Reklama

Brak pieniędzy, walka o utrzymanie, debiut Merino – Urban w Osasunie

Wojciech Piela

19 lipca 2025, 08:30 • 10 min czytania 5 komentarzy

Jest 3 lipca 2014 roku. Poszukujący od nieco ponad pół roku pracy Jan Urban zostaje ogłoszony trenerem Osasuny. Przez wzgląd na karierę piłkarską jego prezentacja nikogo rzecz jasna nie zszokowała, ale i tak budziła dużą ciekawość. Oto bowiem polski trener wyjeżdża za granicę i to jeszcze do klubu, który przed chwilą rywalizował w lidze TOP5. Urban dla Osasuny miał stać się kimś, kto przywróci ją do Primera Division, a dla polskiego futbolu trenerem-inspiracją do zdobywania zachodnich rynków. Nie po raz pierwszy okazało się jednak, że łatwiej powiedzieć, a trudniej wykonać.

Brak pieniędzy, walka o utrzymanie, debiut Merino – Urban w Osasunie

Gdy pod koniec 2013 roku zwalniano go z Legii Warszawa, nie brakowało głosów, że to objaw megalomanii ze strony działaczy stołecznego klubu. Drużyna z Łazienkowskiej co prawda przegrała niemal wszystkie mecze w fazie grupowej Ligi Europy i odpadła z Pucharu Polski, ale w lidze zajmowała pierwsze miejsce z przewagą pięciu punktów nad drugim Górnikiem Zabrze. – Dla mnie wczorajsza rozmowa była naprawdę ciężka. Szanuję go bardzo jako szkoleniowca i człowieka. Dalej uważam, że to najlepszy polski trener – mówił wówczas prezes Legii Bogusław Leśnodorski. Dobra postawa ekipy Urbana w kraju okraszona pierwszym od 18 lat dubletem w sezonie 2012/13 nie przeszła jednak bez echa.

Reklama

Jan Urban świętujący mistrzostwo Polski w roli trenera Legii

W 2014 roku Jan Urban został trenerem Osasuny. To jego jedyna zagraniczna przygoda w tej roli

W Pampelunie Urbana znał każdy kibic – od najmłodszych do – przede wszystkim – tych nieco starszych. Jako zawodnik wsławił się hat-trickiem z Realem Madryt na Santiago Bernabeu, a w sumie strzelił 45 goli w 156 występach. Po zakończeniu kariery osiedlił się zresztą w Hiszpanii i z drużynami młodzieżowymi w prowincji Nawarra rozpoczynał przygodę z trenowaniem. W 2007 roku trafił do Polski. Po kilku latach pracy w Legii, ale też przy reprezentacji Polski czy epizodach w Polonii Bytom oraz Zagłębiu Lubin, nadszedł czas powrotu do swojego zagranicznego domu. – Odmówiłem innym drużynom w Polsce, bo wiem, że mam szansę dołączyć do Osasuny. To dla mnie ekscytujące – powiedział latem 2014 roku w wywiadzie dla Efe. W tym czasie Urban był łączony choćby z Zawiszą Bydgoszcz czy Lechią Gdańsk.

Ekipa z El Sadar lizała wtedy rany po pierwszym od 14 latach spadku z La Liga. Klub pożegnał się ze szkoleniowcem Javim Gracią, a Urbana wcale nie przywitano suto zastawionym stołem i najlepszymi smakołykami. – Możemy osiągnąć ostateczne porozumienie w ciągu 10 dni i sfinalizować spłatę należności dla tych, którzy nas pozywali i którym jesteśmy winni pieniądze – już na pierwszej konferencji prasowej słowa prezesa Javiera Zabalety, a więc prezesa Osasuny, mocno dawały do myślenia.

Władze rozgrywek poinformowały ponadto klub, że nie będzie mógł dokonywać żadnych transferów gotówkowych. To sprawiało, że Urban musiał odwołać się do swojej wcześniejszej znajomości struktur młodzieżowych. Cel pozostawał jednak jasny. – Nie wyobrażam sobie, aby był inny niż powrót do Primera Division, choć wiem, że to będzie trudne – podkreślał szkoleniowiec. Do Pampeluny zabrał ze sobą wiernego asystenta Kibu Vicunę, a później dołączył jeszcze trener przygotowania fizycznego Cesar Sanjuan-Szklarz, z którym będzie zresztą współpracował i teraz, już przy reprezentacji Polski. Z tak wielkim jak tylko się dało zapałem rozpoczął swoją jedyną po dziś dzień zagraniczną przygodę jako trener pierwszego zespołu.

Debiut Mikela Merino w Osasunie. Mistrz Europy i napastnik Arsenalu zaczynał u Jana Urbana

– Zawsze mówiło się, że Osasuna ma w swoich korzeniach charakter, determinację i pasję. Chcemy pokazać tego ducha zespołu. Niestety, nie możemy pozyskiwać piłkarzy za gotówkę, ale cieszę się, bo to oznacza, że mam w zespole graczy, którzy naprawdę chcą być w tym klubie. Takich, którzy mają go w sercu – mówił Urban, a kimś takim był na pewno Mikel Merino. Wchodzący wówczas do zespołu 18-latek właśnie u polskiego trenera zadebiutował w pierwszej drużynie Osasuny. Mikel był mocno zżyty z ojcem – Angelem, który grał z Urbanem w jednej drużynie. Na jego cześć wykonał zresztą słynną cieszynkę po strzeleniu gola przeciwko Niemcom na EURO 2024 podczas meczu w Stuttgarcie. Było to upamiętnienie wydarzeń sprzed 33 lat, gdy na tym samym stadionie Angel Merino również świętował gola przebiegając wokół narożnika boiska. Osasuna pokonała Stuttgart w II rundzie Pucharu UEFA 3:2, a dwie bramki zdobył w tamtym starciu Jan Urban.

 Mistrz Europy Mikel Merino pod wodzą Jana Urbana stawiał pierwsze kroki w dorosłym futbolu

Piłkarz Arsenalu pogratulował Urbanowi. “Zasługujesz na to”

– Od początku miałem mnóstwo szacunku do Jana Urbana, bo wiedziałem, że jest legendą Osasuny, ale przede wszystkim nasłuchałem się opowieści mojego ojca o nim, jaki był dobry. Kiedy rozmawialiśmy o wielkich graczach w historii klubu, tata zawsze mówił: Urban to maszyna! – wspomina Merino w rozmowie z Kanałem Sportowym. – Interesowało mnie jego podejście do drużyny, ale też to, co mogę wyciągnąć bezpośrednio od niego, skoro grał na takim poziomie. Pamiętam dobrze, że zwracał nam uwagę na jeden szczegół techniczny. Kiedy dostałeś długie podanie i trzeba było strzelać, aby wykonać szybki ruch nogą do uderzenia. Kiedy się zbierałeś, brałeś większy zamach, trudniej było skończyć takiej sytuacje. On od lat był już na emeryturze, ale pokazywał nam, jak to robić i ładował niesamowite bramki. W takich chwilach myślałem sobie: dobra, trzeba go słuchać, skoro w takim wieku nadal tak strzela – takie słowa zawodnika Arsenalu nawet po latach wywołują u nowego selekcjonera naszej kadry szczery uśmiech.

Miłe złego początki. Zwycięstwo Osasuny 2:0 w pierwszym meczu Urbana z Barceloną B

Urban mógł być także zadowolony po pierwszym oficjalnym meczu w roli szkoleniowca Los Rojillos. Z Merino w składzie drużyna z Pampeluny pokonała Barcelonę B 2:0. Poza Alejandro Grimaldo czy (nieco na siłę) Alenem Haliloviciem nie było w jej składzie piłkarzy, którzy później zrobili ciekawe kariery, ale ten triumf miał swój wymiar. Sezon wcześniej rezerwy Dumy Katalonii zajęły bowiem 3. miejsce w tabeli Segunda Division i tylko ze względów regulaminowych (nie mogłyby grać ze swoją pierwszą drużyną w tej samej lidze) nie przystąpiły do barażów o awans na najwyższy szczebel.

Budziło to nadzieję na dobry sezon, podobnie jak wyciągnięcie kilku piłkarzy bez konieczności płacenia sumy odstępnego. W miarę upływu czasu do klubu zaczęli trafiać gracze o całkiem niezłej renomie, jak dwóch reprezentantów Iranu – Javad Nekounam i Karim Ansarifard czy ograny na poziomie La Liga prawy obrońca Javier Flano. Doszło również wypożyczenie powoływanego do kadry Demokratycznej Republiki Konga skrzydłowego Cedricka z Betisu, a przecież już wcześniej w klubie był również grający w drużynie narodowej Kamerunu Raoul Loé. Z kolei w październiku za kontuzjowanego Jordana Lotiesa przyszedł Nikola Vujadinovic. Późniejszy gracz Lecha w Poznaniu nie pozostawił po sobie wybitnych wspomnień, ale wówczas miał za sobą całkiem udany okres w Sturmie Graz i wydawało się, że pomoże uszczelnić defensywę drużyny Urbana.

A było nad czym pracować. Od zwycięstwa z Barceloną B do czasu przyjścia Vujadinovicia Osasuna wygrała bowiem jeszcze tylko dwa mecze i… osunęła się na 15. miejsce w tabeli. Strata do liderującej Girony wynosiła już 12 punktów, znacznie bliżej były znajdujące się w strefie spadkowej ekipy Racingu Santander czy Llagostery. Duża liczba strzałów czy sytuacji w niektórych meczach nie wystarczała. – Myślę, że kibice zobaczyli dziś bardzo dobry mecz. Miało to zapach Primera Division. Świetna atmosfera, dwie drużyny o dużych nazwach. Stworzyliśmy sobie więcej sytuacji, zagraliśmy lepiej niż z Teneryfą, gdy wygraliśmy, ale ostatecznie zawsze to, czego szukamy, to punkty. Nie mamy ich zbyt wiele – gorzko podsumowywał Urban porażkę ze Sportingiem Gijon (0:2).

Faktycznie, jeden z tych dwóch zespołów na koniec znalazł się na miejscu premiowanym awansem. Sporting pod wodzą trenera Abelardo uszczęśliwiał swoich kibiców i był jednym z najlepiej wyglądających zespołów na zapleczu hiszpańskiej elity. Osasuna Urbana z kolei niedługo później zaliczyła wstydliwą serię pięciu meczów bez strzelonego gola. – Jest dużo napięcia na treningach. Zasłużenie nas krytykowaliście ze wszystkich stron, bo zrobiliśmy z siebie idiotów i zdajemy sobie z tego sprawę, ale drużyna da z siebie wszystko, żeby pokonać Valladolid – w wypowiedziach polskiego szkoleniowca coraz częściej pobrzmiewał nerwowy ton, ale trudno się było dziwić. Drużyna z Pampeluny znalazła się w strefie spadkowej i fanom coraz mocniej zaczął zaglądać w oczy drugi spadek z rzędu. Nikt nie zakładał, że nawet w okrojonym składzie zespół może wyglądać aż tak źle.

Chaos, brak pieniędzy, strefa spadkowa, oskarżenia o korupcję

Lekkie odbicie nastąpiło w przytaczanym wyżej spotkaniu z Valladolid. Osasuna wreszcie znalazła drogę do bramki rywali i to dwukrotnie, wygrywając 2:1.  Los Rojillos zanotowali serię sześciu spotkań bez porażki i trzech zwycięstw z rzędu, co zaowocowało skokiem na 9. miejsce z realnymi widokami na baraże o Primera Division. Urban nadal musiał jednak mierzyć się z zawirowaniami pozaboiskowymi. W lutym w Hiszpanii gruchnęła bowiem wiadomość, że Osasuna próbowała ustawiać mecze w sezonie 2013/14. Najmocniejsze zarzuty dotyczyły spotkania z Espanyolem, gdzie były prezydent klubu Miguel Archanco miał proponować klubowi z Barcelony nawet 1,5 miliona euro za korzystny wynik.

– Wszystko, co się tu dzieje, ma na mnie wpływ, bo w Polsce na pierwszych stronach gazet piszą: „Klub Urbana próbował kupić mecze”. Nie mam z tym nic wspólnego, ale nie każdy czyta całą historię i może cokolwiek o niej myśleć – Urban nie ukrywał zakłopotania całą sytuacją. – W moim kraju setki osób były zamieszane w różnego rodzaju sprawy korupcyjne w piłce nożnej. Niektórzy trafili do więzienia, nakładano wysokie grzywny, ale kluby również zapłaciły za to spadkiem z ligi. Mam nadzieję, że w przypadku Osasuny tak się nie stanie – dodawał Polak przed meczem z Mallorcą.

Klub z Nawarry przegrał aż 0:3, a tydzień później nowy selekcjoner reprezentacji Polski poprowadził swój ukochany zespół po raz ostatni. 28 lutego 2015 roku Osasuna poległa na własnym stadionie z CD Lugo 0:2 i jeszcze tego samego dnia Urban stracił pracę.

Kibice nie stracili sympatii do Urbana, ale nie osiągnął on z klubem sukcesu

Spośród dwudziestu trenerów, którzy prowadzili Osasunę w drugiej lidze w co najmniej 25 meczach, gorszego bilansu od Urbana nie miał nikt. Drużyna z Pampeluny pod jego wodzą odniosła tylko 8 zwycięstw w 27 spotkaniach, co daje wynik na poziomie 29,6%. Na forach kibicowskich nie brak było opinii, że niektórymi decyzjami Polak zdecydowanie nie pomagał zespołowi.

– Wygląda na przytłoczonego okolicznościami i najwyraźniej nie dogaduje się z drużyną. Jest dla mnie rozczarowaniem. Biorąc pod uwagę jakość, jaką prezentują juniorzy, to fakt, że Kodro gra na nie swojej pozycji, wydaje mi się zły. Urban wydaje się być też nadal zbyt uparty co do Sisiego na lewej obronie – głosił jeden ze wpisów odwołujący się zresztą do gracza, którego potem Urban ściągnął do Lecha Poznań i był niewypałem. Trenerowi zarzucano brak elastyczności taktycznej, nowych koncepcji i kiepskie zmiany w trakcie meczów. Ostatecznie pozostawił zespół na 16. miejscu z zaledwie trzema punktami nad strefą spadkową.

Niegasnący szacunek kibiców i cudowne utrzymanie Osasuny w ostatnich kolejkach

Pewnie marnym pocieszeniem dla Urbana mogło być to, że następcy, a więc Jose Manuelowi Mateo poszło jeszcze gorzej. Pod jego rządami Osasuna wygrała zaledwie jeden mecz na dziesięć rozegranych. Przed spadkiem na trzeci poziom rozgrywek Los Rojillos uratował Enrique Martin, który przejął zespół na sześć ostatnich kolejek i przegrał tylko raz. Osasuna zajęła 18. miejsce w Segunda Division. Ostatnie dające utrzymanie, z jednym punktem nad 19. Racingiem Santander. Rok później pod wodzą tego samego trenera po barażach zespół z Nawarry wywalczył awans.

W domu Urbana wyczuwalny musiał być oddech ulgi. Niczym przyjemnym byłoby przyłożyć rękę do spadku z Segunda Division tak zasłużonego klubu jak Osasuna, choć oczywiście czynników łagodzących było mnóstwo. W momencie zwolnienia Polaka przeważały opinie, że Urban stał się bardziej ofiarą niż przyczyną fatalnego położenia drużyny. Krytykowano zarząd, dyrektorów czy piłkarzy. – Twoim największym błędem było przyjęcie oferty klubu, o którym marzyłeś od zawsze, i odnalezienie się w tym, przez co przeszedłeś przez ostatnie kilka miesięcy, a my wszyscy, kibice Osasuny, cierpimy – takie wypowiedzi fanów mogły dodać nowemu selekcjonerowi nieco otuchy. Swojej legendy nie nadszarpnął i do dzisiaj witany jest na El Sadar z honorami. Nigdy więcej pracy w zagranicznym klubie już jednak nie podjął, choć do kraju wracał jeszcze ze statusem trenera topowego.

Niedługo potem objął przecież Lecha Poznań i dopiero później w Śląsku Wrocław jego kariera znalazła się na dość wyraźnym zakręcie. Dobra praca w Górniku Zabrze zaowocowała jednak objęciem reprezentacji, gdzie być może doświadczenia pracy w chaosie i pod sporą presją, jak w Osasunie mogą się przydać. Oby tylko z lepszym skutkiem w rezultatach.

fot. Newspix/FotoPyk

CZYTAJ WIĘCEJ O JANIE URBANIE:

5 komentarzy

Uwielbia sport, czasem nawet próbuje go uprawiać. W przeszłości współtworzył legendarne radio Weszło FM, by potem oddawać się pasji do Premier League na antenie Viaplay. Formaty wideo to jego żywioł, podobnie jak komentowanie meczów, ale korzystanie z języka pisanego również jest mu niestraszne. Wytężone zmysły, wzmożona czujność i mocne zdrowie – te atrybuty przydają mu się zarówno w pracy, jak i życiu codziennym. Żyje nadzieją na lepsze jutro słuchając z zamiłowaniem utworów Andrzeja Zauchy czy Krzysztofa Krawczyka – bo przecież bez przeszłości nie ma przyszłości.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama