Adam Dzik nie płacił piłkarzom i trenerom Kotwicy przez pół roku, a później nieudolnie złożył wniosek o ogłoszenie upadłości klubu. Ofiary patologicznego prezesa walczą dziś o swoje na drodze prawnej. Nie tylko chcą odzyskać uczciwie zarobione pieniądze, ale też złożyły do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które miałoby polegać na nieuczciwym wydaniu miejskiej dotacji (więcej na ten temat w Patolidze). Piotr Bartecki z kancelarii Bartecki Czyżykowski Partnerzy opowiada w rozmowie z Weszło o szczegółach batalii prawnej, której trudno nie kibicować. Polska piłka powinna raz na zawsze rozprawić się z krętaczami.
![„Chcemy wyrwać każdą złotówkę z prywatnego majątku Adama Dzika” [WYWIAD]](https://static.weszlo.com/cdn-cgi/image/width=1920,quality=85,format=avif/2025/08/mecenas.jpg)
Reprezentujesz dwudziestu piłkarzy i trenerów związanych z Kotwicą Kołobrzeg. Kiedy trafili do ciebie, pewnie nie mieli wielkiej nadziei, że uda im się odzyskać pieniądze.
Przyszli do nas w momencie, gdy Kotwica złożyła do sądu wniosek o ogłoszenie upadłości. Powiedzieliśmy im, że przede wszystkim zależy nam, by wniosek o upadłość został oddalony. Złożyliśmy jednocześnie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, bo w mojej ocenie zachodzi tutaj uzasadnione podejrzenie o popełnieniu szeregu przestępstw. Oczywiście nie przesądzam, mogę się mylić, natomiast mam przed sobą ponad dwudziestostronicowe zawiadomienie z opisanymi, w mojej ocenie, czynami zabronionymi, które zostało skierowane do prokuratury. Na dziś prokuratura rejonowa w Kołobrzegu jeszcze nie podjęła czynności, ale mam nadzieję, że wkrótce je rozpocznie. Nie chodzi tylko o to, że oszukani zostali moi klienci, bo uważam, że bez wątpienia doszło tu do oszustwa. Moja kancelaria robi też w zasadzie pracę dla… miasta Kołobrzeg. To miasto powinno złożyć zawiadomienie, że dotacja została źle rozliczona albo że w ogóle nie została rozliczona.
Na dziś mamy wysłane przedsądowe wezwania do zapłaty. Czekamy też na złożenie pozwów do sądu. Sprawa jest dla mnie zero-jedynkowa i do wygrania. Sam klub oczywiście nie ma pieniędzy, ale zarząd stowarzyszenia – już tak. Mamy to sprawdzone. Jestem mocno przekonany, że prędzej czy później wszyscy piłkarze, którym choćby jedna pensja nie została wypłacona, dostaną te pieniądze.
Jak dużo Adam Dzik zalega piłkarzom?
Są zawodnicy, którzy nie dostawali pensji przez osiem miesięcy. To skandaliczne. Łączna kwota to blisko 2,5 miliona złotych. Co mnie boli najbardziej – i to nie jako prawnika, a fana piłki nożnej – to, że nie był to zwykły klub, a klub zagrożony. Przecież licencja Kotwicy została zawieszona. PZPN powinien kontrolować ten klub, żeby nie dopuścić do takiej sytuacji. Jeśli się zawiesza licencję, a później się ją odwiesza, to każdy inteligentny człowiek wie, że jest jakiś problem.
Po tym jak została zawieszona licencja, zarząd Kotwicy podpisał ugody z piłkarzami, na mocy których miał co miesiąc spłacać zaległości. Cały czas wbijał piłkarzom do głowy, że ”jak nie podpiszecie, to miasto zabierze nam dotację, a wtedy nigdy już pensji nie dostaniecie”. Piłkarze się bali. Był środek sezonu. Jak w tej sytuacji znaleźć nowy klub i utrzymać rodzinę? Cały czas powtarzano, że pieniądze będą może za tydzień, może za miesiąc… Po podpisaniu ugód miasto Kołobrzeg wypłaciło następną, 1,5-milionową dotację dla tego klubu. Po pierwszej racie zarząd przestał płacić. I teraz pytanie – dlaczego miasto tego nie kontrolowało? Dlaczego PZPN tego nie sprawdzał?
W umowie dotacji wprost było napisane, że większość tej kwoty, 1,06 miliona złotych, ma zostać przeznaczona na wynagrodzenia piłkarzy, trenerów i pracowników. Spłata zaległości powinna być pierwszym krokiem po otrzymaniu pieniędzy z dotacji, bo przecież po to ona została de facto przyznana.
I była spłata, przez miesiąc. Potem sprawa się urywa i wszyscy są zadowoleni oprócz piłkarzy. Miasto jest zadowolone, bo wspiera sport. PZPN jest zadowolony, bo ma klub, który gra w I lidze. Piłkarze osiem miesięcy nie dostają wynagrodzenia, ale dla nikogo nie stanowi to problemu.
Napisałem SMS-a do pani prezydent Kołobrzegu. Mogę go zacytować.
Proszę bardzo.
Szanowna Pani Prezydent,
W związku z faktem, iż moi klienci nie otrzymali wynagrodzeń chciałem zwrócić się z zapytaniem, dlaczego dopiero w zeszły czwartek miasto Kołobrzeg zwróciło się do klubu Kotwica Kołobrzeg o zwrot dotacji.
Chciałem zadać pytanie, dlaczego przez tak długi okres czasu miasto Kołobrzeg, które reprezentowane jest przez Panią Prezydent nie zainteresowało się dramatyczna sytuacją finansową zarówno klubu jak i piłkarzy. Nadmieniam iż zaległości wobec niektórych wynosiły nawet osiem miesięcznych wypłat.
Ze względu na fakt, iż dzisiaj będę uczestniczył w programie telewizyjnym na temat sytuacji klubu, miasta i zawodników chciałem prosić uprzejmie Panią prezydent o ustosunkowanie się do nadmienionego przeze mnie tematu.
Na koniec chciałem spytać szanowną Panią Prezydent czy zwyczajnie po ludzku nie jest Pani głupio, że pieniądze publiczne, w tak łatwy sposób zostały błędnie wydatkowane oraz że piłkarze miejskiego klubu, który powinien być chlubą miasta przez tak długi okres czasu nie otrzymywali wynagrodzeń.
Oddzwonił do mnie rzecznik, który stwierdził, że miasto nie ma obowiązku kontrolowania, na co wydaje 1,5 miliona złotych i rozliczy dotację dopiero po dniu, który wskazany jest w umowie. Zapytałem go, jakby się poczuł, gdyby jego pracodawca przez osiem miesięcy nie wypłacał mu pieniędzy?
Idąc dalej, jeszcze zanim ich reprezentowałem, piłkarze Kotwicy napisali list do pani prezydent. Przepraszam, nie powinienem jako adwokat używać takiego słownictwa, ale pokazuje on olewczy stosunek miasta do tego, co się wydarzyło. Zawodnicy zawarli w tym liście kilka pytań. Najważniejsze z nich to: czy pani prezydent przeprowadzała kontrolę nad prawidłowością pobrania oraz wykorzystania dotacji w 2025 roku?
Mamy teraz koniec sierpnia, MKP Kotwica już nie startuje w lidze, doszło w międzyczasie do kilku spotkań zawodników z władzami miasta, lokalne media napisały wiele artykułów, które wskazywałyby na patologiczne sceny dziejące się w Kotwicy. A wiceprezydent miasta pisze, że miasto ma jeszcze na to czas do 31 października 2025 roku. Ja przepraszam, nie chciałbym obrażać kogokolwiek, ale ten milion złotych waży dla miasta Kołobrzeg chyba tyle, co dla mnie dwa złote, które daję córce na bułkę. Jak można napisać coś takiego? To jest naplucie w twarz zawodnikom, którzy nie otrzymują wynagrodzeń od ośmiu miesięcy. Mają dzieci, domy, raty kredytów, leasingi samochodów, muszą płacić za trenerów, odżywki. Nie mają pieniędzy, a pani pisze, że jeszcze ma kilka miesięcy na to, żeby napisać, czy ta dotacja została rozliczona w sposób prawidłowy czy nieprawidłowy.
Co się stało z tymi pieniędzmi z dotacji, skoro nie trafiły do piłkarzy?
Nie potrafię powiedzieć. Nie chciałbym iść w rozważaniach zbyt daleko, ale jeśli miały być dla piłkarzy, a nie poszły do piłkarzy…
Został złożony wniosek o ogłoszenie upadłości, więc pieniędzy w klubie już nie ma…
W mojej ocenie pieniądze zostały wytransferowane. Tylko na co? Nie wiem, na piłki, bramki, ścinanie trawy czy angielską murawę? Nie mówimy o stu tysiącach złotych, a dotacjach na kwoty 1,5 czy 1,2 miliona. Z 2024 roku zostało nierozliczone jeszcze 500 tysięcy złotych. To też jest skandaliczne. Mamy PZPN, który nie może nawet doprowadzić do comiesięcznej kontroli takiego klubu. Tym bardziej, że co roku w Polsce na różnych poziomach dochodzi do podobnych problemów. To woła o pomstę do nieba. Na koniec dnia mamy zwykłego zawodnika, który chce robić karierę i zarabiać na tym, bo to jego praca, a zostaje z kilkumiesięcznym niewypłaconym wynagrodzeniem.
W mojej ocenie to jest skandal. Ja rozumiem, że są wyjazdy do Mołdawii, że trzeba potańczyć, popić i tak dalej, ale też są zawodnicy innych lig, którzy również potrzebują pomocy. Napisaliśmy do PZPN pismo z kilkoma pytaniami. Jeśli mogę, to przeczytam te najważniejsze. „Jakie były powody, że odwieszono licencję? Jakie kroki PZPN podjął wobec klubu w zakresie nadzorczym? Jakie warunki zostały stworzone do udzielenia ochrony prawnej zawodników, trenerów, członków sztabu medycznego? Jakie są przyczyny niezastosowania wobec Kotwicy innych kar dyscyplinarnych?”. Pismo zostało wysłane pocztą i mailem. Jeszcze bez odzewu. Podejrzewam, że PZPN nie będzie chciał odpowiedzieć.
Wszyscy wiedzą, że Kotwica nie płaci piłkarzom od lat, ale ani PZPN, ani miasto nie może z tym nic zrobić.
Miasto Kołobrzeg może jeszcze coś zrobić do 31 października 2025 roku!
A no tak…
Przepraszam, że się śmieję.
Ale to jest śmieszne.
Co do PZPN, wydaje mi się, że postępowanie przygotowawcze prowadzone przez prokuraturę pokaże, że Adam Dzik też miał pewne możliwości działania poza Kołobrzegiem. Ale to na razie mój wolny wniosek, zobaczymy, czy postępowanie to potwierdzi.
Miasto? Widziałem, że bardzo zmotywowało je to, że ten SMS, który przytoczyłem, pojawił się na moich mediach społecznościowych. Odzew był po dziesięciu minutach. Dlaczego w takim razie list, który wysłali piłkarze, został potraktowany w tak niski sposób?
Pewnie dlatego, że nie był publiczny, a SMS już tak.
Domniemywam, że po waszym programie miasto Kołobrzeg zajmie się tym problemem.
Jak interpretować to, że miasto zdecydowało się cofnąć dotację?
Chwała za to, ale po pierwsze – skąd ten zwrot ma nastąpić, skoro w klubie nie ma już pieniędzy? To takie trochę pisanie dla pisania. Po drugie – jak to jest możliwe, że lokalne media trąbią o problemach od prawie roku i dotację cofa się dopiero jak złożone jest przez kancelarię zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do prokuratury? Dlaczego dopiero teraz, a nie pięć miesięcy temu? Dlaczego jak zaczął się robić wokół tego ogólnopolski syf? Bo ja wiem, dlaczego akurat teraz. Dlatego, że w prokuraturze jest zawiadomienie, można mieć zarzuty do włodarzy miasta o niegospodarność i ludzie w Kołobrzegu zaczynają o tym głośno mówić. To dlatego po długich miesiącach miasto wystąpiło o zwrot. Pytanie, kiedy ten zwrot dostanie. Uważam, że kaktus urośnie mi na dłoni jak dostanie chociażby dwadzieścia złotych.

Jaki był w rozmowach z piłkarzami Adam Dzik?
Generalnie ci piłkarze byli zastraszeni, a to nie są miękcy ludzie, raczej to mocne charaktery. Szantażował, krzyczał, moi klienci bardzo niekorzystnie opisują tego człowieka, co skrupulatnie opisałem w zawiadomieniu o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do prokuratury. Mam nadzieję, że prokurator będzie pytał o to, jak pan Dzik zachowywał się w stosunku do piłkarzy, bo to też będzie element przestępstwa i oszustwa.
Pamiętam jak przyszło do mnie dwóch mocnych z wyglądu chłopaków, którzy na spotkaniu się popłakali. To było bardzo przejmujące. Łzy normalnie ciekły, beczeli. Tak ten pan Dzik wszedł im za skórę. Poważni, dorośli ludzie na spotkaniu ze swoim adwokatem płakali. A prowadzę różne postępowania i to nie są częste sytuacje.
Gdy wejdziemy w życiorys tego człowieka, okaże się, że to nie jest krystalicznie czysta osoba. Taki jest mój punkt widzenia. Moi klienci relacjonowali, że rozmowy z panem Dzikiem nie należały do miłych. Oni byli stawiani pod ścianą: albo podpiszesz, albo wylatujesz. A jak nie podpiszesz, to nikt z was nie dostanie wynagrodzenia, bo zgłoszę wniosek o ogłoszenie upadłości. Odejście z klubu mogło się dla nich skończyć wtedy dłuższą przerwą od gry. Kariera piłkarza w takich sytuacjach często się sypie.
Co oznacza z perspektywy klubu, że ten wniosek o ogłoszenie upadłości został oddalony? Na bazie tego starego klubu powstał już nowy. Mamy obecnie dwie Kotwice Kołobrzeg?
Tak. De facto tak. Sytuacja jest patologiczna. Nie wiem, czy w innych krajach dzieje się taka sytuacja, żeby było miasto, w którym są dwa kluby i jeden chciał ogłosić upadłość, lecz nie mógł tego zrobić, jeden był w pierwszej lidze, drugi jest w piątej, mają te same herby, boiska, pokrywa się część pracowników… To chyba temat na ogólnoświatowy materiał, że jest taki kraj jak Polska, gdzie takie sytuacje się zdarzają.
Najważniejsze, że klub nie upadł, bo to oznacza, że dalej ponosi odpowiedzialność za swoje zobowiązania. W kasie jest oczywiście zero, ale wiemy, że pan Dzik ma majątek. I nie ukrywam, to nasz cel, że będziemy chcieli wyrwać z tego prywatnego majątku każdą złotówkę, która nam się należy.
Na samym początku sprawy światełko w tunelu nie było pewnie największych rozmiarów. Po tym jak sąd oddalił wniosek o ogłoszenie upadłości, okazało się, że jest całkiem duże.
Tak, potem zaczęło przychodzić do nas coraz więcej piłkarzy. Czekamy na pierwsze czynności i przebieramy nogami, żeby to już miało miejsce. Jestem też zniesmaczony tym, że do dnia dzisiejszego miasto Kołobrzeg nie złożyło do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w zakresie tej dotacji. To jakieś ciemne miejsce na mapie Polski, ale pozostawiam to już do oceny pani prezydent i panu rzecznikowi.
Jak oceniasz szanse, że uda się ściągnąć z prywatnego majątku Dzika pieniądze, które jako prezes Kotwicy zalega piłkarzom i trenerom?
Zrobię wszystko, by było to możliwe. W rozmowach z klientami mówię, że szanse są 70 do 30. Jest mi tak szkoda tych piłkarzy, że powiedziałem z moim wspólnikiem: do ostatniej kropli krwi będziemy walczyli, by pieniądze do nich trafiły. Nie mówimy o niebotycznych sumach. 2,5 miliona to, powiedzmy sobie szczerze, cztery nieruchomości w Kołobrzegu.
A Dzik jest prężnym deweloperem.
Dobrze, że wspomniałeś, bo ja tego nie chciałem mówić. W Kołobrzegu żyje 45 tysięcy ludzi. Pan Dzik działa prężnie jako deweloper. Buduje nie tylko na działkach prywatnych. I tym również aspektem powinny zająć się różne organy. Coś chyba było nie tak, skoro miasto od kilku miesięcy wie, że dotacja jest przeznaczona niezgodnie z założeniem i jeszcze bezczelnie pisze do piłkarzy, że do 31 października 2025 może to weryfikować. Średnio inteligentnej jednostce się to nie klei. To wszystko jest szyte tak grubymi nićmi, że człowiek aż się śmieje jak to mówi.
Rozmawiał JAKUB BIAŁEK
WIĘCEJ O KOTWICY KOŁOBRZEG:
- Były kapitan Kotwicy: Kłamstwa Adama Dzika nie mają granic
- Kłopoty Adama Dzika. Piłkarze i trenerzy zawiadamiają prokuraturę
Fot. własne/Newspix.pl