Reklama

Męczył, męczył i wymęczył. Raków wykonał zadanie

Jakub Białek

14 sierpnia 2025, 22:15 • 4 min czytania 23 komentarzy

Rany, jakie to Maccabi było słabe. Zdecydowanie zbyt słabe, żeby się z nim aż tak męczyć. Mamy wrażenie, że Lech czy Jaga rozwalcowałyby tę drużynę na dziesięć różnych sposobów, a Raków… No cóż, musiał się napocić, ale koniec końców przyklepał awans. I to jest po meczu w Debreczynie najważniejsze.

Męczył, męczył i wymęczył. Raków wykonał zadanie

Czy będziemy zachwycać się tym, jak zagrał? Nie będziemy. Gole strzelił po stałych fragmentach gry. Straty odrobił jeszcze przed przerwą po rzucie rożnym. Ameyaw dośrodkował w punkt, Barath wysoko wyskoczył, Izraelczycy nie mieli szans. Na 2:0 strzelił po rzucie karnym. Tomasz Pieńko dynamicznie odwrócił się z piłką, został powalony, jedenastkę elegancką podcinką wykorzystał Diaby-Fadiga.

Reklama

Z gry Raków zrobił niewiele ciekawego.

Chociaż oddajmy to częstochowianom, że wyglądali w ataku pozycyjnym odrobinę lepiej niż w ostatnich spotkaniach. Starali się przyspieszać, szukać gry do przodu, nie chcieli w kółko podawać od prawej do lewej i od lewej do prawej (powtarzając schemat dziesięć razy), a to już, jak na ostatnie standardy tej drużyny, całkiem wiele.

Maccabi Hajfa – Raków. Wymęczony awans

W odważniejszych atakach przodował Tomasz Pieńko, który bez dwóch zdań rozegrał swój najlepszy mecz w Rakowie (choć poprzeczka nie wisiała zbyt wysoko). Najbliżej był w momencie, gdy przy strzale z siedemnastego metra pomógł mu rykoszet – piłka trafiła w słupek, a później przeszła wzdłuż linii bramkowej. Jego trzy inne próby zakończyły w rękawicach bramkarza, ma też na koncie ciekawą prostopadłą piłkę do Ameyawa, w innej akcji zabawił się z obroną, kładąc jednego z defensorów na tyłku, ale posłał zbyt mocny strzał. No i, jak wspomnieliśmy, wywalczył karnego. Zaryzykujemy twierdzenie, że to on był dzisiaj liderem ofensywnym Rakowa. Takiego obrotu spraw po pierwszych dwóch spotkaniach wychowanka Zagłębia nikt się nie spodziewał.

Inni w zasadzie nie zagrażali. Były jakieś dwa farfocle Baratha z dystansu, obiecujące, lecz niecelne uderzenie Repki sprzed pola karnego. Makuch oddał głową tak niemrawy strzał, że aż komentator zaczął się zastanawiać, czy wszystko dobrze z jego zdrowiem, bo chwilę wcześniej zderzył się głowami z jednym z rywali. Ale i on swoje zrobił, bo to po faulach na napastniku Rakowa dwie żółte kartki obejrzał Eissat – przy pierwszej skasował akcję w środku pola, przy drugiej wyciął Makucha brutalnym wślizgiem przy linii bocznej. Starcie to okazało się na tyle bolesne, że aż zawodnik z dziewiątką na plecach udał się do szatni, a w jego miejsce wszedł Diaby-Fadiga.

Nerwowa końcówka

Gdybyśmy przeoczyli, że jeden z graczy Maccabi zszedł z boiska, po tym co działo się na boisku z pewnością byśmy nie spostrzegli, że jedna z drużyn gra w przewadze. To właśnie wtedy Raków zaczął nudzić, co mogło zemścić się w końcówce, w której Izraelczycy stworzyli sobie giga okazję po rzucie rożnym. Trelowski obronił dwa strzały – najpierw próbę Secka, a później dobitkę Saiefa. Nie chcemy deprecjonować bramkarza Rakowa, bo był dobrze ustawiony, ale gdyby tylko były piłkarz Lechii podniósł piłkę, doprowadziłby do dogrywki. Raków na chwilę stracił wtedy kontrolę nad meczem, a przecież, do jasnej anielki, grał w przewadze zawodnika.

Maccabi ogólnie – delikatnie sprawy ujmując – nie pozostawiło po sobie najlepszego wrażenia. Piłkarsko? Możemy narzekać na Raków, że grał nudno czy powoli, ale Izraelczycy przez cały dwumecz stworzyli tylko dwie ciekawe okazje. Oprócz tej, o której wspomnieliśmy przed chwilą, mogą pochwalić się jedynie akcją, po której trafili w Częstochowie. Obyczajowo? Wszczęli absurdalną bójkę podczas środowego zapoznania się z murawą. Pozostawili po sobie syf w szatni przy Limanowskiego. Nie załatwili nawet tłumacza na konferencję prasową, choć byli do tego zobligowani, twierdząc, że zrobią to dopiero w czwartej rundzie. No cóż – nie zrobią. Wywiesili ponadto prowokacyjny transparent, w którym oskarżają nas o morderstwa od 1939 roku, co… aż szkoda komentować.

A przecież w ogóle nie powinno ich być w eliminacjach, bo to skandal, że izraelskie zespoły nadal są dopuszczone do międzynarodowych rozgrywek.

Ale to już nie problem Rakowa. Teraz zajmie się Ardą Kyrdżali i jest w tym starciu zdecydowanym faworytem.

Maccabi Hajfa – Raków Częstochowa 0:2 (0:1)

  • 45+1′ – Barath
  • 76′ – Diaby-Fadiga (k)

WIĘCEJ O RAKOWIE CZĘSTOCHOWA:

Fot. newspix.pl

23 komentarzy

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Konferencji

Reklama
Reklama