Sami wiecie, że często zdarza nam się walić w Śląsk jak w bęben i to nie tak, że robimy to z zasady albo dla przyjemności. Jesteś słaby, odwalasz gangsterkę – zasługujesz na krytykę. W ostatnich latach WKS sam wystawiał się na cięgi tyle razy, że nie sposób zliczyć wszystkiego, ale kiedy da się go za coś pochwalić, chwalimy. Tak jak teraz, gdy nowy dyrektor sportowy ściągnął do klubu bardzo ciekawe nazwisko, Jose Pozo.
To transfer, który zasługiwałby na dobre słowo nawet w lepszych okolicznościach dla Śląska. A że obecnie klub walczy o życie w Ekstraklasie i zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, tym bardziej prosi się o docenienie czyjejś pracy w tak trudnych warunkach. Pozo na papierze to nie jakiś anonim z trzeciej ligi hiszpańskiej, nie spadkobierca Caye Quintany, tylko na pierwszy rzut oka potencjał na godnego następcę Nahuela Leivy. Późno, bo późno, ale nie będziemy się czepiać, zwłaszcza że to ofensywny pomocnik z konkretnymi liczbami w tym sezonie.
Co najważniejsze, do grania tu i teraz.
Jose Pozo. Nietypowa droga z Premier League, przez La Ligę i Katar, do Ekstraklasy
Oprócz faktu, że zdaje się być w dobrej dyspozycji, bo w cypryjskiej Karmiotissie rozegrał 1226 minut i dorzucił siedem punktów w “kanadyjce”, Hiszpan jest też kopalnią ciekawostek. Nie mamy do czynienia z piłkarskim trupem, który już teraz, bez kolan, mógłby wspominać przy kominku, jak fajnie było 10 lat temu w Premier League albo La Liga. To gość, który całkiem niedawno mierzył się z Realem Madryt i Barceloną, a na zapleczu hiszpańskiej elity nastukał ponad 150 spotkań, grając tam regularnie przez pół dekady. Logicznie rzecz biorąc, zakładanie, że taki piłkarz akurat teraz trafi do Śląska, graniczyło z cudem.
Patrząc na rozwój kariery Jose Pozo zgodnie z chronologią, wygląda to naprawdę interesująco:
- 2012: 15-letni Pozo z akademii Realu trafia do Manchesteru City za prawie 3 mln euro,
- 2014: kilka meczów w wyjściowym składzie “Obywateli”,
- 2015: transfer do drugoligowej Almerii za 0,5 mln euro,
- 2015-2018: 114 meczów dla Almerii,
- 2018: Rayo Vallecano kupuje Pozo za 1,3 mln euro,
- 2018-2021: najpierw spadkowy sezon w La Liga, potem dwa w Segunda i wywalczenie awansu,
- 2021-2024: głęboka ława w Rayo, w międzyczasie wypożyczenie do katarskiego Al-Ahli (gra tam obecnie Erik Exposito),
- 2024: dociągniecie kontraktu w Rayo i odejście na Cypr w ramach odbudowy.
Mamy zatem w Ekstraklasie nowego zawodnika, który nie tylko liznął większej piłki, ale zdążył w niej coś pokazać. Wychodził na Everton czy Leicester, mając 18 lat, pchany do boju przez Manuela Pellegriniego. Zastępował Kuna Aguero, grał u boku Davida Silvy, Samira Nasriego, Yaya Toure czy Franka Lamparda. Nie da się być w takim miejscu bez papierów na duże granie w młodym wieku.
Patrząc na punkt wyjścia, kariera Pozo co prawda trochę się wykrzaczyła, ale przecież nie każdy musi przebijać się do Premier League, żeby zasłużyć na miano dobrego piłkarza. Zwłaszcza że Hiszpan zaznał jeszcze smaku gry w La Lidze i starć z największymi klubami na świecie. Było ich kilka, a jedno okrasił nawet ładną bramką:
Skoro strzelał Barcelonie, to w zimne, lutowe popołudnie Radomiakowi też będzie, prawda?
Jose Angel Pozo vs Barcelona pic.twitter.com/DeUnhDfvcW
— Erykmenrog
(@erykmenrog) February 2, 2025
Sumując wszystko, Pozo zagrał na boiskach La Liga 44 razy, z czego 29 w sezonie 2018/2019. W tym czasie zaliczył osiem starć z topową trójką, najbardziej cennych dla hiszpańskich piłkarzy z niższego szczebla:
- z Atletico Madryt: 21 minut, 33 minuty i 45 minut (wtedy remis 1:1),
- z Realem Madryt: 85 minut (wtedy zwycięstwo 1:0 z ekipą Zidane’a) i 9 minut,
- z FC Barcelona: 90 minut i gol, 26 minut i 6 minut.
Polskie ślady. Pozo już rywalizował z naszymi kadrowiczami i ligowcami
Ale co tam Messi, Suarez czy Busquets, co tam Bale, Benzema czy Griezmann. Prawdziwą szkołę futbolu Pozo otrzymał w starciach z Polakami. Tak, w swojej karierze hiszpański pomocnik miał okazję zagrać przeciwko postaciom, które dzisiaj zna każdy polski kibic. Choćby w Premier League zmierzył się z Marcinem Wasilewskim, a jeszcze wcześniej jako młodzieżowy reprezentant Hiszpanii dwa razy zagrał z naszą reprezentacją. W U-17 poznał Pawła Bochniewicza, Dawida Kownackiego, Mateusza Wieteskę czy Jana Bednarka.
Jeśli chodzi o aktualnych ligowców, Pozo po raz kolejny będzie miał okazję zobaczyć się z Maksymilianem Stryjkiem, Grzegorzem Tomasiewiczem czy Mateuszem Grzybkiem. Co ciekawe, na Cyprze grał w jednym zespole z Borisem Sekuliciem, byłym graczem Górnika Zabrze, który mógł powiedzieć mu kilka dobrych słów o Ekstraklasie. Z kolei z Andreasem Katsantonisem, który po 2. kolejce cypryjskiej ekstraklasy odszedł z Karmiotissy do Piasta Gliwice, Pozo w zasadzie się minął. Panowie nigdy ze sobą nie zagrali, ale przez dwa tygodnie razem trenowali.
Co więcej, w Polsce Pozo wzbogaci ciekawą galerię trenerów. Ante Simundza dołączy do Luisa de la Fuente, Mauro Camoranesiego, Patricka Vieiry, Sergiego Barjuana, Michela, Andoniego Iraoli czy Attilio Lombardo.
Inna sprawa, jak Hiszpan odnajdzie się w polskich realiach. Ma duże doświadczenie w walce o awans do elity, a także widział z bliska, jak gra się o utrzymanie. Śląsk musi punktować od pierwszego meczu w rundzie wiosennej, a z każdą kolejką pętla będzie się zaciskać. To warunki, które nadają tremy nawet lepszym piłkarzom, ale wiele wskazuje na to, że Pozo nie ugnie się przed presją. Ma argumenty, żeby od pierwszego wejścia na boisko wyraźnie wzmocnić zespół, a właśnie tego jak tlenu potrzebowała czerwona latarnia ligi.
Dobra robota Grodzickiego i promyk nadziei dla Śląska
Poprzednie dwa transfery Rafała Grodzickiego traktujemy z dystansem, natomiast przy tym musimy powiedzieć: brawo. Wszystko oczywiście wyjdzie w praniu, ale zanim Pozo pierwszy raz kopnie piłkę w koszulce Śląska, wszystko wygląda logicznie. Nie ma haczyka w postaci ciężkiej kontuzji albo niegrania przez pół roku, a do tego Pozo nie ma opinii konfliktowego gracza. Na Cyprze błyszczał formą i był najczęściej faulowanym zawodnikiem w lidze. Nie musi się zatem rozkręcać i szczerze już nie możemy się doczekać, żeby zobaczyć go w akcji. Na zachętę dodamy, że kibice Manchesteru City nazywali Pozo “Małym Messim”.
Warto też dodać, że Pozo chciał odejść z Karmiotissy, choć nie musiał. W 2022 roku do klubu wszedł rosyjski inwestor, Dmitrij Punin, który znany jest z hazardu, a także działalności w branży wina i nieruchomości. Na początku jego rządów klub uratował się przed spadkiem, a później walczył nawet z czołówką, kiedy Punin zainwestował spore pieniądze w kontrakty dla zagranicznych piłkarzy, trenerów (w tym np. Aleksandra Kierżakowa) i rozwinięcie bazy treningowej.
Co prawda Punin nie jest już głównym właścicielem ani prezesem, sprzedał Karmiotissę, ale jego firma wciąż jest sponsorem klubu. Na Cyprze mówi się, że za sznurki niezmiennie pociąga ta sama osoba, a rosyjskie wpływy nie podobają się wszystkim, w tym również Pozo, który wolał zmienić otoczenie po zaledwie półrocznej przygodzie. Śląsk z tej okazji skorzystał, dzięki czemu Ekstraklasa otrzymała ciekawego zawodnika w skali całych rozgrywek.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Nikt nie prosił, nikt nie potrzebował. Serial o WAGs to kino! [RECENZJA]
- Widzew robi niezły interes. Szkoda, że w takim cierpieniu
- Dopiero co ograli Ajax, teraz chcą zawodnika Arki Gdynia [NEWS]
Fot. Newspix