Reklama

Królewscy triumfują w Kraju Basków. Zmiennicy zapracowali na zaliczkę

Paweł Marszałkowski

Autor:Paweł Marszałkowski

26 lutego 2025, 23:41 • 3 min czytania 8 komentarzy

Real Madryt pokonał Real Sociedad w pierwszym półfinałowym starciu Pucharu Króla. Pod nieobecność zmagającego się z bólem zęba Kyliana Mbappe, o ból głowy piłkarzy i kibiców z Kraju Basków zatroszczył się Endrick do spółki z Andrijem Łuninem. Brazylijczyk otworzył wynik spotkania, a ukraiński bramkarz świetnie zastąpił Thibauta Courtois i zamurował dostęp do bramki Królewskich, dzięki czemu żaden z licznych strzałów gospodarzy nie znalazł drogi do siatki.

Królewscy triumfują w Kraju Basków. Zmiennicy zapracowali na zaliczkę

Wtorkowy wieczór z Pucharem Króla był totalnie zwariowany. Osiem goli i jeszcze więcej zwrotów akcji. Umówmy się, że tylko niepoprawni marzyciele liczyli na powtórkę w starciu Realu Sociedad z tym „oryginalnym” z Madrytu. I powtórki nie było. Co nie oznacza, że podczas wizyty na Estadio Anoeta narzekaliśmy na brak wrażeń.

Laga na Endricka

Ale to gospodarze zaczęli lepiej. Podopieczni Imanola Alguacila wyszli wysoko, co już w pierwszych pięciu minutach zaprocentowało trzema groźnymi uderzeniami, przy których ukraiński bramkarz musiał się mocno napocić. Najbliżej gola był Takefusa Kubo.

Sytuacje podbramkowe to tylko jeden z efektów wspomnianego pressingu. Być może nawet bardziej istotny był fakt, że w ten sposób gospodarze utrudniali gościom konstruowanie akcji pod własną bramką.

Co nie znaczy, że ekipę Ancelottiego udało się powstrzymać. Skoro kiepsko wychodziło koronkowe rozgrywanie, Królewscy przeszli do metod najprostszych. A więc: laga na Robercika Endricka. Autorem fenomenalnego podania z własnej połowy był Jude Bellingham. Piłka przeleciała kilkadziesiąt metrów, po czym wylądowała przy osiemnastoletnim napastniku z Brazylii, który nie miał problemów z pokonaniem Alexa Remiro.

Reklama

Endrick to jeden z głównych beneficjentów rotacji przeprowadzonych przez Ancelottiego. Kolejnym był Arda Güler. Szasnę otrzymali więc dwaj zawodnicy, którzy w ostatnim czasie coraz głośniej narzekali na małą liczbę minut otrzymywanych od Włocha. Brazylijczyk odpowiedział w najlepszy możliwy sposób. W przeciwieństwie do Turka, który (obok Raula Asencio) był dziś najgorszym zawodnikiem na placu.

Ukraiński mur

Stracony gol sprawił, że gospodarze ruszyli na bramkę Królewskich jeszcze intensywniej. Na co goście z Madrytu odpowiadali przede wszystkim kontrami (tak, tak, kontrami). Obaj bramkarze mieli więc ręce pełne roboty, a kibice – mimo później pory – nie mieli powodów do ziewania.

W pierwszej połowie więcej goli jednak nie obejrzeliśmy. Przed drugą częścią spotkania Ancelotti zrezygnował z usług Asencio, który nie radził sobie na prawej obronie i jako jedyny miał na koncie żółtą kartkę. Miejsce 22-latka zajął Lucas Vázquez, który przejął kapitańską opaskę od Viniciusa Juniora.

I w drugiej połowie nie narzekaliśmy na nudę. Gospodarze rozpoczęli od świetnego uderzenia Mikela Oyarzabala, na co bramkarz Królewskich odpowiedział jeszcze lepszą interwencją. Chwilę później Endrick huknął w poprzeczkę. I tak obie ekipy wymieniały się ciosami. Akcja za akcję. Strzał za strzał.

Z każdą kolejną minutą goście mieli coraz więcej miejsca z przodu, ale podbramkowych okazji nie wykorzystywali. Na szczęście dla fanów z Madrytu swoją robotę bez zarzutu wykonywał Łunin. Ukrainiec zanotował dziś sześć interwencji bezpośrednio po strzałach Basków. W razie potrzeby swojemu bramkarzowi pomagali koledzy z defensywy, z Aurélienem Tchouaménim na czele.

Remiro również spisywał się doskonale i ostatecznie bramka Endricka była jedyną, którą obejrzeli dziś kibice w San Sebastian. Wyrachowani i do bólu skuteczni w defensywie Królewscy wracają do Madrytu z jednobramkową zaliczką i kontuzjowanym Dani Ceballosem, który został zniesiony z boiska już w doliczonym czasie gry. Rewanż na Bernabeu zaplanowano na 1 kwietnia.

Reklama

Real Sociedad – Real Madryt 0:1 (0:1)

0:1 – Endrick 19′

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Kaszub. Urodził się równo 44 lata po Franciszku Smudzie, co może oznaczać, że właśnie o nim myślał Adam Mickiewicz, pisząc słowa: „A imię jego czterdzieści i cztery”. Choć polskiego futbolu raczej nie zbawi, stara się pracować u podstaw. W ostatnich latach poznał zapach szatni, teraz spróbuje go opisać - przede wszystkim w reportażach i wywiadach (choć Orianą Fallaci nie jest). Piłkę traktuje jako pretekst do opowiedzenia czegoś więcej. Uzależniony od kawy i morza. Fan Marka Hłaski, Rafała Siemaszki, Giorgosa Lanthimosa i Emmy Stone. Pomiędzy meczami pisze smutne opowiadania i robi słabe filmy.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Ekstraklasa

Skrzypczak zły po meczu z Lechią. “To nie jest zimny prysznic, to po prostu porażka”

Antoni Figlewicz
5
Skrzypczak zły po meczu z Lechią. “To nie jest zimny prysznic, to po prostu porażka”