Reklama

To dlatego Lech zrezygnował z Recy. „Chcemy być bardziej ostrożni” [NEWS]

Szymon Janczyk

11 lipca 2025, 14:48 • 3 min czytania 35 komentarzy

Transfer Arkadiusza Recy do Lecha Poznań wysypał się na ostatniej prostej, już po testach medycznych, które przeszedł były reprezentant Polski. Podpis, prezentacja, pierwszy trening z zespołem — wszystko było zaplanowane, lecz mistrz kraju wycofał się z umowy. Co zaważyło?

To dlatego Lech zrezygnował z Recy. „Chcemy być bardziej ostrożni” [NEWS]

Portal Meczyki.pl informował wczoraj, że Arkadiusz Reca jednak nie zostanie piłkarzem Lecha Poznań z uwagi na wątpliwości po testach medycznych w klubie. Jak ustalił portal Weszło, były reprezentant Polski przeszedł badania, lecz dział medyczny Lecha wskazał na potencjalne zagrożenia związane ze skłonnością do łapania kontuzji mięśniowych, co w obliczu sporych pieniędzy, jakie mistrz kraju oferował lewemu obrońcy, wstrzymało jego transfer.

Reklama

Transfery. Dlaczego Arkadiusz Reca nie trafi do Lecha Poznań?

W Poznaniu w piątkowy poranek mówią nam wprost: Arkadiusz Reca powinien właśnie zaczynać pierwszy trening z drużyną Lecha. I w zasadzie mógłby wyjść na boisko nawet teraz, bo piłkarz jest zdrowy, gotowy do rywalizacji. Odwołany transfer stawia obydwie strony w niezbyt komfortowej sytuacji — w świat idzie sygnał, że z Recą coś nie tak, z kolei Lech nie chce robić piłkarzowi pod górkę, więc stara się jednocześnie wytłumaczyć swoją decyzję oraz zapewnić, że lewemu obrońcy nic poważnego nie dolega.

— My chcieliśmy, on chciał, dogadaliśmy się. W gruncie rzeczy jest zdrowy, mógłby nawet zagrać w meczu, po prostu były uzasadnione wątpliwości co do niektórych wyników jego badań. W zeszłym sezonie mieliśmy problemy z kontuzjami, więc teraz już na etapie transferu chcemy mieć pewność, że minimalizujemy ryzyko kolejnych, powtarzających się urazów. Zdecydowało to, że chcemy być bardziej ostrożni — usłyszeliśmy w Lechu Poznań.

Wątpliwości oraz ostrożność potęgował fakt, że według naszych informacji Arkadiusz Reca miał otrzymać topowy kontrakt w lidze dla zawodnika występującego na tej pozycji. Jak słyszymy, były reprezentant Polski mógłby liczyć na ponad czterysta tysięcy euro rocznego kontraktu, więc gdyby nie był dostępny do gry, byłoby to spore, niepotrzebne obciążenie klubowego budżetu. Tymczasem we włoskiej Spezii Reca często miał problemy z mikrourazami i kontuzjami mięśniowymi, na które — jako szybkościowiec — był narażony bardziej niż „przeciętny” zawodnik.

Podobne kłopoty Lech Poznań ma z Danielem Hakansem czy Patrikiem Walemarkiem. Ten pierwszy straci początek sezonu, drugi zaś co chwilę wypadał z gry w rundzie wiosennej. Przed mistrzem Polski sezon, w którym intensywność znacząco wzrośnie, więc dyspozycyjność poszczególnych piłkarzy będzie kluczem do osiągnięcia sukcesu na kilku frontach.

— Mogliśmy mieć temat zamknięty, ale poradzimy sobie czekając na nowego lewego obrońcę. Na tej pozycji mogą grać Michał Gurgul, Robert Gumny i Antonio Milić — mówią nam w Poznaniu, deklarując, że Lech wraca na rynek, żeby szukać innego zawodnika na tę pozycję.

Dla Lecha Poznań dane motoryczne oraz predyspozycje do gry na wysokiej intensywności są absolutnie kluczową rzeczą w kontekście procesu rekrutacji nowych zawodników.

— Pierwszym filtrem będą dane motoryczne, pod tym względem pracujemy tak samo, ale dołożyliśmy nowinkę. Mamy dodatkowe narzędzia, profile motoryczne na konkretne pozycje, bo one mogą się różnić. To krok do przodu i ogromny sukces działu naukowego. W marcu, kwietniu, zamknęli wszystkie dane z różnych platform w jeden dashboard, mamy też trzy własne algorytmy. Możemy zmierzyć wszystkich zawodników, sprawdzić, kto jest najlepszy — tłumaczył nam niedawno Piotr Rutkowski.

WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ NA WESZŁO:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

35 komentarzy

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama