Z Jesusem Imazem jest ten problem, że już nie bardzo wiadomo jak go chwalić – powiedziano przecież w zasadzie wszystko, bo facet zachwyca od dawna, jest ikoną Jagiellonii i całej Ekstraklasy. Dzisiaj z Radomiakiem strzelił kolejne dwa gole, a tak się składa, że ten drugi był jednocześnie jego setnym w lidze, więc Flavio Paixao nie jest już osamotnionym obcokrajowcem w klubie 100. Panie Imazie – serdecznie gratulujemy i prosimy, by cieszył pan Ekstraklasę swoją grą jak najdłużej.

Dużo łatwiej się gra, gdy masz takiego kozaka w składzie: nawet jeśli prezentujesz się średnio jako drużyna – a Jagiellonia wyglądała co najwyżej średnio – tenże kozak i tak może cię wyciągnąć za uszy. No i to zrobił Imaz – znalazł się w polu karnym dwa razy, strzelił, jak miał strzelić, wpadło. Wiadomo, szczególnie przy drugim golu obrońcy Radomiaka zachowali się niepoważnie (Dieguez chyba jeszcze nie skojarzył, dla kogo gra, a dla kogo już nie), ale trzeba umieć z tego skorzystać, no i jakoś tak się składa, że przeważnie korzysta z tego właśnie Imaz.
Ktoś inny byłby nie w tym miejscu murawy, co trzeba, albo ze swojej sytuacji by nie skorzystał, natomiast nie Hiszpan, którego piłka szuka i on robi z niej pożytek, będąc diabelnie skutecznym. Dzisiaj był, czym pomógł Jadze w tym cholernie trudnym meczu.
Naprawdę – Radomiak nie zasłużył tutaj na porażkę. Gdyby futbol był sprawiedliwy, gospodarze zarobiliby co najmniej remis, ale nie jest (bo gdyby był, każdy zespół miałby Imaza). Wypracowali sobie bowiem wiele sytuacji, natomiast albo brakowało im centymetrów, albo świetny w bramce był Abramowicz. O, właśnie: to drugi bohater gości w tym meczu. Musiał się wykazać i przy bardzo dobrym strzale z dystansu Balde, i przy główce Depu, i sytuacyjnie przy uderzeniu Grzesika z najbliższej odległości.
Ostatecznie puścił tylko jedną sztukę, kiedy w pierwszej połowie pokonał go właśnie Grzesik, ale potem już był ścianą.
Jaga nie grała zbyt dobrze, irytujący był na przykład Pululu, który regularnie podejmował złe decyzje, natomiast w oparciu o dwa fundamenty – Abramowicz i Imaza – udało się jej dowieźć 2:1 do końca. Czasem trzeba i tak, to znaczy oprzeć wiele o swoje gwiazdy, kiedy grasz na trudnym terenie z mocnym przeciwnikiem, będąc też w środku wymagającego terminarza z walką o puchary.
Radomiak nie może mieć do siebie większych pretensji – po prostu spotkał się z wysoką jakością jednostek. Pewnie będzie miał trochę żalu do sędziego Mycia, bo ten szczególnie pod koniec wprowadził masę chaosu, ale jednocześnie trudno mu zarzucać, że wypaczył wynik. Był niedokładny, należy mu się niższa nota, ale większe skandale mieliśmy w tej kolejce.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Nowe wieści w sprawie transferu Ziółkowskiego. “Legia Warszawa poprosiła o to Romę”
- Kowal: Cypr pokazuje, że Ekstraklasa nie jest taka mocna, jak byście chcieli
- Oficjalnie: Legia Warszawa ma nowego pomocnika. “Myślimy o przyszłości”
Fot. Newspix