Przed zgrupowaniem reprezentacji Polski wywalczył rzut karny z St. Pauli. W meczach z Litwą i Maltą był najlepszym zawodnikiem Biało-Czerwonych. Teraz wreszcie, po raz pierwszy od października, zaliczył 90 minut dla Wolfsburga. Kariera Jakuba Kamińskiego powoli wraca na właściwe tory?
Być może ogłoszenie wielkiego renesansu formy Kuby Kamińskiego byłoby w tym momencie jeszcze trochę przedwczesne: w końcu w niedzielnym meczu z Unionem Berlin niczego specjalnego nie zwojował, ale sam występ należy umieścić w odpowiednim kontekście. A ten jest taki, że krzywa formy 22-latka wreszcie drgnęła i ruszyła ku górze.
Jakub Kamiński wrócił do wyjściowego składu po blisko trzech miesiącach
Jak więc wygląda szerszy kontekst w temacie Jakuba Kamińskiego? Przed tym weekendem po raz ostatni pełne 90 minut dla Wolfsburga rozegrał jeszcze w październiku, a w wyjściowym składzie ostatni raz znalazł się 14 stycznia, wychodząc na Borussię Moenchengladbach. Wilki rozgromiły wówczas rywala aż 5:1, ale cztery z pięciu bramek zdobyły, gdy Kamińskiego nie było już na boisku. Polak plac gry musiał opuścić tuż przed przerwą z powodu kontuzji.
Uraz wykluczył Kamyka z dwóch kolejnych spotkań, a gdy wrócił – nie podnosił się z ławki rezerwowych przez pięć kolejnych. Ralph Hasenhuettl korzystał z wszystkich, tylko nie z Kamińskiego: minuty dostawali nawet beznadziejny w Wolfsburgu Kevin Behrens i trapiony kontuzjami Lukas Nmecha. Na domiar złego za mogącego grać na prawej obronie i prawym skrzydle Ridle Baku (odszedł do Lipska), ściągnięto nie jednego, a dwóch graczy – obrońcę Madsa Roersleva i skrzydłowego Andreasa Skova Olsena. Obaj szybko zaczęli łapać minuty, czy to w pierwszym składzie, czy z ławki.
Sytuacja Kuby jeszcze niedawno wydawała się bliska beznadziejnej. Był zakopany na ławce, a na domiar złego trener Hasenhuettl zablokował jego wypożyczenie do Olympiakosu lub Augsburga.
– Kuba jest dla mnie alternatywą na wielu pozycjach – przekonywał szkoleniowiec. Na szczęście, tuż przed przerwą reprezentacyjną coś drgnęło.
Udana przerwa na reprezentację
8 marca, po blisko dwóch miesiącach bez gry, Kamiński dostał szansę z ławki przeciwko St. Pauli i zaliczył bardzo udaną zmianę. Najpierw wywalczył rzut karny, dzięki któremu Wolfsburg uratował remis 1:1 z beniaminkiem, a później był jeszcze bliski asysty do Mohammeda Amoury.
Dobre wejście miało swoją kontynuację na zgrupowaniu kadry. Z Litwą Kamyk także wszedł z ławki i znów okazał się kluczowy. To po jego indywidualnej akcji jedyną bramkę zdobył Robert Lewandowski. Przeciwko Malcie, już grając od początku, 22-latek był naszym najlepszym zawodnikiem. W oczy rzucała się jego energia, chęć brania gry na siebie, odważne wchodzenie w dryblingi.
Znalazło to potwierdzenie w liczbach nie tylko na tle słabego rywala, ale i innych reprezentantów Polski: z Maltą Kamiński zaliczył pięć udanych dryblingów na sześć prób, podczas gdy jego koledzy z linii pomocy – Mateusz Bogusz, Sebastian Szymański i Przemysław Frankowski łącznie zaliczyli dwie udane kiwki w czterech próbach. Do tego Kamyk zapisał na swoje konto pięć kluczowych podań.
Nasz skrzydłowy wracał do Wolfsburga z odnowioną wiarą we własne umiejętności. Na większą szansę musiał poczekać jeszcze co prawda trzy tygodnie (w międzyczasie zaliczył 6-minutowy epizod z Augsburgiem i 29 minut przeciwko Heidenheim – do zapomnienia), ale okazja w końcu nadeszła.
Jakub Kamiński w meczu z Unionem Berlin
Rotacje w Wolfsburgu. Szansa dla Kamińskiego
Warto też wspomnieć, w jakich okolicznościach do niedzielnego meczu z Unionem przystępowały Wilki. Trener Hasenhuettl miał ogromny problem z zestawieniem obrony, gdyż z gry wypadli mu trzej podstawowi środkowi obrońcy: Denis Vavro, Konstantinos Koulierakis i Sebastian Bornauw. W efekcie trójkę środkowych defensorów tworzyli przesunięty z prawej obrony Kilian Fischer, debiutujący w seniorskiej piłce David Odogu i środkowy pomocnik Yannick Gerhardt.
Wolfsburg miał też na koncie dwie porażki z dwóch poprzednich spotkań, w dodatku obie poniesione w kiepskim stylu. Austriacki szkoleniowiec postawił więc na rotację i razem z obroną wymienił właściwie pół wyjściowego składu, decydując się na ustawienie z wahadłami i Jonasem Windem ustawionym za plecami dwójki szybkich napastników – Mohammeda Amoury i Patricka Wimmera.
W tej układance Kamiński został ustawiony na prawym wahadle, grając naprzeciw Josipa Juranovicia. Zresztą do ich pojedynków dochodziło wcześniej też w Ekstraklasie – jak choćby w sezonie 2020/21, gdy ustawiony na lewym skrzydle Lecha Poznań Kamiński atakował na grającego na prawej obronie Legii Chorwata. Warto jednak zaznaczyć, że posłanie w bój Polaka przeciwko Unionowi nie było akurat podyktowane sytuacją zdrowotną: zarówno Roerslev, jak i Skov Olsen zajęli miejsce na ławce rezerwowych.
Kilka dobrych zagrań, ale bez szału
Jak wobec tego spisał się Polak? Najłatwiej byłoby określić to tak, jak podczas komentarza Rafał Wolski: nie odstawał od swoich kolegów z drużyny ani na plus, ani na minus. Podobnie widział to magazyn Kicker, który trzech piłkarzy z wyjściowego składu (grających w polu) ocenił wyżej od Kamińskiego, trzech tak samo (nota 4), a trzech delikatnie niżej. Z tym, że od razu warto zaznaczyć: dla całej drużyny były to oceny słabe. Bo cały Wolfsburg gra ostatnio nędznie.
Bez lupy na Polaka faktycznie można było wtopić go w boiskową szarzyznę i nie zwrócić większej uwagi na jego boiskową obecność. Gdy jednak wnikliwiej przeanalizujemy jego grę, zobaczymy, że Kamiński miał w tym meczu kilka niezłych momentów:
- W 11. minucie po jego akcji prawą stroną kłopoty z mocnym wstrzeleniem piłki w pole karne miał bramkarz Unionu. Odbita futbolówka trafiła pod nogi Joakima Maehle, którego strzał został zablokowany,
- W 42. minucie Kamiński zaliczył naprawdę dobre dośrodkowanie, po którym Wimmer uderzał głową z czterech metrów, lecz został zablokowany przez obrońcę,
- W 51. minucie Kamyk posłał kolejne niezłe dośrodkowanie. Tym razem zacentrował głęboko z rzutu rożnego, a Frederik Ronnow z kłopotami piąstkował piłkę, którą po chwili z linii bramkowej wybijał obrońca. Ewentualny gol i tak nie zostałby uznany, bo sędzia dopatrzył się faulu na Duńczyku,
- W 52. minucie Polak doszedł do najlepszej sytuacji. Po zgraniu piłki głową przez Winda znakomicie wykorzystał swoją szybkość, wpadając między niezdecydowanych obrońców – choć startował mając do piłki kilka metrów straty – i oddał naprawdę groźny strzał, odbity intuicyjnie przez Ronnowa.
Porównanie pozycji, z której zaczynał wyścig Kamińskiego do oddania strzału
- W 89. minucie to on wypuścił lewym skrzydłem Wimmera, po którego podaniu z metra spudłował Behrens, zaliczając najgorszy strzał sezonu.
(Niemal wszystkie wymienione akcje można zobaczyć w skrócie z tego spotkania pod tym linkiem).
Do tego przez cały mecz Polak był aktywny, zaliczył niemal najwięcej kontaktów z piłką w swojej drużynie (więcej tylko środkowy obrońca Odogu), naliczono mu dwa kluczowe podania, wygrał pięć z dziesięciu pojedynków. Trudno też wskazać sytuacje, w których popełnił jednoznaczny, poważny błąd: nie zaliczył kompromitującego pudła z metra jak Behrens, nie dawał się ogrywać w defensywie, w jego akcjach widać było jakiś pomysł. Chociaż oczywiście szukanie plusów w tym, że nie popełniał rażących błędów też mówi wiele o tym, z jakiego poziomu odbijać musi się polski skrzydłowy.
Po stronie minusów też jednak można zapisać parę rzeczy. Jak choćby bardzo niską skuteczność podań (tylko 54% celnych zagrań), czy dużą liczbę strat (aż 31). To rzeczy, nad którymi Kuba musi pracować, ale też wynikające ze słabej organizacji gry całego Wolfsburga. Zwłaszcza w pierwszej połowie w grze Polaka brakowało też trochę zdecydowania, odważnych prób, które widzieliśmy podczas przerwy na kadrę – ale znów w dużej mierze mogło to wynikać z przebiegu meczu. Często, gdy Kamiński, Wimmer czy Amoura dostawali piłkę, byli odwróceni twarzą do własnej bramki, z obrońcą przyklejonym do ich pleców.
Jak więc ostatecznie czytać ten mecz? Moim zdaniem Kamiński raczej delikatnie przybliżył się tym występem do wyjściowego składu za tydzień z Lipskiem niż oddalił. Świadczy też o tym fakt, że trener Hasenhuettl trzymał Polaka na boisku przez pełne 90 minut, zdejmując innych graczy z ofensywy. Trudno jednak rozpatrywać występ z Unionem w kontekście przełomowego i wywracającego hierarchię w zespole do góry nogami.
Najważniejsza sprawa: odzyskać regularność gry
Realia jednak są takie, że musimy cieszyć się, jeśli Kamiński w ogóle odzyska regularność gry. Bo jak ważnym zawodnikiem potrafi być dla kadry, pokazało ostatnie zgrupowanie.
Na razie, niestety, najlepszym sezonem Kuby w Niemczech pozostaje ten pierwszy, gdy jako 20-latek strzelał gole Bayernowi, Bochum, Hoffenheim i Hercie. W wyjściowym składzie zaliczył wówczas 25 spotkań i wydawało się, że w kolejnych sezonach będzie tylko umacniał swoją pozycję w Wolfsburgu. Niestety, trafienie z Herthą z 27 maja 2023 roku wciąż jest jego ostatnim w Bundeslidze i przedostatnim, jakie na boiskach Bundesligi notował jakikolwiek Polak. Tego samego dnia, 16 minut później, do bramki Lipska trafił też Kamiński, ale Marcin, grający dla Schalke.
Zeszły sezon dla Kuby okazał się koszmarnym rozczarowaniem. Dopóki trenerem był Niko Kovac, Polak w wyjściowym składzie pojawił się raptem trzykrotnie i jakikolwiek oddech złapał dopiero, gdy pod koniec marca zwolnionego Chorwata zastąpił Hasenhuettl. Dwie asysty w trzech ostatnich meczach sezonu dawały nadzieje na lepsze jutro.
Zwłaszcza, że wkrótce 22-latek został okrzyknięty wygranym letnich przygotowań i wiele wskazywało na to, że Hasenhuettl faktycznie widzi go w wyjściowym składzie. Kamiński sezon rozpoczął od asysty w Pucharze Niemiec, a w pierwszych pięciu meczach Bundesligi nie zszedł z boiska ani na minutę. Problem w tym, że austriackiemu szkoleniowcowi cały plan posypały kontuzje, a Kamyk trochę na siłę został przesunięty na lewą obronę, gdzie nie było żadnej alternatywy. Na nieswojej pozycji Polak grał do końca października, ale gdy do zdrowia wrócił Joakim Mahle – usiadł na ławce rezerwowych.
I z małymi wyjątkami siedzi na niej do dzisiaj. Oby niedzielny występ nie był już odstępstwem od reguły, a początkiem lepszego okresu w karierze Kuby Kamińskiego.
WIĘCEJ O BUNDESLIDZE NA WESZŁO:
- Mueller odchodzi, choć nie chce. Thomas, mamy dla Ciebie życzenie!
- Sensacyjny awans Arminii. Może grać w Lidze Europy, a nie dostać się do… Pucharu Niemiec
- Polak dostał szansę z Bayernem, ale zszedł z kontuzją
Fot. Newspix