Reklama

AZ Jackson. Piłkarz ze świata jazzu, który pokochał Ronaldinho

Kamil Warzocha

31 lipca 2025, 15:46 • 10 min czytania 16 komentarzy

Jeśli wierzyć opowieściom, John Coltrane był jednym z najważniejszych kompozytorów w historii jazzu. A Thelonious Monk? Znakomity pianista jazzowy, mimo faktu, że dopisywano mu autyzm, schizofrenię, zespół Tourette’a i dwubiegunowość. Zaś Billie Holiday, piosenkarka o pseudonimie „Lady Day”, zanim przedawkowała narkotyki, miała innowacyjny wpływ na rozwój tego gatunku. Gdzieś pomiędzy nimi, jako łącznik w świetnym zespole, krzątał się też uznany w świecie jazzu Ali Jackson, który nie wyśniłby, że pół wieku później jego wnuczek, Aziel Jackson, będzie piłkarzem i zagra akurat w Polsce.

AZ Jackson. Piłkarz ze świata jazzu, który pokochał Ronaldinho

Aziel, który chętnie używa skrótu „AZ” (nieprzypadkowo zresztą, o czym później), jest posiadaczem prawdopodobnie jednej z najciekawszych genez wśród zagranicznych piłkarzy w Ekstraklasie. Już sam fakt, że pochodzi z elitarnego środowiska jazzowego, mówi wiele, a że wyrwał się z rodzinnej tradycji kultywowanej z pokolenia na pokolenie, mówi jeszcze więcej. Nie myślcie jednak, że 23-latek z Queens nie ma nic wspólnego z muzyką. Ba, ma wręcz tyle, że piłka nożna to tylko część jego życiowego repertuaru.

Reklama

AZ Jackson. Niezwykła historia piłkarza z rodziny jazzowej

Dziadkiem AZ był wspomniany Ali Jackson, który przed śmiercią w 1987 roku zdążył zainspirować swojego syna, Ali Jacksona Jr, do kontynuowania ścieżki muzycznej. Nie przekonał go jednak do bycia basistą – nie, w wieku dwóch lat „junior” postanowił złapać za pałeczki, które później dały mu tytuł jednego z najlepszych perkusistów jazzowych obecnego pokolenia. Jego brat, Khalil Jackson, ewidentnie wolał inne dźwięki, skoro zaciągnął się do amerykańskiego wojska. Wspominamy o tym nie bez powodu, bo cała rodzina Jacksonów (nie łączyć z Michaelem Jacksonem), mimo ścisłego związku z muzyką, cechuje się rożnymi pomysłami na życie.

Dziadek AZ – wybitna postać w świecie jazzowym. Ojciec – podobno nie gorszy w swoich czasach, choć w innej roli. Ale już wujek najpierw służył w armii, a potem wylądował na Wall Street i w Banku Federalnym. Aż wreszcie starszy brat AZ – on też „zaciągnął się do woja”, konkretnie do Korpusu Piechoty Morskiej, który stacjonował przy słynnej wyspie Okinawa.

Ach, no i ojciec chrzestny, Wynton Marsalis. Trębacz odznaczony Narodowym Medalem Sztuki mający tyle nagród Grammy i Pulitzera w dziedzinie muzyki, że na pewno musiał zamontować w domu specjalną półeczkę. Patrząc na to, w jakim towarzystwie wychowywał się AZ Jackson, a gdzie jest teraz, do głowy przychodzi wyłącznie jedno hasło: „Jak oni się tam znaleźli?”.

AZ Jackson ze swoim ojcem-muzykiem

AZ Jackson wychował się na scenie i… za sceną. Z piłką przy nodze

AZ wymyka się piłkarskim stereotypom. Oprócz tego, że zawodowo uprawia piłkę nożną na wysokim poziomie, gra też na pianinie, gitarze i perkusji. Artystyczną duszę wyzwala również poprzez rysowanie, malowanie i tworzenie własnej marki modowej „First Move”. Zamiłowanie do sztuki to wpływ matki, Janell Johnson, doradczyni filantropijnej, z którą przez długi okres żył w separacji ze względu na rozwód rodziców. Nie przeszkodziło mu to jednak we wchłanianiu inspiracji i rozwijaniu się we wspomnianych dziedzinach, chętnie propagowanych przez JJ.

