Reklama

Trudny wieczór Majeckiego. Hat-trick Lautaro daje Interowi zwycięstwo

Paweł Wojciechowski

Autor:Paweł Wojciechowski

29 stycznia 2025, 23:12 • 5 min czytania 5 komentarzy

Inter zrobił w tym meczu po prostu swoje. Zaczął od gola w czwartej minucie, a po kwadransie było już po wszystkim. Dwa gole i czerwona kartka dla jednego z graczy Monaco skutecznie zepsuły nam dobrze zapowiadające się widowisko. Mediolańczycy tymczasem byli dokładnie tacy, jak przez całą fazę ligową Champions League. Bezbłędni w defensywie, a w ofensywie minimalistyczni. Na szczęście mieli Lautaro Martineza, którego hat-trick uprzyjemnił nam trochę to wątpliwej jakości widowisko.

Trudny wieczór Majeckiego. Hat-trick Lautaro daje Interowi zwycięstwo

Inter przed tym meczem był w dużo bardziej komfortowej sytuacji niż goście z Księstwa. Wiele musiałoby się zdarzyć, żeby gracze Simone Inzaghiego wypadli poza pierwszą ósemkę. Pierwszą z tych rzeczy była właśnie porażka z Monaco, które z kolei zwycięstwa, aby zapewnić sobie bezpośredni udział w 1/8 finału Champions League, bardzo potrzebowało.

Dlatego część kibicowskich oczu, gubiących się w gąszczu multiligowych ekranów, podczas decydującej kolejki najważniejszych europejskich rozgrywek, skierowana była właśnie na Mediolan. Obie drużyny walczyły też jednak o jak najlepsze rozstawienie i zapewnienie sobie teoretycznie jak najsłabszego rywala w pierwszych rundach fazy pucharowej.

Dla nas dodatkowo miał być to polski mecz. Piotr Lasyk przed monitorem VAR i Radosław Majecki w bramce zespołu z Księstwa byli na posterunku od pierwszej minuty. Za to Piotr Zieliński początek spotkania mógł obserwować jedynie z ławki rezerwowych. Doskonała defensywa (tylko jeden stracony gol w siedmiu meczach) i niespecjalnie łasa na gole ofensywa (osiem goli) zwiastowały minimalizm gospodarzy. Tymczasem mediolańska husaria uderzyła mocno i szybko.

Mocny początek gospodarzy

Bo podopieczni Inzaghiego zaczęli jakby to oni walczyli o być albo nie być. Od pierwszej minuty wyglądało na to, że to gospodarze dużo bardziej chcą zapewnić sobie dobre rozstawienie w 1/8 finału niż Monaco dostać się do czołowej ósemki. Już w trzeciej minucie na polu karnym padł Marcus Thuram, a chwilę później jedenastkę pewnie wykorzystał jego kolega z ataku, Lautaro Martinez.

Reklama

Akcje sunęły jedna za drugą, a gracze Monaco, niczym trafiony bokser, wydawali się zamroczeni. Barella, Dumfries, Thuram co rusz niepokoili niepewną defensywę gości, a ta gubiła się coraz bardziej. Kluczowa dla dalszego przebiegu spotkania okazała się jednak 12. minuta. Wychodzącego na czystą pozycję Thurama faulem musiał powstrzymywać Christian Mawissa i utrudnił tym samym kolegom odrabianie strat w dziesięciu na jedenastu.

Skala trudności zwiększyła się, a Inter jest zbyt doświadczoną drużyną, żeby tego nie wykorzystać. Już po czterech minutach gry w przewadze gospodarze strzelili gola i choć ekipa VAR z Piotrem Lasykiem analizowała to strasznie długo, to bramkę Martineza ostatecznie uznała i mistrz świata mógł cieszyć się z dubletu.

Kolejne gole wisiały w powietrzu i wydawało się, że Radosława Majeckiego czeka jeden być może najtrudniejszy wieczór na europejskiej arenie. Szykowaliśmy się na kanonadę na San Siro. Jednak zamiast huraganowych ataków, mieliśmy lekki zefirek. Piłkarze Interu, zadowoleni z rezultatu, rozgrywali swoje akcje coraz spokojniej, bez specjalnego nakręcania tempa. Mając w głębokim poważaniu słowa klasyka o 2:0 jako bardzo niebezpiecznym wyniku, wyraźnie zdjęli nogę z gazu.

Inter rządzi na boisku na jałowym biegu

Po kilkunastu minutach wydawało się, że gracze z Mediolanu rozniosą gości, ale po strzeleniu dwóch goli, zredukowali bieg i prowadząc 2:0 spokojnie kontrolowali przebieg zdarzeń na boisku. Już do ostatniego gwizdka pierwszej części mieliśmy futbol “na chodzonego”. Inter pozostawał jednak w pierwszej czwórce i osiągał swój cel, więc nakręcanie tempa go nie interesowało. A jeśli do tej pory stracił tylko jednego gola w siedmiu dotychczasowych spotkaniach LM, to istniała niewielka szansa, że straci go dziś, grając w przewadze.

Reklama

Po przerwie obraz gry się kompletnie nie zmienił. Inter robił wszystko aby zabić to spotkanie. Niby gracze Inzaghiego coś tam atakowali, niby nawet strzelali, ale nie było w tym ani siły, ani celności, ani wiary że jeszcze coś wpadnie do siatki. Gospodarze jeszcze raz jednak podkręcili tempo i zdołali po raz trzeci ukąsić Monaco.

Do siatki po raz trzeci trafił Lautaro, który dobił do pustej bramki piłkę wyplutą przez Majeckiego po strzale Mchitarjana zza pola karnego. Hat-trick kapitana rozochocił go, bo w ciągu kolejnych kilku minut miał jeszcze dwie świetne okazje, aby podwyższyć rezultat, ale mylił się za każdym razem minimalnie.

Kiedy zszedł w końcówce, wydawało się, że Monaco już więcej bramek nie straci. Gości pech jednak nie opuszczał, bo ostatnie kilka minut musieli grać w dziewiątkę. Kontuzji doznał jeden z zawodników i nie wrócił już na boisko po tym jak został z niego zniesiony na noszach, a limit zmian został wykorzystany. Interowi już jednak zupełnie nic się nie chciało, a kiedy zamiast Lautaro na boisku mieliśmy Arnautovicia, poczuliśmy różnicę jakości między nimi, bo Austriak miał ogromne problemy, żeby choćby zatrudnić Majeckiego, a okazji ku temu mu nie brakowało.

Ostatecznie Monaco wyjechało z Mediolanu z bagażem trzech goli, co było absolutnie najniższym wymiarem kary. Inter będzie więc czekał na rywala w 1/8 finału, a Monaco w barażu o tę fazę rozgrywek trafi albo na swojego rodzimego prześladowcę, czyli PSG, albo na Benficę.

Inter Mediolan – AS Monaco 3:0 (2:0)

  • 1:0 – L. Martinez 4′ (karny)
  • 2:0 – L. Martinez 16′
  • 3:0 – L. Martinez 67′

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Kibic FC Barcelony od kiedy Koeman strzelał gola w finale Pucharu Mistrzów, a rodzice większości ekipy Weszło jeszcze się nawet nie znali. Fan Kobe Bryanta i grubego Ronaldo. W piłce jak i w pozostałych dziedzinach kocha lata 90. (Francja'98 na zawsze w serduszku). Ma urodziny tego dnia co Winston Bogarde, a to, że o tym wspomina, potwierdza słabość do Barcelony i lat 90. Ma też urodziny tego dnia co Deontay Wilder, co nie świadczy o niczym.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Gikiewicz: Oby Rondić pomógł jutro z Lechem, potem życzymy mu powodzenia

Patryk Stec
2
Gikiewicz: Oby Rondić pomógł jutro z Lechem, potem życzymy mu powodzenia

Liga Mistrzów

Ekstraklasa

Gikiewicz: Oby Rondić pomógł jutro z Lechem, potem życzymy mu powodzenia

Patryk Stec
2
Gikiewicz: Oby Rondić pomógł jutro z Lechem, potem życzymy mu powodzenia

Komentarze

5 komentarzy

Loading...