Trzy ligowe porażki z rzędu. Spadek na dziesiąte miejsce w tabeli. Odpadnięcie z Pucharu Niemiec już w drugiej rundzie. Beznadziejna gra na wyjazdach i jeszcze gorsza w defensywie. Choć mamy jeszcze styczeń, lista zarzutów do Nuriego Sahina robi się coraz dłuższa, a mimo to władze Borussii utrzymują Turka na stanowisku. Czyżby były pomocnik na tyle przypominał Jürgena Kloppa, że w Dortmundzie są dla niego w stanie poświęcić cały sezon?
Trzy ligowe porażki z rzędu. Siedem kolejnych meczów w Bundeslidze bez zwycięstwa. Tułanie się w środku ligowej tabeli. Odpadnięcie z Pucharu Niemiec już jesienią. Sześć przegranych na wyjazdach w lidze.
Tak wyglądała Borussia Dortmund w pierwszych dwóch sezonach Jürgena Kloppa.
Powrót do 2008 roku
Przeszło 15 lat później BVB znowu prezentuje ten sam poziom. Teraz prowadzi ją jednak Nuri Sahin, który został namaszczony na kolejnego Kloppa. I zachowuje się podobnie, jak jego były trener. Sprytnie lawiruje w dortmundzkim środowisku – zna je przecież od podszewki jako zawodnik. Uderza w uczuciowe nuty, mówiąc, że nie potrzebuje pocieszenia i wie, jaką musi wykonać pracę. Jego zachowania przy linii bocznej są podobne, choć nie tak wybuchowe jak byłego szkoleniowca Liverpoolu. Niemniej jednak ciągłe konsultacje ze swoim asystentem – Łukaszem Piszczkiem przywołują wspomnienia żywiołowych dyskusji prowadzonych przez Kloppa i Zeljko Buvaca.
Gdy osadzi się jednak oba te zespoły w odpowiednim kontekście, od razu można powiedzieć, że Sahin drugim Kloppem nie jest. I nie ma się, co dziwić. Tym porównaniom nie sprostali też Edin Terzić, Marco Rose czy Thomas Tuchel, choć każdy osiągał lepsze rezultaty niż Sahin. A gdy tak marne wyniki notował Peter Bosz, przegoniono go na cztery wiatry.
Klopp przejął Borussię w 2008 roku, gdy ta zajęła 13. miejsce w Bundeslidze i miała tylko dziewięć punktów przewagi nad strefą spadkową. Na wyjazdach nie zdobywała nawet punktu na mecz. Straciła najwięcej goli w sezonie.
Sahin przejął Borussię w 2024 roku, gdy ta zajęła piąte miejsce w Bundeslidze i miała tylko dziewięć punktów straty do podium. Dotarła do finału Ligi Mistrzów.
Niezdrowe zaufanie
Kontekst całkowicie zmienia ocenę pracy Turka w Dortmundzie. W zasadzie nie ma żadnych racjonalnych argumentów, które broniłyby kandydatury Sahina. Jak dalej będzie tak punktował w lidze, Borussia nie tylko pożegna się z Ligą Mistrzów, ale i pozostałymi europejskimi pucharami. Mimo to w gabinetach BVB wciąż panuje spokój – wręcz niezdrowy jak na obecną sytuację.
– Będziemy kontynuować pracę z tym samym sztabem trenerskim, Nuri ma nasze zaufanie – powiedział dyrektor sportowy Sebastian Kehl po porażce z Eintrachtem Frankfurt.
– To nie tylko jego odpowiedzialność, ale także nasza, aby wydobyć z Borussii to, co najlepsze. Będzie na ławce w meczu z Bolonią, to jasne, że oczekujemy zwycięstwa – wtórował mu szef pionu sportowego Lars Ricken.
Ten spokój niekoniecznie spowodowany jest bezgranicznym zaufaniem dla Sahina, ale obecnym stanem posiadania BVB, bo na aktualne problemy zespołu złożyło się nie tylko szefowanie wszystkiemu przez Turka.
Straty przerosły zyski
O potrzebach zmian Sahin mówił otwarcie już latem. Źle jednak zdiagnozował problem. Jako że Borussia strzeliła zdecydowanie najmniej goli z czołówki Bundesligi, postanowiono wzmocnić atak. Stąd transfery Serhou Guirassy’ego, Maximiliana Beiera i Pascala Grossa, który co prawda gra w środku pola, ale w Brighton tworzył mnóstwo okazji strzeleckich swoim kolegom. I ofensywa przed długi czas chodziła bez zarzutu, co widać po występach w Lidze Mistrzów. W poprzednim sezonie Borussia zdobywała średnio 1,3 gola na mecz, teraz mowa o trzech trafieniach (18 goli w 6 meczach).
I dopóki liczba strzelanych goli była większa niż traconych – Borussia punktowała. Może ze zmiennym szczęściem, ale nadal utrzymywała się w czołówce. Problem zaczął się, gdy proporcje się odwróciły. Dla tych, którzy nie śledzą na co dzień poczynań BVB, tę sytuację możemy porównać do tego, co działo się z Legią Warszawa Kosty Runjaicia w poprzednim sezonie. Gdy strzelby się przytkały i przestały przekłamywać statystykę goli oczekiwanych, zdobywając znacznie więcej bramek niż powinny, zaczęły się problemy. Podobnie stało się z BVB.
Obecnie Borussia znajduje się w położeniu, w którym w Bundeslidze nadal strzela więcej goli niż powinna – bilans goli do xG wynosi +5,3, ale jednocześnie traci ich zdecydowanie za dużo: bilans bramek wpuszczonych do spodziewanych to -6,9. Stało się tak, dlatego że w Dortmundzie źle zdiagnozowano problem.
Polerowanie przeciekającej łodzi
Klopp swoją przygodę w BVB rozpoczął od uporządkowania spraw w obronie. Po pierwszym roku pracy Borussia straciła aż o 25 goli mniej niż w sezonie przed przyjściem byłego menedżera Mainz. Przy takim trendzie zespół Sahina sezon do sezonu da sobie wbić więcej o 15 bramek. Zamiast latem reperować defensywę, zabrano się za upiększanie ataku. Turecki trener został postawiony w sytuacji, w której chcąc grać na trójkę stoperów, miał ich do dyspozycji trzech.
Była to sytuacja absurdalnie skrajna, szczególnie że w Dortmundzie od dawna nie potrafią uporać się ze sprawami zdrowotnymi swoich piłkarzy. Władze BVB zapowiedziały kolejną rewolucję w dziale medycznym i fizjoterapii, bo liczba kontuzji, jaką odnoszą zawodnicy Borussii, jest niewspółmiernie duża w porównaniu z innych niemieckimi klubami. Z tego też powodu na inaugurację wiosny z Bayerem Leverkusen Sahin posłał w bój obronę składającą się od prawej z Couto, Ryersona, Lührsa i Kabara. Jeśli nie mówią wam nic te dwa ostatnie nazwiska, to nic wielkiego. Obaj na boiskach Bundesligi do starcia z Bayerem spędzili łącznie 82 minuty. Couto z 484 minutami wygląda przy nich jak stary wyjadacz. Natomiast Ryerson występował na nietypowej dla siebie pozycji – środku defensywy.
Za tę część budowy zespołu winę ponosi dział sportowy, czyli w dużej mierze Ricken i Kehl, stąd być może tak duża wyrozumiałość dla Sahina. Teraz obaj starają się łatać przeciekającą defensywę na ostatnią chwilę. W kręgu zainteresowań BVB są Renato Veiga z Chelsea i Goncalo Inacio ze Sportingu, ale nikogo nie powinno zdziwić, jeśli żaden z nich nie przyjdzie. Nie ma bowiem w działaniach szefostwa Borussii wielkiej strategii.
Jedyna strategia to brak strategii
Niemiecki dziennikarz “Sport1” Cornelius Küpper wręcz wyśmiał sposób poruszania się na rynku transferowym działaczy BVB: – Zachowują się jak 13-latek grający w menedżera piłkarskiego. Sprawdzają, kto był dobry w zeszłym sezonie i go ściągają. To ich jedyna strategia.
Borussia doszła zatem do ściany w poszukiwaniach nowego Kloppa. Może albo całkowicie poświęcić ten sezon, ufając bezgranicznie Sahinowi, biorąc pod uwagę, że nawet potencjalna nieobecność w europejskich pucharach zostanie częściowo zbilansowana udziałem w Klubowych Mistrzostwach Świata, albo po raz kolejny porzucić marzenia o nowym Kloppie. No chyba że Turka zastąpi Łukasz Piszczek, wtedy porównania znowu powrócą, choć dla polskiego trenera może to być skok w przepaść. Nie bez przyczyny Borussii odmówił Roger Schmidt, mówiąc, że w klubie panuje zbyt duży chaos organizacyjny, a z tym bałaganem nie poradził sobie Sahin, mający znacznie większe doświadczenie w pracy seniorskiej.
W tym wszystkim włodarze BVB zapominają, że kibicom nie zależy, by mieć nowego Kloppa na ławce, szczególnie że nie cieszy się on ostatnią dobrą sławą, a trenera, który będzie w stanie rywalizować o mistrzostwo Niemiec. A od 2023 roku, gdy Borussia Dortmund wyłożyła się na ostatniej prostej, nie tylko straciła dystans do Bayernu Monachium, ale również Bayeru Leverkusen, Stuttgartu czy Lipska, a teraz przeganiają je kolejne ekipy.
WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:
- Faraonowie szlachetnieją z wiekiem. Droga Marmousha do Manchesteru City
- Baronowie, szable i książęta. Jak wybierają prezesów federacji w innych krajach?
- Boguncja. Rekordzista w gubieniu kart kredytowych podbija Bundesligę
Fot. Newspix