Znowu to zrobili. Real Madryt w Lidze Mistrzów dysponuje nadludzkimi mocami, po prostu nie da się inaczej wytłumaczyć wyczynów Królewskich w tych rozgrywkach. Mogło się wydawać, że przerobili oni już w ostatnich latach wszelkie możliwe sposoby na odwracanie losów rywalizacji w Champions League i wyrywanie rywalom awansów z gardła. Okazuje się jednak, że na dzisiejszy wieczór przygotowali coś zupełnie nowego – triumf w serii rzutów karnych po tym, jak jedna z bramek dla drużyny przeciwnej została anulowana, bo zawodnik podwójnie dotknął futbolówki. No serio, czegoś takiego jeszcze na tym poziomie nie grali. I czemu nas nie dziwi, że w takich okolicznościach poległo akurat Atletico?

Zawodnicy z Wanda Metropolitano harowali dziś jak woły, by wreszcie poskromić Real w Lidze Mistrzów i zemścić się za klęski sprzed lat, zwłaszcza dwa przegrane finały. Skończyło się jednak jak zwykle – triumfem Królewskich i łzami zdruzgotanych Los Colchoneros.
Atletico momentalnie odrobiło straty
27 sekund – tyle zajęło gospodarzom odrobienie strat z pierwszego spotkania. Atletico już w pierwszej akcji meczu postanowiło z pełną drapieżnością rzucić się Realowi do gardła, a Królewscy kompletnie nie byli na taki scenariusz przygotowani. Dali się wepchnąć we własne pole bramkowe, a Conor Gallagher z najbliższej odległości wcisnął futbolówkę do sieci. I to by było na tyle, jeśli chodzi o jednobramkową zaliczkę, z jaką podopieczni Carlo Ancelottiego pojawili się na Wanda Metropolitano. Musiało to być mocno frustrujące zarówno dla włoskiego szkoleniowca, jak i dla jego zawodników. Napracowali się przecież w pierwszym starciu, by mieć chociaż tę jedną bramkę przewagi przed rewanżem. Ustalili sobie jakiś plan taktyczny na drugie starcie, wyszli na boisko z konkretnymi założeniami.
A tu rach-ciach, pół minuty i wszystkie plany można było wyrzucić do śmietnika. No można się wściec.
I po przyjezdnych rzeczywiście było widać, że po utracie gola poruszali się po boisku jak gdyby bez mapy. Totalnie zdezorientowani, ciągle poirytowani, pozbawieni koncepcji na zdobycie wyrównującej bramki. Jude Bellingham koncentrował się na wykłócaniu z rywalami i Szymonem Marciniakiem, Kylian Mbappe wikłał się w jakieś nonsensowne dryblingi na czterdziestym metrze, Rodrygo zupełnie przepadł, a Luka Modrić nie nadążał za środkowymi pomocnikami Los Colchoneros.
Tylko Vinicius Junior swoimi zrywami przełamywał od czas do czasu ofensywną niemoc Realu, ale i z jego akcji niewiele wynikało. Choć po jednej z takich szarż Brazylijczyka zapachniało rzutem karnym, gdy dośrodkowana dość chaotycznie futbolówka odbiła się od ręki nadbiegającego piłkarza Atletico.
Kontrowersja z udziałem Marciniaka. Była ręka w polu karnym? [WIDEO]

Marciniak nie sięgnął po gwizdek, VAR nie wkroczył do akcji.
Ale poza tym incydentem, przed przerwą na murawie niepodzielnie panowali gospodarze. Zgarniali wszystkie drugie piłki, kapitalnie asekurowali się w defensywie, no i bardzo sprawnie przemieszczali się z futbolówką pod pole karne Los Blancos. Wprawdzie po zdobyciu gola na 1:0 Atletico trochę spuściło z tonu, chyba wyczekując na ripostę Realu, ale kiedy ta nie nadeszła, ekipa Diego Simeone ponownie nadepnęła na gaz. I parokrotnie była blisko podwyższenia przewagi. Przyjemnie się oglądało w akcji tak dysponowanych Los Colchoneros – jako się rzekło, Real nie miał absolutnie żadnej odpowiedzi na ich intensywność.
Vinicius Junior zmarnował rzut karny
Do 70. minuty spotkania przyszło zaczekać fanom Królewskich na pierwszą naprawdę groźną akcję ich ulubieńców. Wtedy wreszcie coś zazgrzytało w defensywnej strukturze Atletico, wreszcie gospodarze nie nadążyli z asekuracją i pojawiła się wyśmienita szansa do kontry dla gości. No a Kylian Mbappe nie miał zamiaru tej okazji zmarnować – Francuz w swoim stylu zaatakował więc wolną przestrzeń przed polem karnym Los Colchoneros, wparował z impetem w szesnastkę rywala i dał się sfaulować Clementowi Lengletowi, który był zdecydowanie zbyt powolny i za mało zwrotny, by poradzić sobie bez przewinienia z tym atakiem rodaka.
Szymon Marciniak nie miał wątpliwości i natychmiast podyktował jedenastkę dla Realu. Do futbolówki podszedł Vinicius i… pękł. Nie wytrzymał presji. Przestrzelił w podobnym stylu, jak kiedyś Sergio Ramos w półfinałowym starciu Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium.
Trudno o gorzej wykonany rzut karny. Koszmarne pudło.
CO TAM SIĘ DZIEJE?! 🤯 Najpierw kapitalna akcja Kyliana Mbappe, który wywalczył rzut karny, a potem z jedenastu metrów myli się Vinicius! ❌🫨
📺 Derby Madrytu trwają w CANAL+ EXTRA 1 i w serwisie CANAL+: https://t.co/OFoz9m2gHf pic.twitter.com/5PMSD0Bbr3
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) March 12, 2025
Niemniej, im dalej w las tym bardziej było widać, jak wiele kosztowała graczy Los Colchoneros ich szaleńcza harówka w pierwszej połowie. W końcowej fazie spotkania Atletico miało już pewne problemy z oddalaniem zagrożenia spod własnej szesnastki. Wprawdzie Diego Simeone dokonywał zmian i wariował przy linii bocznej, mobilizując swoich zawodników i podrywając kibiców do dopingu, ale na niewiele się do zdało. Podrażniony Real zdawał się dokręcać gospodarzom śrubę. Choć w doliczonym czasie to Angel Correa miał na stopie piłkę meczową – wystarczyło lepiej przymierzyć lub odegrać Julianowi Alvarezowi i byłoby po zawodach.
Piłkarz Atletico naubliżał sędziemu. “Synu tysiąca dziwek, twoja matka to p***a!”
No ale Correa się pomylił, a Real nie przekuł swojej przewagi w posiadaniu piłki na konkrety, więc przeszliśmy do dogrywki. Już trzeciej, jeśli chodzi o historię zmagań madryckich ekip w Champions League. Poprzednie miały miejsce w finałowych konfrontacjach z 2014 i 2016 roku.
Zadecydowały rzuty karne!
W finale z sezonu 2013/14 Real rozszarpał w dogrywce wycieńczone i rozbite mentalnie Atletico. Dwa lata później o triumfie Królewskich zadecydował zaś konkurs rzutów karnych. I dzisiaj powtórzył się ten drugi scenariusz, co jednak nie oznacza, że w dogrywce zupełnie nic się nie działo. Atletico miało co najmniej dwie naprawdę niezłe szanse na zdobycie drugiego gola, ale w kluczowych momentach jakości brakowało zmiennikom – Correi i Sorlothowi. Real również raz czy drugi narobił zamieszania w polu karnym Los Colchoneros, jednak najwięksi gwiazdorzy Królewskich ewidentnie nie mieli dziś swojego dnia.
Vinicius nie dostał nawet szansy od Ancelottiego, by zrehabilitować się w konkursie jedenastek za wcześniejszy, przestrzelony rzut karny. Brazylijczyk opuścił bowiem murawę na krótko przed końcem dogrywki, a w jego miejsce na boisku zameldował się Endrick.
A zatem zaczęło się od gola w 27. sekundzie, a skończyło karnymi.
I wierzcie lub nie, po 210 minutach ostrej rywalizacji w dwumeczu – największe emocje wciąż były dopiero przed nami.
No bo kto mógłby przypuścić, że Julian Alvarez w drugiej serii jedenastek… poślizgnie się przy strzale i muśnie piłkę nogą postawną, co zostanie wyłapane przez VAR? Mimo że Argentyńczyk wpakował piłkę pod poprzeczkę, to jego trafienie zostało anulowane. W czwartej serii Jan Oblak przywrócił jednak swoim kolegom nadzieję, odbijając strzał Lucasa Vazqueza. Tylko po to, by zaraz potem Marcos Llorente właściwie bez rozbiegu i bez zastanowienia grzmotnął w okolice spojenia. Temat zamknął zaś Antonio Rudiger, który uderzył bardzo kiepsko, ale golkiper Atletico tym razem nie popisał się na linii. Rzadka to sytuacja, gdy możemy obwiniać bramkarza o przepuszczenie uderzenia z jedenastu metrów, ale w tym przypadku Oblak naprawdę mógł i powinien był zachować się lepiej.
***
Wiele się musiało dziś na Wanda Metropolitano wydarzyć, by wszystko zostało po staremu. Real był w dzisiejszym spotkaniu wyraźnie słabszy od gospodarzy, zwłaszcza w pierwszej połowie, ale to Królewscy meldują się w ćwierćfinale Champions League. A Atletico? No może kiedyś spełnią wielkie marzenie Diego Simeone o zwycięstwie w Lidze Mistrzów. Ale warunek podstawowy jest taki, by po drodze nie trafili na Real. To jest dla nich po prostu przeszkoda nie do przeskoczenia.
ATLETICO MADRYT – REAL MADRYT 1:0 (1:0); karne 2:4
(pierwszy mecz – Real Madryt 2:1 Atletico Madryt)
- 1:0 – Gallagher 1′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- PSG gra efektownie i nie pękło pod presją. Czy to może być ich sezon w Lidze Mistrzów?
- Trela: Jak oni rotują? Korzystanie z szerokości kadry kluczem do przetrwania sezonu
- Odbudowa formy w trybie ekspresowym. Jakub Moder odżył w Rotterdamie
fot. NewsPix.pl