Joshua Kimmich składa się do woleja, Konrad Laimer tańczy z piłką wokół rywali, a Manuel Neuer przymierza się do obrony strzału stojąc przed… futryną z logiem Drutexu. Dokładnie taki spot promocyjny wyświetla się na Allianz Arenie czterdzieści pięć minut przed rozpoczęciem spotkania Bayernu z RB Lipsk. Do obejrzenia uroczyście zaprasza spiker, nakręcający publikę z poziomu murawy. W ten sposób największy niemiecki klub wita nowego platynowego sponsora, czyli polską firmę produkującą okna, rolety, bramy i drzwi. Mieliśmy okazję obserwować z bliska, jak ważnym partnerem dla 34-krotnego mistrza Bundesligi jest przedsiębiorstwo z Bytowa, które zaczynało od sponsorowania lokalnej Bytovii, a dziś stoi w jednym rzędzie z Emirates, EA Sports czy Paulanerem. W tym tekście prezentujemy kulisy tej gigantycznej jak na polski rynek współpracy.

Bayern Monachium dzieli swoich partnerów na pięć grup:
- głównych,
- platynowych,
- złotych,
- oficjalnych,
- regionalnych.
Reguły tego podziału są proste – im wyżej jesteś w drabince, tym więcej profitów zyskujesz od klubu, ale musisz go też równie hojnie za to wynagrodzić. Obecność wśród głównych sponsorów to koszt osiągalny jedynie dla wielkich globalnych marek. W tej grupie są Adidas, Allianz, Audi oraz T-Mobile. Ta ostatnia z firm za partnerstwo, w ramach którego umieszcza swoje logo na froncie koszulki, ma płacić według „Bilda” do 2032 roku po 65 milionów euro za sezon.
Drutex został platynowym partnerem Bayernu
Wszystkich głównych sponsorów łączy z Bayernem długoletnia relacja. Audi jest jego partnerem od 2002 roku. Allianz od 2000, od 2005 roku jest równolegle sponsorem tytularnym stadionu i będzie nim co najmniej do 2041 roku. Adidas z kolei ubiera bawarski klub już sześćdziesiąt lat. Wszystkie te trzy firmy są jednocześnie mniejszościowymi właścicielami Bayernu. Posiadają w nim łącznie 25% udziałów.
Rozbicie elitarnego grona partnerów głównych jest praktycznie niemożliwe, o czym tego lata przekonało się Emirates. Światowy gigant lotniczy zabiegał o znalezienie się na froncie koszulek mistrza Niemiec, lecz Bayern odrzucił jego propozycję, oferując mu „jedynie” tytuł sponsora platynowego. Linia lotnicza ma więc dokładnie ten sam status w bawarskim klubie, co polski Drutex.
To właśnie te dwie nowe współprace – z Emirates i z Drutexem – ogłosił w ostatnich dniach Bayern. Polska firma dołączyła do grona dziesięciu platynowych sponsorów klubu. Jest na tej samej półce, co m.in. wspomniane Emirates, ale też EA Sports, Paulaner czy Viessmann i wyżej niż Coca-Cola, Milka, Breitling, Man czy Miele. Umowa producenta okien i drzwi z niemieckim gigantem potrwa trzy lata. – Ale może będzie na zawsze? My się nie zatrzymujemy – puszcza oko Leszek Gierszewski, prezes i właściciel Drutexu, gdy rozmawiamy z nim na jednej z lóż Allianz Areny.
Co oznacza platynowe partnerstwo z Bayernem?
Kiedy Michał Janota wyjechał do Feyenoordu, będąc jednym z najciekawszych polskich talentów, spotkał tam Roya Makaaya. Legendarny napastnik miał uprzedzenia względem naszych rodaków, którzy zalewali Holandię jako imigranci. – Strasznie nie lubił Polaków, przez co mi dogryzał. Mówił, że zamiast pracować we własnym kraju tylko wyjeżdżamy zagranicę – opowiadał Janota po powrocie do Ekstraklasy w rozmowie z oficjalną stroną Korony Kielce.
Jakże to symboliczne, że kilkanaście lat później ten sam Makaay jako jeden z ambasadorów bawarskiego klubu jest gościem specjalnym na loży polskiej firmy i w serdeczny sposób opowiada o tym, dlaczego Drutex i Bayern wyrażają podobne wartości. Specjaliści z branży stolarskiej mówią mi, że jeszcze na początku XXI wieku trudno było sobie wyobrazić Polaków sprzedających okna za Odrą. A dziś? Nie tylko odnosimy na tym polu sukcesy, ale wręcz chcemy przejąć tamtejszy rynek. Polskie marki rosną w siłę, przestały zadowalać się opanowaniem polskiego podwórka. Polacy nie kojarzą się już tylko, jak Makaayowi, z robotnikami przyjeżdżającymi na emigrację.

Poznalibyście?
Makaay opowiada o swojej karierze, najszybszym golu w historii Ligi Mistrzów czy niewyjaśnionych problemach z napastnikami w holenderskiej kadrze. Z zaciekawieniem słuchają go nie tylko władze i pracownicy Drutexu, ale też polscy dziennikarze i partnerzy biznesowi z Niemiec, na których takie postaci robią spore wrażenie. Jesteśmy jeszcze na tymczasowej loży, ale już wkrótce firma z Bytowa dostanie miejsce dedykowane wyłącznie dla siebie. Chce wykorzystywać ją do spotkań biznesowych z Niemcami i w ten sposób pomóc sobie w przejęciu zachodniego rynku. Dostęp do monachijskich legend to jeden z wielu zagwarantowanych profitów. W gronie ambasadorów klubu są jeszcze między innymi Claudio Pizarro, Giovane Elber, Stefan Effenberg, Ivica Olić, Rafinha czy Klaus Augenthaler.
Polską firmę przed meczem odwiedza także Michael Diederich, czyli wiceprezes i dyrektor finansowy Bayernu, jedna z najważniejszych postaci w klubie. – Byliśmy pod wrażeniem tego, co osiągnął założyciel Drutexu. Wychodzimy z założenia, że współpraca musi być korzystna dla obu stron. Nasz partner musi z niej wyciągnąć społeczność, markę, wizerunek zawodników i dostęp do całej sieci firm skupionej wokół klubu. Do tego stadion wypełniony 75 tysiącami osób, które faktycznie kupują produkty naszych partnerów. Co nas łączy? Wydajność i najwyższy standard, który Drutex osiąga jako firma. I to jest fundament tego, co robimy – chwali członek zarządu Bayernu.
Co jeszcze otrzymuje polskie przedsiębiorstwo? Jego logo jest wielokrotnie wyświetlane na bandach wokół stadionu. I nie tylko. Gdy tylko zajeżdżamy pod stadion, z telebimów bije wielokrotnie powtarzana animowana informacja o „nowym partnerze”, z krótkim filmem przedstawiającym go. Drutex może ponadto korzystać z wizerunku klubu (czyli z herbu) i trzech piłkarzy – Harry’ego Kane’a, Manuela Neuera i Joshuy Kimmicha. Jak słyszymy, trzeba było trochę powalczyć o tę trójkę, ale trudno wyobrazić sobie w Bayernie bardziej nośne postaci. Logo firmy pojawi się ponadto na tablicy sędziowskiej, w mediach społecznościowych klubu i na innych jego oficjalnych kanałach komunikacyjnych.


Drutex już korzysta z możliwości. Herb Bayernu widnieje już na samochodach ciężarowych firmy, materiałach z ofertą i firmowych gadżetach, czyli na smyczach, długopisach, kubkach, butelkach, pendrive’ach. W ofercie bytowskiego przedsiębiorstwa już wkrótce znajdą się nawet… okna i drzwi dedykowane fanom klubu z Monachium – czerwone, z widocznym herbem.

Leszek Gierszewski, właściciel firmy: – Decyzję o partnerstwie podjęliśmy pod koniec sierpnia ubiegłego roku. W styczniu zaklepaliśmy umowę na sto procent. W międzyczasie Bayern nas bardzo dokładnie sprawdzał. Początkowo nas w ogóle nie znali. Odbyliśmy ileś rozmów, spotkań, wymieniliśmy wiele maili. Gościliśmy w Monachium, później przedstawiciele klubu przylecieli do Bytowa. Zobaczyli, w którym miejscu na świecie jesteśmy i jak sprawnie działa firma. Dopiero wtedy podjęli decyzję. Gdybyśmy nie byli wiarygodni, nie rozmawialiby z nami. Z tego, co wiem, są bardzo zadowoleni, że na siebie trafiliśmy.
Zaczęło się w Bytovii
Podczas całego wydarzenia imponuje to, jak Bawarczycy dopieszczają swoich sponsorów. To właśnie tego zabrakło Drutexowi w Mediolanie. Rok temu firma została sponsorem Interu, wiążąc się z nim dwuletnią umową. Polski biznes miał problem z wyegzekwowaniem od Włochów czegokolwiek. Pracownicy klubu opieszale odpowiadali na ich maile. Przeprowadzenie wspólnej kampanii marketingowej jawiło się w Bytowie jak zadanie o ekstremalnie trudnym poziomie trudności.
Drutex przedwcześnie zerwał kontrakt po dwunastu miesiącach. Zrobił to tydzień przed finałem Ligi Mistrzów. Na koniec przedstawiciele firmy zażartowali, że kto gra z Drutexem, ten zawsze ma szczęście, bo tak było we wszystkich poprzednich klubach, jakie firma wspierała.
Potem Inter został zdemolowany przez PSG 0:5.
A pracownicy Nerazzurrich zadzwonili do Bytowa z pytaniem, czy… firma nie chce jednak kontynuować współpracy.
Ale nie chciała, bo Bayern wykazuje się zupełnie inną kulturą biznesu. Oba te rynki – i niemiecki, i włoski – są dziś dla Drutexu najważniejsze. Ważniejsze nawet niż polski, bo osiemdziesiąt procent produkcji firmy idzie dziś na eksport. Z tego względu Drutex nie wyszedł całkowicie z włoskiej piłki. Interu już nie wspiera, ale nadal wykupuje przestrzeń reklamową na bandach Juventusu, AS Romy, Cagliari Calcio oraz US Palermo. Ponadto na polskim podwórku sponsoruje żużlowy Motor Lublin i przez wiele lat wspierała Tour de Pologne. Kiedyś twarzami tej marki byli Andrea Pirlo, Philipp Lahm i Jakub Błaszczykowski.
A wszystko zaczęło się w Bytovii. Drutex zaczął sponsorowanie jej, gdy była w okręgówce i dotarł z nią do I ligi (najwyżej: 8. miejsce w sezonie 15/16) oraz 1/4 Pucharu Polski. – Prezesem klubu był mój bratanek, więc tak naprawdę zrobiłem to dla niego – wspomina Gierszewski. – Sam początkowo nie byłem wielkim kibicem. Z czasem zaszliśmy wysoko, trenował nas Paweł Janas, czyli wielka sława. Dlaczego zrezygnowałem? Nie podobało mi się to zarządzanie, finanse klubu. Gdy zacząłem się temu przyglądać, stwierdziłem, że nie tędy droga. Po prostu wyszedłem z klubu, mimo że przez kilkanaście lat włożyłem w niego czterdzieści milionów złotych nie chcąc nic w zamian. Nie byłem przecież nawet właścicielem, a inwestowałem w stadion, infrastrukturę.
– Nie żałuje pan?
– A czego tu żałować? Byłem trochę zawiedziony, ale napisaliśmy fajną historię. Mogliśmy się pochwalić na tle całego kraju. Wcale nie byliśmy gorsi od Wisły Kraków w ćwierćfinale Pucharu Polski. A jej jeden zawodnik był wtedy więcej warty niż nasz cały stadion i przenośne trybuny na pięć tysięcy miejsc, jakie sprowadziłem specjalnie na ten mecz.

Klub z siedemnastotysięcznego Bytowa nie zgromadził wokół siebie wielkiej społeczności, przez co nie było go na czym oprzeć. Mógł funkcjonować tylko w jeden sposób – Gierszewski sypie pieniądze i jakoś się kręci. Nie miał jednak najmniejszych szans, żeby na siebie zarabiać.
Dziś Bytovia jest w IV lidze.
Miłość do futbolu w Gierszewskim została.
Choć na żaden klub z Ekstraklasy nie dał się skusić. – Nigdy o tym na poważnie nie myślałem, a propozycji miałem całkiem dużo. Spotkaliśmy się parę razy w tej kwestii z panem Jackiem Rutkowskim. Gdy pan Kuchar sprzedawał Lechię, też skierował do mnie propozycję. Było jeszcze wiele innych. Dlaczego się nie zdecydowałem? Osiemdziesiąt procent naszej produkcji idzie na eksport. Polska to dziś dla nas po prostu za mały rynek.
Ile kosztuje współpraca z Bayernem?
Drutex osiągnął w 2024 roku 1,3 miliarda przychodu. Jego właściciel z majątkiem wycenianym na 3,04 mld zł znalazł się w tegorocznym zestawieniu najbogatszych Polaków „Forbesa” na 22. miejscu. Firma jest na rynku czterdzieści lat. Zatrudnia cztery tysiące osób. Produkuje siedem tysięcy okien dziennie. Posiada w swojej flocie siedemset samochodów. To tak duża organizacja, że w celu optymalizacji kosztów zbudowała w Bytowie… warsztat samochodowy tylko na swoje potrzeby. Zarządzający firmą wyliczyli, że na samej okresowej wymianie oleju i filtrów oszczędzą w ten sposób kolosalne kwoty.
O rozwoju firmy opowiada sam Gierszewski: – To sygnał, że można. I wcale nie trzeba korzystać z jakiegoś wsparcia, funduszy unijnych czy innych zwolnień, bo my z tego nie korzystamy. My po prostu organicznie się rozwijamy i… jesteśmy dopiero na początku. Ja tak uważam. Młoda kadra rośnie. Jestem życiowym optymistą i szczęściarzem. Od początku biznesu w latach 80-tych miałem szczęście, nosa i mi się udawało. Jeśli chodzi o biznes, nie popełniłem w życiu żadnego dużego błędu. A jestem trochę asekurantem. Może z boku wygląda to tak, że partnerstwo z Bayernem to szaleństwo, ale ja jestem spokojny i wiem, co robię. Zbudowałem firmę na bardzo silnych fundamentach. To nigdy nie była pokazówka, a właśnie fundamenty. I zawsze byłem gotowy na trudne czasy.
– Jak miałem 65 lat, dostałem rysunek z moim wizerunkiem w stroju kosmonauty i napisem, że za 200 lat będziemy co godzinę statkiem kosmicznym wysyłać okna w kosmos. Powiesiliśmy go na klatce schodowej jako symbol, że jestem szefem i nikt mnie z tej funkcji nie wysadzi. I pięć lat później moja najbliższa rodzina zgłupiała od pieniędzy. Chciała sprzedać firmę za moimi plecami i prawie mnie z niej wypieprzyła. Były małe turbulencje, ale to tylko wzmocniło mnie i firmę.
– Teraz sprawnie idziemy do przodu. Niemcy to nasz najważniejszy rynek. Najbliżej, najlepiej, najpewniej. Stawiamy też na Włochy i Stany Zjednoczone. Za co się wezmę, to mi wychodzi. Firma mi wyszła, żona mi wyszła, dzieci wyszły, a nawet włosy mi dobrze wychodzą – kończy z uśmiechem właściciel Drutexu i wraca na lożę, gdzie ogląda, jak jego Bayern bezlitośnie rozjeżdża swojego rywala.

Jedyne, o czym biznesmen, podobnie jak i jego pracownicy, nie chce rozmawiać, to kwota, za jaką zostaje się platynowym partnerem Bayernu. – To już nie są żarty, a naprawdę grube sumy. Płacimy duże miliony euro za każdy rok współpracy – Gierszewski zdradza tylko enigmatycznie.
Jak duże są to miliony?
Niemieckie media szacują, że Emirates, które związało się z Bayernem na siedem lat, za każdy rok współpracy zapłaci pięć milionów euro. Można przypuszczać, że warunki wynegocjowane przez Drutex nie odbiegają zbyt daleko od tej kwoty. Prawdopoodbnie są ona wyższe, bo Polacy skusili się na krótszy, trzyletni kontrakt.
Póki co inwestycja się spłaca. Pracownicy firmy twierdzą, że tuż po ogłoszeniu współpracy doszło do zatrzęsienia telefonów od klientów z niemieckiego rynku. Producent drzwi i okien dostał solidnego wizerunkowego kopa nie tylko za Odrą, ale też w Polsce. A sam Bayern pokazał w starciu z Lipskiem, że niezmiennie nie ma sobie równych w całych Niemczech. Drutex chciałby, żeby w przyszłości także o nim można było napisać takie zdanie.
Materiał powstał dzięki zaproszeniu firmy Drutex.
WIĘCEJ O NIEMIECKIEJ PIŁCE:
- Nikt nie goni. Bayern z problemami, ale… i tak pewniakiem do tytułu?
- Siedem chudych lat. Hamburger SV – od bankruta do beniaminka
- Olbrzymia wpadka reporterki w Bundeslidze. Pomyliła przynależność klubową zawodnika
Fot. newspix.pl / własne