Trzy strzały w słupek. Asysta i wydatny udział przy golu Patricka Schicka. Kilka innych wykreowanych sytuacji kolegom. Florian Wirtz był fenomenalny w spotkaniu z Lipskiem, ale z boiska i tak schodził ze smutną miną. Jego Bayer Leverkusen tylko zremisował z Lipskiem 2:2, przez co powiększyła się strata mistrzów Niemiec do Bayernu Monachium.
Gdy rokrocznie Bayern wygrywał Bundesligę, utarło się za Odrą, że zespołem, który jako pierwszy przerwie hegemonię monachijczyków, będzie nie Borussia Dortmund, a RB Lipsk. Napędzany kasą Red Bulla klub z Saksonii miał wszelkie argumenty, by tego dokonać. W końcu już w debiutancki sezonie Bundeslidze 2016/17 został wicemistrzem kraju, a w kolejnych czterech latach trzykrotnie stawał na podium. Ani razu nie zdobył jednak więcej niż 67 punktów wywalczonych w debiucie.
Przebiegunowanie
Im Byki są dłużej w Bundeslidze, tym mniejsze jest przeświadczenie, że zdobędą mistrzostwo. W Red Bullu zmieniły się struktury. Przepuszczono kilka dużych talentów z Salzburga do innych klubów, a także oddano najlepszego trenera – Juliana Nagelsmanna do Bayernu Monachium. Później był problem, by znaleźć jego następcę. Dziecko Red Bulla – Jesse Marsch, który przeszedł przez szczeble tej korporacji w Nowym Jorku, Salzburgu oraz Lipsku, a w jego żyłach płynie złoty energetyczny trunek zamiast krwi, nie sprostał zadaniu samodzielnego prowadzenia Byków. Podobnie stało się z Domenico Tedesco, a i teraz kwestionuje się pracę Marco Rosego, szczególnie gdy popatrzy się na występy w europejskich pucharach.
W tym czasie Bayer zaczął żyć marzeniem Lipska o mistrzostwie. Zatrudniono utalentowanego trenera z młodego pokolenia – Xabiego Alonso. Pozycję Hiszpana wzmacniał jego rodak prezes Fernando Carro, a skład Simon Rolfes. Metodyczna praca od 2022 roku przyniosła po dwóch latach zwycięstwo w Bundeslidze. Przebiegunowanie na szczycie futbolu w Niemczech nastąpiło już w poprzednim sezonie, lecz Bayer ma chrapkę na kontynuowanie dobrej passy. Na przeszkodzie do przedłużenia marzeń o obronie tytułu stanął mu jednak Lipsk, który zachował się jak pies ogrodnika. Sam nie wziął, innym nie dał, choć akurat po sobotnim spotkaniu ekipa Xabiego Alonso może pluć sobie sama w brodę.
Byki robiły wiele, by dać wygrać rywalom. Kto bowiem o zdrowych zmysłach daje tak dużo wolnego miejsca Florianowi Wirtzowi. 21-latek bawił się z obrońcami Lipska jak z dziećmi. Zwód w prawo, zwód w lewo, jeszcze raz w prawo i Willi Orban/Lukas Klostermann/El Chadaille Bitshiabu (niepotrzebne skreślić w zależności od zwodu) lądowali w krzakach. W taki sposób Wirtz otarł się o zdobycie bramki, bo po dryblingu oddał strzał, który zatrzymał się na słupku. Na jego szczęście piłka wylądowała pod nogami znajdującego się w wybitnej formie Patricka Schicka i Czech umieścił ją w siatce.
Show Wirtza
Wirtz wypracował jeszcze dwie doskonałe okazje strzeleckie kolegom. Przy pierwszej odebrał piłkę beznadziejnemu dziś Arthurowi Vermeerenowi, wyłożył ją Aleixowi Garcii, a ten umieścił – to słowo doskonale opisuje, jaki to był strzał – piłkę przy prawym słupku bramki Gulasciego. Gol przyniósł jednak sporo kontrowersji ze względu na to, co działo się chwilę przed nim. Zanim Vermeeren stracił futbolówkę, Wirtz w starciu z Davidem Raumem nadepnął na nogę rywala. System VAR nie zakwalifikował tego jako faul, co spotkało się z dużym oburzeniem.
Po Wirtzu to jednak spłynęło. Nadal bawił się obrońcami i tak jak przy pierwszym golu, tak i na początku drugiej połowy wrzucił na karuzelę Orbana i jego kolegów. Strzału nie oddał, ale wyłożył piłkę Exequielowi Palaciosowi. Argentyńczyk po minięciu Gulasciego posłał uderzenie na bramkę, lecz w ostatniej chwili Raum wybił je głową z linii.
Wirtz oddał łącznie trzy strzały w słupek. Stworzył jeszcze kilka innych okazji kolegom, m.in. Jeremiemu Frimpongowi. Mógł to puścić w niepamięć, gdyby Bayer wygrał dziewiąty mecz z rzędu. Tak się jednak nie stało, bo Lipsk miał w swoich szeregach zawodnika, który zaprezentował się równie wybitnie. Nieoczekiwanie tym zawodnikiem był… lewy obrońca David Raum.
Raum i obrońcy Bayeru utrudnili pościg za Bayernem
To on szarżował swoją flanką, tworząc okazje strzeleckie kolegom. To on wybił piłkę z linii bramkowej. To on zdobył bramkę dla Lipska i to tuż po feralnym nadepnięciu przez rywala. Fakt, że miał trochę szczęścia, bo uderzona przez niego piłka z rzutu wolnego odbiła się od głowy Piero Hincapie, poprzeczki i wpadła do siatki.
W sobotę Lipsk miał fart do niefortunnych interwencji obrońców Bayeru. Przy pierwszym golu pecha miał Hincapie, przy drugim swojaka strzelił Edmond Tapsoba po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Xaviego Simonsa. Oprócz tych dwóch sytuacji, a także próby Benjamina Seski, który po rzucie rożnym uderzył z bliska wprost w Lucasa Hradecky’ego, Byki nie stworzyły większego zagrożenia pod bramką Bayeru.
To jednak wystarczyło, by bardzo utrudnić drogę do obrony tytułu Die Werkself. Mistrzowie Niemiec mogli wygrać dziewiąty mecz z rzędu, ale po remisie ich strata do prowadzącego Bayernu Monachium wzrosła do sześciu punktów. Marzenia oddalają się od Wirtza i jego kolegów, którzy akurat w sobotę niekoniecznie pomogli mu w osiągnięciu zwycięstwa.
RB Lipsk – Bayer Leverkusen 2:2 (1:2)
- 0:1 Schick 19′
- 0:2 Garcia 36′
- 1:2 Raum 41′
- 2:2 Tapsoba 85′ (sam)
WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:
- Trela: Manchesteryzacja Dortmundu. Jak wzorcowy klub wpada w negatywną spiralę
- Eintracht kasuje fortunę na napastnikach. Ale żaden jeszcze nie wypalił
- Trela: Zawsze jeden mecz od kryzysu. Czy Bayern przestał być topowym zespołem?
- Lojalność Łukasza Piszczka. Co dalej z polskim trenerem?
- W poszukiwaniu drugiego Kloppa Dortmund doszedł do ściany
Fot. Newspix