Jan Urban pierwszymi powołaniami w dużej mierze spełnił oczekiwania: uchylił drzwi do zatęchłej szatni, wleciało do niej świeże powietrze, oddycha się bardziej rześko. Zakończył też krótki rozbrat z reprezentacją Roberta Lewandowskiego i reaktywował dla niej Kamila Grosickiego. W kilku punktach jednak rewolucyjnej odwagi mu zabrakło.
![Jan Urban trochę zaszalał, ale nie do końca [KOMENTARZ]](https://static.weszlo.com/cdn-cgi/image/width=1920,quality=85,format=avif/2025/07/jan-urban-polska-konferencka.jpg)
Powrót „Lewego” do kadry po zmianie selekcjonera można było uznać za formalność, nie musieliśmy tutaj wyczekiwać w niepewności. Do tego Urban ogłosił, że napastnik Barcelony znów jest kapitanem. Sprawa załatwiona.
Jasny komunikat Jana Urbana. Wiadomo, kto będzie kapitanem reprezentacji Polski
Powołania Jana Urbana na Holandię i Finlandię. Zmian nie brakuje, ale nie ma rewolucji
Urban pokazał, że nie liczą się dla niego nieporozumienia i zaszłości niektórych piłkarzy z poprzednikiem, dlatego zgodnie z przewidywaniami nie miał żadnego problemu, żeby powołać Kamila Grabarę. I brawa dla niego, bo bramkarz Wolfsburga w normalnych okolicznościach od dawna byłby stałym gościem zgrupowań Biało-Czerwonych.
W kontekście czysto sportowym nie jest wielką kontrowersją wezwanie do boju Grosickiego. To zdecydowanie najlepszy piłkarz Pogoni Szczecin na początku sezonu, dający konkrety ofensywne prawie w każdym meczu. Forma nadal dopisuje. Pytanie tylko, po co była ta czerwcowa szopka z zakończeniem reprezentacyjnej kariery, skoro zapewne sam piłkarz czuł, że jeśli w najbliższym czasie dojdzie do zmiany selekcjonera, to on jeszcze może wrócić do kadry. I co, za rok czy dwa będziemy mieli drugie pożegnanie, drugi szpaler i pamiątkowe zdjęcia oprawione w ramkę? Wyszło niepoważnie.
Poznaliśmy pierwsze powołania Jana Urbana! Kilka zaskakujących nazwisk
Grzesik i Repka muszą czekać
Dobrze, że Jan Urban szuka nowych rozwiązań. Dowodzą tego przykłady Jana Ziółkowskiego, Arkadiusza Pyrki czy Przemysława Wiśniewskiego (był już powoływany, ale nie zadebiutował). Inna sprawa, że miejscami chciałoby się kłócić, dlaczego akurat ten, a nie inny. Raczej nie byliśmy zwolennikami Bartosza Kapustki w kadrze, jednak nie zamierzamy rozdzierać szat, że jest on, a nie na przykład Filip Jagiełło. Jeszcze niedawno był on obiektem kpin ze strony kibiców Lecha, a teraz nagle po kilku lepszych meczach – bo też nie olśniewających – niektórzy widzieli go już w reprezentacji. Spokojnie.

Jeżeli kogoś tu brakuje na fali nowości, to prędzej Jana Grzesika. Serio, facet od roku jest w dobrej lub bardzo dobrej formie, regularnie punktuje z przodu, odnajdzie się w każdym systemie taktycznym. Choćby za całokształt zasłużył, żeby pojawić się na zgrupowaniu. Może jednak faktycznie jest tak, jak mówił Wojciech Kowalczyk w Lidze Minus: teraz Urban walczy o to, żeby te eliminacje nie były przegrane, przed nim najważniejsze mecze, a w październiku na Litwę i Nową Zelandię będzie można sięgnąć głębiej w selekcji. Zatem, panie Janie, głowa do góry. Jeszcze nie wszystko stracone.
Na drugie już powołanie w karierze po cichutku mógł też liczyć Oskar Repka. Z miejsca stał się ważnym zawodnikiem Rakowa Częstochowa, a to już mówi samo za siebie. W jego przypadku możemy powtórzyć to, co napisaliśmy akapit wyżej: trzymaj fason, a nagroda nadejdzie.
Wyjechałeś z Europy? Masz trudniej
Urban w kilku wywiadach nie ukrywał, że nie jest zwolennikiem grania w ligach egzotycznych, na drugim końcu świata. Ponarzekał na wybór transferowy Krzysztofa Piątka, wspomniał też z przekąsem o Mateuszu Boguszu występującym w Meksyku. O ile Piątek na tę chwilę nie wypadł z łask, o tyle Bogusz na razie ma wolne podczas przerwy reprezentacyjnej. Podobnie zresztą jak Marcin Bułka, który zamienieniem OGC Nice na arabski NEOM SC sobie nie pomógł i to delikatnie mówiąc. Przy wchodzącym do walki o skład Kamilu Grabarze jego brak w reprezentacji nie powinien być w żaden sposób odczuwalny, a przecież konkurencja na powołanej dziś czwórce się nie kończy. W odwodzie są Kacper Trelowski czy Mateusz Kochalski, dopiero co świętujący wejście do Ligi Mistrzów z Karabachem.
Najwięksi przegrani?
Poza Bułką i Boguszem, na pewno możemy tu wpisać bezrobotnych Bartosza Bereszyńskiego i Pawła Dawidowicza oraz Tymoteusza Puchacza, Sebastiana Walukiewicza i Mateusza Skrzypczaka. Dwaj ostatni latem zmienili kluby, grają w nich, ale to najwyraźniej za mało. Zresztą, każdy, kto śledzi początek sezonu w wykonaniu Lecha chyba się zgodzi, że Skrzypczak na razie nie notuje dobrego powrotu do Kolejorza.
Krótko mówiąc, idzie nowe, ale nie na całego. Czasami to nowe oznacza też powrót do starego, tyle że ostatnio skreślonego. Generalnie trudno o jakieś skrajne odczucia w którąkolwiek stronę. Tak czy siak z Holandią mamy minimalne szanse, meczem o wszystko będzie starcie z Finlandią. Tu akurat nie zmieniło się nic. Różnica taka, że przystąpimy do tych bojów w lepszej atmosferze.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Zemsta betonu! Nadchodzi zamach na dwóch wiceprezesów PZPN?
- Ekspert o Janie Bednarku: „Zobaczymy, jak będzie grał pod presją”
- Trela: Niedobitki. Rola Polaków w Bundeslidze wciąż marginalna
- „Cały czas mam kontakt z Urbanem”. Szykuje się powrót do kadry?
Fot. FotoPyK