Reklama

Iban Salvador – oto najbardziej irytujący piłkarz w lidze [ANALIZA] – EKSTRAKLASA

Jakub Białek

20 września 2025, 17:46 • 6 min czytania 10 komentarzy

Iban Salvador to niewątpliwie dobry piłkarz. Ale też jednocześnie… najbardziej irytujący zawodnik w Ekstraklasie. Ofensywny gracz Wisły Płock szczyci się tym, że lubi prowokować, aby osiągnąć w ten sposób korzyść dla własnego zespołu. Wzięliśmy pod lupę jego wszystkie prowokacje z meczu z Jagiellonią Białystok, w którym był aż nadto aktywny, jeśli chodzi o próby wyprowadzenia rywali z równowagi. I mamy po tej analizie jeden wniosek – Salvador może już wrzucić na luz. Liga nauczyła się już jego boiskowych intryg.

Iban Salvador – oto najbardziej irytujący piłkarz w lidze [ANALIZA] – EKSTRAKLASA

Spotkania Wisły z Jagiellonią mają dużą tradycję, jeśli chodzi o piłkarski trash-talk. W pamięci kibiców zapadło starcie Dominika Furmana z Tarasem Romanczukiem, w którym ten pierwszy miał nazwać rywala „banderowcem” (do czego się nie przyznawał), a ten drugi ostro komentował rudy kolor włosów boiskowego przeciwnika.

Reklama

Afera po tym zajściu była całkiem spora, a obaj panowie w konsekwencji przestali podawać sobie rękę.

Prowokacje Salvadora w meczu z Jagiellonią

Salvador aż tak grubo nie poszedł, ale przez cały mecz – jak zwykle zresztą – żywiołowo gestykulował, wykłócał się z arbitrami o każdą pierdołę, symulował i wymuszał faule. Spędził na boisku pełne 90 minut. Pod nieobecność Łukasza Sekulskiego był najwyżej wysuniętym zawodnikiem. Z przodu niczego konkretnego nie wykreował, ale był aktywny, pomagał kolegom przy rozegraniu, intensywnie pressował.

Spójrzmy na wszystkie prowokacje, jakich dopuścił się przez 90 minut gry:

  • 2. minuta – Salvador ładuje się rękami w debiutującego w Ekstraklasie Pelmarda. Nie ma na celu odebrania piłki, chce tylko zaznaczyć swoją obecność.

  • 4. minuta – Salvador nastrzeliwuje Flacha, piłka zmierza na aut, ale po drodze wyraźnie odbija się jeszcze od ciała piłkarza Wisły, co ten musi czuć. Reakcja? Machanie rękami, krzyk, wywieranie presji na arbitrach. Ci jednak nie dali sobie wejść na głowę.

  • 5. minuta – sędzia Lasyk gwiżdże faul Salvadora, ten dynamicznie wbiega przed Flacha i sprząta mu piłkę sprzed rąk, żeby opóźnić wykonanie rzutu wolnego.

  • 13. minuta – po faulu Pelmarda, który nie wyglądał wcale groźnie, rzuca się na murawę jak rażony piorunem i krzyczy wniebogłosy

  • 41. minuta – po tym jak jest delikatnie sfaulowany w środku pola (jeśli w ogóle, nie mamy pewności), najpierw zalicza mocny słowny wjazd na Pietuszewskiego, a później długo i żywiołowo dyskutuje z arbitrem

  • 49. minuta – próbuje wymusić faul przy stałym fragmencie gry Jagiellonii (nie ma mowy o przewinieniu), a później kieruje otwarte pretensje do sędziego Lasyka

  • 50. minuta – próbuje wymusić w środkowej strefie faul poprzez teatralne przewrócenie się

  • 55. minuta – łapie Pelmarda za szyję przy wyprowadzaniu akcji; faul z gatunku tych, który nic ci nie da, nie jest to też walka o piłkę, ewidentnie chcesz wnerwić swojego przeciwnika, a jednocześnie robisz to w takim sektorze boiska, że najprawdopodobniej sędzia cię oszczędzi (tak też było)

  • 59. minuta – choć sędzia Lasyk podjął prawidłową decyzję o faulu w środkowej strefie, piłkarze Wisły protestują, prym wiedzie Salvador

  • 65. minuta – Imaz przewraca się w polu karnym po kontakcie z Salvadorem. To nie jest starcie na rzut karny, ale piłkarz Wisły ewidentnie popracował ręką, łapiąc rywala za koszulkę. W efekcie Salvador ma bardzo dużo do powiedzenia sędziemu, trwa gorąca dyskusja z machaniem rękoma

  • 70. minuta – po przegranym pojedynku w środku pola z Romanczukiem, coś mówi do swojego rywala, a ten… lekko uderza go barkiem. W efekcie Salvador teatralnie upada, tarza się, dramatyzuje, aż sędzia przerywa grę (ale nie odgwizduje faulu). Gdyby chodziło o innego piłkarza, arbiter pewnie dla świętego spokoju uznałby przewinienie, ale chyba wyczuł pismo nosem. Potem wiślak gania za pomocnikiem Jagi i mu dogaduje.

Do tego można i trzeba doliczyć jeszcze trzy inne sytuacje, przy których kierował bezpośrednie pretensje w stronę arbitrów po ich dobrych decyzjach. Salvador wykłóca się w zasadzie z urzędu. Czy ma rację, czy nie ma (w meczu z Jagiellonią nie miał ani razu), to rusza na nich z mocnym przekazem w stylu wczesnego Michała Probierza.

Problem w tym, że takie zadanie wydaje się być przeciwskuteczne. W środowisku sędziów szybko rozeszło się, w jaki sposób próbuje naciągać Salvador, i jego protesty nie miały na arbitrów piątkowego spotkania żadnego wpływu.

Czy prowokacje Salvadora mają sens?

Warto dodać, że sędziowali oni sprawiedliwie także w sytuacjach, w których Salvador był nieczysto traktowany przez obrońców. Zasłużoną kartkę po wejściu łokciem w Gwinejczyka obejrzał Yuki Kobayashi. Sędzia nie miał też problemu z odgwizdaniem oczywistego faulu Bernardo Vitala, po którym wiślak tarzał się po murawie jak Neymar z najlepszych czasów. Do sędziego Lasyka można byłoby ewentualnie przyczepić się jedynie o brak żadnej kartki dla prowokatora, ale z drugiej strony, to był jego sposób na zarządzanie nastrojami w tym spotkaniu.

Dotąd najgłośniej o wybrykach wiślaka było po spotkaniu z Piastem Gliwice, w którym to…

  • chamsko przewrócił Jakuba Czerwińskiego, ciągnąc go za rękę
  • wymusił faul, rzucając się pod nogi Patryka Dzieczka; później celowo stanął na jego drodze powodując upadek; jeszcze później prowokował go rękami i ciałem, po czym pomocnik Piasta go odepchnął
  • zaatakował Igora Drapińskiego rękoma, nie będąc w ogóle zainteresowanym piłką

W efekcie zapracował na żółtą kartkę, ale śmiało można było wyrzucić go z boiska wcześniej. Problem z Salvadorem widzi bez wątpienia Mariusz Misiura, który przezornie zdejmuje go z boiska zaraz po tym, jak tylko ten obejrzy napomnienie od arbitra:

  • mecz z Koroną – kartka w 57’, zmiana w 60’
  • mecz z Piastem – kartka w 63’, zmiana w 68’
  • mecz z Arką – kartka w 76’, dograł do końca (ale wszedł trzynaście minut wcześniej)

Nie wygląda na to, że sam Salvador zmieni swoje nastawienie. W wywiadzie Kuby Radomskiego zdawał się być dumny z tego, w jaki sposób irytuje otoczenie. – Jeżeli teraz zagralibyśmy np. z GKS-em Katowice, ja kogoś sprowokuję, a rywal wyleciałby z boiska, ten człowiek wyjdzie z założenia, że zachowałem się świetnie. Będzie więc: „Dobra robota, Iban”. „Brawo, Iban”. Kiedy jestem w twojej drużynie, jest super. Idealnie. Ale kiedy Salvador gra przeciwko twojemu zespołowi, nagle staje się do dupy. Moim zadaniem jest grać w piłkę i ja to robię. Nie ma dla mnie znaczenia, czy ktoś mnie kocha, czy chce zabić – mówił w rozmowie z Weszło.

O miłość będzie w Ekstraklasie o tyle trudniej, że – jak wspomnieliśmy – sędziowie już się nauczyli, że Salvador ma zapędy aktorskie. Nie tak łatwo będzie sprowokować też doświadczonych piłkarzy, jakich na boiskach elity jest więcej niż w 1. lidze. W efekcie metody Salvadora przestają być skuteczne, a łatka najbardziej irytującego zawodnika rozgrywek przykleja się do niego coraz mocniej. Chyba lepiej, żeby wiślak skupił się mocniej na grze w piłkę, zwłaszcza, że naprawdę potrafi to robić.

CZYTAJ WIĘCEJ O WIŚLE PŁOCK:

Fot. newspix.pl

Screeny: Canal+ Online

10 komentarzy

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama