W dzisiejszym wyjazdowym starciu z Chrobrym Głogów zawodnicy Arki Gdynia spróbują podtrzymać znakomitą passę meczów bez porażki w 1. lidze – w tej chwili uzbierało im się aż trzynaście takich spotkań. Mało tego, pod wodzą Dawida Szwargi trójmiejska ekipa aż siedmiokrotnie (na osiem meczów) zagrała na zero z tyłu. Sposób na przełamanie jej defensywy znaleźli jak dotąd jedynie piłkarze Wisły Kraków. Wygląda zatem na to, że Szwarga, który w niecodziennych okolicznościach przejął od Tomasza Grzegorczyka sprawnie funkcjonującą maszynkę do wygrywania, nie tylko niczego w niej nie popsuł, ale jeszcze ją lekko usprawnił. Arka lideruje w pierwszoligowej tabeli i mknie w stronę Ekstraklasy.
Nic nie wskazuje na to, by upragniony awans miał się znowu wymknąć Żółto-Niebieskim z rąk.
Arka blisko powrotu do Ekstraklasy. Szwarga usprawnił maszynę
Sezon 2024/25 zaczął się dla Arki, delikatnie rzecz ujmując, nie najlepiej. Żółto-Niebiescy długo nie potrafili się otrząsnąć po tym, jak w kuriozalno-dramatycznych okolicznościach wypuścili z rąk awans do Ekstraklasy wiosną 2024 roku. Działacze Arki dość szybko stracili zresztą wiarę w to, że trener Wojciech Łobodziński zdoła wydźwignąć zespół ze sportowego i mentalnego dołka. Mimo że w kwietniu przedłużono umowę ze szkoleniowcem, to już w sierpniu został on zwolniony.
– Zrezygnowałem z wakacji, zostałem w Gdyni i zabrałem się do pracy. Postanowiłem wszystko odbudować i zatrzeć to, co było złe. Mamy dobrze zbudowany zespół. Po prostu jest nas za mało. W tej chwili tylko na prawej obronie mamy dwóch niezłych zawodników. I może na skrzydłach, ale tam na pewno brakuje przynajmniej jednego. A gdzie brakuje najbardziej? Na pewno musimy wzmocnić środek obrony – tu chcemy ściągnąć dwóch zawodników. Brakuje nam też jednego napastnika, ale w tym przypadku jesteśmy na samym finiszu rozmów – mówił Łobodziński na łamach Weszło przed startem rozgrywek. Wtedy jeszcze słyszał od przełożonych zapewnienia o pełnym zaufaniu, które – jak to często bywa w polskich realiach – okazały się być pocałunkiem śmierci.
Wojciech Łobodziński: Beenhakker nas cywilizował [WYWIAD]
Arka Gdynia w sezonie 2024/25 – kadencja Łobodzińskiego:
- 7 meczów ligowych
- 2 zwycięstwa, 3 remisy, 2 porażki
- średnio 1,29 punktu na mecz
- bilans bramkowy: 10-8
Konieczność zakończenia współpracy z Łobodzińskim wzięła szefostwo Żółto-Niebieskich z zaskoczenia. Tymczasowo obowiązki pierwszego trenera przyjął bowiem na siebie asystent Tomasz Grzegorczyk, ale gdy ta “tymczasowość” zaczęła się rozciągać na kolejne tygodnie, można się było zastanawiać, czy przypadkiem poszukiwań nowego trenera w ogóle sobie w Gdyni nie odpuszczono. Zwłaszcza że Grzegorczyk nie dawał powodów, by nie obdarzyć go pełnym zaufaniem. Natychmiast posprzątał w drużynie bałagan pozostawiony przez poprzednika i przywrócił Arkę do ścisłej czołówki zaplecza Ekstraklasy. W paru spotkaniach dopisało mu szczęście, to fakt, ale zanotował też kilka spektakularnych zwycięstw, żeby wspomnieć choćby 6:0 z Odrą Opole, 5:0 z Kotwicą Kołobrzeg czy 5:1 ze Stalą Stalowa Wola.
Właśnie po sześciobramkowym triumfie nad Odrą Grzegorczyk dowiedział się, że… jednak nie zostanie trenerem Arki na stałe. Właściciel klubu, Marcin Gruchała, zdecydował się na dość dziwaczny manewr – ogłosił, że nowym szkoleniowcem klubu będzie Dawid Szwarga, ale dopiero po rundzie jesiennej.
