Reklama

Pertkiewicz: Nawet nie bierzemy pod uwagę transferów gotówkowych [WYWIAD]

Przemysław Michalak

20 maja 2025, 08:17 • 11 min czytania 46 komentarzy

Arka Gdynia jako pierwsza w tym sezonie wywalczyła awans do Ekstraklasy. Nowy-stary prezes Wojciech Pertkiewicz znów ma powody do radości, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę, na jak wielu polach klub musi wykonać szybki postęp, żeby nie zawieść w elicie. I między innymi o tym z Pertkiewiczem rozmawiamy.

Pertkiewicz: Nawet nie bierzemy pod uwagę transferów gotówkowych [WYWIAD]

Gdzie Arka ma największe rezerwy, a co napawa go optymizmem? Dlaczego termin ogłoszenia przyjścia Dawida Szwargi był zły? Czy Karol Czubak może wrócić do Gdyni? Ile transferów klub planuje na lato? Czy przykład beniaminków z tego sezonu jest budujący? Czy kiedykolwiek żałował odejścia z Jagiellonii? Zapraszamy. 

Reklama

*

Zakładam, że były już w pana życiu sprawy, których był pan mniej pewny niż awansu Arki do Ekstraklasy w tym sezonie. 

To prawda, od pewnego czasu dobrze to wyglądało. Wiem, że wiele osób próbowało tutaj zaklinać rzeczywistość i przypominać poprzedni sezon, że skoro jest prawdopodobieństwo jeden na milion, że coś się wydarzy, to trzeba się z tym liczyć, ale było widać, że ta drużyna funkcjonuje inaczej. Sami zawodnicy, którzy grali wtedy i grają dziś, mówili, że teraz czują się dużo pewniej i ta pewność przekonywała mnie, że jesteśmy bezpieczni i możemy znacznie wcześniej zacząć patrzeć w kierunku Ekstraklasy.

Kibice na pewno odlecieli z radości, ale Dawid Szwarga nie. Na konferencji prasowej po awansie stwierdził wprost, że Arka nie jest gotowa na Ekstraklasę ani pod kątem personalnym, ani sztabowym, ani organizacyjnym. W którym aspekcie macie największe braki?

Wszystkie elementy wymienione przez trenera wymagają poprawy, mam tego świadomość. Ekstraklasa to sport na innym poziomie, ale ta różnica dotyczy nie tylko wszystkiego związanego z otoczką wokół pierwszej drużyny, ale i funkcjonowania administracji, marketingu i tak dalej. Mówiąc o rzeczach organizacyjnych trener miał na myśli przede wszystkim logistykę, dietetykę, odnowę biologiczną, czyli szeroko rozumiane zaopiekowanie się drużyną. A ja oprócz tego widzę, że nie tylko w tych aspektach będziemy potrzebowali dodatkowych rąk do pracy.

Jak rozumieć te kwestie organizacyjne? Będziecie mieli lepszy autokar, czasem polecicie samolotem i tym podobne?

Jesteśmy już po pierwszych rozmowach z firmą transportową, żeby nasz autokar był nieco większy. Trochę inaczej będzie wyglądała logistyka wyjazdów do miejscowości, z którymi mamy połączenie lotnicze. Przy tak szerokich kadrach, gdzie jedzie 20-22 zawodników, a sztaby szkoleniowe także są powiększone, podróż autokarem ze względu na liczbę osób może być zwyczajnie męcząca. O komforcie możemy mówić, gdy każdy ma dwa miejsca dla siebie, ale sądzę, że wyjdziemy naprzeciw tym oczekiwaniom. Myślę, że częściej będziemy też korzystali z transportu kolejowego, który jest bardzo wygodny. Inwestujemy w sprzęt mający poprawić jakość odnowy biologicznej, niedługo montujemy saunę itd. Generalnie koszty nam nieco wzrosną, ale komfort podróżowania i jakość odnowy są kluczowe. W pełni zgadzam się z trenerem, że serwis wokół pierwszej drużyny musi być lepszy niż w I lidze.

Sukces rozsądnych ludzi. O awansie Arki Gdynia

Dawid Szwarga wiosną się obronił, ale gdy ogłaszano jego przyjście za osiągającego świetne wyniki Tomasza Grzegorczyka, wielu pukało się w czoło. To nie była pana decyzja, zakładam jednak, że jakieś przemyślenia musiały się pojawiać. Pan zdecydowałby się na taki krok?

