacji. A bardziej dosadnie: Iordanescu po prostu wystawił drugą drużynę.

To właśnie stroną ustawionego pierwszy raz w tym sezonie na prawej stronie defensywy Burcha już w 10. minucie Samsunspor przeprowadził bramkową akcję. Szwajcarski obrońca zapuścił się mocno do przodu, Jędrzejczyk przegrał pojedynek z napastnikiem i za chwilę Anthony Musaba gnał sam na bramkę Kacpra Tobiasza. Burch w pewnym momencie zrezygnował już nawet z pościgu, licząc na szybkość Augustyniaka, ale nie było to postawienie na najmocniejszego konia w stawce. I Tobiasz za chwilę musiał wyciągać piłkę z bramki.

Szybko straconego gola było szkoda tym bardziej, że turecki zespół absolutnie nie grał w tym spotkaniu niczego wielkiego. Kilkukrotnie próbował przyspieszać grę podobnie jak przy zdobytej bramce – zagrywając do napastników na ścianę, a później szukając szybkich podań za linię obrony Legii. Ale głównie oddawali piłkę gospodarzom i skupiali się na murowaniu dostępu do własnego pola karnego.

Na niekorzyść Legii – ta taktyka sprawdzała się Samsunsporowi dość dobrze. Ekipa Iordanescu częściej utrzymywała się przy piłce, ale nie miała z tego żadnego konkretnego pożytku. Chaotyczny był Wojciech Urbański, podobnie zresztą jak Chodyna, niewidoczny Colak, dość wolny i przewidywalny Augustyniak. Grając tak wolno i niedokładnie, trudno było myśleć o wyrządzeniu rywalowi krzywdy.

Dość powiedzieć, że Legia przed przerwą oddała osiem strzałów, ale tylko jeden z nich był celny (zresztą nie sprawił Okanowi Kocukowi większych problemów). A najbliżej powodzenia był Pankov, uderzając obok słupka z rzutu wolnego. Najciekawiej właściwie było, gdy przed meczem Żyletę zakryła olbrzymia oprawa, a pod koniec pierwszej połowy kibice zaintonowali Mazurka Dąbrowskiego.

… i słabiutka też po przerwie

Legia nieznacznie przebudziła się na początku drugiej części, zaliczając kilka niezłych minut – gdy w słupek znienacka trafił W. Urbański, a później po obiecującym dośrodkowaniu Vinagre’a strzałem głową obok bramki piłkę posłał Colak. Ale dobry moment trwał tylko chwilę i za chwilę to Jędrzejczyk musiał wybijać piłkę zmierzającą do bramki gospodarzy.

Iordanescu ze zmianami czekał do 62. minuty, gdy na plac gry wpuścił Juergena Elitima, Noaha Weisshaupta i Miletę Rajovicia. I niewiele brakowało, by pięć minut później ostatni z nich trafił do bramki po dośrodkowaniu Weisshaupta – lecz Duńczyk z kilku metrów przeniósł piłkę głową ponad poprzeczką.

Napastnik Legii do bramki przeciwnika trafił w końcu w 80. minucie, ale fani gospodarzy fetowali przełamanie przedwcześnie, bowiem Rajović był po zamieszaniu po rzucie rożnym na spalonym. I to z szans Legii – poza strzałem Jakuba Żewłakowa z doliczonego czasu gry – byłoby właściwie na tyle.

Stołeczny klub rezerwowym składem jako jedyny z polskich drużyn przegrywa więc w Lidze Konferencji, ewidentnie traktując odzyskanie mistrzostwa Polski jako priorytet.

Ale zerkamy w tabelę – a tam Legię widzimy dopiero na szóstym miejscu z bilansem czterech zwycięstw, trzech remisów i dwóch porażek. No cóż – postawienie wszystkiego na jedną kartę, to zawsze ryzykowna gra.

Legia Warszawa – Samsunspor 0:1 (0:1)

  • 0:1 – Musaba 10′

Chcesz grać legalnie i z bonusem? Zobacz listę legalnych bukmacherów w Polsce oraz porównaj najlepsze bonusy bukmacherskie.

CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI NA WESZŁO:

fot. 400mm.pl

123 komentarzy

Uwielbia futbol. Pod każdą postacią. Lekkość George'a Besta, cytaty Billa Shankly'ego, modele expected Goals. Emocje z Champions League, pasja "Z Podwórka na Stadion". I rzuty karne - być może w szczególności. Statystyki, cyferki, analizy, zwroty akcji, ciekawostki, ludzkie historie. Z wielką frajdą komentuje mecze Bundesligi. Za polską kadrą zjeździł kawał świata - od gorącej Dohy, przez dzikie Naddniestrze, aż po ulewne Torshavn. Korespondent na MŚ 2022 i Euro 2024. Głodny piłki. Zawsze i wszędzie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Konferencji

Reklama
Reklama