Reklama

Dobrzycki o Widzewie: Nie chcę wymówek, że nie mamy jakości. Trzeba inwestować

Szymon Janczyk

25 sierpnia 2025, 18:43 • 7 min czytania 34 komentarzy

Widzew Łódź rozpoczął budowę ośrodka treningowego w oddalonym o piętnaście kilometrów od stadionu Bukowcu. Podczas konferencji prasowej, na której ogłoszono oficjalny start tego projektu, mieliśmy okazję zagadnąć Roberta Dobrzyckiego, właściciela klubu, o szczegóły dotyczące tej inwestycji oraz omówić z nim bieżące sprawy wokół RTS — kwestię trenera, transferów i wydatków, jakie już poniósł.

Dobrzycki o Widzewie: Nie chcę wymówek, że nie mamy jakości. Trzeba inwestować

„Stoi przed wami!” – odpowiedział z uśmiechem Robert Dobrzycki na pytanie o sposób finansowania budowy ośrodka treningowego Widzewa. Następną jesień Widzew spędzi już w gminie Brójce, gdzie w rok wyrośnie zalążek centrum szkoleniowego tego klubu. Zalążek, bo inwestycję podzielono na etapy. Pierwszy zakłada jak najszybsze wybudowanie najpotrzebniejszych rzeczy, które pozwolą klubowi uwolnić się od obecnych problemów z dostępnością czy jakością boisk treningowych.

Reklama

Koszt inwestycji to dwadzieścia pięć milionów złotych. Dziesięć milionów to dotacja z Ministerstwa Sportu. Piętnaście milionów złotych to Widzew, a wiadomo, jak jest finansowany Widzew — wyjaśnił biznesmen. O inwestycji w przyszłość jeszcze pomówimy. Kwestia „finansowania Widzewa” i tego, co się z tymi pieniędzmi dzieje, jakie są efekty rzeczonych inwestycji, to coś, czym Łódź obecnie żyje w znacznie większym stopniu, naprzemiennie zadając dwa pytania:

  • „co z napastnikiem?”;
  • „co z trenerem?”.

Robert Dobrzycki o trenerze Widzewa Łódź: Wyniki powodują, że musimy myśleć

Wotum nieufności — tak chyba można określić to, jak Robert Dobrzycki skomentował pracę Żeljko Sopicia. Osaczony pytaniami o to, jak bardzo chorwacki trener powinien bać się o ciągłość pracy w klubie, nie powiedział co prawda wprost, że siedzi on na gorącym stołku, ale jednak zasiał ziarno wątpliwości, bo nie brnął w ogólnikowe hasełka broniące pracy Sopicia. Wręcz przeciwnie, sporo było zdań, które podają w wątpliwość wyniki osiągane przez trenera.

— Wszyscy widzimy, jakie są wyniki. Marzyłem, że będzie lepiej, ale wiedziałem, że może być tak, jak jest. Początek jest ciężki. Wiedziałem, że może być różnie, że mogą być elementy niezgrania, elementy słabe. To żywy organizm. Dalej potrzebujemy czasu, dajemy trochę tego czasu, ale obserwujemy wyniki i one nie są… Wiadomo, że jestem ambitny i chciałbym, żeby to się wydarzyło jutro. Statystycznie nasze wyniki wyglądają dobrze. Wyniki na koniec meczów nie wyglądają dobrze. I to jest przykre — tłumaczył na starcie Robert Dobrzycki.

Chwilę później właściciel Widzewa przytaknął, gdy usłyszał tezę, że klub ma indywidualności, ale zespołu w tym nie widać. Gorsze z perspektywy trenera Żeljko Sopicia było jednak rozwinięcie tej myśli.

— Trener nigdy nie może spać spokojnie. Jedynie wtedy, kiedy ma super wyniki. Wyniki i średnia punktów są, jakie są. Indywidualnie wyglądamy nieźle na poszczególnych pozycjach. Są transfery, które odpaliły pierwszego dnia i nie będąc specjalistą, widzę to gołym okiem. transfery, na które musimy poczekać, które potrzebują więcej czasu. W drużynie jest potencjał, wartość dodana, której jeszcze nie widać – element zgrania, jakości całości drużyny i pomysłu na poszczególne mecze — mówił Dobrzycki.

Właściciel Widzewa zapowiada zwolnienie Sopicia? „Wyniki nie są za trenerem”

Właściciel klubu nie wygląda też na fana sposobu komunikacji Żeljko Sopicia, który lubi ponarzekać. Wiosną na to, że w drużynie nie ma jakości. Teraz na to, że w Łodzi nie ma gdzie trenować. Jak odbiera to Robert Dobrzycki?

Pewnie są to emocjonalne wypowiedzi. Na pewno. Rozmawiam o poprawie jakości. Nie chcę, żeby były wymówki, że na coś nie było. To ja chcę być w sytuacji, w której spytam: dlaczego nie ma wyników? To, że trenujemy w parku, jest wiadome. Tak jak to, że startujemy z budową ośrodka. Co mieliśmy zrobić, to zatrudnić nowy zespół. I to zrobiliśmy. Moim założeniem była zasadnicza poprawa jakości drużyny. To założenie na lato, na zimę będzie takie samo. To, ile to kosztuje, ma znaczenie, bo pieniądze nie są z nieba. Nie chcę jednak wymówek, że nie mamy jakości. Chcę unikać wymówek.

Żeljko Sopic

Żeljko Sopić odpoczywa w Chorwacji, Widzew szykuje zmianę trenera. „Przegląd Sportowy” twierdzi, że na stołek ponownie wskoczy asystent pierwszego szkoleniowca – Patryk Czubak.

Biznesmen twierdzi, że nie miał ogromnych oczekiwań względem startu sezonu. Liczył się z tym, że nie wszystko przyjdzie łatwo, szybko i przyjemnie. Mimo wszystko jednak „jakieś oczekiwania były” i stąd obecna sytuacja. Sytuacja, w której na pytanie o to, czy Widzew szuka nowego trenera, właściciel klubu odpowiada, że „wyniki powodują, że musimy myśleć”, choć nie deklaruje wprost, że mecz z Lechem Poznań będzie spotkaniem o posadę dla Żeljko Sopicia.

— Rzeczywiście moment jest nerwowy. Z drugiej strony chcemy, żeby ten klub był prowadzony bardzo racjonalnie i spokojnie. I mam nadzieję, że wprowadzamy racjonalność i spokój. Wyniki czasami powodują, że w krótkim okresie jest niespokojnie. To taki moment, gdzie wszyscy mamy wyższe oczekiwania niż wyniki. I to trochę mentalnie ciężki moment — stwierdził Robert Dobrzycki.

Sopić: Ludzie kochają być okłamywani. A ja nie opowiadam bajek [WYWIAD]

Robert Dobrzycki o transferach Widzewa Łódź: Póki będziemy widzieli, że musimy inwestować, będziemy inwestować

Jeśli Żeljko Sopić straci pracę teraz, przy pierwszej okazji w nowym sezonie, czyli w przerwie na kadrę, nie będzie to jednak efekt jedynie kiepskich wyników. W Łodzi bardzo szybko zorientowano się, że chorwacki trener nie gwarantuje tego, czego oczekiwano, gdy zwalniano Daniela Myśliwca. Jeszcze w poprzednim sezonie wspominaliśmy, że jakość pracy, treningów zdaniem piłkarzy po prostu spadła. Wiadomo, że byli tacy, którzy po zwolnieniu trenera odżyli, jednak zwłaszcza po drogich, jakościowych ruchach do klubu spodziewano się, że wrażenia wizualne będą lepsze.

Widzew tymczasem niby jest na plusie, gdy spojrzymy na expected goals, niby stracił punkty przez decyzje sędziów, lecz też sprawia wrażenie, że — jak sugeruje także Dobrzycki — piłkarze są, drużyna niekoniecznie.

— Traktuję Widzew etapowo. Pierwszy etap to było utrzymanie. Drugi to letnie okno. Mieliśmy plan ściągnięcia dwunastu zawodników. Brakuje tylko dziewiątki, którą za chwilę, mam nadzieję, też kupimy, więc idziemy zgodnie z planem. Robimy co w naszej mocy, żeby iść w dobrym kierunku — mówił mediom właściciel RTS, sugerując, że od strony budowy drużyny wszystko się zgadza. Nawet, jeśli kwestia sprowadzenia napastnika się przeciąga, jest to usprawiedliwione.

— Celowaliśmy bardzo wysoko i niektórzy po prostu nie chcieli w ogóle przyjść do Polski, dlatego to zajmuje czas. Nie chcieliśmy iść na łatwiznę ani brać kogoś z polskiej ligi. Szukaliśmy w całej Europie. Mamy wielu zawodników na liście. Musimy mieć dziewiątkę i będziemy mieć dziewiątkę — zapewnia Robert Dobrzycki, nie wchodząc w konkrety dotyczące nazwisk czy rynków.

Pan i władca dojazdów do autostrad. Kim jest nowy właściciel Widzewa?

Właściciela klubu zresztą chyba niezbyt interesują zbędne detale. Wyznacznikiem ma być to, czy zawodnik jest dobry. Stąd też bardzo płynne podejście do czegoś takiego jak „budżet klubu” czy nawet bardziej „budżet transferowy”.

— Do tej pory nie rozumiem, co znaczy budżet. To jest jakby kwestia, ile chcemy wydać, więc on się jeszcze nie zamyka, bo nie zamknęło się okno. Traktuję to jako element ruchomy, płynny. Wiem, ile on wynosi, mamy wewnętrzne widełki finansowe, ale jeżeli znajdziemy jakość, która nam odpowiada i będzie jakaś kwota, którą trzeba będzie wyłożyć, to tak zrobimy. Nie chcę się więc deklarować do poszczególnych kwot. Wiem, że one brzmią fajnie, ale chodzi o jakość — tłumaczył Dobrzycki.

Mindaugas Nikolicius

Mindaugas Nikolicius cieszy się zaufaniem właściciela klubu. Robert Dobrzycki w ocenie jego pracy był mniej wylewny niż przy Żeljko Sopiciu, stwierdzając, że dyrektora „weryfikują wyniki i jakość transferów”.

Wychodzi na to, że doniesienia o tym, że Widzew Łódź latem wyda cztery miliony euro, nie były prawdziwe. Raz, że tę kwotę już przekroczono, tymczasem za moment górka urośnie, bo trzeba będzie sypnąć groszem na napastnika. Dwa, że faktyczny budżet Widzewa precyzyjniej będzie określić hasłem „tyle, ile będzie trzeba”.

— Dalej mamy jakieś widełki, gdzie powinniśmy się znaleźć. Daliśmy dyrektorowi wstępne założenie, w jakim ma się poruszać. I rzeczywiście się w tym poruszał. Pracujemy nad przychodami, tak myślimy o biznesie. Budżet trzeba utrzymać i trzeba inwestować w jakość sportową drużyny. Póki będziemy widzieli, że musimy inwestować, będziemy inwestować — stwierdził właściciel klubu.

WIĘCEJ O WIDZEWIE ŁÓDŹ NA WESZŁO:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

34 komentarzy

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama