Reklama

Cisza przed burzą. Jak Wrocław szykuje się na finał LKE? [KULISY]

Kamil Warzocha

27 maja 2025, 22:43 • 6 min czytania 27 komentarzy

Liga Konferencji nigdy nie była nam tak bliska, jak w edycji 2024/2025. Nie dość, że aż do ćwierćfinału mogliśmy oglądać dwóch polskich przedstawicieli, Legię i Jagiellonię, to jeszcze właśnie w Polsce odbywa się finał europejskich rozgrywek. Całkiem niedawno Real Betis i Chelsea już nasz kraj odwiedziły, kolejno Białystok i Warszawę, ale to we Wrocławiu zagrają ten najważniejszy mecz, który postaramy się opisać od kulis.

Cisza przed burzą. Jak Wrocław szykuje się na finał LKE? [KULISY]

Mecz to jedno, ale drugie, prawdopodobnie najważniejsze z perspektywy Polaków, to przygotowania wokół i zbudowanie finałowej otoczki – mimo pucharu trzeciej kategorii – dużego wydarzenia. W końcu do stolicy Dolnego Śląska zjedzie się około 70 tysięcy ludzi, głównie z Anglii i Hiszpanii – tak szacowała wrocławska policja.

Reklama

A skoro stadion jest w stanie pomieścić 41 tysięcy z hakiem, jasnym jest, że w trakcie spotkania trzeba zaopiekować się trudniejszą do skontrolowania resztą. Nie mówiąc już o innych wyzwaniach: logistycznych, porządkowych i przestrzennych, których w takiej skali Wrocław nie miał od EURO 2012.

Tutaj kibice Chelsea w wersji potulnej i bezkonfliktowej

Finał Real Betis – Chelsea we Wrocławiu. Największe wyzwanie od EURO 2012

Wtedy jednak było prościej. Owszem, był większy rozmach, bo rozgrywaliśmy historyczny dla Polaków turniej, ale to nie to samo, co nagły przyjazd rzeszy fanów z różnych kręgów kulturowych. Do Wrocławia nie waliło drzwiami i oknami tylu ludzi, choćby poprzez lotnisko – to raz. Dwa: Polacy u siebie to jednak nie Anglicy na wyjeździe, ale do tego tematu przejdziemy później, a może nawet w osobnym tekście.

Z punktu widzenia obserwatora, który już nie emocjonuje się meczem polskich drużyn w Lidze Konferencji, można było się zastanawiać, czy na przykład:

  • Samych wrocławian ten finał w ogóle grzeje?
  • Czuć klimat wielkiego finału?
  • Polacy podołają organizacyjnie?
  • Jest czego się obawiać?

W pierwszej kwestii odpowiemy od razu, bez wahania, a w kolejnych połowicznie.

Trochę Wrocław we wtorek zwiedziliśmy i mamy pierwsze wnioski. I nie – nie czuć, żeby polskich kibiców mieszkających we Wrocławiu to wydarzenie szczególnie interesowało. Oni są bardziej tłem, ewentualnie widownią na scenie przejętej przez sympatyków Betisu i Chelsea. Pojawiają się bardziej narzekania na korki, machanie ręką, „a no co to komu”. Nie to, żeby miejscowi wysyłali Anglików i Hiszpanów w diabły, ale jak zauważyliśmy, do ekscytacji na pewno im daleko.

We Wrocławiu padną rekordy, a rekordy tego typu to potencjalne problemy

Powodów tej obojętności czy momentami wręcz niechęci, które odnotowaliśmy u kilkudziesięciu przepytanych osób, jest kilka. Władze miasta ostrzegały, że Wrocław będzie sparaliżowany. Z samej Sevilli przyjedzie w środę ponad 50 autobusów, a mowa tylko o transporcie zorganizowanym. Pewnie setki, jeśli nie tysiące to auta prywatne, również po stronie Anglików, a do tego dochodzi 60 dodatkowych samolotów.

Po drugiej stronie kibice Realu Betisu, oczywiście oddzieleni grupą policjantów

Jak przyznał prezes Portu Lotniczego, finał Ligi Konferencji to większe wyzwanie operacyjne dla lotniska niż w 2012 roku. Ba, usłyszeliśmy, że może paść rekord obsłużonych osób, które będą wylatywać od razu po meczu lub w czwartek. Takich kibiców może być w ciągu 24 godzin po ostatnim gwizdku sędziego prawie 30 tysięcy. Dla porównania: dotychczasowy rekord to 19 tysięcy osób.

Policjanci siedzą jak na szpilkach. „Rozniosą to miasto”

Już od tygodnia władze miasta pracują wokół finału na bardzo wysokich obrotach. I nie chodzi tylko o podstawowe obrandowanie Ligą Konferencji, strefy kibica, punkty sponsorskie czy inne niuanse związane z UEFĄ. To postawienie w gotowości wszystkich służb właściwie w każdym zakątku miasta, zwłaszcza na przestrzeni prawie 10 kilometrów między centrum a stadionem. Od jednego z policjantów usłyszeliśmy nawet, że takiej mobilizacji nie było na żadnym meczu Śląska czy reprezentacji Polski. W dużej mierze przez… Anglików.

Tu dochodzimy do kolejnych kwestii – tak, dzięki przybyszom z Wysp Brytyjskich i Hiszpanii czuć we Wrocławiu, że dzieje się coś dużego. Biało-zielonych i niebieskich barw może nie dało zobaczyć się jeszcze na każdym kroku, bo tych najwięcej będzie w środowy wieczór. Ale te pojedyncze większe grupy na wrocławskim rynku robią świetną atmosferę od godzin porannych i chętnie korzystają z uroków miasta.

Nowa murawa na finał Ligi Konferencji – top

Ale, no właśnie – zabawa zabawą, tylko że przy pytaniu „czy jest czego się obawiać” część ludzi, a szczególnie osoby ze służb porządkowych pod stadionem, z niepokojem kręciły głową. – Wiemy, jaką mają opinię. Do grzecznych i cichych nie należą, delikatnie mówiąc. Dla naszego dobra lepiej, żeby wygrali. Bo jak nie… Co mam panu powiedzieć, sam pan pewnie wie. Rozniosą to miasto – powiedział nam jeden z funkcjonariuszy.

I niech to będzie, przynajmniej na razie, sprawa otwarta. Niech skończy się tylko na strachu, a nie latających krzesełkach i potyczkach, jakie już widzieliśmy w ostatnich latach choćby między polskimi a angielskimi kibicami…

Ech, pisałem to akurat w chwili, gdy angielscy kibice zaczęli urządzać sobie we Wrocławiu sparing na krzesełka. Czy człowiek naprawdę prosi o tak wiele?

Starcie kibiców we Wrocławiu. Pofrunęły butelki i krzesła [WIDEO]

We Wrocławiu robią dużo, bo chcą godnie zaprezentować polską organizację

No i kwestia ostatnia, która też nie może być jeszcze domknięta. Tak jak wspomnieliśmy, Wrocław zrobił mnóstwo, żeby do tego finału się przygotować. Ale dopiero po środzie oceni się, co wyszło, a co niekoniecznie. W każdym razie, zewsząd usłyszeliśmy – w rozmowach nieoficjalnych – że to największe wydarzenie sportowe pod kątem organizacji w tym mieście w XXI wieku. Głównie przez restrykcje UEFA, nie zawsze powodujące uśmiech na twarzy.

Jest robiona atmosferka przez kibiców Chelsea, hmm?

One zmusiły wrocławian np. do wymiany oświetlenia, murawy czy urządzeń sprawdzających bilety na stadionie. Albo części zaplecza technicznego, które stało w miejscu od 2012 roku. Dodatkowe koszty musiały też pójść w segment transportu publicznego – tu Wrocław uszykował aż 80 dodatkowych pojazdów ekstra, specjalnie na dzień meczowy.

Do tego doszedł szereg zarządzeń na gruncie bezpieczeństwa. Dość powiedzieć, że do Wrocławia zjechało się kilkuset policjantów z całej Polski, a także postawiono w gotowości kilkanaście dronów i helikopterów. Zamknięte będą konkretne ulice, zaplanowano korytarze dla służb, od wielu dni ostrzega się mieszkańców, żeby w zachodniej części miasta lepiej załatwiali swoje sprawy po czwartku.

Wszystko jest robione prewencyjnie po to, żeby UEFA zapamiętała w kontekście następnych turniejów, jak poważnym gospodarzem jest Polska. „To taka nasza mała ambicja. Chcemy się pokazać, przyciągnąć jeszcze większy finał, nie mamy kompleksów” usłyszeliśmy od osoby pracującej blisko organizacji meczu.

Byliśmy też na treningach obu drużyn – fajnie zobaczyć z bliska, jakimi kozakami są Isco czy Antony

Czy Wrocław podoła?

Nie wiemy, ale na pewno zrobił wiele, żeby nikt nie mówił o „fuszerce”. A zresztą, kiedy na plac wchodzi UEFA, nie ma na to miejsca. „To nie Liga Mistrzów, ale z nimi nie ma żartów, naprawdę, sprawdzają każdy detal, nawet głupie ustawienie kosza czy odległość taśm bezpieczeństwa co do metra” mówili nam wśród stewardów, którzy jutro wieczorem zetrą się z masą, jakiej nie widzieli tam od dawna.

WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI:

Fot. własne

27 komentarzy

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Konferencji

Reklama
Reklama