Reklama

Feio chce być jak Flick, ale na razie Kovacević to nie Szczęsny

Wojciech Górski

Autor:Wojciech Górski

13 marca 2025, 13:44 • 5 min czytania 13 komentarzy

Nie powinno być tak, że fani Legii Warszawa przed kluczowym meczem o awans do ćwierćfinału Ligi Konferencji muszą z niepokojem spoglądać, co tym razem wymyśli ich bramkarz. Vladan Kovacević na razie nie daje jednak żadnej gwarancji spokoju. Bośniak bezpośrednio zawalił przy połowie straconych przez niego goli, ostatnio podarowując rzut karny Motorowi Lublin w setnej minucie meczu. Przed meczem z Molde dominującym uczuciem u fanów jest więc niepewność. 

Feio chce być jak Flick, ale na razie Kovacević to nie Szczęsny

Legia Warszawa od lat uchodziła za wzór zabezpieczenia na pozycji bramkarza. Młody Artur Boruc, Łukasz Fabiański, Jan Mucha, Dusan Kuciak, Arkadiusz Malarz, Radosław Majecki, stary Artur Boruc… Przez blisko dwie dekady Wojskowi nie musieli martwić się o obsadę bramki. Tam zawsze była jakość. A jakość dawała spokój.

Te czasy odeszły jednak w niepamięć. Bo umówmy się – transferu Vladana Kovacevicia nie byłoby, gdyby dotychczasowi bramkarze Legii stawali na wysokości zadania. I choć oczywiście możemy dyskutować, czy Kacper Tobiasz nie popełniał jednak mniej błędów od Bośniaka, to faktem jest, że w momencie transferu sprowadzenie byłego bramkarza Rakowa niespecjalnie dziwiło obserwatorów.

W Legii doszło zresztą do sytuacji dość nietypowej – z jednej strony w klubie aż roiło się od młodych zdolnych polskich bramkarzy, w teorii z ogromnym potencjałem sprzedażowym. Z drugiej – po odejściu Majeckiego żaden z nich nie był wystarczająco dobry. Cezaremu Miszcie podziękował Kosta Runjaić. Kacper Tobiasz najlepszy sezon rozegrał jako 19-latek, później zaliczając stopniowy regres. Gabriel Kobylak i Dominik Hładun nie dawali pewności, że będzie lepiej.

Stąd też zimą cały na biało wjechał Goncalo Feio, oznajmiając, że niemal w pojedynkę, niemal własnym samochodem, niemal własnoręcznie zanosząc go do auta, przywiózł z Portugalii Vladana Kovacevicia. 35-letni trener miał prawo sądzić, że tym ruchem mocno zapunktuje u kibiców Legii, sprowadzając solidnego, sprawdzonego w realiach Ekstraklasy bramkarza.

Reklama

Problem w tym, że w międzyczasie ktoś Vladana Kovacevicia po prostu podmienił.

Analizujemy: przy których bramkach zawalił Kovacević?

Nie wiemy, co wydarzyło się u bośniackiego golkipera od momentu odejścia z Rakowa Częstochowa, ale faktem jest, że bramkarz, który przyleciał z Portugalii, nie ma na razie wiele wspólnego z człowiekiem, którego oglądaliśmy w bramce ekipy spod Jasnej Góry. I to biorąc pod uwagę, że nawet wówczas część głosów mówiła, że ten cały Kovacević nie jest wcale tak dobry jak się przedstawia – to wciąż różnica kilku klas.

Za tamtego Vladana Raków w pewnym momencie chciał wołać kwotę 10 milionów euro, ostatecznie uzyskując od Sportingu połowę tego. Czyli też zarobek bardzo godny.

Biorąc pod uwagę grę w Warszawie – Bośniak nie byłby wart nawet ułamka tej kwoty. Od początku przygody z Legią jest elektryczny, niepewny, wypuszcza piłki z rąk, przepuszcza je pod rękawicami, wychodzi z bramki w złych momentach, ostatnio sprokurował jeszcze rzut karny.

Przesadzamy? To prześledźmy po kolei wszystkie bramki, stracone dotychczas przez Kovacevicia w Legii Warszawa:

  • Piast Gliwice: Dziwne wybicie piłki przed siebie po dośrodkowaniu, gol na konto Kovacevicia.
  • Puszcza: Jedyne dotychczasowe czyste konto Bośniaka.
  • Radomiak: Gol na 1:1, przepuszczenie pod ręką strzału Capity, ewidentna wina Kovacevicia,
  • Radomiak: Gol na 1:2, niepotrzebne wyjście z bramki, dzięki któremu Grzesik trafił do pustej bramki, sporo winy Kovacevicia,
  • Radomiak: Gol na 1:3, wyjście z bramki na przedpole i wypuszczenie piłki z rąk. Ewidentna wina Kovacevicia,
  • Jagiellonia: Gol Kubickiego po ładnej akcji Jagiellonii, brak winy Kovacevicia,
  • Śląsk: Zaskoczonemu Kapuadiemu napastnik rywala wybiega za plecy i oddaje strzał z pięciu metrów, brak winy Kovacevicia,
  • Molde: Gol na 0:1: wybicie piłki prosto przed siebie po strzale, spora wina Kovacevicia,
  • Molde: Gol na 0:2, zbyt krótkie zgranie Ziółkowskiego, Kovacević próbował jeszcze ratować sytuację wyjściem, ale był wsadzony na konia przez kolegę, brak jego winy,
  • Molde: Gol na 0:3, klasyczna sytuacja sam na sam przy strasznej postawie defensywy Legii, brak winy Kovacevicia.
  • Motor: Gol na 1:1, świetny strzał głową van Hoevena, brak winy Kovacevicia,
  • Motor: Gol na 2:2, katastrofalne krycie Legii przy stałym fragmencie, strzał Mraz, brak winy Kovacevicia,
  • Motor: Gol na 3:3, sprokurowany rzut karny w setnej minucie przy wyjściu do piąstkowania, ewidentna wina Kovacevicia.

Podsumowanie: sześć z dwunastu bramek straconych przez Kovacevicia zapisujemy na jego konto. I choć to niepokojące, że w ostatnich spotkaniach defensywa Legii 26-latkowi też nie pomagała, to i tak połowa goli straconych przez Wojskowych po przyjściu Bośniaka padła po jego mniejszych (rzadziej) lub większych (częściej) błędach.

Reklama

Sześć zawalonych bramek w zaledwie siedmiu meczach. To prawie tak jakby z Kovaceviciem w bramce Legia już na starcie przegrywała z rywalem 0:1.

Goncalo Feio liczy na casus Szczęsnego

A przecież pomyłek tak naprawdę było więcej – choćby w 20 pierwszych minutach meczu z Motorem Kovacević zaliczył dwa kiepskie wyjścia przy dośrodkowaniach, dwukrotnie wypuszczając piłkę z rąk. Na jego szczęście, skończyło się to lepiej niż w przypadku pomyłek Kacpra Rosy.

Gra na przedpolu wychodzi jednak na poważną wadę nowego bramkarza Legii. W ostatnim meczu w taki sposób sprokurował karnego, po którym stołeczna ekipa w setnej minucie straciła cenne dwa punkty. Wcześniej mylił się też w meczu z Radomiakiem: przy trzecim golu popełnił klasycznego babola, przy drugim – źle obliczył odległość i otworzył Capicie drogę do dogrania Grzesikowi.

Kibice Legii zastanawiają się już, czy to ten moment w którym do bramki powinien wrócić Kacper Tobiasz. Odsunięcie od gry Kovacevicia byłoby wszak pewnym aktem odwagi i przyznaniem się do błędu ze strony Feio. Ale też ryzykiem – bo co jeśli Tobiasz, który także go nie przekonywał, również popełni kosztowny błąd?

Portugalczykowi paradoksalnie może bardziej opłacać się konsekwentne stawianie na Kovacevicia, licząc, że – choć potrzeba więcej czasu – powtórzy się casus Wojtka Szczęsnego, który też po dłuższym czasie bez gry popełniał błędy na początku przygody z Barceloną. Tamtejsze media chciały, by do bramki wrócił Inaki Pena, ale Hansi Flick wytrzymał presję i dziś tego nie żałuje. Gdyby sytuacja się powtórzyła, Goncalo triumfalnie mógłby krzyknąć: – A nie mówiłem?!.

Feio może więc chcieć być jak Flick, ale to gra szalenie ryzykowna. I gra, w której żaden z wyborów może nie okazać się trafiony. A błędny może kosztować go odpadnięcie z Ligi Konferencji. Już dziś wieczorem.

A w konsekwencji czasu, by dalej stawiać na Kovacevicia, Portugalczyk może już – po prostu – nie dostać.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. 400mm.pl

Uwielbia futbol. Pod każdą postacią. Lekkość George'a Besta, cytaty Billa Shankly'ego, modele expected Goals. Emocje z Champions League, pasja "Z Podwórka na Stadion". I rzuty karne - być może w szczególności. Statystyki, cyferki, analizy, zwroty akcji, ciekawostki, ludzkie historie. Z wielką frajdą komentuje mecze Bundesligi. Za polską kadrą zjeździł kawał świata - od gorącej Dohy, przez dzikie Naddniestrze, aż po ulewne Torshavn. Korespondent na MŚ 2022 i Euro 2024. Głodny piłki. Zawsze i wszędzie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Zagłębie żebrze o utrzymanie Ojrzyńskim. Byleby nie spaść, przeżreć jeszcze parę transz z C+…

Paweł Paczul
39
Zagłębie żebrze o utrzymanie Ojrzyńskim. Byleby nie spaść, przeżreć jeszcze parę transz z C+…

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Zagłębie żebrze o utrzymanie Ojrzyńskim. Byleby nie spaść, przeżreć jeszcze parę transz z C+…

Paweł Paczul
39
Zagłębie żebrze o utrzymanie Ojrzyńskim. Byleby nie spaść, przeżreć jeszcze parę transz z C+…