Co ciekawe, od 2014 roku, czyli od 13. roku życia, AZ prowadzi również dziennik, w którym spisuje wszystkie przeżycia. Będąc jeszcze w USA, przyznał, że kiedyś opublikuje swój papierowy dorobek jako książkę. A jako że nowy piłkarz Jagiellonii posługuje się językiem francuskim, hiszpańskim, portugalskim i oczywiście angielskim, nie można wykluczyć publikacji wielojęzycznej. Robi wrażenie, prawda?

Być może zastanawiacie się, co sprawiło, że życia AZ Jacksona nie zdominowała pasja do muzyki lub sztuki. W sumie… przypadek. Jackson poznał futbol w wieku trzech lat, kiedy drużyna jego starszego brata, składająca się głównie z ośmiolatków, potrzebowała dodatkowego zawodnika. W tamtej chwili, gdy mama pozwoliła mu wejść na boisko, mały AZ odkrył w sobie miłość do tego sportu. A z biegiem czasu zaczął zauważać, że zabawa z tak prostym, okrągłym przedmiotem, może doskonale uzupełniać się z muzyką.

Muzyka to sposób, w jaki stałem się sobą. To dzięki niej zbudowałem swoją relację z piłką. Kiedy mój tata chodził na koncerty, zawsze przynosiłem piłkę, żeby pobawić się nią za kulisami – powiedział wszechstronnie uzdolniony nowojorczyk w jednych z wywiadów.

Poniżej 2130 „kapek” AZ Jacksona. A miał zrobić tylko 1000…

Muzyka i futbol. Dla Jacksona para idealna

AZ dodał też, że w dzieciństwie wszystko, czego próbował i czym się ekscytował, przychodziło naturalnie. – Mój tata nigdy nie zmuszał mnie i brata do grania muzyki. To po prostu wypływało z nas. Jak wtedy, gdy wziąłem gitarę do ręki. Po prostu szybko się w nią wciągnąłem. Czasami tworzyłem piosenki z niczego i tak właśnie było z piłką. Tak też chcę grać. Chcę tworzyć.

Połączenie muzyki z futbolem to dla AZ pewnego rodzaju świętość. Zabrać mu piłkę? To tak, jakby wyrwać instrument w środku koncertu przed pełną widownią. Tutaj różne metafory aż proszą się o wypowiedzenie, choć w tej kwestii wyręcza nas sam AZ: – Kiedy strzeliłem pierwszego gola w MLS, czułem się, jakby nie było niczego innego wokół. To było to samo uczucie, które mam, kiedy gram muzykę. Właśnie tak łączę te dwa elementy. Zawsze chodzi o kolejną nutę. O kolejny klawisz, który zagram na pianinie. Albo o następną strunę, którą zagram na gitarze. I tak właśnie odnoszę to do piłki nożnej, gdzie chodzi o kolejny kontakt, kolejne podanie czy strzał.

Ojciec AZ, mimo że początkowo nie był fanem futbolu, na widok syna złapał sportowego bakcyla: – Wpadłem w króliczą norę. Wziąłem czerwoną pigułkę i ten sport mnie wciągnął. Ali Jackson Jr nie był zawiedziony, że AZ nie poszedł jego śladami. Był dumny, że z powodzeniem łączy pokoleniową tradycję trwającą ponad 100 lat z zupełnie nowym, wcześniej nieodkrytym rejonem zainteresowań w rodzinie Jacksonów. Co więcej, kiedyś nawet rozważał przeprowadzkę do Ameryki Południowej przez… Ronaldinho.

Być jak Ronaldinho. AZ Jackson uczył się brazylijskiej techniki na iPadzie

– To był mój idol. Pamiętam, jak oglądałem jego filmiki na YouTube. Zresztą nadal to robię. Kiedy byłem mały i kładłem się spać, rodzice musieli zabierać mi iPada. Tak bardzo uzależniałem się od oglądania jego zagrań. Zakochałem się też w utworach Sergio Mendesa, brazylijskiego artysty, którego zacząłem słuchać, gdy bawiłem się piłką wspominał AZ.

Wpływ brazylijskiej legendy, choć tylko cyfrowy, był widoczny w stylu gry młodego Amerykanina. I to w takim stopniu, że na przeróżnych turniejach, w których brał udział przy okazji tras koncertowych ojca, ludzie uznawali go za Brazylijczyka. W pewnym momencie AZ dostał pseudonim „O bruxo” (z portugalskiego: czarodziej). Dla Aliego Jacksona Jr to był sygnał, że Brazylia może okazać się lepszym miejscem niż USA pod kątem rozwoju piłkarskiego syna. Ten temat jednak upadł, a kto wie, co by było, gdyby Jacksonowie przenieśli się na ziemię Canarinhos.

AZ Jackson z mamą, z którą promuje swoją markę

Skończyło się na tym, że AZ prawie całe życie spędził w Stanach Zjednoczonych. Przed transferem do Polski miał tylko jeden zagraniczny epizod w akademii Toulouse, gdzie trafił jako pierwszy Amerykanin w historii klubu. Tam nauczył się kilku języków, ale ani w Tuluzie, ani później w Blagnac, które występowało w niższych ligach, nie zaistniał na tyle, żeby kluby z Ligue 1 lub Ligue 2 chciały go zatrzymać.

Rodzina jak niepasujące do siebie puzzle. A w środku zagubiony piłkarz-muzyk

Decyzja o opuszczeniu szkółki New York Red Bulls, którą podjął wraz z ojcem w wieku 15 lat, okazała się jednak wartością dodaną. Zaledwie po kilku miesiącach pobytu we Francji AZ osiągnął biegłość w posługiwaniu się językiem francuskim, a dzięki letnim sparingowym rozgrywkom między sezonami trafił do notesu na przykład Bayeru Leverkusen, Hannoveru 96 czy Villarrealu.

Przygoda Jacksona w pewnej mierze była spojona z karierą muzyczną ojca. Pojawiały się też jednak okresy, gdy doskwierała mu samotność. Zwłaszcza w Europie, a później po powrocie do USA, coraz rzadziej mógł liczyć na bliską obecność rodziny: – Moi rodzice rozwiedli się, kiedy miałem jakieś 6-7 lat. Mieszkałem z tatą, a brat z mamą. Musiałem bardzo szybko dorosnąć, bo tata nie był już tak często w pobliżu i musiał podróżować. Były momenty, kiedy płakałem. Byłem młody i musiałem pewne rzeczy przetrawić. Jeśli chodzi o mój rozwój jako piłkarza, w końcu wziąłem sprawy w swoje ręce.

AZ w FC Toulouse

AZ dodał też: – W życiu zawsze towarzyszyła mi atmosfera walki. „Jeden przeciwko całemu światu”. Moja rodzina jest bardzo rozproszona. Był taki moment, że przez kilka lat tata był w Nowym Jorku, mama w Seattle, a brat na Okinawie. Ja miałem wtedy 15 lat. To było naprawdę trudne przeżycie.

W 2019 roku AZ Jackson wybrał życie bliżej mamy. Zapisał się do akademii Crossfire Premier Developmental, blisko Seattle. Mając 18 lat, wciąż było mu daleko do profesjonalnego futbolu, a jeszcze dalej do reprezentacji USA. Dość powiedzieć, że nigdy nie otrzymał powołania do młodzieżowej kadry, mimo że od 2021 roku zaczął na to pracować. Ściągnął wtedy uwagę skautów Minnesoty United, ale nie było mu dane zadebiutować tam w MLS. Czarował jedynie w rezerwach, w MLS Next Pro. Zanotował 10 goli i 7 asyst, śrubował statystyki progresywnych podań i dryblingów, lecz dopiero dział sportowy w St. Louis uznał, że to zawodnik na miarę amerykańskiej elity.

AZ Jackson na boisku jak muzyczne indywiduum. Nie każdy doceniał jego „twórczość”

Lutz Pfannenstiel, dyrektor sportowy St. Louis City, powiedział o nowym zawodniku pozyskanym z Minnesoty za 150 tys. euro: – Jest jednym z kreatywnych twórców chaosu. Mamy plan, jak to wykorzystać. Sam Jackson mówił zaś o sobie: – AZ? To znaczy, że wszystko zaczynam od A, a kończę na Z. To wpisuje się w moją mentalność. Chcę być osobą, która potrafi spełnić wszystkie wymagania, właśnie od A do Z.

Wszędobylskość, pozytywna energia i kreatywność były jednocześnie wadą i zaletą młodego Amerykanina. Z jednej strony dawał coś ekstra w grze ofensywnej, gdzie potrafił obstawić nawet cztery pozycje, a z drugiej cierpiał na systemach, które nie pozwalały na bycie „wolnym elektronem”. Mało który trener przystawał na jego swobodę, która mogła burzyć taktyczne założenia. A jak dodamy deficyty w warunkach fizycznych, dostajemy odpowiedź, dlaczego AZ w żadnym klubie MLS nie stał się pierwszoplanową postacią i nie zagrzał miejsca na dłużej.

Nawet Columbus Crew, wobec którego AZ był bardzo optymistycznie nastawiony, nie dało mu tego, czego oczekiwał. Trafił tam w 2024 roku w ramach transferu za 600 tys. euro i kupił nawet wymarzony dom, w którym upchnął wszystkie zaprojektowane przez siebie dzieła sztuki. Przyznawał, że poczuł wyjątkową więź z tym miastem, zarówno poprzez sztukę, jak i futbol. Ale gdy okazało się, że może liczyć co najwyżej na rolę piłkarza z pogranicza ławki i wyjściowego składu, zdecydował się na bardzo odważną zmianę otoczenia, mimo namów klubu, żeby został. Padło – kompletnie niespodziewanie – na Białystok.

Ostatecznie amerykański klub zszedł z oczekiwań, otwierając drogę do transferu. Po długiej podróży Jackson zameldował się w Polsce, którą wcześniej oglądał na… Google Maps. AZ do tego stopnia wkręcił się w Jagiellonię, że robił wirtualne spacery po mieście – pisaliśmy w tekście o kulisach przeprowadzki Amerykanina do naszego kraju.

Obietnica wielkiego potencjału. AZ chce grać koncerty w Polsce

Pionek może iść tylko do przodu, a nie do tyłu – powiedział swego czasu Jackson, wyjaśniając, skąd wzięło się logo jego marki modowej. Tak nawiązał też do swojego podejścia: – W trakcie mojej kariery chodziło tylko o to, żeby iść do przodu. Kiedy miałem trudne chwile, nie mogłem spojrzeć wstecz. A siła pionka polega na tym, że kiedy docierasz do końca, ewoluujesz. To pomaga kształtować własną karierę. Kształtuje twoją własną podróż i twoje własne zwycięstwa.

Mimo że w 2024 roku AZ zadebiutował w reprezentacji USA, do której – swoją drogą – miał żal, że przez długi czas w ogóle się nim nie interesowała, nadal jest tylko obietnicą na bardzo dobrego piłkarza. W nowojorskiej akademii Red Bulla nie dał sobie czasu na dłuższy rozwój, we Francji był dopiero dzieciakiem z obcych stron, a przez ostatnie lata w Stanach nigdzie nie ugruntował swojej pozycji. Ale, jak twierdzi jego ojciec, AZ mierzy wysoko: – On ustalił sobie wysokie oczekiwania. Powiedział mi, że chce być piłkarzem światowej klasy. Odpowiedziałem: „Okej, w takim razie są rzeczy, które musisz zrobić. Jeśli ich nie zrobisz, to będzie tylko takie gadanie”. Jeśli włoży do pasji mnóstwo pracy, jest to osiągalne.

Okaże się niebawem, czy skromny chłopak o muzycznych zdolnościach podbije Polskę, ale na scenie piłkarskiej. Zdecydowanie ma ku temu możliwości, w ekstraklasowym debiucie z Widzewem pokazał już fajną próbkę talentu, a poza tym, pochodząc z Queens, dobrze byłoby nawiązać do sukcesu komiksowej postaci z tej samej dzielnicy, nieprawdaż? Może AZ nie ma czerwono-niebieskiego wdzianka, a Białystok imponujących wieżowców, ale to nie stoi na przeszkodzie, żeby dla klubu stał się tym przyjaznym i uczynnym bohaterem z sąsiedztwa.

Źródła: eu.dispatch.com, startribune.com, mlssoccer.com

WIĘCEJ O JAGIELLONII:

Fot. Newspix

16 komentarzy

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama