Luka Modrić od dość dawna nie jest już pierwszoplanową postacią Realu Madryt, ale wciąż pozostaje zawodnikiem, który potrafi jednym fenomenalnym zagraniem przesądzić o losach spotkania. Przekonała się o tym dzisiaj Girona, która była blisko zagrania na zero z tyłu w pierwszej połowie starcia z Królewskimi na Estadio Santiago Bernabeu. Wtedy jednak sprawy w swoje ręce wziął właśnie Modrić, który huknął jak z trzyfuntowej armaty i przełamał opór Katalończyków, otwierając swojemu zespołowi drogę do zdobycia ważnych trzech punktów.
– Gol? To łatwe. Czasem trzeba po prostu uderzyć – podsumował skromnie Modrić, nagrodzony dziś przez kibiców Realu ogłuszającą owacją na stojąco.
Nieśmiertelność Luki Modricia
9 września 1985 roku Luka Modrić przyszedł na świat w Zadarze nad Morzem Adriatyckim. Osiemnaście lat później zadebiutował na seniorskim poziomie w futbolu klubowym. W marcu 2006 roku zapisał zaś na swoim koncie pierwszy mecz w narodowych barwach, a kilka miesięcy później zaliczył też premierowy występ podczas mistrzostw świata. No i rzecz jasna już wówczas było wiadomo, że jest to gracz o niebagatelnych możliwościach i wielkim potencjale. Ale chyba nawet najwięksi entuzjaści jego talentu nie spodziewali się wtedy, że blisko dwie dekady później Modrić dalej będzie występował na topowym poziomie w hiszpańskiej ekstraklasie, ciesząc się statusem jednego z najwybitniejszych środkowych pomocników w dziejach i będąc niekwestionowaną legendą Realu Madryt.
Modrić jest po prostu wieczny. Nieśmiertelny.
Ileż on epok już przetrwał, biorąc pod uwagę tylko jego pobyt na Estadio Santiago Bernabeu? Gdy trafiał do Realu w 2012 roku, na ławce trenerskiej Królewskich wciąż zasiadał Jose Mourinho, usiłujący zapewnić madryckiej ekipie upragniony, dziesiąty triumf w Pucharze Mistrzów. O sile ekipy Los Blancos stanowili między innymi Mesut Oezil, Angel Di Maria, Xabi Alonso czy Gonzalo Higuain. Zresztą sam Chorwat początkowo trochę rozczarowywał po przenosinach z Tottenhamu. Zastanawiano się nawet, czy nie okaże się on wielkim transferowym niewypałem. Dziś oczywiście brzmi to zabawnie, ponieważ Real z Modriciem w składzie sześciokrotnie zwyciężył w Champions League, cztery razy sięgnął po mistrzostwo kraju i dołożył też do kolekcji dwa Puchary Króla. O mniej znaczących trofeach nawet nie wspominamy, wyliczanka potrwałaby zbyt długo. W zasadzie można się ograniczyć do stwierdzenia, że Modrić wygrał z Realem wszystko.
Tym bardziej imponujące jest to, że blisko 40-letni Chorwat – już pogodzony z faktem, że w najważniejszych meczach sezonu Carlo Ancelotti wykorzystuje go na ogół jako zmiennika – wciąż potrafi błysnąć geniuszem akurat w momencie, gdy drużyna tego bardzo potrzebuje.
No spójrzcie tylko na to spektakularne trafienie Luki:
𝐋𝐔𝐊𝐀 𝐌
𝐃𝐑𝐈𝐂, 𝐀𝐋𝐄 𝐆𝐎-𝐋𝐀-𝐙𝐎!
Zobaczcie cudowną bramkę zawodnika Realu Madryt!
Przepiękne uderzenie!
#lazabawa
pic.twitter.com/UyisvWbyk6
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) February 23, 2025
To był jego występ numer 574 w barwach Królewskich i 43. bramka. Z pewnością jedna z najpiękniejszych w karierze.
I coś nam mówi, że wcale nie ostatnia.
Ważne trzy punkty Realu
A dlaczego piszemy, że Realowi ten gol był tak bardzo potrzebny?
Ano dlatego, że Los Blancos wcale nie mieli pełnej kontroli nad pierwszą połową dzisiejszego starcia z Gironą. W zasadzie można przewrotnie powiedzieć, że oglądaliśmy wyrównane spotkanie. Goście niby oddali Realowi piłkę, niby grali szalenie zachowawczo jak na swoje upodobania, a jednak dość często udawało im się powodować spore zamieszanie w okolicach bramki strzeżonej przez Thibauta Courtoisa. Z kolei Real miał poważne problemy z przekuwaniem własnych ataków w konkretne sytuacje strzeleckie. Irytować mógł przede wszystkim Vinicius Junior, notorycznie podejmujący fatalne decyzje przy rozegraniu kontrataków.
Tę ofensywną niemoc przełamać zdołał dopiero Modrić tuż przed końcem pierwszej odsłony spotkania. Co oczywiście nie oznacza, że po zmianie stron Real nie miał już z Gironą żadnych problemów. Przeciwnie, rewelacja poprzedniego sezonu LaLiga dalej nękała madrytczyków, a przodował w tym wprowadzony z ławki Yaser Asprilla.
Zapędy gości udało się Realowi zgasić dopiero w 83. minucie gry, kiedy to Kylian Mbappe popisał się fenomenalnym otwierającym podaniem do Viniciusa, a Brazylijczyk tym razem nie nawalił i z dużym spokojem skierował futbolówkę do sieci. Zresztą tych bramek dla Los Blancos w samej końcówce mogło być jeszcze więcej, ale w paru sytuacjach gospodarzom zabrakło skuteczności. No i też przy dwubramkowym prowadzeniu nie było już sensu szarpać się z Gironą o kolejne gole.
***
Co ten wynik oznacza dla układu tabeli? Real wskakuje na drugie miejsce w stawce i ma tyle samo punktów (54) co Barcelona. W grze o tytuł oczywiście dalej liczy się również Atletico z dorobkiem 53 oczek. Namieszać spróbuje też Athletic Bilbao (48 punktów), który zdemolował dziś Real Valladolid 7:1.
REAL MADRYT – GIRONA 2:0 (1:0)
- 1:0 – Modrić 41′
- 2:0 – Vinicius Jr 83′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Kiedy Buster poskromił Bestię, czyli największa sensacja w dziejach sportu
- Kokaina, romanse i Los Angeles Lakers. Jack Nicholson w Mieście Aniołów
- Apetyt Sevilli, wahania Capello, ręka Messiego. 18 lat temu LaLiga wymknęła się spod kontroli
fot. NewsPix.pl