Patrząc od strony klubu, musimy trzymać się linii czasu, na której wszystko się zgadza. Nie można mówić o odważnym kroku, skoro decyzja o przyjściu Dawida Szwargi została podjęta zanim trener Grzegorczyk zaczął wykręcać serię zwycięstw. Trener Szwarga nie mógł wcześniej dołączyć do Arki, miał swoje zobowiązania w Rakowie do końca rundy, więc jego przejście zostało odroczone, ale klamka zapadła z dużym wyprzedzeniem. Niepoważna byłaby zmiana kursu w takich okolicznościach. „Słuchajcie, trenerze Szwarga, już tam rozwiązałeś kontrakt? To jednak to cofnij, bo nam tu zażarło”.

Znając całe tło i historię, uważam, że zostało to zrobione z głową i odpowiednim wyprzedzeniem. Zawiodła jedynie komunikacja, tutaj klub zebrał największe cięgi. Może i słusznie.

To znaczy?

Chodzi o to, że decyzja o przyszłej zmianie trenera wypłynęła na światło dzienne po wygranym 6:0 meczu w Opolu. Było to dla wielu osób niezrozumiałe. W efekcie do dziś mało kto wie, jaka była dokładna kolejność zdarzeń: jakie zobowiązania miał Dawid Szwarga w momencie rozstawania się z Wojciechem Łobodzińskim, jakie były wyjściowe ustalenia z Tomaszem Grzegorczykiem i że równolegle pracowano nad przejściem do Arki trenera Szwargi.

Kilka dni przed pana oficjalnym przyjściem sprzedany do Belgii został Karol Czubak. Gdyby była taka możliwość, odradzałby mu pan ten transfer, który wzburzył nawet prezesa Ekstraklasy SA Marcina Animuckiego?

Chyba powiedziałbym to samo, co mówili mu wszyscy dookoła, od trenera Szwargi po właściciela klubu Marcina Gruchałę. Zawodnicy w szatni zresztą też patrzyli na tę sprawę podobnie. Znając dokumenty, niewiele mi się tu składało, więc trudno powiedzieć, co pchnęło Karola, żeby podjąć taką decyzję. Czasami rozumiem chęć przygody. Może ta oferta była na tyle atrakcyjna finansowo, żeby podjąć ryzyko. Może ktoś narobił mu trochę bałaganu w głowie i zaufał niewłaściwym osobom. Trudno stwierdzić, Karol musiałby samemu zabrać głos. Dzisiaj być może drapie się głowie i wie, że ten ruch był pochopny.

Już pojawiają się doniesienia, że Arka chętnie wzięłaby go z powrotem. To realny scenariusz?

Nigdy nie mów nigdy. To, że Karol odszedł nie oznacza, że drzwi do klubu są przed nim zamknięte. Rozważamy różne opcje i oczywistym jest, że Karol znajduje się w gronie zawodników, których mamy na shortlistach. Byłoby to nierozsądne, gdybyśmy nie brali go pod uwagę. Jeśli jednak chodzi o priorytety, myślę, że nie jest jedynką na swojej pozycji.

Wiem, że odpowiedzi na takie pytania rzadko pokrywają się z praktyką, ale na starcie ile transferów planujecie?

W granicach sześciu. Liczę na jedną lub dwie nowe twarze w czerwcu, choć nie dałbym sobie ręki uciąć, że będzie to pierwszy trening. Wątpię, by do 10 czerwca udało się dopiąć dwa transfery, bo wiele rozgrywek jeszcze trwa, piłkarze mają urlopy, czasami mają też ważne kontrakty. Będzie więc dobrze, gdyby już w czerwcu ktoś przyszedł, a potem przez całe letnie okienko sukcesywnie powinni dołączać kolejni zawodnicy.

Nastawiacie się na ruchy bezgotówkowe?

Zdecydowanie.

Nawet nie bierzecie pod uwagę, żeby zapłacić za kogoś 100 czy 200 tys. euro?

Nie.

Stworzył pan świetny duet z Łukaszem Masłowskim w Jagiellonii. Widzi pan szansę na to samo z dyrektorem sportowym Arki, Veljko Nikitoviciem? W Górniku Łęczna zdążył pokazać, że potrafi działać w trudnych warunkach.

I liga to wymagające pole bojowe, Velo ma tutaj wieloletni staż, a teraz z Arką też pokazał, że jest w stanie wyjść z takiej bitwy zwycięsko. Również przed nim nowe rozdanie w Ekstraklasie. Jeśli chodzi o relacje, znaliśmy się wcześniej z naszego piłkarskiego rynku. Na razie współpracujemy od czterech miesięcy, jeszcze się poznajemy. Na tę chwilę idzie nam przyzwoicie, a resztę zweryfikują kolejne okienka transferowe. Velo dość dobrze porusza się w tematach finansowych, jednocześnie potrafiąc tonować oczekiwania otoczenia, które zawsze są wysokie. Tutaj mam komfort współpracy z nim.

Jestem optymistą co do kolejnych miesięcy. Same wyniki nie muszą być wypadkową tego, jak układa się nasza współpraca, choć na pewno coś powiedzą. Najważniejsze, że ja, on i trener Szwarga zgadzamy się co do kwestii priorytetowych, czyli powolnego acz systematycznego rozwoju klubu na wszystkich polach. Obiecać można wiele, a potem tego nie dowieźć. Moim celem zawsze było i jest bycie wiarygodnym na rynku.

W razie czego jesteście gotowi na bezwzględność przy tworzeniu kadry? Częsty dylemat beniaminków dotyczy tego, czy dać się wykazać tym, którzy zapracowali na awans czy też od razu dokonać dużych roszad. Ci, którzy wybierali wariant pierwszy, najczęściej zimą musieli dokonywać gwałtownych i kosztownych zmian, żeby jeszcze powalczyć o utrzymanie.

Dlatego przynajmniej sześciu transferów chcemy dokonać. Może się okazać, że wyjdzie nam siedem lub osiem, nie trzymam się sztywno jednej liczby. Na pewno do końca okna będziemy aktywni na transferowej giełdzie, bo nie jesteśmy w stanie zamknąć kadry na pierwszy mecz w sezonie. A że przy podejmowaniu takich decyzji trzeba być bezwzględnym, doskonale wiemy, bo inaczej za pół roku może to kosztować razy dwa. Odpowiednie ruchy wykonane od razu zwiększają nasze szanse na utrzymanie, które na starcie jest głównym celem i punktem wyjścia do dalszego rozwoju w kolejnych latach.

Nie twierdzę, że taka postawa jest konieczna. GKS Katowice połączył jedno z drugim. Poza wracającym do Lecha Kozubalem zostali wszyscy architekci awansu, każdy mógł powalczyć o skład, ale jednocześnie nie czekano z konkretnymi wzmocnieniami. 

Można to łączyć, pewnie, w zależności od zasobności portfela. Kilka transferów przychodzących GKS-u było znaczących i wcale nie tanich. Praca czysto sportowa została tam wykonana na wysokim poziomie, ale wiem, jakie koszty poniesiono w Katowicach, podobnie zresztą jak w Motorze Lublin. Jeśli ktoś mówi, że beniaminek może sobie spokojnie poradzić w Ekstraklasie i być w niej znaczącą marką niewiele zmieniając, to odpowiadam, że to nieprawda.

Można mieć szczęście w wymiarze jednego sezonu. Na dłuższą metę coś takiego nie ma prawa się udać. Bardzo lubię i szanuję Puszczę Niepołomice, ale chyba wszyscy widzieliśmy, że taki projekt w szerszej perspektywie nie utrzyma się w Ekstraklasie. Może udałoby się pociągnąć jeszcze rok czy dwa i tyle. Nie chciałbym, żeby Arka okazała się takim meteorem, który tylko przeleci przez ligę. Mam świadomość trudności pierwszego sezonu, ale liczę, że mądrością trenera i dyrektora sportowego będziemy w stanie co roku wykonywać krok do przodu.

Mówi pan o kosztach poniesionych w Katowicach i Lublinie. Wasze możliwości są mniejsze?

Tak, mniejsze.

Dużo mniejsze?

Trudno powiedzieć, bo mniej więcej znam koszty tych ruchów, ale nie znam dokładnie samych budżetów klubów, części przychodowej i kosztowej. Koszty łatwiej określić, później powstaje pytanie, czy przychody są w stanie je pokryć. A skoro chcemy być wiarygodni, musimy mieć zbilansowane obie kolumny. Nie ulega wątpliwości, że budżet Arki będzie jednym z niższych w Ekstraklasie.

Czyli gdy słyszy pan o budującym przykładzie beniaminków z tego sezonu, to tylko się pan uśmiecha, bo Arka jest na innym poziomie finansowym?

Oczywiście, że te przykłady są budujące, ale nie wiem, czy próbka z jednego sezonu pozwala wyciągnąć daleko idące wnioski, korzystne dla nas. Jeśli weźmiemy pod uwagę wiele wcześniejszych sezonów, to zawsze przynajmniej jeden beniaminek wracał do I ligi. Poprzeczka jest zawieszona coraz wyżej. Kluby, które dziś wchodzą do Ekstraklasy są coraz lepiej przygotowane, a te, które z jakichś względów gdzieś nie dojeżdżają, mają jeszcze trudniej. Pamiętamy, jak niedawno ciężko było się odnaleźć w takiej rzeczywistości Ruchowi Chorzów. Trzy awanse rok po roku wyprzedziły możliwości klubu na polu organizacyjnym. Rozmawiałem z ludźmi z Chorzowa i przyznawali, że tak szybkie wejście do Ekstraklasy ich „zaskoczyło”. Pozaboiskowo nie byli na to gotowi. My chcemy być przygotowani, przed nami najtrudniejsze trzy miesiące.

Trzyma pan kciuki za derby Trójmiasta w kolejnym sezonie [rozmawialiśmy w piątek rano, PM]

Oczywiście, że tak, to zawsze wielkie wydarzenie piłkarskie. Trójmiasto nim żyje, nie tylko w dniu meczu, ale również na długo przed i jeszcze trochę po. Powstaje wokół niego dużo tematów pobocznych, atmosfera jest podgrzewana i napędza to koniunkturę na piłkę w naszym regionie.

Nadzieją może was napawać fakt, że Arka pod wodzą Dawida Szwargi prezentuje futbol bardziej chłodny i pragmatyczny, a ostatnie lata pokazują, że beniaminkom wchodzącym do Ekstraklasy w takim stylu często jest się w niej odnaleźć łatwiej niż ekipom, które w I lidze imponowały rozmachem w ofensywie i musiały się mocno przestawiać po awansie.

Mam nadzieję, że właśnie tak to zadziała. Michał Globisz, mój przyjaciel i człowiek na wielu polach związany z Arką, zawsze mówił, że drużynę i grę układamy od tyłu. Wiele lat minęło od czasu, gdy był trenerem, ale w tym aspekcie dużo się nie zmieniło. Nasza gra defensywna napawa optymizmem. Rzeczywiście nie są to fajerwerki, ale poza tym przegranym meczem w Płocku efektywność takiego sposobu gry była bardzo duża. Liczę, że ułatwi on nam wejście w Ekstraklasę. Pierwszoligowy optymizm po awansie bywa szybko karcony przez większą jakość indywidualną i taktyczną przeciwników. Dawid Szwarga ma jednak doświadczenie ekstraklasowe, nie będzie to dla niego nieznany teren, który dopiero musi poznawać. Jak to w bitwach, jest miecz i jest tarcza. Będziemy mieli przygotowane swoje narzędzia, czyli na początku pewnie tarczę, a potem zaatakujemy mieczem.

W czwartek ogłosiliście przedłużenie kontraktu z Markiem Navarro. Kibice mogą się spodziewać kolejnych komunikatów tego typu? Niektórzy zawodnicy z wygasającymi umowami mają opcję prolongaty po stronie klubu.

Niektórych pewnie zatrzymamy, ale raczej nie wszystkich, bo jak mówiliśmy, skoro mają zajść zmiany w drużynie, to parę rozstań jest nieuniknionych. Zakładam, że do końca maja kilka znaków zapytania znajdzie odpowiedzi.

Są jakiekolwiek szanse, że wypożyczeni Filip Kocaba i Jordan Majchrzak zostaną na dłużej?

Jesteśmy jeszcze w trakcie sezonu, takie rozmowy zostawiam trenerowi i dyrektorowi sportowemu wraz z zawodnikami, ale myślę, że technicznie w przypadku tej dwójki mogłyby być problemy. Większe pewnie z Kocabą.

Gdy odchodził pan z Jagiellonii, wielu od razu przewidywało, że raczej prędzej niż później dojdzie do powrotu do Arki. Pan też od razu miał takie myśli, a może zawczasu wiedział, do czego to zmierza?

Nie jest tajemnicą, że z Marcinem Grachułą znamy się od lat i prowadziliśmy wcześniej różne rozmowy, kiedy byłem w Jagiellonii. Sprawy rodzinne przyspieszyły mój powrót do Gdyni, więc mogłem skorzystać z zaproszenia do współpracy, które otrzymałem od Marcina. Przygodę z Jagą kończyłem wraz z końcem grudnia, a tutaj zaczęliśmy od 1 lutego. Cieszę się, że wróciłem do domu. Przed nami nowe, duże wyzwanie. Po awansie odpowiedzialność jest jeszcze większa, oczekiwania wszystkich wokół rosną.

Po pożegnaniu z Jagiellonią miał pan jakiekolwiek wątpliwości czy dobrze zrobił?

Wiadomo, że sentyment zostanie na zawsze. Ciepło na sercu się robiło, zwłaszcza podczas oglądania meczów w europejskich pucharach, a spotkanie z Betisem miałem okazję obejrzeć na żywo. Czasami łezka w oku się zakręciła, że mogłem być częścią takiej społeczności. Teraz jednak jestem w domu, całą energię i zaangażowanie dedykuję Arce.

ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW MICHALAK

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

46 komentarzy

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Betclic 1 liga

Reklama
Reklama