Reklama

Intensywne lato. Co zrobić, żeby nie dać ciała w Europie?

Jakub Białek

25 maja 2025, 14:36 • 8 min czytania 30 komentarzy

Koniec rozgrywek oznacza dla piłkarzy czas świętowania i odpoczynku, a dyrektorzy sportowi biorą się właśnie do intensywnej pracy, żeby zbudować kadry zespołów pod kątem przyszłego sezonu. Co musi wydarzyć się latem w Lechu, Rakowie, Jadze i Legii, żeby pucharowa przygoda okazała udana? Wypisaliśmy po trzy najważniejsze zadania, jakie stoją przed klubami w letniej przerwie.

Intensywne lato. Co zrobić, żeby nie dać ciała w Europie?

Lech Poznań

1. Ściągnąć do zespołu kolejną dużą gwiazdę

Reklama

Podoba nam się w Lechu to, że w planowany sposób podchodzi do transferów swoich największych gwiazd. Latem zgodę na odejście ma jedynie Afonso Sousa, za którego Kolejorz przytuli pewnie więcej niż sześć milionów euro. I jego zadaniem jest to, żeby te pieniądze reinwestować.

Czy jesteśmy o to spokojni? Raczej tak, bo Lech w ostatnim czasie nie boi się wydawać pieniędzy. Gholizadeh i Walemark kosztowali po 1,8 miliona euro. Dużo jak na Ekstraklasę, ale od razu widać po nich jakość. Kogoś takiego powinien ściągnąć Lech na dziesiątkę. Najlepiej, żeby nie potrzebował dodatkowo pół roku (albo więcej) na aklimatyzację, bo z tym ostatnio w Poznaniu bywa problem.

2. Poszerzyć kadrę

Obecna kadra jest jakościowa, pod kątem pierwszej jedenastki z pewnością najlepsza w Polsce, ale nie jest też zbyt szeroka. W meczu z Piastem na ławce siedzieli: Bednarek, Dudek, Fiabema, Gmur, Gonzalez, Lisman, Mońka, Murawski, Pingot.

Nie jest to raczej mistrzowski zestaw.

I pewnie, nie pomogły urazy (Hakans, Jagiełło, Salamon, Thordarson, Dagerstal) czy wykluczenie za kartki (Walemark), ale przecież na takie rzeczy poważny klub musi być zabezpieczony. Lech nie jest. Kiedy przyjdzie gra na trzech frontach – a wraz z nią jeszcze więcej urazów i jeszcze więcej zmęczenia – potrzeba będzie większego dopływu świeżej krwi.

Na jakie pozycje?

  • alternatywa dla Joela Pereiry – Rasmus Carstensen to świetny piłkarz, ale trudno sobie wyobrazić, by Lech wykupił go za 1,5 bańki, skoro ma Portugalczyka w niezmiennie wybitnej formie.
  • podstawowy lewy obrońca – wiosną na tej pozycji grali Gurgul, Milić, Pereira i Carstensen. Frederiksen nie potrafił na dłuższą metę załatać tej luki i nie zrobi tego też pewnie wracający z wypożyczenia Elias Andersson.
  • środkowy obrońca – pamiętacie, gdy Lech wychodził na Benficę z Tomaszem Dejewskim w wyjściowym składzie? Dla Wojciecha Mońki taki rywal też może okazać się zbyt wysokimi progami, a że Salamon często łapie kontuzje, a Dagerstal długo się leczy…
  • skrzydłowy do rotacji – Lech musi mieć na tej pozycji większy tłok, bo Walemark, Gholizadeh i Hakans często łapią drobne urazy, a Lismanem czy Fiabemą się tego nie pociągnie.
  • gwiazda na dziesiątkę – już wspominaliśmy.

Można pomyśleć jeszcze o jakiejś alternatywie dla Ishaka (Gonzalez odnalazł się w kluczowych momentach, ale nie mamy przekonania, że można na niego liczyć), lecz zakładamy, że tę rolę może spełnić Filip Szymczak. Nie zaszkodziłby też ktoś do środka pola, gdzie w końcówce musiał grać Hotić, choć – oddajmy mu to – wypadł tam zaskakująco nieźle.

3. Przestać być drużyną na dobrą pogodę

Kiedy Lechowi dobrze się układa spotkanie (a zwykle tak jest), to doprowadza sprawy do końca. Dominuje rywala, miażdży go, szybko osiąga wysoką przewagę, której później nie roztrwania. Gorzej, kiedy mecz układa się nie po myśli Kolejorza.

Statystyka jest brutalna: Lech osiem razy jako pierwszy tracił gola w sezonie 24/25. Nie wygrał wówczas żadnego meczu, jeden zremisował, siedem przegrał.

W Europie, gdzie po prostu grają lepsze zespoły, ta umiejętność może okazać się kluczowa. Lech musi wzmocnić przez lato swój mental, bo inaczej skończy się drugą Trnawą.

Raków Częstochowa

1. Przeprowadzić kolejną rewolucję w ofensywie

Raków wykosztował się przed rokiem na swoją ofensywę, ale… większość z tych zawodników nie nadaje się na drużynę walczącą o najwyższe cele. Spójrzmy:

  • Patryk Makuch – kosztował milion, strzelił trzy gole (weryfikacja negatywna)
  • Leonardo Rocha – kosztował 750 tysięcy, a jest tylko rezerwowym
  • Michael Ameyaw – kosztował milion i on akurat wyglądał nieźle (ale dopadła go kontuzja)
  • Adriano Amorim – solidny, zdyscyplinowany, biega, pressuje, ale bezużyteczny w ofensywie (weryfikacja negatywna)
  • Lazaros Lamprou – zupełny niewypał
  • David Ezeh – jak wyżej, nawet nie zadebiutował
  • Jesus Diaz – za wysokie progi
  • Jonatan Braut Brunes – wypalił

Raków ma już świetną defensywę. Jest dobrze zorganizowany. Piłkarze kumają system. Potrzebuje teraz więcej szaleństwa z przodu. Jakiejś gwiazdy ligi, bo żaden z ofensywnych zawodników Rakowa nie jest nawet blisko załapania się do najlepszej jedenastki sezonu całej Ekstraklasy, a to pewna anomalia biorąc pod uwagę, że zespół z Częstochowy kończy na drugim miejscu.

2. Wykupić Jonatana Brauta Brunesa

Sprawa jest trudna, bo z Belgami (konkretnie: z OH Leuven) trudno się negocjuje. Ba, negocjacje wcale się w zasadzie nie toczą. Brunes ma wpisaną w umowie wypożyczenia sumę wykupu, która opiewa na dwa miliony euro. I Belgowie stawiają sprawę następująco: albo płacicie, albo piłkarz wraca do nas.

Czy Brunes jest wart tych dwóch baniek? Dla większości czołowych klubów byłby to próg bólu nie do przekroczenia, ale Raków podobne pieniądze wydał… na swoich dwóch rezerwowych napastników. Przez ostatnie lata klub z Częstochowy wtopił niemałe miliony myląc się przy transferach zawodników na tę pozycję. Tacy goście jak Patryk Makuch, Łukasz Zwoliński, Fabian Piasecki, Alexandre Guedes, Ilja Szkurin, Oskar Zawada, Vladislavs Gutkovskis czy Felicio Brown Fobres okazywali się być piłkarzami o zbyt małym formacie jak na Raków Częstochowa.

Brunes ten format bez wątpienia ma.

Kiedy Raków trafił już z napastnikiem, niech na niego chucha i dmucha.

3. Zadzwonić do Dawida Szwargi po wskazówki

Raków jest już doświadczony grą w pucharach, ale dla Marka Papszuna byłby to debiut. Oczywiście mamy na myśli fazę ligową, bo w eliminacjach trener ten brał już udział i nawet potrafił zaprezentować się z niezłej strony. Pogodzenie gry na trzech frontach może być dla Papszuna wyzwaniem, z którym jeszcze się nie mierzył.

Jagiellonia Białystok

1. Uratować, kogo się da

Jagiellonia zdołała obronić się po mistrzostwie przed masowymi odejściami (z klubu wyfrunęli wtedy jedynie Marczuk, Wdowik i Alomerović), ale prawdziwe wyzwanie w tym zakresie czeka ją właśnie teraz. Pół żartem, pół serio można stwierdzić, że w Białymstoku na pewno zostaną Jesus Imaz oraz Taras Romanczuk i na tym lista się kończy.

Z Jagiellonii na pewno odejdą…

  • Afimico Pululu – może nie za sześć milionów euro, jak zapowiadał Masłowski, ale sprzedać go trzeba, tak dogadały się obie strony
  • Joao Moutinho – jest tylko wypożyczony, Jaga może wykupiłaby tego zawodnika, ale chce ją przebić Raków
  • Kristoffer Hansen – nie chce przedłużyć kontraktu
  • Michal Sacek – jak wyżej

I mogą odejść…

  • Sławomir Abramowicz – budzi zainteresowanie na rynku, Jaga czeka na transfer gotówkowy, a między słupki ma stanąć wypożyczony do Stali Stalowa Wola Miłosz Piekutowski
  • Mateusz Skrzypczak – ma wpisaną w kontrakt klauzulę w wysokości 800 tysięcy euro, więc pewnie ktoś się skusi
  • Enzo Ebosse – jest tylko wypożyczony, zatrzymanie go na dłużej może być zbyt drogie
  • Darko Churlinov – jest wypożyczony z Burnley FC, zarabia gigantyczne pieniądze, Jaga powalczy, ale będzie jej bardzo, bardzo ciężko

Jagiellonia powinna uratować, kogo się da. Wielka fala odejść może zupełnie rozmontować zespół.

2. Ściągnąć dwóch napastników.

Jeśli chodzi o snajperów, Łukasz Masłowski miał wystarczająco dużo czasu, żeby się przygotować na generalny remont na tej pozycji. Pululu odchodzi – to wiemy od dłuższego czasu. Diaby-Fadiga zawodzi – to też wiedza powszechna jeszcze od jesieni.

Jaga musi sprawić sobie w stu procentach nowy atak.

3. Ściągnąć dwóch skrzydłowych

Ze skrzydłem sytuacja jest podobna. Jagiellonia ma na tej pozycji zaplecze, bo Oskar Pietuszewski to jej przyszłość i nie bez powodu dostaje tak dużą liczbę szans, a Miki Villar to sensowny zmiennik, ale potrzeba jeszcze gwiazd.

Hansen odejdzie, Churlinov prawdopodobnie odejdzie, Jaga musi zapewnić dopływ świeżej krwi. Niby wypożyczyła na wiosnę Ediego Semedo, ale on się nie obronił, był zresztą ściągnięty raczej na sztukę, a nie pod kątem przyszłościowego transferu.

Legia Warszawa

1. Dogadać się z trenerem

Jakimkolwiek.

Takiego obrotu spraw się nie spodziewaliśmy – Legia chce przedłużyć umowę z Goncalo Feio, ale ten zaczyna stawiać warunki. Na pytanie, czy będzie trenerem Legii w przyszłym sezonie, odpowiedział: – Na ten moment nie mogę powiedzieć, że będę i nie mogę powiedzieć, że nie będę, bo bym skłamał. Tak się mają sprawy.

Portugalczyk walczy o to, żeby mieć jak najlepszy zespół na przyszły sezon, w którym miałby powalczyć o mistrzostwo. – Moje pierwsze pytanie do Michała Żewłakowa podczas rozmów, było czy Luquinhas może zostać. Niesamowity piłkarz, niesamowity człowiek – myślę, że nie tylko ja chciałbym go zatrzymać. Już przez jego odejście jesteśmy słabsi. Niestety tutaj zadecydowały warunki finansowe. Miałem krótką rozmowę przed chwilą z Luquinhasem… przykro, że nie może z nami zostać – mówił na konferencji prasowej (cytaty za legionisci.com)

Podejrzewamy, że przeciąganie liny trochę potrwa.

Legia ma jeszcze trochę czasu, ale już w czerwcu powinna wiedzieć, na czym stoi.

2. Załatać dziury po niewypałach

A jest ich, niestety, cała masa. Atak? Jest Szkurin, który zaczął słabo, ale wciąż ma kredyt zaufania. Co jednak zrobić z Alfarelą i Nsame? Czy ściągnąć jeszcze kogoś do rywalizacji, skoro odchodzi Pekhart?

Skrzydła? Czy Legia wierzy jeszcze w Chodynę? Czy wciąż liczy na to, że Biczachczjan zagra choć jeden dobry mecz? Transfery, które miały być pewniakami, trzeba będzie przykryć kolejnymi.

Goncalves – czy ten zryw w końcówce przekona władze Legii na tyle, by dalej mu ufać?

Barcia, Burch – czy dalej jest wiara w to, że spłacą się przy Łazienkowskiej?

Legia popełniła w ostatnim czasie wiele wtop. Wydała sporo kasy, która mogła zapewnić jej stabilizację, ale jest w momencie, w którym przydałaby się gruntowna przebudowa kadry.

3. Ustalić, kto ma być jej bramkarzem.

Obaj – Kovacević i Tobiasz – grają na ten moment naprzemiennie. Ani jeden, ani drugi nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań. Trener Legii czuje się jak wielu Polaków przed drugą turą – wybiera mniejsze zło.

Tobiasz jedzie na młodzieżowe Euro, po nim będzie potrzebował jeszcze urlopu, a w międzyczasie może wpłynąć za niego oferta, którą Legia chętnie by przyjęła.

Vladan Kovacević jest tylko wypożyczony, choć ma wpisaną w umowę dziwną klauzulę – może pozostać w Legii do końca eliminacji pucharów.

Docelowo przydałby się jeszcze jeden bramkarz, który mógłby pełnić rolę jedynki – sęk w tym, żeby tym razem wreszcie dobrze trafić.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. newspix.pl

30 komentarzy

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama