W Bukowcu, tuż obok Łodzi, San Francisco nie powstanie. Tamtejsze ściernisko zamieni się w coś znacznie dla lokalnej społeczności cenniejszego — ośrodek treningowy Widzewa. Dążący do dawno niewidzianych sukcesów klub zainaugurował ważny projekt. Projekt, który sprawi, że Łódź w końcu nie będzie wstydziła się warunków treningowych niegodnych ambicji klubu. Projekt, o który zabijali się wszyscy poza… Łodzią.

Gdy miasto Łódź wypuściło komunikat prasowy, w którym chwali się budową ośrodka treningowego Widzewa w Bukowcu, stwierdzając, że aglomeracja zyska dzięki temu:
- obiekt widoczny w całym kraju,
- miejsce do profesjonalnego rozwoju lokalnego klubu,
- nowe miejsca pracy,
- komponent marketingowy,
- impuls gospodarczy,
wielu kibiców uznało to za szczyt bezczelności. W końcu to Łódź odpowiada za to, że Widzew może i nie trenował „po szopach” jak Jerzy Janowicz, ale po parkach już jak najbardziej. Jeśli klub chciał ćwiczyć w odpowiednich warunkach, musiał wyjechać z miasta i szukać szczęścia w okolicznych ośrodkach piłkarskich. Czasami przez niedomówienia czy problemy organizacyjne, kończyło się tak, jak pewnej zimy, gdy sparing z Radomiakiem w ostatniej chwili… przeniesiono do Radomia.
Widzew nie mógł zagrać meczu kontrolnego u siebie, bo nie miał gdzie grać. Będący chwilę dłużej w Ekstraklasie Radomiak miał już zalążek ośrodka treningowego, więc uratował sytuację.
Widzew buduje ośrodek treningowy, żeby przestać się wstydzić. Łódź nie potrafiła zapewnić klubowi godnych warunków
To tylko przykład, obrazek jakich wiele. W ostatnich tygodniach głośno było o tym, że warunki treningowe Widzewa Łódź krytykuje Żeljko Sopić. Nie podobało mu się, że choć klub nie ma porządnego boiska, nie może korzystać z murawy stadionu, żeby ćwiczyć w komfortowych warunkach. Miasto, które teraz chwali się inwestycją w oddalonym o piętnaście kilometrów od „Serca Łodzi” Bukowcu, miało darmową reklamę. Reklamę swojej nieudolności. Emitowaną nawet we flagowym magazynie ligowym w Canal Plus Sport.
— Śmialiśmy się, że jakby Rakitić przyjechał na Łodziankę i zobaczył stan miejsca, w którym trenujemy, tego samego dnia wróciłby do Chorwacji. Jak przez lata masz bardzo dobre standardy treningowe i przyjedziesz do Łodzi, żeby zobaczyć to boisko, to sam kontrakt nie zadziała. Mnie też na to boisko nie zabrali, tylko powiedzieli, że jest w dobrym stanie. Jak przyjechałem, to była tam glina — opowiadał w „Lidze Plus Ekstra” Rafał Gikiewicz.
Trener Daniel Myśliwiec zimą ćwiczył z zespołem w Uniejowie lub Wiśniowej Górze. To, co odbywało się na Łodziance, ciężko nazwać treningiem, była to bardziej gra na przetrwanie. Na łamach Weszło barwnie tłumaczył to Jakub Sypek, do niedawna piłkarz Widzewa.
— Gdy chcieliśmy ciągle rozgrywać od bramki, na treningach nie mogliśmy tego ćwiczyć, bo jak Giki podawał do Shehu na „szóstkę”, piłka skakała mu na piszczel albo zatrzymywała się w błocie. Te różnice w warunkach treningowych to nie jest niebo a ziemia, tylko niebo a wykopany dół w ziemi.

Tak ma wyglądać główny obiekt w centrum treningowym Widzewa Łódź
Dołów na Łodziance też nie brakowało. W przeciwieństwie do chęci uporania się z problemem. Przeciągał się temat budowy boiska treningowego przy stadionie. Niewiele działo się, gdy Widzew próbował znaleźć w Łodzi miejsce, w którym mógłby powstać profesjonalny ośrodek. Władze miasta sugerowały, że jeśli gdzieś można RTS ulokować, to w łódzkim Olechowie. Klub otrzymałby jednak surowy, nieuzbrojony teren, co wydłużyłoby całą inwestycję. Nie mówiąc już o żmudnym procesie uzyskania odpowiednich dokumentów.
W mieście, gdzie o powierzchnię budowlaną walczy masa podmiotów, Widzew traciłby tylko czas, którego nie ma. Zwłaszcza po wejściu Roberta Dobrzyckiego, który, jak sam mówił „jest ambitny, chciałby, żeby to się wydarzyło jutro” – odnosząc się do sukcesów, poprawy wyników, ogólnego rozwoju klubu. Poza granicami Łodzi sprawy miały się inaczej. O sprowadzenie do siebie klubu konkurowały dwie pobliskie gminy — Brójce oraz Stryków.
Wygrali ci pierwsi. Ku swojej ogromnej radości.
Gminy walczyły o budowę ośrodka treningowego Widzewa. „Lepiej, żeby uczniowie patrzyli na piłkarzy, niż na halę i tiry”
Radosław Agaciak był jednym z nieco ponad czterystu kandydatów na stanowisko wójta, który nie doczekał się nawet rywala. W „Dzienniku Gazecie Prawnej” tłumaczył, że wszystko następowało stopniowo. Gdy startował po raz pierwszy, kandydatów było — łącznie z nim — czterech. O kolejną kadencję ubiegał się mając jednego kontrkandydata. Dopiero teraz miał piłkę wystawioną do pustej bramki. Poparło go osiemdziesiąt procent wyborców.
— Nasza gmina ma dodatnie saldo migracji. Więcej osób się do nas wprowadza, niż się od nas wyprowadza. To bardzo dobry prognostyk na przyszłość. Jesteśmy gminą, która ma najwyższy przyrost naturalny w województwie łódzkim, rodzi się tutaj najwięcej dzieci. Jesteśmy gminą rozwojową, dającą szansę na dobre mieszkanie, życie. Trzeba zainteresować dzieci wielką piłką, bo nic lepiej nie działa na młodzież, niż piłkarze tej klasy. Przynęta jest, spróbujemy złapać dzieci na ten haczyk — mówi Weszło Agaciak, gdy pytamy go o projekt ośrodka treningowego Widzewa.
Wójt gminy Brójce nie kryje się z tym, że pomysł ściągnięcia lokalnego klubu do Bukowca, to jego idea. Nie wynika ona jednak z sympatii sportowych.
— Szczerze mówiąc, nigdy nie byłem bardzo zapalonym kibicem piłkarskim. Z czasem się nim staję, kibicuję Widzewowi, ale kierował mną rozsądek i odpowiedzialność za przyszłość gminy. Mieliśmy teren, który był przeznaczony pod produkcję i usługi. Przez jakiś czas rozglądaliśmy się za potencjalnym inwestorem, natomiast w pewnym momencie usłyszałem, że Widzew poszukuje terenu pod budowę ośrodka treningowego w pobliżu Łodzi. Postanowiłem zainteresować ówczesne władze tym terenem. Myślę, że lepiej, gdy uczniowie pobliskich szkół będą mieli widok na trenujących piłkarzy, niż na halę i tiry dowożące towary do magazynów.

Radosław Agaciak, wójt gminy Brójce
Agaciak od kilku lat walczy o to, żeby w gminie Brójce zaistniał sport. Sam mieszka w Bukowcu, gdzie powstał mały stadionik ze sztuczną nawierzchnią. Już teraz korzysta z niego młodzież z akademii Widzewa, jednak w niewielkiej skali. Ponad dwa lata temu, gdy podpisano umowę na budowę ośrodka treningowego właśnie w tym miejscu, rozpoczął się nowy etap w sportowej historii gminy. To dlatego wójt twardo rywalizował z gminą Stryków o przyciągnięcie RTS do siebie.
— Przez wiele lat byliśmy gminą, która nie posiadała infrastruktury sportowej. Od kilku lat dążymy w kierunku tego, żeby coś tutaj powstało. Tak naprawdę chodziło o przedstawienie lepszej oferty. Nasza się taką okazała. Szanuję obecnego i poprzedniego włodarza gminy Stryków, to był wybór Widzewa. Myślę, że to teren bardzo dobrze skomunikowany z Łodzią, bliski dzielnicy Widzew, więc człowiek czuje się tutaj jak na Widzewie. To duży teren w jednym kawałku, uzbrojony, z doprowadzoną drogą dojazdową. To nie bez znaczenia — tłumaczy nam Radosław Agaciak.
W gminie Brójce planowane są już kolejne inwestycje. Podczas konferencji prasowej wójt uśmiechał się do przedstawicieli rządu, informując, że złożył dwa wnioski o budowę orlików na terenie gminy. Ich także dotychczas brakowało. Jak stwierdził sam zainteresowany, marzy tylko o tym, żeby kiedyś na boiskach Ekstraklasy zobaczył chłopaka z własnej gminy, który pierwsze kroki w futbolu stawiał właśnie w Bukowcu.
Polska stoi stadionami, lecz nie ma gdzie trenować. „Bez tego nikogo dogonić się nie uda”
Jeśli Radosław Agaciak chce tego doczekać, musi uzbroić się w cierpliwość. Pierwsze elementy ośrodka treningowego Widzewa Łódź mają zostać oddane do użytku w październiku 2026 roku. To szybko, jeśli myślimy o samym procesie budowy, ale gdy przypomnimy sobie, ile zawirowań towarzyszyło powstaniu Widzew Training Center, uświadomimy sobie, że RTS stracił już sporo czasu. Choćby dlatego, że po zmianie władzy w kraju trzeba było od nowa ubiegać się o dotację. Wiceprezes Maciej Szymański, który nadzoruje inwestycję z ramienia Widzewa, mówił ze sceny:
— Droga rozpoczęła się trzy lata temu, gdy na bazie koncepcji rozwoju infrastruktury sportowej i treningowej rozpoczęliśmy rozmowy. Były różne perturbacje, które zmotywowały nas, żeby zrobić to jak najbardziej efektywnie. Musieliśmy zmodyfikować etapy powstawania ośrodka. Dzięki obecnemu właścicielowi będzie miał on pełną funkcjonalność, także w postaci zadaszenia, które pozwoli nam rozgrywać tutaj mecze.
Dla Roberta Dobrzyckiego projekt centrum treningowego jest oczkiem w głowie. Właściciel Widzewa kilkukrotnie powtórzył, że woli unikać wymówek. Ostatnio często słyszał o tym, że skonstruowany za grube miliony zespół nie ma gdzie trenować. W następnym sezonie w Bukowcu będzie już stał budynek stanowiący zaplecze dla zespołu oraz pełnowymiarowe boisko.
— Nie chcę obiecywać, ale wiadomo, że to pierwszy etap. Kolejne to kwestia następnych boisk, obiektów szkoleniowych, może w przyszłości także biur Widzewa — tłumaczył Dobrzycki zgromadzonym na miejscu dziennikarzom.

Dom nie do poznania – edycja Łódź. To znaczy Bukowiec.
Budowę ośrodka treningowego Widzewa wsparło Ministerstwo Sportu i Turystyki. Obecny w Bukowcu Ireneusz Raś nie mógł się nachwalić infrastruktury piłkarskiej w Polsce. Jednocześnie zauważył, że progres nastąpił w dość absurdalnej kolejności. Najpierw budowaliśmy piękne stadiony, dopiero teraz inwestujemy w ośrodki treningowe, na końcu natomiast powstaną w nich profesjonalne akademie.
— Infrastruktura stadionowa w Polsce jest na światowym poziomie, bo stadiony w innych ligach nie wyglądają tak jak stadion Widzewa. Ekstraklasowe, pierwszoligowe obiekty wyglądają imponująco. Do tego potrzebne są jeszcze akademie z prawdziwego zdarzenia. Centrum treningowe Widzewa Łódź ma być na najwyższym, europejskim poziomie. Życzę, żeby krok po kroku Widzew dogonił największe marki w Europie. Zaczynamy budowę akademii od nowa, od podstaw. Bez tego nikogo dogonić się nie uda — stwierdził przytomnie sekretarz stanu MSiT.
Niewiele brakowało, żeby polityk załapał się na nową fuchę. Jos Amsing, prezes CoBouw, czyli wykonawcy całej inwestycji, rzucił żartem, że jeśli oficjelom obecnym na wydarzeniu spodoba się murarka, to — z uwagi na problemy ze znalezieniem pracowników budowlanych — przyjmie każdego. Potem jednak Amsing zobaczył, jak rzeczeni oficjele dosłownie dokładają swoje cegiełki do pierwszej widocznej na placu budowy konstrukcji i stwierdził z uśmiechem, że nie, chyba nic z tego nie będzie i ofertę wycofuje.
Większy stadion Widzewa Łódź. Robert Dobrzycki: Nie chcę rozmawiać, chcę, żeby powstał
Robert Dobrzycki zauważył, że w Widzewie „dzieje się bardzo dużo rzeczy w krótkim okresie”. W tym samym momencie klub inwestuje w pierwszą drużynę (ponad pięć milionów euro na transfery, bonusy i premie), ośrodek treningowy oraz ogólną infrastrukturę. Ministerstwo Sportu i Turystyki przekazało na budowę centrum treningowego dziesięć milionów złotych, ale to nawet nie jest połowa kwoty, którą trzeba było wyłożyć.
— Piętnaście milionów to Widzew, a wiadomo, jak finansowany jest Widzew — mówił właściciel klubu, żartując, że „sposób finansowania inwestycji stoi przed wami”.
Biznesmen marzy o tym, żeby w kolejnych etapach w Bukowcu powstały nie tylko następne boiska czy biura klubu. Wzorem Legia Traning Center Widzew miałby też zyskać segment medyczno-naukowy, laboratorium sportowe. To jednak odległy plan.
— Rozbudowa infrastruktury to też koszt jej utrzymania. Nie chcemy przeinwestować, chcemy rosnąć organicznie, krok po kroku. Zrobimy pierwszy etap, drugi, trzeci, czwarty. Będziemy patrzeć, jak to wygląda finansowo, jak Widzew rośnie. Jeżeli coś jest etapowe, rozłożone na kilka lat, to nigdy nie wiadomo, ile tak naprawdę będzie kosztowało — tłumaczył, pytany o to, jakie pieniądze pochłonie projekt w Bukowcu jako całość.
Dobrzycki ma jednak inne, równie kosztowne wyzwanie na horyzoncie. Niemal od początku obecności w Widzewie powtarza, że koniecznością jest rozbudowa stadionu, który obecnie nie mieści wszystkich chętnych na bilety. To chyba jedyny obiekt w Polsce, w przypadku którego mówimy o faktycznych kolejkach na zakup karnetu, jakie znamy na przykład z piłki angielskiej. Dlatego właściciel Widzewa nie zamierza tylko snuć planów.
— Nie chcę rozmawiać o stadionie przez najbliższe dziesięć lat. Chcę, żeby on powstał. Prędzej czy później on powstanie, ale to jest olbrzymi wydatek, który ktoś musi sfinansować. Jestem realistą. Gdybym liczył na pomoc samorządu, to tak naprawdę bym nim nie był. Chciałbym wygenerować opcję, która jest dobra i akceptowalna dla miasta, ale też dla Widzewa i dla mnie. Musimy znaleźć finansowanie, w jakiś sposób to ogarnąć — mówił właściciel RTS.
Dla Roberta Dobrzyckiego idealny stadion w Łodzi miałby do trzydziestu dwóch tysięcy miejsc oraz „komercyjne ręce i nogi”, bo „komercja musi pomóc udźwignąć ciężar rozbudowy”. Chodzi o to, żeby ożywić potencjał obiektu poza dniem meczowym, sprawić, żeby był on instytucją w stylu kopenhaskiego Parken, który przy okazji imprez czy koncertów przyciąga rocznie ponad milion osób, gwarantując pozasportowe przychody w wysokości około siedmiu milionów euro.
— Jesteśmy na etapie przygotowania projektów i wycen. Chcę wiedzieć, ile to będzie kosztowało i jak to ma wyglądać — stwierdził na koniec właściciel Widzewa.
Lepszy niż Old Trafford. Parken, stadion-instytucja Kopenhagi [REPORTAŻ]

Tak ma wyglądać centrum treningowe Widzewa Łódź
WIĘCEJ O WIDZEWIE ŁÓDŹ NA WESZŁO:
- Dobrzycki o Widzewie: Nie chcę wymówek, że nie mamy jakości. Trzeba inwestować
- Juljan Shehu jak szefu. Nowy Widzew, stary lider
- Jakub Sypek: Nie czuję się gorszym piłkarzem niż Fornalczyk [WYWIAD]
- Selahi: Mój wzór to Luka Modrić. Jestem wojownikiem [WYWIAD]
- Samuel Akere: Gdy nie mogłem grać w klubie, sprzedawałem pomarańcze [WYWIAD]
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix, materiały prasowe Widzewa Łódź