– Mam trochę mieszane odczucia – przyznał nam wówczas Gruchała. – W normalnych okolicznościach powinniśmy się cieszyć. W końcu ogłosiliśmy zatrudnienie bardzo ciekawego trenera. Jednak równocześnie jestem świadomy drugiej strony medalu, na której – mam wrażenie – koncentruje się większość. Trzeba patrzeć na obie strony. Nie tylko na okoliczności tego ogłoszenia, ale przede wszystkim na aspekty związane z zatrudnieniem trenera Szwargi. Teoretycznie moglibyśmy czekać do grudnia, ale to byłaby manipulacja. W jakimś sensie również hipokryzja, gdybyśmy ze świadomością, że w grudniu przyjdzie Dawid Szwarga, czekali na słabszy mecz obecnego trenera, żeby ogłosić decyzję. To nie byłoby w moim stylu. Nie chcę manipulować faktami. Wolę wyjść z otwartą przyłbicą i wziąć na klatę prześmiewcze komentarze. Wdrażamy w życie wcześniej przygotowany plan. Tak się złożyło, że następuje to po szóstym z rzędu zwycięstwie, do tego po wyniku 6:0.
Arka Gdynia w sezonie 2024/25 – kadencja Grzegorczyka:
- 12 meczów ligowych
- 10 zwycięstw, 1 remis, 1 porażka
- średnio 2,58 punktu na mecz
- bilans bramkowy: 31-7
Tomasz Grzegorczyk
W tym szaleństwie była metoda. Szwarga nie pękł pod presją
Było to podwójnie ryzykowne posunięcie działaczy Arki. Rozstanie z trenerem, który pozamiatał pierwszoligową konkurencję to jedno, ale Gruchała i jego współpracownicy nałożyli też dodatkową presję na barki Szwargi, który już raz nie do końca sobie przecież poradził, gdy odziedziczył po swoim poprzedniku – wtedy był to oczywiście Marek Papszun w Rakowie Częstochowa – solidnie poukładaną drużynę. Zresztą sam Grzegorczyk nie ukrywał rozżalenia całą tą sytuacją.
– Nie wiedzieliśmy, na czym stoimy – przyznał na łamach Weszło już po rozstaniu z Arką i dołączeniu do sztabu Pogoni Szczecin. – Wygraliśmy z Miedzią, potem pokonaliśmy u siebie Kotwicę 5:0. Po tym meczu podszedł do mnie dyrektor Veljko Nikitović, klepał po plecach i mówił: „Tomek, dla mnie jesteś pierwszym trenerem. Działaj, wszystko będzie dobrze!”. To dawało jakąś nadzieję. A potem z mediów dowiadywałem się sprzecznych informacji. Że klub rozmawia z tym trenerem, z tamtym trenerem. Bardziej nie chcę tego wątku rozwijać. W każdym razie ignorowałem jedne i drugie sygnały i po prostu skupiałem się na robocie. Nie chciałem się rozpraszać. […] Wierzyłem, że jestem w stanie wygrywać kolejne i robiłem wszystko, żeby tak było. Ale też, wiadomo, z każdym kolejnym zwycięstwem, siłą rzeczy pewność siebie rosła i łudziłem się, że zaraz oficjalnie zostanę ogłoszony tym pierwszym trenerem. Takie też było poczucie zespołu.
Szwarga buduje nową Arkę. „Nie rozmawiałem z trenerem Grzegorczykiem”
Tomasz Grzegorczyk o kulisach rozstania z Arką: Nie wiedzieliśmy, na czym stoimy [WYWIAD]
Co na to wszystko sam Dawid Szwarga? Od początku starał się unikać buńczucznych deklaracji. Stwierdził nawet, że jego celem jest awans do Ekstraklasy “w tym lub przyszłym sezonie”, co mogło zaskakiwać, a nawet bulwersować kibiców, bo przecież przejął naprawdę mocno rozpędzoną ekipę.
– Mój kontrakt kończy się za półtora roku, więc dajemy sobie czas – powiedział Szwarga. – Będziemy dążyć do tego, żeby to wydarzyło się w tej rundzie. Natomiast ścisk w górnej części tabeli jest dość spory. Mocnych zespołów, które mogą powalczyć o dwa pierwsze miejsca jest sześć-siedem. Jesteśmy przygotowani, żeby zacząć współpracę z przytupem. Przed nami okres wytężonej roboty. Nie będzie łatwo, ale liczę, że owocnie. […] Na pewno chcemy, żeby cechował nas pressing i gra wysoką obroną. ez względu na to, czy do Gdyni przyjedzie Wisła Kraków, czy w dalszej przyszłości będziemy grać ze znacznie lepszymi rywalami, to elementy pressingu i wysokiej obrony zawsze będą funkcjonować. To będzie nasze DNA, nad którym mocno popracujemy. Tak jak powiedział Pep Lijnders, wieloletni asystent Juergena Kloppa: nie ma lepszego rozgrywającego niż wysoki odbiór. Wówczas wystarczy jedno podanie i jesteś pod bramką rywala.
“Kibice Arki przeżyli już bardzo dużo, są zaprawieni w bojach. My zrobimy wszystko, żeby dowieźć rezultat. Będziemy to robić mecz po meczu, a nie w deklaracjach medialnych, bo one jeszcze nigdy nie zapewniały trzech punktów“
Dawid Szwarga w lutym 2025 roku
Dziś już wiemy, że ostrożne wypowiedzi były tylko zasłoną dymną ze strony 34-latka. Mimo że zimą Gdynię opuścił Karol Czubak, a więc najlepszy strzelec w historii klubu, Żółto-Niebiescy nie zdjęli nogi z gazu. Po przerwie zimowej punktują niemal bezbłędnie, podczas gdy ich konkurenci regularnie się potykają.
Arka Gdynia w sezonie 2024/25 – kadencja Szwargi:
- 8 meczów ligowych
- 6 zwycięstw, 2 remisy, 0 porażek
- średnio 2,5 punktu na mecz
- bilans bramkowy: 11-2
stan na 12.04.2025
Imponuje zwłaszcza szczelna defensywa gdyńskiej ekipy, która pod wodzą Szwargi nie zachowała czystego konta tylko w zremisowanym 2:2 starciu z Wisłą Kraków. Poza tym – siedem czystych kont. To naprawdę kapitalny rezultat, od razu kojarzący się z wyczynami… Rakowa Częstochowa.
Ostatnio trener Żółto-Niebieskich został zapytany podczas konferencji prasowej o przeciętne statystyki celności podań w swoim zespole. Stwierdził, że są one pochodną przyjętej przez Arkę strategii. – Powiem szczerze – ostatnią rzeczą przy podsumowaniu, na którą patrzymy, to są statystyki. Chcemy grać w przód i odważnie, za linię obrony. To wiąże się ze stratami. Oczywiście trzeba to wyśrodkować, nie można grać tylko w jeden sposób, aby nie popadać w skrajność, bo faktycznie celność podań zawsze może być większa – oznajmił Szwarga, cytowany przez portal Trójmiasto.pl. – Chcemy być takim zespołem, który gra do przodu, bezpośrednio, progresywnie… Nie chcemy być zespołem, który długo utrzymuje się przy piłce, bo nie jesteśmy Barceloną i nigdy nie będziemy.
Szwarga po raz kolejny potwierdził zatem reputację trenera, który chętnie i otwarcie mówi o swoich taktycznych założeniach i koncepcjach. I jest to akurat bardzo cenne, ponieważ – nie oszukujmy się – większość szkoleniowców traktuje podobne pytania wymijająco.
Dawid Szwarga
Tym razem się uda? Arka blisko Ekstraklasy
Oczywiście Arka wielokrotnie już udowadniała – zwłaszcza w poprzedniej kampanii – że nawet z najszerszej autostrady do awansu można nagle zboczyć i wylądować w polu kartofli. Ale naprawdę trudno uwierzyć, by Żółto-Niebiescy po raz kolejny mieli wyłożyć się na ostatniej prostej przed powrotem do elity. W tej chwili podopieczni Szwargi mają tylko dwa punkty przewagi nad drugą w tabeli Bruk-Bet Termalicą Nieciecza, ale aż dziesięć oczek zaliczki nad trzecią Wisłą Płock.
Dziesięć punktów zapasu na siedem kolejek przed końcem sezonu. To jest kapitał, który naprawdę trudno będzie roztrwonić, skoro od debiutu Grzegorczyka na ławce trenerskiej do dziś gdynianie przegrali w 1. lidze tylko jedno spotkanie z dwudziestu, odnosząc równolegle aż szesnaście zwycięstw.
Wiadomo, zostało jeszcze trochę gry, no a historia boleśnie nauczyła gdynian, by nie cieszyć się z awansu przedwcześnie. Bylibyśmy jednak bardzo zaskoczeni, gdyby Marcin Gruchała, Wojciech Pertkiewicz i Veljko Nikitović nie układali już w zaciszu gabinetów wstępnych planów, związanych z przygotowaniem drużyny do występów na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w przyszłym sezonie. Tak dysponowanej Arce chyba nawet “klątwa Weszło” nie mogłaby zaszkodzić.
Z naciskiem na “chyba”!
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- PZPN i sprzedaż biletów? Wyjątkowo niedobrana para
- Korporacje potrzebują duszy. Liverpool potrzebuje Mohameda Salaha
- Trela: Więcej niż kaprys. Czy nowa fala bogatych właścicieli kupi polskim klubom know-how?
MICHAŁ KOŁKOWSKI
fot. NewsPix.pl