Reklama

Złota Piłka: pustka po erze kosmitów. Poczucie niedosytu w miejscu zachwytu

Wojciech Górski

22 września 2025, 14:06 • 4 min czytania 24 komentarzy

Cristiano Ronaldo i Leo Messi zawiesili poprzeczkę tak wysoko, że dziś każdy kandydat do Złotej Piłki budzi raczej dyskusje niż zachwyt. Nie dlatego, że nie był wybitny, ale dlatego, że po epoce kosmitów trudno nam się podniecać zwykłymi śmiertelnikami. Gdy nagrodę ma dostać ktoś inny, zamiast euforii pojawia się raczej pytanie: czy to naprawdę wystarczyło?

Złota Piłka: pustka po erze kosmitów. Poczucie niedosytu w miejscu zachwytu

Przez kilkanaście lat futbol trwał na dwóch płaszczyznach. Na jednej rywalizowali zwykli śmiertelnicy. Na drugiej – toczył się pojedynek Cristiano Ronaldo z Leo Messim. Przez dekadę Złota Piłka była nie tyle nagrodą za najlepszy sezon, co konkursem rekordów tych dwóch galaktycznych bytów. Messi albo Ronaldo, Ronaldo albo Messi – reszta mogła co najwyżej zrobić sobie selfie z trofeum, gdy odwiedzała muzeum w Paryżu.

Reklama

Obaj wykręcali takie liczby i dawali takie spektakle, że kryteria zostały wywindowane poza granice ludzkiego pojmowania. Na zasadzie: 40 goli w sezonie? Fajnie, ale dlaczego nie 60? Wygrana Liga Mistrzów? Super, ale czemu bez hat-tricka w finale?

Przez dekadę Ballon d’Or trafiał albo do jednego, albo do drugiego. Przez pięć kolejnych lat wyjątki zdarzyły się dwukrotnie – gdy dominację Messiego przełamywał Luka Modrić (2018) i Karim Benzema (2022). Obaj zaliczali sezony kosmiczne, w tych pojedynczych sezonach wznosząc się na poziom dostępny wcześniej tylko dla Argentyńczyka i Portugalczyka.

Jeśli w ogóle chciałeś nawiązać rywalizację z duetem CR7-LM10, musiałeś dokonać rzeczy nadludzkich. A i to czasami było zbyt mało. Nie wystarczała potrójna korona (Ribery), a nawet potrójna korona i finał mundialu (Sneijder). Nie wystarczało mistrzostwo świata z golem w finale i trzy trofea klubowe (Iniesta), nie wystarczała absolutna dominacja we wszystkich rozgrywkach z seryjnie strzelanymi golami (Lewandowski).

Magia Ronaldo i Messiego była silniejsza. Magia – dodajmy, zasłużona, nawet jeśli moglibyśmy się sprzeczać, czy w pojedynczych sezonach nagroda nie powinna przypadkiem wędrować w innej ręce. Jeśli jednak porównujemy osiągnięcia reszty do gości, którzy strzelali 91 goli w sezonie (Messi) czy seryjnie wygrywali Ligę Mistrzów (Ronaldo), wszyscy wypadają blado. Miarą Złotej Piłki było – nie, kto faktycznie osiągnął w danym roku najwięcej. Ale czy zbliżył się aurą do wspomnianego duetu.

Złota Piłka. Pustka po erze Ronaldo i Messiego

A teraz mamy problem. Bo gdy tylko era CR7 i Leo dobiegła końca, nagle okazało się, że… nikt nie potrafi wypełnić tej pustki. Że bez ich nadludzkiej dominacji każdy zwycięzca wygląda trochę blado. Od dłuższego czasu trwa szukanie – z braku lepszego słowa, nazwijmy to – półśrodków. Rok temu triumfował Rodri – piłkarz wybitny, ale, na tle Ronaldo i Messiego, wyglądający jak gość od czarnej roboty. Zagrał kapitalny sezon w Manchesterze City, był fundamentem maszyny Guardioli, ale czy ktoś powiedział: „Wow, to jest oczywisty zwycięzca”? Raczej nie.

W tym roku kandydaci też budzą pewnego rodzaju dysonans. Ousmane Dembele – zawodnik, którego przez pół kariery definiowały urazy i frustracja, pociągnął wreszcie paryski projekt do wygrania Champions League. Lamine Yamal – cudowne dziecko Barcelony, czarował na europejskich stadionach, gdy jego rówieśnicy szykowali się do szkolnych zajęć. Obaj elektryzują, obaj dają radość, ale… czy którykolwiek z nich naprawdę zdominował sezon? Czy to jest ta sama skala co Ronaldo z 60 bramkami albo Messi upokarzający Real na Bernabeu?

No, niestety: nie jest.

I tu tkwi problem: oczekiwania mamy tak wyśrubowane, że dziś każdy triumfator będzie wyglądał jak „kompromis”. Ktoś wygra, ktoś odbierze statuetkę, ale w powietrzu zawiśnie to samo pytanie: czy naprawdę zasłużył? Czy w erze Ronaldo i Messiego mógłby w ogóle myśleć, by z takimi osiągnięciami bić się o wyróżnienie?

Ale chyba trzeba się do tego po prostu przyzwyczaić. Złota Piłka nie wróci już do czasów galaktycznych hegemonów. Wraca epoka „ludzkich zwycięzców” – takich, którzy robią kapitalne rzeczy, ale nie wysadzają przy okazji statystyk w kosmos. I jeśli Dembele stanie dziś na szczycie, to nie dlatego, że okazał się nowym bogiem futbolu. Okazał się najlepszy – pośród ludzi.

CZYTAJ WIĘCEJ O ZŁOTEJ PIŁCE NA WESZŁO:

Fot. Newspix.pl

24 komentarzy

Uwielbia futbol. Pod każdą postacią. Lekkość George'a Besta, cytaty Billa Shankly'ego, modele expected Goals. Emocje z Champions League, pasja "Z Podwórka na Stadion". I rzuty karne - być może w szczególności. Statystyki, cyferki, analizy, zwroty akcji, ciekawostki, ludzkie historie. Z wielką frajdą komentuje mecze Bundesligi. Za polską kadrą zjeździł kawał świata - od gorącej Dohy, przez dzikie Naddniestrze, aż po ulewne Torshavn. Korespondent na MŚ 2022 i Euro 2024. Głodny piłki. Zawsze i wszędzie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama