Reklama

Erling Haaland jak Wojciech Stawowy. Skończy się podobnie?

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

17 stycznia 2025, 18:25 • 7 min czytania 9 komentarzy

Wiadomością dnia na Wyspach Brytyjskich jest przedłużenie umowy przez Erlinga Brauta Haalanda z Manchesterem City do 2034 roku! Nowy dziewięcioipółletni kontrakt jest jednym z najdłuższych w dziejach futbolu. Zebraliśmy dla was wszystkie abstrakcyjnie długie prolongaty i sprawdziliśmy, co się stało z zawodnikami, a także trenerami, którzy je zawarli.

Erling Haaland jak Wojciech Stawowy. Skończy się podobnie?

To wyjątkowa wiadomość dla Manchesteru City. Jeśli jeden zawodnik decyduje się podpisać tego typu kontrakt, to dlatego, że chce pokazać, jak zależy mu, żeby tu być… To też zaufanie klubu do Erlinga – powiedział na piątkowej konferencji prasowej Pep Guardiola. Menedżer musiał sporo czasu poświęcić na odpowiadanie na pytania dziennikarzy dot. nowej umowy Norwega, którą ten podpisał niedługo przed spotkaniem z mediami.

Nie ma się jednak czemu dziwić. Już sam nowy kontrakt dla jednego z najlepszych piłkarzy świata to duże wydarzenie. Dodatkowym smaczkiem pozostaje jego długość. Blisko dziesięcioletnia umowa to ewenement, szczególnie że nie ma w niej zapisu o klauzuli odstępnego. Gdyby Haaland ją wypełnił, miałby 34 lata.

Czy to możliwe? Jak wcześniej wyglądały losy piłkarzy i trenerów z podobnymi kontraktami? Oto zestawienie.

Ośmioletnie lub dłuższe umowy Chelsea

Podpisywanie tak długich kontraktów stało się ostatnio specjalnością angielskich klubów. To sprytny wytrych do tego, by obejść przepisy Finansowego Fair Play i nie blokować sobie limitu na zatrudnienie innych zawodników. Trwające blisko dekadę zobowiązania rozkładają wartość całej umowy na wiele lat.

Reklama

Tak stało się we wrześniu zeszłego roku z Nicolasem Jacksonen, który podpisał umowę do 2033 roku. Dłuższe niż osiem lat kontrakty zawarli również Enzo Fernandez, Mychajło Mudryk i Cole Palmer. Jak widać gołym okiem, w tego typu obejściach najbardziej lubuje się Chelsea.

Przed Palmerem i Fernandezem jeszcze długie lata ucinania sobie pogawędek.

The Blues oferuje długie umowy nawet przeciętym piłkarzom i robią to z pełną premedytacją, wiedząc że wielce prawdopodobnie nikt ich nie wypełni. W takim planowaniu kadry można się jednak przeliczyć, gdy zawodnik staje się nieprzydatny dla zespołu. Nadal trzeba mu płacić, pomimo braku gry. A jeśli trafi się na niezbyt ambitnego piłkarza, któremu do spełnienia wystarczy kasa spływająca na konto, a mowa tu o tygodniówkach rzędu dziesiątek lub nawet setek tysięcy funtów, można to odebrać jak przepalanie pieniędzy.

Taki Eden Hazard – notabene były piłkarz Chelsea – podpisał z Realem Madryt pięcioletni kontrakt i niemal do końca go wypełnił, prawie w ogóle nie pojawiając się w składzie Królewskich. Podobny problem The Blues mają powoli z Mudrykiem.

Dziewięcioletnie przywiązanie w Hiszpanii

Nie będziemy się jednak w niego zagłębiać, bo w dość płynny sposób przeszliśmy do Hiszpanii, gdzie stawia się podobne kontraktowe fortele, choć nie jest to robione w tak sztuczny sposób, jak w Chelsea. Za dziewięcioletnimi kontraktami Lionela Messiego, Saula Nigueza czy Inakiego Williamsa stoją bowiem nie tylko finanse, ale również przywiązanie do barw klubów czy nawet regionu.

Reklama

Chcący zatrzymać jednego z najlepszych piłkarzy w historii Kraju Basków Athletic Bilbao zaoferował tak długą umowę Williamsowi. Jest on gwarantem goli i asyst, a jego zastąpienie – nawet pomimo dziesiątek milionów, jakie zasiliłyby klub, byłyby niewspółmierne do możliwości zastąpienia napastnika ze względu na tradycyjny już model budowania zespołu. W Athletiku występują bowiem wyłącznie piłkarze z baskijskimi korzeniami. Wobec tego podobnie długie kontrakty od ekipy z Bilbao otrzymali również Dani Vivian czy Oihan Sancet.

Występy przed długie lata w Athleticu Bilbao to nie tylko sposób na zarabianie pieniędzy, ale przede wszystkim gra na chwałę Kraju Basków.

Wielce prawdopodobne, że Williams, Vivian i Sancet wypełnią swoje kontrakty. Podobnie stało się bowiem z Leo Messim, który w 2005 roku związał się z Barceloną dziewięcioletnim kontraktem. Mało tego, po jego wypełnieniu podpisał dwa kolejne. Doprowadziło to jednak klub z Katalonii na skraj finansowego upadku i finalnie nieuchronnego rozstania przez brak możliwości zarejestrowania Argentyńczyka. Jego umowa stała się problemem, podobnie jak Nigueza, który pomimo deklaracji miłości do Atletico obniżył loty na tyle, że klub z Madrytu już dwukrotnie go wypożyczał.

10-letni rodzynek i dożywotniacy

Jeszcze bardziej abstrakcyjna jest historia Denilsona. W 1998 roku został najdroższym piłkarzem na świecie. Real Betis zaoferował mu 10-letni kontrakt. Zapowiadał się jako wielka gwiazda. Miał nie tylko zastąpić Roberta Jarniego, ale i przyćmić jego dotychczasowe osiągnięcia. Wyszło tak, że już po dwóch latach wrócił do Brazylii, a finalnie przeniósł się do Bordeaux, nie wypełniając kontraktu.

Jeszcze dalej swoje kontrakty w czasie posunęły Real Madryt i Barcelona. Królewscy zaproponowali w 2008 roku Ikerowi Casillasowi i Raulowi Gonzalezowi dożywotnie umowy. Na taki sam ruch zdecydowała się również Blaugrana w przypadku Andersa Iniesty. Żaden z nich nie wypełnił swoich zobowiązań.

Casillas i Raul nadal spotykają się na boisku w koszulach Realu, ale tylko przy okazji meczów charytatywnych.

Ze względu na konflikt z Florentino Perezem Casillas opuścił Madryt w 2015 roku i przeniósł się do FC Porto. Pięć lat wcześniej Raul przeszedł do Schalke, a następnie zaliczył jeszcze występy w Al-Sadd i New York Cosmos. Iniesta po ogłoszeniu dożywotniego kontraktu z Barceloną wytrzymał tylko rok, po czym powędrował do Japonii do zespołu Vissel Kobe.

8 lat zamienione na dwa i pół oraz Carvera

Zakończymy nietypowo, bo trenerami. Obaj długie kontrakty otrzymali w nagrodę za swoją dobrą dotychczasową pracę. Alanowi Pardewowi po tym, jak w 2010 roku związał się z Newcastle United na pięć lat – po dwóch zaproponowano przedłużenie o kolejne osiem. Szkoleniowiec miał pracować ze Srokami przez dekadę. Nie wytrzymywał na stanowisku nawet połowy tego czasu.

Po 16. kolejkach sezonu 2010/11 Newcastle United niebezpiecznie zbliżył się do strefy spadkowej. Władze Srok zdecydowały się zwolnić Chrisa Hughtona, a w jego miejsce przyszedł Pardew. Zakończył rozgrywki w Premier League na bezpiecznym 12. miejscu, a w kolejnym zajął piątą lokatę, niespodziewanie awansując do europejskich pucharów. Tym zapracował na ośmioletni kontrakt. Wtedy przyszły pierwsze problemy.

Gra na kilku frontach odbiła się Newcastle czkawką. Z jednej strony dotarł do ćwierćfinału Ligi Europy, z drugiej uplasował się w Premier League tylko pięć punktów nad strefą spadkową. W kolejnym była to lokata w środku tabeli, a w następnym, gdy zapowiadało się na podobny finisz, zakończyła się jego planowana ośmioletnia przygoda. Władze Srok wpadły na genialny pomysł zwolnienia Pardew i zatrudnienia… Johna Carvera. Tak tego Carvera, który przejął niedawno Lechię Gdańsk. I to on zdobywając średnio 0,65 punktu na mecz, rzutem na taśmę – wygraną w ostatniej kolejce – utrzymał zespół z angielskiej elicie.

10 lat w jeden miesiąc

Rzeczywisty kontrakt Pardewa nie trwał osiem, a tylko dwa i pół roku. Znacznie krócej potrwała przygoda polskiego szkoleniowca, który związał się z jednym klubem jeszcze dłuższą umową. Mowa oczywiście o Wojciechu Stawowym, który miał spędzić w Cracovii 10 lat. Wytrzymał 1 miesiąc.

Po podpisaniu 10-letniego kontraktu z Cracovią Stawowy zdążył odejść, poprowadzić Arkę Gdynia, Górnik Łęczna, GKS Katowice, wrócić do zespołu Pasów i zostać ponownie zwolnionym. 

Chcemy spokojnie i systematycznie pracować i realizować strategię długoletnią, stąd też taki kontrakt. W polskiej piłce nie ma zawodników i trzeba ich wychowywać. Trener Stawowy jest taką osobą, która tę strategię spokojnej budowy klubu może realizować – mówił zadowolony autor tego pomysł i ówczesny właściciel Pasów Janusz Filipiak.

Nie znam trenera, który pracował w Cracovii i nie chciałby takiej umowy podpisać. To duży zaszczyt, że mogę dalej w tak zasłużonym klubie pracować. Ten kontrakt ma swój cel. Chcemy postawić na szkolenie młodzieży – wtórował mu Stawowy.

Do oficjalnego podpisania dziesięcioletniej umowy doszło w styczniu 2006 roku. Towarzyszyły mu uczucia lekkiego szoku, zaciekawienia i tajemniczości. Najczęściej pojawiały się jednak pytania, czy Stawowy rzeczywiście wypełni kontrakt. Wszystko rozwiało się kilka tygodni później, gdy po miesiącu Stawowy odszedł z Cracovii.

Różne są zatem losy piłkarzy i trenerów po podpisaniu długich umów. Zwykle nie udaje się jednak wypełnić kontraktów. Czy Haaland temu zaprzeczy? W czasach, gdy ludziom jest ciężko skupić uwagę na jednej rzeczy przez 9 i pół minuty, 9 i pół roku w jednym miejscu brzmi jak totalna abstrakcja.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Nie żyje Denis Law, legenda Manchesteru United i reprezentacji Szkocji

Michał Kołkowski
1
Nie żyje Denis Law, legenda Manchesteru United i reprezentacji Szkocji

Anglia

Anglia

Nie żyje Denis Law, legenda Manchesteru United i reprezentacji Szkocji

Michał Kołkowski
1
Nie żyje Denis Law, legenda Manchesteru United i reprezentacji Szkocji

Komentarze

9 komentarzy

Loading...