Ze wszystkich dobrych piłkarzy, którzy tego lata trafili już do Polski, Luis Palma ma szansę być najlepszym. Pod warunkiem, że Lech Poznań dopasuje go do swojego systemu i nie będzie wymagał od niego rzeczy, których robić nie potrafi. A są takie, dlatego ostatnio Honduranin mało grał w Celtiku i Olympiakosie.

Zanim jednak nastały dla niego gorsze czasy, które sprawiają, że dziś trafia do Ekstraklasy, przeżywał znacznie lepszy okres. W sezonie 2022/23 był tak dobry w Arisie Saloniki (11 goli i 4 asysty w greckiej ekstraklasie, bramka i asysta w Pucharze Grecji, 2 gole i 2 asysty w eliminacjach Ligi Konferencji), że The Bhoys zapłacili za niego blisko 5 mln euro.
Luis Palma – kim jest nowy piłkarz Lecha Poznań?
Na szkockiej ziemi reprezentant Hondurasu początek miał chyba jeszcze lepszy. W pierwszych piętnastu ligowych występach zdobył pięć bramek i zaliczył dziewięć asyst. Do tego w fazie grupowej Ligi Mistrzów trafiał z Atletico (piękne uderzenie) i Feyenoordem (z rzutu karnego).
– Nigdy nie zapomnę gola z Atletico. Kiedy piłka spadła do mnie w polu karnym, nie widziałem żadnego z kolegów z drużyny, nikogo! Widziałem tylko bramkę, a kiedy piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki, to było coś niesamowitego. To był najlepszy gol w karierze pod względem emocji i doznań, które mi wtedy towarzyszyły – opowiadał kilka miesięcy później.
„Chłopak, na którego Rangersi nie mogli sobie pozwolić, staje się prawdziwą gwiazdą Celtiku… Szybko się zaaklimatyzował w klubie. Honduraninowi można wybaczyć, że nie nadążył jeszcze za tempem gry ze względu na barierę językową, inny klimat i styl gry, ale radzi sobie całkiem nieźle. Może nawet lepiej, niż ktokolwiek się spodziewał. Po dziesięciu meczach ma już cztery bramki i dwie asysty. Jego ostatni gol przeciwko Ross County to była czysta klasa. Już teraz to kandydat do trafienia sezonu” – pisał o nim portal thecelticstar.com na początku listopada 2023 roku.
Zobaczmy sobie tę brameczkę. Faktycznie, cudeńko:
Tydzień później Celtic rozbił Aberdeen 6:0, a Palma poza wykorzystaniem rzutu karnego popisał się trzema asystami. Zdecydowanie najładniejsza była ta trzecia. Kogoś z takimi zagraniami oglądamy już na polskich boiskach, nieprawdaż?
Olśniewający początek w Szkocji i zachwyty w mediach
„Nie tylko w rozgrywkach krajowych udowadnia swoją wartość, ale także w najważniejszych meczach Ligi Mistrzów. Miał pecha, że jego gol został anulowany z powodu spalonego w meczu z Lazio, ale zdobył wspaniałą bramkę z Atletico Madryt. To naprawdę świetny zawodnik. Kiedy w pełni się zadomowi i wrzuci najwyższy bieg, będzie piekielnie dobrym piłkarzem. Mamy szczęście, że jest z nami. Luis wygląda na kolejny sprytny ruch klubu, może nawet na transfer tego lata” – pisali autorzy tego samego tekstu.
Inny artykuł i takie fragmenty: „Zastąpienie Joao Pedro Joty miało być niezwykle trudnym zadaniem, ale wygląda na to, że znaleźliśmy gotowego następcę w postaci utalentowanego Honduranina. Luis wie, gdzie jest bramka, świetnie wykonuje stałe fragmenty gry i rzuty karne, a jego asysty są magiczne. W ten weekend ponownie to pokazał, zaliczając wspaniałą asystę dla swojej reprezentacji w wygranym 2:0 meczu z Meksykiem. Wygląda na zawodnika, który zmierza na sam szczyt i mamy szczęście, że mamy go w Celtiku”.
I jeszcze jedno zdanie, z grudnia 2023: „Od dawna brakowało nam kogoś jego kalibru”.
No po prostu miód na serce. Nic, tylko wypromować gościa w ciągu kolejnego roku i sprzedać za kilkadziesiąt baniek euro do Anglii.

Jeden rzut karny, dwa pudła
Jak wiadomo, nie tak potoczyły się losy Palmy. Co więc się stało, że się… pogmatwało? Wydaje się, że na dłuższą metę jego parametry nie pasowały do niezwykle intensywnego brytyjskiego futbolu. Pierwsze słowa krytyki pojawiły się już w grudniu 2023, gdy The Bhoys przegrali w lidze dwa mecze z rzędu z Kilmarnock i Hearts. W mediach rozpoczęła się wtedy głębsza analiza klubowej kadry i Honduranin także oberwał.
„Luis Palma był prawdopodobnie najlepszym transferem Celtiku w tym sezonie i pokazał, że posiada pewien poziom jakości w polu karnym. Jednak brak tempa i dynamiki czasami mu przeszkadza, a jego profil prawdopodobnie bardziej pasuje do gry w środku pola. Może być objawieniem jako numer 10” – pisał redaktor James French.
Kilka tygodni później na Palmę spadła fala krytyki, bo w dość krótkim odstępie zmarnował rzuty karne w dwóch meczach. A właściwie zmarnował trzy, bo z Ross County bramkarz obronił jego uderzenie zarówno za pierwszym razem, jak i po nakazaniu powtórki (zbyt szybkie wbiegnięcie obrońców gości). Sytuacja bliźniaczo podobna do tej z zeszłego sezonu Ekstraklasy, gdy w Zabrzu Filip Majchrowicz zatrzymał w ten sposób dwa strzały Piotra Ceglarza z Motoru Lublin.
Kibice i dziennikarze zaczęli apelować do Brendana Rodgersa, by jedenastki wykonywał ktoś inny. „To musi być ktokolwiek, byle nie on” – komentowano.
Ich prośby zostały wysłuchane, Palma już nigdy więcej nie podszedł do piłki ustawionej na jedenastym metrze, a jego akcje zaczęły spadać. Po drodze przyplątał mu się uraz mięśniowy i do końca sezonu strzelił jeszcze tylko dwa gole. Jednym z nielicznych pozytywów w tamtym okresie był udany występ z St. Mirren w 1/8 finału Pucharu Szkocji. Celtic dotarł potem do finału, pokonał 1:0 Rangersów i sięgnął po trofeum. W decydującym spotkaniu Palma z ławki się nie podniósł.
Cały sezon i tak zamknął ze świetnymi liczbami (10 goli i 10 asyst na wszystkich frontach), lecz stało się jasne, że nadchodzą dla niego trudniejsze chwile.

Sugerowanie przejścia na pozycję „dziesiątki”
Brendan Rodgers starał się patrzeć pozytywnie i komplementował go po jednym z występów podczas amerykańskiego tournee. – Luis jest bardzo kreatywnym zawodnikiem, jego mocną stroną jest kreowanie i strzelanie goli. Prosiliśmy go, żeby więcej biegał bez piłki i z czasem zaczął to robić. Miał dziś kilka fantastycznych momentów. Kiedy dołączył do zespołu, przystosowywał się do innej kultury, stylu i intensywności gry, co zawsze stanowi wyzwanie, ale myślę, że poradził sobie z tym znakomicie. Nakłonienie go do większej presji na otrzymanie piłki poprawi jego technikę gry. Mamy nadzieję, że po dobrym pierwszym sezonie będziemy mogli nadal go rozwijać – mówił menedżer Celtiku.
The Bhoys odrzucili oferty na Honduranina z klubów Bundesligi i Ligue 1, licząc, że faktycznie dojdzie do tego progresu. Sam zainteresowany zdecydowanie zaprzeczał, jakoby nosił się z zamiarem zmiany barw. – Pierwszy raz o tym słyszę. Nie mam pojęcia, skąd się to wzięło. Jestem w Celtiku dopiero od roku. Zostały mi cztery lata kontraktu. Skupiam się na nowym sezonie i powrocie do poziomu, na jakim byłem, kiedy tu przyszedłem. Niewiele mi to zajmie – zapewniał honduraskie media.
Zamiast progresu był dalszy regres. Jesienią 2024 i na początku stycznia tego roku Palma odgrywał jedynie marginalną rolę. Uzbierał osiem meczów w szkockiej ekstraklasie (jeden od początku), dwa w krajowym pucharze i dwa razy wszedł z ławki w Lidze Mistrzów.
„Wyglądał jak człowiek, który wie, że nie ma przyszłości w klubie. Wydaje się, że nie ma energii ani entuzjazmu, by pracować na boisku tak, jak żąda tego Brendan Rodgers. Wygląda też na niezdolnego do ogrania przeciwnika, co jest wadą u skrzydłowego. Jasne, od czasu do czasu strzeli gola i zaliczy asystę, ale nie plasuje się w tej samej kategorii co Daizen Maeda, James Forrest i Nicolas Kuhn. Praktycznie wszyscy zawodnicy, z którymi rywalizuje o miejsce w podstawowym składzie, wyprzedzili go. Nawet Yang, który w tym sezonie prawie nie grał, wyglądał bardziej błyskotliwie, gdy wszedł na boisko, więc Luis może znaleźć się niżej w hierarchii, a w zasadzie najprawdopodobniej będzie na samym dole listy skrzydłowych. Może ktoś powinien mu powiedzieć, że lepiej sprawdzi się na pozycji numer dziesięć, bo jest kreatywny i ma smykałkę do strzelania goli” – krytykował go jeden z dziennikarzy po wygranej 5:2 z Falkirk.
Po czasie zaczęto domniemywać, że Palma oraz tacy piłkarze jak nasz Maik Nawrocki i Gustaf Lagerbielke zostali sprowadzeni bez zgody Rodgersa, mimo że zameldowali się w Glasgow już po objęciu przez niego sterów w drużynie. Krótko mówiąc, nie byli jego transferami, więc od początku mieli pod górkę. Honduranin na początku grał tak dobrze, że nie pozostawiał wyboru menedżerowi, ale gdy tylko trochę spuścił z tonu, szybko znalazło to przełożenie na jego pozycję w zespole. Kolejny raz wskazano także, że prawdopodobnie nie pracuje on na treningach wystarczająco intensywnie i po prostu nie jest w stanie przeskoczyć pełnego pułapu w tym względzie.

Współpraca Luisa Palmy i Brendana Rodgersa owocna była tylko na początku.
Rozczarowanie w Olympiakosie
Jedyny jesienny występ w pierwszym składzie z Dundee FC okazał się dla niego gwoździem do trumny. Rodgers zdjął go już w 57. minucie. „Ociężała gra, brak pewności siebie i brak jakości w ostatniej tercji boiska sprawiły, że szybko mu podziękowano. Nie potrafił urwać się rywalom, nie miał żadnego atrybutu, którym mógłby się wyróżnić. Brakuje mu prawdziwego tempa, a jego zejścia do środka stały się przewidywalne po trzeciej próbie” – recenzowano ten występ na thecelticstar.com.
Stało się jasne, że konieczna będzie zmiana barw. Zawodnik przekonał się, jak wygląda ciemna strona popularności i dźwigania bagażu oczekiwań. Media w Hondurasie donosiły jesienią, że zawiesił nawet swoją aktywność w mediach społecznościowych, aby nie musieć czytać ostrych słów krytyki publikowanych przez kibiców.
Chętnych na jego usługi mimo wszystko nie brakowało. Zainteresowanie wyrażały ekipy z MLS i Championship, włoska Genoa, hiszpańskie Rayo Vallecano (tu podobno było najbliżej), praktycznie każdy czołowy klub z Grecji, w której nadal pamiętano Palmę z kapitalnej gry dla Arisu Saloniki oraz… Legia Warszawa (Paweł Gołaszewski z „Piłki Nożnej” informował, że Goncalo Feio wolał sprowadzić Biczachczjana). Temat nowego klubu strasznie się przeciągał, bo Celtic miał problemy kadrowe i wydłużały mu się rozmowy w sprawie wzmocnień, dlatego Palmę wstrzymywano, żeby dysponować wystarczająco szeroką kadrą. Dopiero 1 lutego sfinalizowano wypożyczenie do Olympiakosu z opcją wykupu za 4 mln euro.
Problem z klubem z Pireusu polega na tym, że przemiał zawodników jest w nim gigantyczny. Do tego Jose Luis Mendilibar to trener specyficzny, trochę taki nasz Marek Papszun, któremu niektórzy piłkarze ze wszech miar pasują, a inni wręcz przeciwnie. Palma przyszedł w trakcie sezonu i z marszu musiał udowodnić swoją wartość. Na początku dostawał sporo szans i nawet miał lepszy moment. W pierwszym meczu półfinału Pucharu Grecji z AEK Ateny (6:0) zaliczył asystę i strzelił efektownego gola.
LUIS PALMA MARCA SU PRIMER GOL CON EL OLYMPIACOS 🇭🇳😮💨
— HondurasFútbolTV 📺 (@HNFutbolTV) February 26, 2025
Gdy jednak wyraźnie zawiódł w Lidze Europy na wyjeździe z Bodo/Glimt (0:3, rozegrał 74 minuty), Mendilibar jeszcze tylko dwukrotnie umieścił go w wyjściowej jedenastce: w rewanżu z AEK-iem, kiedy kwestia awansu do finału była formalnością i w ostatniej kolejce ligowej z Panathinaikosem, gdy już od kilku tygodni Olympiakos był pewny wywalczenia 48. mistrzostwa w historii.
„Nie można na nim polegać taktycznie i defensywnie”
Reprezentant Hondurasu znów potwierdził wszystkie swoje wady i zalety. – W pewnym momencie wydawało się, że jego styl gry nie pokrywał się z oczekiwaniami trenera i dlatego dawał mu coraz mniej minut. To zawodnik, który może pomóc w strzelaniu goli lub kreowaniu sytuacji dla drużyny, ale taktycznie i defensywnie nie można na nim polegać. A to z kolei dla Mendilibara bardzo ważny aspekt w grze skrzydłowych – mówi nam Dimitris Tomaras, redaktor portalu gazzetta.gr.
Już w kwietniu w praktyce było oczywiste, że Palma nie zostanie w Olympiakosie, choć podobno on sam bardzo chętnie kontynuowałby ten pobyt, bo w Celtiku „czuł się źle traktowany”. Przy tej okazji Alexandros Kotakis z portalu sportime.gr dość ostro rozliczył się z jego całościowym dorobkiem na Starym Kontynencie. Punktem wyjściem była teza, że Aris sprzedał go w odpowiednim czasie, choć na gorąco wielu uważało, że robi to za wcześnie i gdyby jeszcze trochę poczekał, zarobiłby więcej niż 4,75 mln euro.

Luis Palma w czasach Arisu Saloniki.
„Luis Palma ma talent, jednak brakuje mu – co udowodnił już w trzech drużynach – umiejętności wpasowania się w „europejski schemat” zarówno na boisku, czyli przestrzegania taktyki narzuconej przez trenera, jak i poza nim, aby pokazać w pełni profesjonalne oblicze” – stwierdził Kotakis.
Nie miał przy tym na myśli jakiegoś imprezowego stylu życia reprezentanta Hondurasu, tylko złe podejście od strony mentalnej. „W Arisie szybko pokazał, że potrafi robić wyjątkowe rzeczy z piłką, wkrótce jednak ujawnił również charakter, który nie był skłonny do dyscypliny i cierpliwości. Mówiąc wprost, od najmłodszych lat wierzył, że może sięgnąć nawet… Realu Madryt. Pewność siebie, wiara i marzenia są dla zawodnika ważne, ale trzeba też wiedzieć, jak daleko można zajść i kiedy. Luis Palma zdawał się pędzić na szczyt, zanim jeszcze udowodnił, jaki poziom jest w stanie osiągnąć” – przekonuje autor tekstu.
„O ile nic się diametralnie nie zmieni, Palma najprawdopodobniej straci szansę w Olympiakosie i teraz, w wieku 25 lat, nie jest już talentem, ale zawodnikiem z możliwościami, któremu grozi zboczenie z właściwej drogi. Ofensywne przebłyski to za mało, by nazwać go piłkarzem kompletnym” – podsumowuje Kotakis.
W Lechu i tak może być gwiazdą
To wszystko tłumaczy, dlaczego Luis Palma mimo nadal stosunkowo nieodległych spektakularnych miesięcy w Grecji i Szkocji, tak szybko ląduje w Polsce. Fakt ten jednocześnie pokazuje, jak poszliśmy do przodu transferowo. Kilka lat temu ktoś z takimi historiami w CV przed trafieniem do Ekstraklasy musiałby jeszcze otrzeć się o kilka innych, coraz słabszych klubów.
Pozytywem jest to, że jakby nie patrzeć, chłopak nie startuje z poziomu „zero”. Ostatni sezon był dla niego pełen rozczarowań, ale łącznie w Glasgow i Pireusie rozegrał 24 mecze (782 minuty), wywalczył trzy trofea, a od 18 czerwca do 3 lipca występował w reprezentacji na Gold Cup, gdzie on i koledzy doszli do półfinału. Inna sprawa, że Palma poza pierwszym spotkaniem z Kanadą (klęska 0:6) znajdował się trochę w cieniu i był wpuszczany z ławki.

Pozostaje wierzyć, że w Lechu Honduranin wyeksponuje przede wszystkim swoje atuty. W polskiej lidze wystarczy mieć jedną cechę wybitną, żeby zdecydowanie się wyróżniać, a jest nadzieja, że w przypadku 25-latka mówimy nawet o więcej niż jednym atrybucie na takim poziomie. Kto wie, może to właśnie Palma docelowo okaże się następcą Afonso Sousy i zadomowi się na pozycji ofensywnego pomocnika.
Przed wylotem do Poznania udzielił wypowiedzi krajowym dziennikarzom. – Jestem bardzo zadowolony z tego ruchu. Cieszę się, że dołączam do nowego klubu i wszystko poszło bardzo szybko. Rozmawiałem z Celtikiem i to była moja decyzja, żeby szukać gdzie indziej. Niewiele wiem o polskiej lidze, poza tym, że jest dobra, z dużymi stadionami i dużymi klubami. Piłkarsko mogę wiele zyskać – wyrażał nadzieję.
Obie strony mają sporo do wygrania. Lech wypożycza go z opcją pierwokupu za kwotę niewiele niższą niż The Bhoys zapłacili Arisowi, więc Palma musiałby rzucić Ekstraklasę na kolana, żeby transfer definitywny stał się realny. Nie mamy nic przeciwko, choć wówczas i tak zapewne musiałby wyraźnie zejść z oczekiwań dotyczących wynagrodzenia, bo w Szkocji zarabia 1,6 mln euro rocznie…
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Chorwat zagra w Łodzi? Widzew ściągnie go z Trabzonsporu
- Portugalski gigant chce piłkarza Motoru. Padnie rekord Ekstraklasy? [NEWS]
- Lech poznał rywala w walce o Ligę Mistrzów. Najłatwiejsza opcja?
fot. NewsPix.pl