Reklama

Stadion Narodowy nie może być niewolnikiem PZPN-u

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

14 stycznia 2025, 18:08 • 8 min czytania 67 komentarzy

Wybuliliśmy dwa miliardy złotych na stadion dla reprezentacji Polski, na którym… miałoby zabraknąć reprezentacji Polski. To trochę dziwne. Jeszcze dziwniej robi się, gdy zorientujemy się, że choć to operator obiektu mógłby więcej wyciskać z meczów kadry, a PZPN kręci na nich duże zyski, niezadowoleni z współpracy są ci drudzy. Sam obiekt mógł w tej sytuacji pokrywać się mchem, czekać aż władzom piłkarskiej federacji się odwidzi i uniżać się: „OK, dołożymy do interesu, ale nie uciekajcie, bo jaki jest wtedy sens naszego istnienia?”. Ewentualnie mógł też liczyć na reakcję polityków, która w końcu nadeszła. Uważam, że dobrze się stało. Bo nie po to budowaliśmy kadrze dom, żeby ta się z niego wyprowadzała tylko dlatego, że gdzieś indziej oferują trochę (trochę!) niższy czynsz.

Stadion Narodowy nie może być niewolnikiem PZPN-u

Uwielbiamy miotać się od ściany do ściany. Szokująco wyglądała wczoraj mapka przygotowana przez naszego kumpla z redakcji – AbsurDB, na której widać miejsca rozgrywania spotkań kadry narodowej w poszczególnych krajach.

Nikt nie był tak przyspawany do jednego miejsca jak my. Patrząc wyłącznie z tej perspektywy – jasne, to cholernie przegniły układ, zwłaszcza w tak dużym kraju jak nasz. Uważam, że zdrowiej dla wszystkich byłoby, gdyby Liga Narodów pojawiła się w Gdańsku, Wrocławiu, Poznaniu czy Chorzowie, a mecze towarzyskie zagościły raz na jakiś czas w Szczecinie, Krakowie czy w Białymstoku.

Reprezentacja Polski zmienia Narodowy na Śląski! Polityka, pieniądze i kulisy decyzji PZPN

Reklama

Teraz idziemy jednak w stronę drugiej skrajności – możemy być jedną z nielicznych reprezentacji, która przez cały rok nie zagra o punkty w stolicy swojego kraju. W Kijowie nie wystąpi Ukraina, gdzie trwa wojna, Szwajcaria ominie Berno, Turcja – Ankarę, bo to nie największe miasta w kraju, a w Warszawie może zabraknąć nas, gdyż PZPN chce wydusić jak najwięcej grosza z meczów kadry narodowej. Wczorajsze oświadczenie spółki PL.2012+, czyli operatora stadionu, rzuciło nowe światło na radykalną decyzję Cezarego Kuleszy i jego świty, którzy chcą przeprowadzić kadrę na Stadion Śląski.

Wynika z niego, że bilans operatora stadionu po ostatnich meczach kadry nie kształtuje się przesadnie pozytywnie:

  • mecz z Belgią w 2022 roku: minus 1,8 mln zł
  • mecz z Niemcami w 2023 roku: minus 1,6 mln zł
  • mecz z Estonią w 2024 roku: minus 2,3 mln zł
  • dwumecz z Ukrainą i Turcją w 2024 roku: minus 1,8 mln zł
  • dwumecz z Portugalią i Chorwacją w 2024 roku: minus 1,9 mln zł
  • mecz ze Szkocją w 2024 roku: minus 0,8 mln zł.

PZPN miał na Narodowym sielskie warunki. Nie musiał martwić się o murawę (koszt jej wymiany to ponad milion na każde okienko meczowe), ochronę, medyków, sprzątanie, infrastrukturę, obsługę techniczną, informatyczną, zużycie mediów… Wchodził na gotowe, grał, kasował zyski i leciał na bankiet podśpiewując „zazuzizazuzaj”. Organizatorzy innych imprez nie mogli liczyć na tak preferencyjne warunki – sami musieli sobie budować sceny na koncerty, tor żużlowy na Grand Prix of Poland czy lodowisko.

I oczywiście – sytuacja spółki PL.2012+ nie wygląda tak źle, jak sugerują to powyższe liczby. Operator stadionu z jakiegoś powodu nie uwzględnił zysków z lokali gastronomicznych (hot-dogi za 25 złotych…) i lóż VIP, które zostały sprzedane w długoterminowym pakiecie. Trudno o inny wniosek niż ten, że spółka pokazała wyłącznie to, co chciała pokazać. Z drugiej strony – wybudowane przez państwo stadiony kosmicznie podniosły wartość marketingową PZPN-u. Gdyby ten dalej grał na niewyremontowanym Stadionie Śląskim, nigdy nie podpisywałby takich umów, jakie podpisuje obecnie.

Czy można powiedzieć, że układ zaproponowany przez PL.2012+ nie jest uczciwy? Piłkarska centrala miała kasować, zgodnie z informacjami Szymona Janczyka, siedem milionów złotych rocznie czystego zysku z meczów na Narodowym. Operator z kolei chciał podnieść cenę wynajmu do poziomu, w którym obie strony osiągnęłyby klasycznego win-wina, czyli obie zarobiłyby na meczach kadry. W oświadczeniu czytamy: „W ofercie współpracy na rok 2025 spółka PL.2012+ zaproponowała PZPN kwotę czynszu wyższą o około 35%, tj. 1,89 mln w przypadku meczu pojedynczego, a 1,39 mln w przypadku meczu podwójnego”. Na organizatora miały być też przerzucone koszty ochrony.

Reklama

Trudno o poczucie, że to dla piłkarskiej federacji bandycki układ, z którego trzeba jak najszybciej uciekać. Dlatego uważam, że dobrze się stało, iż premier szybko zareagował. Wczoraj władze polskiej piłki podpisały umowę ze Stadionem Śląskim, dzisiaj miała być ona zatwierdzona na zarządzie PZPN, lecz do głosowania nie doszło, o czym informuje jako pierwszy Tomasz Włodarczyk z Meczyków. Wszystko ze względu na niespodziewaną interwencję polityków najwyższej rangi. Zdaniem dziennikarza, wczoraj wieczorem doszło do spotkania Donalda Tuska ze Sławomirem Nitrasem, na którym ustalono, że PZPN i spółka PL.2012+ muszą znaleźć ze sobą nić porozumienia. Wieści te doszły do władz federacji, które na dzisiejszym zjeździe przełożyły głosowanie o tydzień.

Cała ta sytuacja pokazuje szerszy problem – w obecnym układzie to PZPN dyktuje stadionom warunki, a te nie mają zbyt wiele do powiedzenia. Federacja zachowuje się jak klient na wolnym rynku, który wybiera dla siebie najkorzystniejszy komercyjny lokal. I to nawet nie jest zarzut, bo przecież trudno spodziewać się, żeby świadomie wybierał opcje, które są niekorzystne dla jego budżetu. Widać tu sporą nierówność, bo przecież Stadion Narodowy nie powstał na użytek komercyjny, mimo że też taką działalność prowadzi. Nie buduje się aren za dwa miliardy złotych po to, żeby robić na nich biznes, bo takie inwestycje nigdy się nie zwracają. Ich cel jest inny – społeczny, sportowy, kulturalny, wizerunkowy, użytkowy.

Innymi słowy – jeśli PZPN zechce z jakiegoś powodu wyprowadzić się ze Stadionu Narodowego, to cała inwestycja straci sens, więc lepiej na tę współpracę chuchać i dmuchać. W piłce klubowej – choć oczywiście nie na taką skalę – również obserwujemy podobne tarcia. Jagiellonia groziła kiedyś, że wyprowadzi się do Płocka ze względu na nie do końca korzystną umowę z miastem, mimo że wybudowany przez miasto (i przy wsparciu środków UE) obiekt przeniósł ją w nową erę piłkarsko-organizacyjną. Wisła Kraków od lat narzeka na warunki wynajmu stadionu przy Reymonta, choć i tak świetnie zarabia na dniu meczowym. Gdańsk musi przelewać dziesięć milionów złotych Lechii, żeby ta mogła zapłacić mu za wynajem obiektu, bo kto wie, czy inaczej nie grałaby na Traugutta. Czyli nie dość, że Lechia nie wybudowała sobie stadionu, to jeszcze nie płaci za jego wynajem, a i tak ma problemy finansowe.

To dla wszystkich stron – fundatora stadionu, operatora i beneficjenta – niezręczne położenie, bo są na siebie skazane i muszą żyć w symbiozie, której warunków nie da się zapisać w umowie na kilkadziesiąt lat. A z tego położenia naprawdę niedaleko do niewolnictwa. Wystarczy, że operator stadionu zażyczy sobie zaporowej kwoty – i co klub bądź federacja ma zrobić? Analogicznie – klub bądź federacja uznają, że jest za drogo, dogadują się z kimś innym – i co wtedy? Inwestycja, w którą włożono kosmiczne pieniądze, ma stać pusta, bo ktoś nie dogadał się o ułamki kwot, jakie wydano na budowę?

Dla federacji zawsze byłoby lepiej szukać Chorzowów czy Wrocławiów, bo każdy ją przyjmie z pocałowaniem ręki, a trybuny zawsze się wypełnią. Stadion Narodowy pewnie też mógłby skupić się głównie na organizacji koncertów, jeśli myślałby tylko o maksymalizowaniu zysków, ale nie o to w jego istnieniu chodzi. To nie jest wynajem prywatnego pawilonu, a inwestycja, która powstała z myślą o długoletniej współpracy, z której nikt nie będzie się wycofywał z byle powodu. A chęć zarobienia kilku milionów złotych więcej z perspektywy całej inwestycji – przypomnijmy: dwa miliardy złotych – to właśnie byle powód. Gdybyśmy budowali obiekt w celu organizowania koncertów, w Warszawie powstałoby coś na wzór Madison Square Garden, a nie stadion sprofilowany pod mecze piłki nożnej. Jego podstawową działalnością musi być futbol, cała reszta to dodatki, które skutecznie pomagają spiąć budżet.

Kulesza i spółka walczą teraz o budowę ośrodka treningowego dla reprezentacji, za który miałoby zapłacić oczywiście państwo, podobnie jak za Narodowy. Te obiekty też trzeba byłoby wynajmować. I co w sytuacji, gdybyśmy wydali na boiska setki milionów, postawili szatnie, hotel, basen, halę, miejsca do odnowy biologicznej, a następca Cezarego Kuleszy stwierdziłby za dziesięć lat, że… wynajem jest za drogi i wraca na obiekty przy Konwiktorskiej? To przecież zupełnie analogiczna sytuacja do tej, w której PZPN stwierdza, że przenosi się do Chorzowa, bo tam jest taniej.

Jakkolwiek się ta cała przepychanka zakończy, Kulesza już może mówić o pewnym sukcesie. Działacze pogrozili operatorowi obiektu palcem, przypominając, że to federacja ustala w tym układzie warunki, a teraz odcinają się od wszystkiego udając, iż cała historia to wymysły mediów. Skoro Nitras i Tusk stwierdzili, że obie strony muszą się dogadać, to krok w tył wykona najprawdopodobniej spółka PL.2012+, bo to na nią państwowe organy mają nieporównywalnie większy wpływ niż na piłkarską federację. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Kulesza i Nitras raczej drą ze sobą koty, aniżeli padają sobie w ramiona na myśl o kolejnej płaszczyźnie do współpracy.

Skończy się to zapewne tym, że operator Stadionu Narodowego zejdzie z oczekiwań o kilkaset tysięcy złotych i dalej będzie dokładał do interesu. To sytuacja, z której spokojnie można byłoby wycisnąć klasycznego win-wina. Obecne realia rynkowe sprawiają, że spółka PL.2012+ może liczyć co najwyżej na układ “wilk syty i owca cała”.

WIĘCEJ O STADIONIE NARODOWYM:

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Z Bundesligi do Premier League. Aston Villa potwierdziła transfer napastnika

Aleksander Rachwał
0
Z Bundesligi do Premier League. Aston Villa potwierdziła transfer napastnika

Piłka nożna

Anglia

Z Bundesligi do Premier League. Aston Villa potwierdziła transfer napastnika

Aleksander Rachwał
0
Z Bundesligi do Premier League. Aston Villa potwierdziła transfer napastnika
Anglia

Fabiański dołączył do elitarnego grona, aczkolwiek dziś się nie popisał

Aleksander Rachwał
0
Fabiański dołączył do elitarnego grona, aczkolwiek dziś się nie popisał

Komentarze

67 komentarzy

Loading...