Reklama

Powrót do przyszłości. Jagiellonia mości się w czołówce

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

30 stycznia 2025, 11:57 • 8 min czytania 31 komentarzy

Jagiellonia Białystok jest w tym sezonie doskonałym przykładem dla każdego mistrza Polski. Serio. Gdyby tak każdy kolejny mistrz Polski robił chociaż siedemdziesiąt procent tego, co Jagiellonia, to żylibyśmy w świecie zdominowanym przez latające samochody i holograficzne żony dla samotnych facetów. W stolicy Podlasia pokazują nam drogę dla drużyny przyszłości – każdej, która po sukcesie będzie chciała utrzymać się na wysokim poziomie.

Powrót do przyszłości. Jagiellonia mości się w czołówce

Na razie robią wszystko tak, jak trzeba. Lepsi piłkarze, jeśli w ogóle odchodzą, to zawsze mogą liczyć na to, że ktoś ich w miarę godnie zastąpi. Po zaskakującym triumfie sprzed ponad pół roku nie było mowy o żadnej wielkiej wyprzedaży. Wszystko z głową i zaufaniem do procesu, jak powiedziałby najprawdopodobniej Mikel Arteta. Jagiellonii nie złamała jesienią gra co trzy dni i zdecydowanie wymagający rywale, a już samo to zasługuje na podziw wobec znanych nam historii z sezonów poprzednich. Duma Podlasia kuma tę czaczę.

Podczas zimowego zgrupowania miała nawet okazję sprawdzić się na tle uczestnika tegorocznej Ligi Mistrzów, Dinama Zagrzeb. Nie każdy może liczyć na starcie z takim sparingpartnerem, nawet jeśli to tylko mecz towarzyski i tylko poplątane składy. Polacy zdołali zatrzymać klub prowadzony przez Fabio Cannavaro i zremisowali 1:1, a trener Chorwatów też zauważył to, co i my zauważamy od dłuższego czasu. Jagiellonia to drużyna, na którą ktoś ma pomysł.

Warto pochwalić Jagiellonię za bardzo dużą dyscyplinę w obronie, a także za to jak przesuwały się formacje tego zespołu. Podobały mi się również ich szybkie wyjścia do kontrataków. Wiedzą, jak mają grać. Widać w tym wszystkim rękę bardzo młodego trenera. Byłem zły na moją drużynę za to, że popełniła proste błędy w obronie. Cieszył mnie fakt, że długimi fragmentami potrafiliśmy utrzymać się przy piłce i kreować grę – analizował spotkanie szkoleniowiec Dinama.

Powiecie, że to tylko sparing i będziecie mieli rację, ale spokojnie. Znaków potwierdzających świetność białostoczan jest więcej.

Reklama

Wiara w wielkiego Siemieńca niezachwiana

Uśmiechniętą twarzą walczącej o coś Jagiellonii jest i jeszcze przez długi czas będzie Adrian Siemieniec, który nieco ponad rok temu przedłużył kontrakt z klubem, jeszcze przed sensacyjnym mistrzostwem Polski. Za zaufanie odpłacił władzom Jagi w najlepszy możliwy sposób i ta obustronna relacja jest teraz doskonała. Takiej atmosfery można tylko pozazdrościć, ale to wprost zasługa trenera – człowieka, którego naprawdę trudno nie lubić. Bo nie dość, że robi wynik, to jeszcze jest szczery, uprzejmy i do rany przyłóż. Wraz z nim w podobny sposób zaczyna się odbierać cały klub, dla którego pracuje i wiele osób, którym Jagiellonia była zwyczajnie obojętna nie będzie się kryło z tym, że nawet po cichu jej kibicuje, by dalej ucierała nosa ekipom z Poznania, Warszawy czy Częstochowy.

Oni naprawdę przeszli do wieczności, to nie jest takie pierdolenie, wiesz? Polska A to niech nam teraz buty czyści, bo to my staliśmy się właśnie ważniejsi. Nieźle im utarliśmy nosa, a o chłopakach, wiesz, piłkarzach, trenerach, nigdy nie zapomnimy – usłyszałem w czasie mistrzowskiej fety od jednego z kibiców Dumy Podlasia. Pod koniec maja, ale w tej mocno bezpośredniej wypowiedzi nadal wiele się zgadza. Adrian Siemieniec i cała mistrzowska drużyna ma ogromny kredyt zaufania, który na dodatek terminowo spłaca, więc jeszcze przez długi czas będzie w Białymstoku bardzo spokojnie.

Jagiellonii Białystok do twarzy z mistrzostwem Polski [CZYTAJ REPORTAŻ Z MISTRZOWSKIEJ FETY JAGIELLONII]

Status trenera Siemieńca jest więc niepodważalny, co oznacza książkowy wręcz komfort pracy. Zimą spekulowało się jednak o odejściu drugiego z ojców sukcesu, Łukasza Masłowskiego, który był kuszony przez kilka klubów. On też dał się jednak zaczarować temu miłemu obliczu nowego mistrza Polski i przedłużył kontrakt z klubem, zarazem zachowując status najbardziej pożądanego przez innych dyrektora sportowego w Ekstraklasie.

I znów – słusznie. Masłowski wykonał przed ubiegłym sezonem pracę doskonałą, ale w kolejnych okienkach nie spuszcza z tonu. Latem wypożyczył Darko Czurlinowa i Joao Moutinho, za darmo ściągnął Mikiego Villara i Tomasa Silvę. Do drużyny dołączył też Lamine Diaby-Fadiga i obiecujący Cezary Polak. Ten ostatni akurat za opłatą, ale nikt przecież nie powie, że Jaga zaliczyła kiepskie okienko, bo udało się jakoś ukryć stratę Dominika Marczuka i Bartłomieja Wdowika. Bez nich Duma Podlasia mogła się posypać, ale nadal stoi na nogach i to z podniesioną głową.

Reklama

Ten uśmiech wyraża więcej niż tysiąc słów. A właściwie 1416 słów tego tekstu.

Zimowe ruchy też wyglądają co najmniej dobrze

Przede wszystkim pozbyli się Jetmira Halitiego i ktoś im jeszcze za niego zapłacił… Nie no, trochę się zgrywamy, ale urodzony w Szwecji Kosowianin nie zaliczał się raczej do najlepszych stoperów w składzie Jagiellonii. Wymienienie go na wypożyczonego z Udinese Enzo Ebosse wygląda tu jak ruch naprawdę godny mistrzów. I potrzebny jak cholera, bo w okresie przygotowawczym największym ciosem dla Jagiellonii była niewątpliwie kontuzja Adriana Diegueza. Hiszpan uszkodził więzadła poboczne, przeszedł już nawet zabieg mający je naprawić i teraz skupia się na powrocie do zdrowia, lecz ten na pewno trochę zajmie. Był więc Jadze potrzebny ktoś, kto załata dziurę i tu znów momentalnie zareagował Masłowski. Nie ma obrońcy, a zaraz jest obrońca.

Oprócz Ebosse do Białegostoku przenieśli się też Amerykanin Leon Flach i dotychczasowy piłkarz Górnika Zabrze Norbert Wojtuszek. Obaj jeszcze całkiem młodzi (23 lata), obaj na dorobku i obaj mieszczący się w planach trenera Siemieńca na Jagiellonię przyszłości. Jaka ma ona być? To proste. Mistrzostwo Polski było tylko impulsem, który na stałe ma wynieść zespół z Białegostoku do czołówki Ekstraklasy. Europejskich pucharów, walki o kolejne tytuły. Nikt nie zaprzeczy chyba, że na ten moment Jagę należy wymieniać w jednym szeregu z najlepszymi i chyba na dobre wypchnęła Pogoń z umownego polskiego top4.

Transfery przychodzące:

  • Norbert Wojtuszek (zagra wszędzie, Górnik Zabrze)
  • Leon Flach (środkowy pomocnik, Philadelphia Union)
  • Enzo Ebosse (środkowy obrońca, Udinese Calcio, wypożyczenie)

Żeby jednak nie było za kolorowo – dotkliwa dla mistrzów Polski będzie na pewno strata Nene, który skusił się na bajeczną ofertę od Chińczyków. Opuścił Jagiellonię z sukcesem w CV i ogromem wspomnień, ale także z dosyć nietypową pamiątką, która pozwoli mu zachować w Państwie Środka odrobinę podlaskiego sznytu. O ile oczywiście nie zapomniał po roku, że ma gdzieś w szafie taki wyjątkowy singiel.

Znamienne, że na każdy transfer wychodzący Łukasz Masłowski znalazł naprawdę dobrą odpowiedź. Wejście w buty Portugalczyka nie będzie pewnie najłatwiejsze, lecz jeden z nowo zakontraktowanych piłkarzy, najpewniej Flach, podejmie się tego wyzwania. Klub opuścił też Aurelien Nguiamba, który pełnił rolę zmiennika jednego z najważniejszych, o ile nie najważniejszego piłkarza Jagiellonii, Tarasa Romanczuka. Teraz ten niewątpliwy zaszczyt może przypaść w udziale Wojtuszkowi, choć wcale nie musi. Nowy nabytek Jagi w gruncie rzeczy nie powinien się przejmować, że raczej nie dostanie z miejsca pierwszego składu. Kontrakt podpisał na dwa lata, w umowie jest też opcja przedłużenia współpracy o kolejny rok… ma czas i w dodatku jest piłkarzem naprawdę uniwersalnym, z czego chętnie korzystał w Zabrzu trener Jan Urban. Jeśli Białystok opuści ostatecznie Michal Sacek, który nadal nie przedłużył kontraktu, to dla 23-latka miejsce zrobi się na prawej obronie, gdzie z niemałym powodzeniem grał regularnie pod koniec rundy jesiennej.

Transfery wychodzące:

  • Nene (środkowy pomocnik, YN Yukun)
  • Jetmir Haliti (środkowy obrońca, Mlada Boleslav)
  • Aurelien Nguiamba (środkowy pomocnik, bez klubu)

Szturm i obrona tytułu? A czemu nie?

Gdyby tak spojrzeć na skład Jagiellonii, jej dotychczasowe występy na ekstraklasowych boiskach, a potem jeszcze przypomnieć sobie, że tam po prostu wszystko – od stóp do głów – gra i śpiewa, to trudno powiedzieć na głos, że Duma Podlasia nie obroni w tym sezonie mistrzowskiego tytułu. Pozycję do ataku na lidera ma doskonałą – trzecia lokata, trzy punkty straty, ciągła świadomość tego, że kolejny wielki sukces jest na wyciągnięcie ręki. Dopomóc mogliby też rywale, trochę jak rozpadający się już pod koniec ubiegłego sezonu Śląsk Wrocław. Niczego na tym etapie sezonu nie można wykluczyć.

Jadze nie będzie oczywiście łatwo, bo zespół ma też ambicje, by zaistnieć w Europie i ostatecznie wywalczyć sobie prawo do gry w 1/8 finału Ligi Konferencji, a może i coś więcej. A to oznacza kolejne mecze i futbolowe minimaratony, z którymi drużyna radziła sobie do tej pory naprawdę nieźle. Pokusilibyśmy się o jakiś typ, ale one zawsze źle się starzeją, więc poprzestańmy na tym, że Jagiellonia robi w tym sezonie wszystko tak, jak powinien aktualny mistrz Polski. Gra nadal na wszystkich frontach, nigdzie nie przyniosła nam i sobie wstydu, a na dodatek niezmiennie liczy się w walce o kolejny tytuł najlepszej drużyny w kraju.

Ach, gdyby tak każdy zaskakujący mistrz potrafił w kolejnym sezonie utrzymywać się w tak dobrej formie…

ZAPOWIEDŹ WIOSNY W EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa