Ekstraklasa idzie do przodu, nasi pucharowicze przestali się kompromitować, przychodzą coraz ciekawsi piłkarze, frekwencja dopisuje. To wszystko prawda i bardzo się z tego cieszymy, ale to nie znaczy, że teraz już wszystko, co posiada ekstraklasowy stempel jest oznaką jakości. Gorsza strona naszej ligi nadal istnieje i dziś objawiła się ona w pełni na inaugurację 3. kolejki w Lubinie.

O rany, ciężko oglądało się ten mecz! Piłkarze Zagłębia i Korony na pewno mieli dobre chęci, ale niewiele z nich wynikało. Nawet gdy już w końcu padły gole, to w dużej mierze dlatego, że obrońcy pokopali się po czołach.
Zagłębie Lubin – Korona Kielce 1:1. Kosidis i Antonin z golami po wejściach z ławki
W przypadku gości do błędów zmusił rywali Antonin. Słyszeliśmy dużo dobrego o tym napastniku i dziś pokazał on próbkę swoich możliwości. W pojedynkę wypracował sobie okazję, najpierw przepychając nieporadnie interweniującego w powietrzu Aleksa Ławniczaka, a później uciekając Michałowi Nalepie. Na koniec zalutował pod poprzeczkę, Dominik Hładun niewiele mógł zrobić. Hiszpan do niezłych umiejętności dokłada sporo fizyczności i dobrze czuje się w grze w kontakcie, co w Ekstraklasie zawsze jest w cenie.
Do pełni szczęścia zabrakło mu jeszcze lepszego uderzenia na sytuacyjnym wślizgu, gdy w końcówce Nalepa zblokował strzał szarżującego Matuszewskiego, ale najwidoczniej nie można mieć wszystkiego. I tak Antonin na tle Władimira Nikołowa wygląda jak piłkarz z innej planety. Bułgar przychodził po dobrym sezonie w ojczyźnie, lecz na razie jest totalnie przezroczysty. Nie oddaje strzałów, nie dochodzi do sytuacji, nie wyróżnia się zasuwaniem dla drużyny. Zero pożytku.
Korona bardzo krótko cieszyła się z prowadzenia, bo Jakub Budnicki nabił Jakuba Sypka, który dograł do Michalisa Kosidisa, a ten przy biernej postawie Marcela Pięczka doprowadził do wyrównania. Ciężkie, naprawdę ciężkie są początki Budnickiego na najwyższym szczeblu. W debiucie wyleciał za dwie żółte kartki, dziś zawalił gola. A za nim przecież dopiero trzy występy.
Kielczanie lepiej zaczęli spotkanie, przez mniej więcej kwadrans wyraźnie dominowali kulturą gry nad gospodarzami. W efekcie niezłe okazje mieli Remacle i Błanik, ale Hładun zachowywał czujność. Zagłębie od początku miało proste założenia (długa piłka i szukamy szansy na skrzydłach plus stałe fragmenty), a Korona z czasem dała się wciągnąć w ten sposób grania.
Z taką formą jedni i drudzy mogą mieć w najbliższych tygodniach poważne problemy z punktowaniem. O ile w przypadku Zagłębia było to do przewidzenia już na starcie, o tyle po Złocisto-Krwistych spodziewano się znacznie więcej, skoro mogli wydać nawet 800 tys. euro na podstawowego zawodnika ćwierćfinalisty Ligi Konferencji. Tamar Svetlin sprawia dość „piłkarskie” wrażenie, potrafi rozpędzić akcję podaniem ze środka pola, mógł mieć asystę dogrywając do Remacle’a (tu akurat z bocznej strefy), ale dość szybko znika w ferworze walki i im dalej w las, tym bardziej gaśnie.
Jego i kolegów można jeszcze tłumaczyć tym, że potrzebują czasu. Gorzej, że Korona ma na koncie jeden punkt, a przed nią „wojenne” starcie z Radomiakiem i wyjazd do Poznania na Lecha. Trudno o optymizm.
Zmiany:
Legenda
Fot. Newspix