Pep Guardiola nie do końca zdawał sobie sprawę, dlaczego jego zespół niedawno wygrał tylko jedno z 13 spotkań, a przegrał aż dziewięć. Hiszpan wydawał się zagubiony, mówił nawet publicznie, że nie wie, o co chodzi, ale w 2025 roku z Manchesterem City jest lepiej. Tyle że przed drużyną Guardioli spotkanie z PSG, o którym sam Hiszpan mówi, że to trochę jak finał rozgrywek. Kilkanaście lat temu wydawało się, że PSG i City zawojują Ligę Mistrzów, ale tak się nie stało. Dziś stoczą ze sobą mecz, którego przegrany może sensacyjnie wypaść z gry i nawet nie awansować do play-offów o 1/8 finału.
To był największy kryzys w trenerskiej karierze Pepa Guardioli. Pod koniec ubiegłego roku Manchester City z 13 rozegranych spotkań tylko jedno wygrał, trzy zremisował i aż dziewięć przegrał. Teraz zespół wrócił do lepszej gry (cztery zwycięstwa i remis), ale dzisiejszy wyjazdowy mecz przeciwko PSG w Lidze Mistrzów dla obu drużyn niespodziewanie stał się spotkaniem o życie. Kto przegra, może mieć duży problem, by w ogóle zagrać w fazie play-off, która daje promocję do 1/8 finału. Paryżanie zajmują wśród 36 zespołów dopiero 26. miejsce, a Manchester City jest 24. Dlatego piłkarz PSG Ousmane Dembele mówi wprost, że to najważniejsze spotkanie, od kiedy w 2023 roku trafił do tego klubu, a Guardiola stwierdza, że jego drużyna dzisiaj rozgrywa finał. W dodatku finał na bardzo trudnym terenie.
Wątpiący Guardiola
City w sześciu spotkaniach po dwa razy wygrywało, remisowało i przegrywało. Zwycięstwa zespół Guardioli odnosił nad zdecydowanie słabszymi rywalami, gdy wydawało się to formalnością (Sparta Praga i Slovan Bratysława). Remis u siebie z Interem był pewnym zawodem, ale 3:3 z Feyenoordem, mimo prowadzenia 3:0, było kompromitacją Guardioli i jego drużyny. W Lizbonie City przegrało aż 1:4 ze Sportingiem, który nie należy do europejskich potęg, a w Turynie poległo 0:2 z Juventusem – po meczu, który ostatecznie pokazał, że paru ważnych zawodników jest zupełnie bez formy albo brakuje im na boisku energii. Wyniki w Lidze Mistrzów były pokłosiem wielkiego kryzysu, o którym napisano już wiele, ale mało kto pisał o City zakulisowo tak, jak Guillem Balague.
To hiszpański dziennikarz, mieszkający w Anglii, który w 2013 roku napisał biografię Pepa Guardioli. Pod koniec grudnia opublikował na stronie BBC tekst „Zwątpienie w siebie, błędy i duże zmiany. Kryzys Manchesteru City od środka”. Balague sugeruje w nim, że hiszpański szkoleniowiec w tym trudnym czasie często uświadamiał sobie, że tak naprawdę nie wie, z czego to wszystko się brało. Przytacza słowa Guardioli, który po przegranym 1:2 spotkaniu z Manchesterem United mówił: „Nie wiem, o co chodzi. Może nie jestem wystarczająco dobry?”. Balague analizuje też mowę ciała słynnego szkoleniowca, który podczas spotkania z Feyenoordem i tuż po nim miał nieustannie drapać się po twarzy, co u niego jest często oznaką złości pomieszanej z bezradnością.
Pewne przyczyny kryzysu są akurat oczywiste. Pierwsza, która bardzo zdziwiła Guardiolę – regularny brak formy u zawodników, którzy przez lata grali na najwyższym międzynarodowym poziomie. Przed spotkaniem z Feyenoordem Hiszpan miał na treningu długo rozmawiać z Kylem Walkerem o właściwym ustawianiu się na boisku. Nie pomogło. O drugiej, również oczywistej, tak pisze Balague: „Brakuje poważnie kontuzjowanego Rodriego. Znacie taką grę jak Jenga, prawda? Polega na tym, że gdy wyciągasz jeden element, cała budowla może się zawalić. Właśnie to stało się w City. Jeśli dany zawodnik jest na swojej pozycji najlepszy na świecie, zespół trochę nadmiernie się na nim opiera, nawet tak silny jak drużyna Guardioli. I nie możesz właściwie ocenić jak wielkie są konsekwencje kontuzji, która wyklucza kogoś takiego na cały sezon”.
Tylko jeden dobry sezon
Nathan Egerton w serwisie Team Talk pisze o tym, że fatalne wyniki City i obecne bycie pod ścianą w Lidze Mistrzów to pokłosie złych lub bardzo złych decyzji transferowych. Wymienia ich dziesięć. Uważa, że Jack Grealish w zasadzie od początku (może poza sezonem 2022/2023) nie daje drużynie tyle, ile powinien dawać zawodnik wykupiony z Aston Villi za kolosalne pieniądze.
Grealish w barwach City
Kalvin Phillips okazał się piłkarzem, który tak naprawdę nie pasuje do stylu gry City, co przyznawał sam Guardiola. Hiszpan miał w swojej drużynie Belga Romeo Lavię, który dziś mógłby być niezłym zastępcą Rodriego, ale problem w tym, że sprzedano go do Chelsea. Matheus Nunes? Oczekiwano po nim sporo, ale zwłaszcza w spotkaniach ze Sportingiem i United popełniał poważne błędy. Jeremy Doku na pewno ma wielkie możliwości, ale brakuje mu ustabilizowania wysokiego poziomu. No i ci, którzy byli w City, ale ich już tam nie ma. Klasyczny przykład to Cole Palmer, dziś gwiazda Chelsea. Egerton wymienia też Liama Delapa i Morgana Rogersa. Dodatkowo, dziennikarz krytykuje ściągnięcie z powrotem z Barcelony Ilkaya Gundogana, który jest daleki od dawnej formy.
City miało zostać mistrzem Anglii, a dziś celem jest pierwsza czwórka, zapewniająca Ligę Mistrzów i dojście jak najdalej w tych rozgrywkach w obecnym sezonie. A teraz – zakwalifikowanie się do play-offów. Tak nagły kryzys zaskoczył Guardiolę, który próbował dawać swoim piłkarzom więcej luzu i wolnego, ale to nie pomagało. Dopiero od początku roku coś drgnęło, ale w klubie wszyscy zdają sobie sprawę, że potrzebna jest rewolucja. Balague pisze w tekście, że gdyby chodziło o Barcelonę, Real Madryt czy Juventus, być może presja ze strony otoczenia i mediów byłaby tak wielka, że trener musiałby odejść. Ale w tym przypadku Guardiola nie zostanie zwolniony. Ma za duże nazwisko, za wiele z City już wygrał. Hiszpan zdaje sobie jednak sprawę, że musi przede wszystkim poprawić grę obronną oraz zwiększyć intensywność, z której jego zespół przez lata był znany.
Pytał Fergusona i Beniteza
Ciekawy fragment tekstu Balague’a: „Guardiola planuje w najbliższych dwóch latach zbudować nowe City. To mają być jego ostatnie lata jako trener klubowy. Gdy kończył czteroletnią pracę w Barcelonie, zapytał dwóch trenerów, co należy robić, gdy czujesz, że ludzie przestali reagować na twoje instrukcje. On ma odejść czy zawodnicy? Sir Alex Ferguson i Rafael Benitez powiedzieli mu wtedy zgodnie, że należy pozbyć się piłkarzy. Guardiola nie posłuchał, był zbyt emocjonalnie związany wtedy z zawodnikami i zdecydował się opuścić Camp Nou, ponieważ czuł, że cykl się skończył. On ciągle będzie bronił piłkarzy, chronił ich, ale nie ma już takiego związku emocjonalnego z nimi. Dlatego teraz to piłkarze mają opuścić drużynę Guardioli”.
Jednego wzmocnienia już dokonano – do Manchesteru dołącza obrońca z Uzbekistanu, Abdukodir Chusanow, którego jakiś czas temu polecano klubom Ekstraklasy, ale żaden się nie zdecydował.
Guardiola i obrońca City Josko Gvardiol
Teraz wszystkie siły skoncentrowane są jednak na meczu w Paryżu. PSG w 2011 roku zostało przejęte przez fundusz Qatar Sports Investments, a City trzy lata wcześniej przez szejka Mansoura bin Zayeda Al Nahyana. Od tego czasu zespoły mierzyły się sześciokrotnie. Najpierw – w ćwierćfinale Ligi Mistrzów sezonu 2015/2016. Przed tą rywalizacją ówczesny trener PSG, Laurent Blanc, przekonywał, że jego drużyna jest krok wyżej niż rywale, ale to Manchester okazał się lepszy w dwumeczu, wygrywając go 3:2. Kolejne starcie – półfinał w 2021 roku. Znów lepsze okazało się City, które jednak w decydującym meczu trochę niespodziewanie musiało uznać wyższość Chelsea. Kolejne starcia to faza grupowa w następnym sezonie (2021/2022) i wygrane PSG (2:0) oraz City (2:1) na własnych boiskach. Kilkanaście lat temu wydawało się, że oba zespoły zawojują Ligę Mistrzów, tymczasem wygrało ją jedynie City, w sezonie 2022/2023.
Przed obecnymi rozgrywkami właściciele PSG cieszyli się z nowego formatu, który miał zwiększyć poziom i dostarczyć większych emocji. Miny im nieco zrzedły po losowaniu, gdy okazało się, że ich zespół w pierwszych ośmiu kolejkach czekają spotkania z Bayernem, Arsenalem, Atletico i Manchesterem City. O ile w przypadku drużyny Guardioli obecna sytuacja to w dużej mierze wynik wielkiego kryzysu, tyle PSG wylosowało prawdopodobnie najgorzej ze wszystkich 36 drużyn, choć nawet po losowaniu nikt nie spodziewał się, że zespół po sześciu kolejkach uzbiera zaledwie siedem punktów. Niby w PSG nie ma już Leo Messiego, Neymara czy Kyliana Mbappe, ale to wciąż zespół z wielkimi ambicjami. I niewytłumaczalne jest, że wyżej w tabeli Ligi Mistrzów są dysponujące dużo mniejszymi możliwościami Lille, Brest i Monaco.
Przed dzisiejszym meczem to paryżanie są w trudniejszym położeniu. Załóżmy, że przegrywają albo nawet remisują. W ostatniej kolejce pojadą do Stuttgartu na mecz z VfB. Łatwo na pewno nie będzie. City ma punkt więcej, a w ósmej serii gier Manchester podejmie na własnym boisku Club Brugge. Zespół Guardioli pomalutku wychodzi na prostą, ale wciąż musi się wygrzebać z otchłani. I uważać, bo jeden zły krok może oznaczać sportową katastrofę.
WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW NA WESZŁO:
- Czy Paryż jeszcze zapłonie? PSG gra o życie w Lidze Mistrzów
- To pierwszy taki wyczyn bramkarza Barcelony w XXI wieku
- Łukasz Łakomy: “Jakaś nadzieja na kadrę jest” [WYWIAD]
- Grecka tragedia Wojciecha Szczęsnego
Fot. Newspix