Płoccy fani mieli prawo przyjeżdżać do Łodzi z obawami. Trzy lata temu zaglądali przecież na stadion Widzewa w roli kibiców lidera ekstraklasowej tabeli, drużyny, która – jak dziś – pozytywnie zaskakiwała na początku sezonu. Wtedy zostali dosyć brutalnie sprowadzeni na ziemię i koniec końców porażką z czerwono-biało-czerwonymi zapoczątkowali kampanię, która skończyła się niemożliwym. Spadkiem. Jednym z tych, o których można napisać całkiem opasłe omówienie. No i jeśli historia lubi się powtarzać, to właśnie w taki obrzydliwie nieprzyjemny sposób. Trzeba więc było jakoś temu zapobiec…

Piłkarze Wisły nie noszą raczej w swojej pamięci tego, co wydarzyło się w tamten sierpniowy wieczór. Zresztą – skład to im się tam w Płocku zmienił nie do poznania, mają też nowego trenera, poza kibicami nie ma komu pamiętać. Może to i dobrze, bo Mariusz Misiura ustawił przez to swój zespół bez żadnych uprzedzeń. Wszystko znów nieźle działało, jak w poprzednich meczach meczach. Solidna defensywa, która dała się już we znaki Koronie, Piastowi i wicemistrzom z Częstochowy uprzykrzała też życie podopiecznym Zeljko Sopicia.
Z przodu również bywało solidnie, a w pewnych momentach nawet lepiej.
Widzew – Wisła 1:1. Dobre spotkanie dwóch dobrych zespołów. Po prostu
Pół godziny było dziś na rozbieg, ale po tej przygrywce strzelanie zaczęli goście, którzy skorzystali z zamieszania w środku pola i niecelnego podania Juljana Shehu. Tak, okazuje się, że Albańczyk miewa niecelne podania. To jedno było akurat obarczone sporym ryzykiem – długie, po ziemi, w pobliżu wielu rywali, którzy mogą piłkę przejąć. I ktoś tam ją nawet przejął, a potem ruszyła maszyna. Cała seria niefortunnych zdarzeń zaowocowała golem Łukasza Sekulskiego, który jeszcze efektownie położył przed strzałem Ricardo Visusa i nie dał szans bezradnemu Maciejowi Kikolskiemu.
Nic już się nie dało zrobić. Jedno, nie takie znowu tragiczne, podanie wywołało płocką lawinę, przeciwko której Widzew był bezradny.
SEKULSKI! Trzeci gol w sezonie kapitana liderów @_Ekstraklasa_ 😎
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/54KRMEjFrA pic.twitter.com/8xTnaBbuEZ
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 9, 2025
Ale „Widzew” i „bezradny” nie idą ze sobą w parze, na pewno niezbyt długo. Nie kiedy na boisku jest Juljan Shehu.
Siła Widzewa Łódź tkwi w filarach. Nowych i starych [CZYTAJ WIĘCEJ]
Jak żre, to żre. Juljana Shehu trzeba uwielbiać
Można się było spodziewać, że to właśnie Albańczyk weźmie sprawy w swoje ręce, bo też któż inny miałby to zrobić? Gdyby ktoś wpadł na nieco niedorzeczny pomysł wybierania najlepszego piłkarza pierwszych czterech kolejek Ekstraklasy, to w Łodzi mieliby w swoim pomocniku murowanego kandydata do walki o ten jakże zaszczytny tytuł. Robi wszystko, czego od niego można oczekiwać, nawet więcej. Tydzień temu świetnie obsłużył Bergiera i strzelił gola, którego sędziowie powinni mu uznać.
Dziś zabrakło kolegi z ataku, więc załatwił sprawę sam, w stylu niezwykle efektownym. Dzięki niemu Widzew szybko wyrównał i nie dał gościom nacieszyć się prowadzeniem.
Błyskawiczna i efektowna odpowiedź Widzewa! Juljan Shehu trafia na remis! 💪
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/54KRMEjFrA pic.twitter.com/90jxrit90a
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 9, 2025
Żeby jednak nie było, że pierwsza połowa to tylko dwa gole, że obejrzałem sobie skrót, a na stadion łodzian polazłem się nażreć. Mam pełne prawo opowiadać dziś, że widziałem dwa naprawdę mocne na tym etapie zespoły, które gotowe były w każdej chwili pójść po więcej. Aktywnego Sekulskiego, znów zamieszanego w akcję Alvareza. Strzał Bartłomieja Pawłowskiego odbity przez Rafała Leszczyńskiego przy solidnym ryku kibiców Widzewa, którzy piłkę widzieli już w siatce.
Dzięki paru fajnym momentom był to dobry wieczór, który należy zawdzięczać dwóm dobrym drużynom.
Wiktor Nowak: Marzę o reprezentacji Polski [WYWIAD]
Kontrowersje? No muszą jakieś być, to Ekstraklasa
Fajnie jakby do obu drużyn dojeżdżali też poziomem sędziowie, ale to temat tak obszernie komentowany, że żal już cokolwiek do niego dorzucać. Napiszę więc tak – Ricardo Visus wisi Tomaszowi Kwiatkowskiemu butelkę dobrego wina. Tylko dzięki nieuwadze arbitra Hiszpan nie wyleciał dziś z boiska za drugą żółtą kartkę, a ta należała mu się za stempelek na nodze Sekulskiego w drugiej połowie. Napastnik Wisły trochę sobie pocierpiał, ostatecznie mógł grać dalej, ale mógł też mieć pretensje do sędziego.
Bo został nadepnięty, stempel to żółta kartka, wejście obrońcy Widzewa jak najbardziej zasługiwało na karę indywidualną. A że Visus miał już jedną kartkę wcześniej, to miał dziś zwyczajnie farta. Nie mówię już nawet o tym, że szczęście sprzyjało też równie bliskiemu wylecenia z boiska Kalandadze.
Było jeszcze dużo innych, mniejszych błędów i ogólnych problemów z pracą arbitra Kwiatkowskiego, nie notowałem, więc nie będę wyliczał. Wiedzcie jednak, że panowie w czerni niezmiennie są w Ekstraklasie problemem. Nawet jeśli doceniam dany przez nich przywilej korzyści przy bramce Wisły.
I nawet jeśli ładnie będą mogli się wytłumaczyć ze swojej decyzji przy potencjalnym rzucie karnym dla Widzewa, gdzie interpretacja będzie taka, że to Fornalczyk szukał kontaktu z Haglindem-Sangre, a nie odwrotnie.
Ale piłkarze są okej. Kończymy pozytywnym akcentem
Dałem tu nawet większy nagłówek, bo po tym meczu zostało mi miłe uczucie. Nawet jeśli w drugiej części spotkania trochę za dużo czasu poświęciliśmy na obserwowanie niezbyt porywających przerw w grze powodowanych kontuzjami i analizami VAR. Albo momentów opieszałości ewidentnie niezbyt lubianego przez fanów Widzewa Sekulskiego. Czy po prostu spotkania bardziej zamkniętego – ze świetnie broniącymi gośćmi i upartym Widzewem, który szukał zwycięstwa.
Gdyby tak sobie wszystko uśrednić, należy zadać odważne pytanie:
Czy powinniśmy się przyzwyczajać do dobrego Widzewa i takiej samej Wisły?
Może lecę po bandzie, ale nie zabijajcie we mnie radości z piłki, której trochę jednak oba zespoły dały. Zresztą różnorodne noty same w sobie zdradzają, że dostaliśmy od bohaterów tego meczu pełen serwis.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Kowal: Raków w bagnie. Żal patrzeć, co się dzieje z tym klubem
- Niestety. Kolejny piłkarz Lecha Poznań z kontuzją
- Marc Gual odszedł z Legii Warszawa. Trzeba docenić, trudno zatęsknić
Fot. Newspix