Delektujmy się tą chwilą, póki nie zmąciły jej gole znacznie mocniejszych przeciwników i brutalnie zniszczone nadzieje w jakikolwiek inny sposób. Legia kontra Chelsea. Betis versus Jaga. Dwa polskie zespoły w ćwierćfinale europejskiego pucharu. Oto historyczny moment, drodzy państwo! Śledźcie go razem z naszą relacją LIVE. Zaprasza Jakub Białek.
Zapraszamy was na nasz program na WeszłoTV, który rusza o 20:45. W planach:
- omówienie meczu Legii
- ocena Kacpra Tobiasza
- komentowanie meczu Jagiellonii
- anegdoty Kowala o Betisie
Wbijajcie!
Swoją drogą, często po meczach zastanawiamy się - to rywal Polaków nas zlekceważył, czy my byliśmy tak wyjątkowo mocni?
Jeśli ktoś po pierwszej połowie miał takie rozkminy, to druga przyniosła odpowiedź: to Chelsea nas zlekceważyła.
KONIEC!
Po meczu. I po dwumeczu. Szkoda, bo przy porażce w tych rozmiarach rewanżowe starcie nie będzie miało większego sensu. To w zasadzie nierealne, żeby Legia jeszcze jakkolwiek nawiązała walkę o półfinał Ligi Konferencji. Niby nikt nie liczył na to, że stołeczni na serio będą rywalizowali z The Blues, ale...
Za szybko, za łatwo, zbyt bolesna ta dzisiejsza lekcja futbolu. Nawet mimo obiecującej pierwszej odsłony.
Jest celny strzał Legii. Jest realne zagrożenie bramki Chelsea! Najpierw z dystansu mógł przymierzyć Pankov, bo miał sporo miejsca, ale postanowił poszukać kolegów. I tak w polu karnym - bo lekkim bilardzie w szesnastce - piłka trafiła pod nogi Kuna. Uderzył z prawej nogi, mocno, bramkarz angielskiego zespołu musiał się wysilić!
Legia kompletnie zdominowana w tej drugiej połowie. Aż nam głupio, że po pierwszej odsłonie snuliśmy jakiekolwiek nadzieje. Losy awansu są już rozstrzygnięte - to sprawa oczywista. Legia gra teraz o to, żeby jeszcze wyjść z tego dwumeczu z twarzą. Z poczuciem, że nie była tylko chłopcem do bicia, a jakoś potrafiła się odwinąć.
Kolejne ekskluzywne zmiany w Legii: Szczepaniak i Biczachczjan na boisku, schodzą Oyedele i Chodyna.
A teraz na trybunach przy Łazienkowskiej hymn.
Na Żylecie agitacja polityczna. Fani Legii proponują, by nie głosować w maju na obecnego prezydenta Warszawy.
Wiadomo, kandydat jest tylko jeden - vamos Polska!
Na boisku Pekhart. Niebywały żużel Legia wprowadza z ławki jak na rangę meczu - najpierw Kun na prawe skrzydło, potem Goncalves, teraz 35-letni Czech bez gola w lidze...
0:3
Nie udało się z jedenastu metrów, więc Chelsea załatwia sprawy w inny sposób - Sancho wykłada piłkę Madueke, ten strzela z dwóch metrów do pustaka.
Karny jednak jest. Faul Augustyniaka odwołany, ale sędzia dopatrzył się innego przewinienia, autorstwa Patryka Kuna. Do jedenastki podchodzi Nkunku, ale... Tobiasz broni!
Nie tylko Tobiasz rozdaje prezenty, ale także arbiter, który odgwizdał karnego, choć lekko się przewidział. Augustyniak, owszem, wykosił swojego rywala, ale zrobił to jeszcze przed szesnastką. Trwa sprawdzanie akcji na VAR, co wydaje się być formalnością.
Oho, wchodzi Claude Goncalves.
No to teraz się zacznie.
Główka Colwilla. Na nasze szczęście - daleko od bramki.
Sytuacyjny strzał Nkunku, tym razem piłka po odbiciu od Tobiasza wychodzi na róg. Nawałnica Chelsea trwa.
Chelsea nie wygląda jak drużyna, której wystarczy dwubramkowe prowadzenie. Legia jest oszołomiona po dwóch gongach, więc Anglicy idą po kolejne skalpy.
Nie za dobrze to wygląda.
0:2
Ech, kolejny prezent Kacpra Tobiasza. Tym razem bramkarz Legii zbyt naiwnie podszedł do tematu rozegrania piątki. Mianowicie - wykopał ją prosto pod nogi rywala. Chelsea z radością skorzystała z prezentu - wystarczyło biec przed siebie, a później oddać futbolówkę do Madueke...
Mocne, przeszywające dośrodkowanie na piąty metr, to mogło zakończyć się kolejnym trafieniem Chelsea.
Rywale Legii chyba powiedzieli sobie w przerwie, że nie ma co dalej robić sobie jaj z piłki nożnej.
0:1!
No i niestety, Chelsea trafia do siatki... Czy to musiało wpaść? Nie, bo Tobiasz wcale nie musiał wypluwać piłki prosto pod nogi George'a. James posłał mocny strzał z dystansu, owszem, i trzeba było wybić go na róg, a nie testować, czy ma się na rękawicach Kropelkę.
Dwie zmiany w Chelsea: pojawiają się Colwill i Madueke, schodzą Palmer i Adarabioyo.
To co - Legia po przerwie idzie po gola?
Leo Beenhakker wyprowadził nas z drewnianych chatek, pokazał, że my też możemy coś znaczyć w Europie, że nawet Grzegorz Bronowicki przy Cristiano Ronaldo nie musi czuć kompleksów. Będziemy na zawsze pamiętać te wspaniałe mecze eliminacyjne z Portugalią, Czechami, Serbią czy Belgami. Już na zawsze zostanie jednym z najbardziej ikonicznych selekcjonerów w naszej historii.
Jakże to symboliczne, że wieść o jego śmierci napłynęła akurat podczas meczu, w którym polski zespół remisuje do przerwy ze światowym gigantem…
Smutne wieści napłynęły z Holandii... Nie żyje Leo Beenhakker.
PRZERWA!
Pierwsza połowa wyglądała tak dobrze, że Legia spokojnie może myśleć o tym, żeby w drugiej odsłonie poszaleć. Bo czemu nie? Nie ma nic do stracenia, a Chelsea jest - jakkolwiek to brzmi - do ugryzienia.
Dewsbury-Hall dostał idealną wrzutkę od Nkunku, ale źle się złożył do uderzenia i piłka przelała mu się po głowie. Nie ma gola do szatni.
Chelsea podaje sobie po obwodzie pola karnego, imituje dryblingi, wszystko jest powolne i przewidywalne. Za to obrońcy Legii dobrze się ustawiają, asekurują się nawzajem. Wygląda to trochę tak, jakby Anglikom nieszczególnie chciało się grać przy Łazienkowskiej ze świadomością, że nawet jeśli pozwolą polskiej drużynie na zbyt wiele, to i tak wszystko odrobią w rewanżu. Dla Legii to dobra informacja - naprawdę można pokusić się dziś o dobry wynik.
Tobiasz po raz pierwszy zmuszony do interwencji - najpierw zablokowany przez obrońców Palmer, później uderzenie Dewsbury-Halla musiał sparować do boku Tobiasz. Po rogu też zapachniało zagrożeniem po główne, lecz w ostatniej chwili legionistów mega ofiarną interwencją wyratował Augustyniak.
Legia miała aut na wysokości pola karnego, więc postanowiła załatwić go po ekstraklasowemu. Nie była to jednak jakość Puszczy Niepołomice - Augustyniak dobrze wrzucił, ale Pankov nie zdołał niczego zrobić z futbolówką. W efekcie Chelsea pognała z kontrą, lecz ta została błyskawicznie przerwana - za Palmerem pobiegło dwóch bulterierów, którzy w porę skasowali zagrożenie.
W środku pola Legia wygląda naprawdę solidnie. O jakieś dwadzieścia poziomów wyżej niż z Molde.
Chelsea nie potrafi zrobić ciekawej akcji, więc o emocje dba Legia. Fajną kontrę wyprowadzili właśnie legioniści. Kończyli ją rogalem Morishity, który teoretycznie gra dziś na szpicy, ale ciągnęło go w tej akcji do lewego skrzydła.
Przez nasze głowy zaczynają przechodzić myśli, że to Chelsea jest do trzaśnięcia.
Osiemnaście minut za nami, Chelsea bez celnego strzału, co więcej - bez żadnej ciekawej akcji.
No nie powiemy, takiego obrotu spraw się nie spodziewaliśmy.
Legia traci piłkę w środku pola, Chelsea rusza z kontrą. Nawet nie zapachniało jednak groźną akcją, bo za akcją poszedł Oyedele i dynamicznym wślizgiem odebrał futbolówkę i poszedł z rekontrą (z niej też nic nie wyszło). Znakomite zachowanie defensywne, warto docenić.
Najbardziej aktywny w Chelsea póki co Jadon Sancho. Drobi, drogi, próbuje dryblować, ale nie może się przebić.
No i Chelsea zaczyna - powoli, pewnie wolniej niż zakładaliśmy, ale jednak - łapać wiatr w żagle. Mamy wrażenie, że z każdą minutą gra przesuwa się bliżej bramki Tobiasza. Nie wygląda to jednak jak mecz czołowej drużyny z Premier League z drużyną mającą problemy w Ekstraklasie.
Przynajmniej póki co.
Polsat Box Go daje radę - historyczny mecz, gigantyczne zainteresowanie, więc platforma streamingowa pada i nie da się na nią zalogować.
Zaskakujący początek Legii - obejrzeliśmy dwa rzuty rożne, drugi z nich zakończył się sytuacyjnym strzałem Luquinhasa, który poleciał jednak bardzo, bardzo daleko od celu.
Rozpoczęcie meczu minimalnie się opóźniło przez pokaz pirotechniczny (a w zasadzie pozostałości po nim).
Gramy!
Ale tak na oczach przeciwnika?
Chelsea: Jorgensen - Acheampong, Adarabioyo, Badiashile, Gusto - James, Dewsbury-Hall - George, Palmer, Sancho - Nkunku
Dzień dobry!
Witajcie, drodzy, w ten piękny dzień dla polskiej piłki. Zaczynamy od składu Legii.
Legia: Tobiasz - Wszołek, Pankov, Kapuadi, Vinagre - Oyedele, Augustyniak, Elitim - Chodyna, Morishita, Luquinhas
Legia, której z napastników został jedynie Pekhart, zagra bez napastnika. I trudno się dziwić tej decyzji Goncalo Feio. Raz, że w takim meczu rosły Czech miałby pewnie piłkę raz na dwadzieścia minut, dwa - Legii zdecydowanie bardziej przyda się ktoś do pressowania i szybkiego ataku niż do dokładania szufli lub głowy. Wygląda na to, że najbardziej wysunięty będzie Morishita.
Fot. FotoPyK